PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=430668}

Breaking Bad

2008 - 2013
8,8 324 tys. ocen
8,8 10 1 323913
9,1 62 krytyków
Breaking Bad
powrót do forum serialu Breaking Bad

Lojalność

ocenił(a) serial na 10

Walt na koniec okazał się najbardziej pozytywną i wartościową osobą do końca lojalną wobec wszystkich członków rodziny (Jessie-go uważał chyba prawie za syna). Osobiście uważam, że ta rodzina nie była warta takiego człowieka. Można rzec, że wszelkie komplikacje są winą Jessie-go, który nie był debilem, ale niestety ćpunem. Siłą rzeczy nie nadawał się do interesu gdzie liczy się inteligencja (tej Jessie-mu nie brakowało) ale również równowaga emocjonalna. Niestety Walt na swoje nieszczęście czuł się winny swojej porażki nauczycielskiej kiedy jeszcze Jessie chodził do szkoły. Mimo, że fabuła miejscami naciągana (nikt z rodziny tak na prawdę nie dał mu wytłumaczyć czemu zrobił to i to - wyjątek Henk, bo mogę sobie wyobrazić, że dostał zajoba jak zdał sobie sprawę, że przez rok był wodzony za nos przez nauczyciela chemii, a był cholernie ambitny) - serial wybitny.
Były fabularne górki i dołki. Jednak moja subiektywna ocena to 10/10

ocenił(a) serial na 9
Danaan

White to egoista do szpiku kości. Dlaczego wziął się za produkcję metaamfetaminy? Owszem, z początku, żeby zabezpieczyć swoją rodzinę finansowo. (obliczył nawet szczegółową kwotę, obecnie nie pamiętam ile to było) Ale co było potem? Kiedy już zebrali potrzebną sumę? Walt gotował dalej. Aż uzbierał 50 mln dolarów. Bo chciał! A dlaczego? To wyjaśnił Jessiemu, że codziennie podgląda akcje firmy swoich dawnych kolegów, którzy żyją sobie jak pączki w maśle. A on został zwykłym nauczycielem chemii, z upośledzonym synem w dodatku z rakiem płuc. Jak bardzo firma Elliota i Gretchen go wk*rwiała. Dlaczego cały czas rozwijał narkotykowy biznes? Zamiast powolutku ciułać? Bo chciał zaspokoić swoje nienasycone ambicje! Dlaczego nie pomógł Jane, kiedy ta się dusiła? Bo chciał mieć pełny wpływ na Jessiego, żeby pomógł mu gotować metę! Przykładów są dziesiątki, ja poprzestanę na tych kilku, ale prawdziwie jest ich bez liku.

ocenił(a) serial na 10
Jaskier16

Nie napisałem, że Walt to wzór cnót itp. Napisałem tylko, że na tle rodziny błyszczał swoimi żelaznymi zasadami. Egoista do szpiku kości? Gruba przesada. Pozwolił, żeby rodzony syn go znienawidził, bo sprzedał policji bajeczkę o swojej rzekomej tyranii nad umówmy się heterą Skyler, żeby chronić rodzinę przed wymiarem sprawiedliwości. Był bardzo dobrym mężem, wiele kobiet chciałoby takiego szacunku od swoich mężów. Ojciec? Zaangażowany i kochający. Kontynuował biznes... no cóż, cały czas omawiamy postępowanie człowieka z krwi i kości a nie superbohatera, od święta tylko odwiedzającego świat realny. Tak Walt był rozgoryczony, ale jednocześnie miał klasę.... kiedy firma wyrosła na giganta dzięki jego pomysłowi, nawet półgębkiem nie zająknął się tamtej parce o jakichś dywidendach a oni jak szczury w TV odebrali mu nawet prawo do pomysłu nad projektami które rozwinęli. Nie pomógł Jane jak się dusiła, ponieważ wiedział, że młoda para ćpunów z kupą kasy zaćpa się na śmierć do najbliższego wtorku. Liczył, że śmierć Jane otrzeźwi Jessie-go. Uratował go od śmierci, ale jak syna o którego się martwił (byli już po biznesowym rozwodzie, dodatkowo Jessie wtedy nie był mu potrzebny). Umówmy się, że wychować sobie asystenta to nie taka znowu wielka sprawa, Gus dałby mu kilka propozycji (z resztą Walt cały czas stał między bezbronnym Jessiem a bezwzglęnym Gus-em).

ocenił(a) serial na 10
Danaan

SPOILERY Zgadzam się, że serial jest wybitny. Natomiast nie zgadzam się, że Walt się okazał najbardziej wartościowym człowiekiem. W ostatnim odcinku odrobinę się zrehabilitował-co jest jedną z rzeczy, za które uwielbiam autorów- że żadna z postaci nie jest jednoznacznie czarna lub biała-lecz generalnie na przestrzeni tych pięciu sezonów Walt staczał się z kazdym odcinkiem coraz bardziej, ujawniając skłonność do kłamstw, manipulacji, niepohamowaną żadzę pieniądza i władzy, brak empatii i znieczulicę. Do tego przez cały czas był tchórzem, bo bał się przyznać przed samym sobą, że staje się innym człowiekiem niż chciałby, aby go uważano.Dopiero w ostatnim odcinku jego przyznanie się Skyler było pierwszą oznaką szacunku dla niej i iskierką nadziei na jakiekolwiek odkupienie. Lepiej za późno niż wcale. Walter Jr nie znienawidził go przez Skyler, tylko przez te wszystkie potworności, których dopuścił się Walt, winił go też za śmierć Hanka.
To Skyler była bohaterką, bo znosiła nienawiść syna przez te wszystkie miesiące, kiedy z litości kryła Walta przed nim i przed policją.
Jesse był mu potrzeby, ponieważ Walt potrzebował kogoś głupszego od siebie, by oprócz podziwu mieć też możliwość łatwego manipulowania nim dla swoich celów. Gale był za mądry dla niego. A Todd- mimo wszystko, nawet jak na standardy Walta- zbyt bezwzględny, by mieć do niego ciepłe uczucia i by mu zaufać. Jesse być jak wierny psiak i drugiego takiego trudno byłoby mu znaleźć
Zakończenie natomiast jest genialne. To, że Walt zginął ratując Jessego przywróciło mi do niego część sympatii i daje szansę na to, że może na drugim świecie się nie usmaży ;-).

ocenił(a) serial na 10
marysiaur

Wadą Walta była pycha. Prawie do końca wierzył, że jest na tyle inteligentny by zapanować nad rzeczywistością. Ta rzeczywistość jednak wymknęła mu się z rąk z prozaicznego powodu - urodził się tylko człowiekiem. Szacunek do Skyler - miałem na myśli, że nigdy nie podniósł na nią głosu, nie zdradził ( w przeciwieństwie do niej - romans) oraz nie zdecydował się, żeby pozbawić jej córki
(w przypływie emocji porwał ją). Dodam, że żona jak i wszyscy członkowie rodziny życzyli mu śmierci. W przeciwieństwie do nich Walt znał wagę złego słowa wymierzonego w bliskich. Jego wadą było to, że uważał, że musi powodować ludźmi żeby wszystko szło dobrze... tak posuwał się do mega manipulacji, ale na zasadzie ojca który jest o niebo mądrzejszy od wszystkich (i tu faktycznie pojawia się rysa na jego stosunku do partnera jakim powinna być dla niego Skyler). Nie muszę chyba wspominać o uratowania Pinkmanna, polegającym na wjechaniu samochodem w grupę dealerów, po kolejnym seansie z dragami uroczego Jessie-go. To chyba ewidentny przejaw jego stosunku do Pinkmanna? Do czasu staranowania samochodem dealerów, Walt miał do dyspozycji asystenta w postaci doktora chemii, szefa który uważał go za niezastąpionego (wtedy jeszcze Gus nie myślał o wyeliminowaniu Walta, bo stworzył sobie tandem chemików, gdzie w razie nieprzewidzianej sytuacji każdy z nich byłby w stanie podtrzymać produkcję mety), silna pozycję w mafii, wygodą i bezstresową pracę w laboratorium i wolną głowę od nieobliczalnego narkomana. Zaczął manipulować Jessie-m, kiedy zdał sobie sprawę, że podejmuje walkę na śmierć i życie z Gus-em (decyzja o otruciu dzieciaka naganna, choć jak twierdził Walt dokładnie wyliczył dawkę trucizny). Nie wspomnę o próbach ratowania Hanka za cenę 80 mln $. Nie wspomnę, że podjął ją bez sekundy zastanowienia. Nie wspomnę, że odwołał natychmiast ekipę killerów jak stwierdził, że na miejscu jest Hank. Nie wspomnę, że Hank sam wpakował się tam gdzie się wpakował (współpraca z Pinkmannem chyba każdemu przynosiła pecha), bo od razu postawił sprawę na ostrzu noża, zamiast dać Waltowi po starej znajomości 5 min. czasu na wyjaśnienie czemu robił to co robił (po starej znajomości Walt chciał dać 80 mln $ za życie kogoś kto życzył mu śmierci i chciał za wszelką cenę wpakować do więzienia). Tak robi tzw. chapal na władzę i pieniądze? Nie sądzę.

Walt w swojej pysze podjął grę z rzeczywistością, bo uważał, że ją okiełzna. Jednak rzeczywistość ma tendencję do chaosu i entropii nie do ładu. Otwierał kolejne drzwi, żeby zdobyć wystarczającą ilość asów, żeby wygrać pokera. Jednak gdy rzeczywistość położyła karty na stół i powiedziała sprawdzam, przed głównym bohaterem nie było już dobrej decyzji. Każda okazała się zła.Opowieść o Walcie jest iście szekspirowska. Nie poruszam tematu tzw. przemiany wewnętrznej głównego bohatera, dla każdego chyba było jasne o czym będzie serial po tytule: Breaking Bad.

Co jest złem a co dobrem? Myślę, że oprócz was dwóch Panowie i mnie, znajdzie się ktoś trzeci (czy tutaj, czy w innym temacie) kto oceni Walta w jeszcze inny sposób. Dla tego powtórzę się: serial wybitny :)

ocenił(a) serial na 10
Danaan

Zgadzam się co do Szekspira.I co do pychy Walta. Różnice znajduję w interpretacji niektórych zachowań Walta. Np. rozjechanie dilerów - mam mieszane uczucia. Z jednej strony - lubię za to Walta, bo Jesse to mój ulubiony bohater i cieszę, się , że został uratowany. Czy jednak czyni to Walta bezinteresownym bohaterem? Nie sądze. Owszem, uważam tamto za oznakę nieutraconego całkiem człowieczeństwa Walta,który uświadomił sobie, że Jesse jest mu bliski, ale także mam podejrzenie, że zrobił to po części jako przebudzony w tamtym momencie Heisenberg, który przypomniał sobie, że żaden Gus nie będzie nim rządził. Zrobił to więc też dlatego, by odzyskac poczucie kontroli. A co do Jessego i narkotyków - bardzo dobrze się trzymał walcząc z nałogiem do momentu śmierci brata Andrei. Takie przeżycie może chwilowo wybić z rytmu. A kto z ludzi nie ma żadnych słabości? Walt też je miał, tylko innego rodzaju, równie zgubne. Choćby scena w pierwszym sezonie, kiedy Walt się wścieka, że zarabia za mało i za wolno, a Jesse tłumaczy mu, że powinien się cieszyć z tego , co ma. Tak, upieram się, że to jego chciwość była przyczyną problemów własnych i tych sprowadzonych przez Walta na Jessego.
80 ml za Hanka- owszem, dobrze, ale z drugiej strony Walt ma świadomość, że z momentem śmierci Hanka nieodwracalnie straci miłość swojej rodziny. A bycie kochanym jest mu potrzebne do życia. Zdaje sobie sprawę, że to jego wybory doprowadziły do tragedii. Obwinianie Jessego i zemsta na nim tylko odrobinę poprawia mu humor, bo tak naprawdę wie, że to jego wina.
Ta opowieść jest też o nieuchronności konsekwencji dokonywanych wyborów. A ja jestem kobietą.
To ja też powtórzę, że serial wybitny. Może ktoś jeszcze coś? (Sporo na ten temat jest też w temacie o zachowaniu Jessego)

ocenił(a) serial na 10
marysiaur

Najmocniej upraszam wybaczenia za tego "Pana" :) Nie zanotowałem u Walta pociągu do władzy dla władzy. Chciał jej, jeśli uznał, że to środek do zapewnienia bezpieczeństwa rodzinie. Mógł mieć się u Gus-a jak pączek w maśle, jednak podjął walkę o władzę z nim biorąc sobie w alians kogoś kto sam nie wiedział co za 5 min. zrobi? Nie sądzę. Będę się upierał, że zaryzykował wszystko, żeby ratować szczeniaka. Pinkmann nie był wartością stałą, którą Walt jako umysł ścisły byłby skłonny umieścić w równaniu gdyby nie musiał. Do czasu rajdu samochodem w dealerów nie musiał. Sama wspominasz coś o rytmach Jessie-go....ktoś kto jest na rozdrożu i ktoś kto jest rządzony rytmami nie może być osobą godną zaufania dla Walta, wyrachowanego i planującego posunięcia na kilka ruchów do przodu. Chyba, że Walt nie miał już wyjścia i musiał umieścić Pinkmanna w swoich kalkulacjach. Kwestia pseudonimu Heisenberg.... uważam, że to nie alter ego głównego bohatera, ale teatralny pseudonim, złowrogie brzmienie niemiecko brzmiącego nazwiska, mającego ukryć, że jego właściciel to nuworysz w świecie narkotykowego biznesu, właściwie bez kontaktów i mafijnego tzw. szacunku.Kwestia Hanka.... mógł na poczekaniu wymyślić bajeczkę o Pinkmannie jako bezwzględnym mordercy Hanka, który w szale narkotykowym strzelał do wszystkiego co się rusza. Miał go pod samochodem, zamiast tego leżał i płakał jak dziecko patrząc na ciało szwagra (nie wspomnę, jak poprawił faceta z bronią kiedy ten lekceważąco odniósł się do Hanka.... to szło jakoś tak... zaciśnięte zęby Walta i tekst: to nie agencik tylko HANK). Taak.... lojalność do końca. A propos jego człowieczeństwa... to prawda... zostawiał jego część za każdymi nowo otwartymi drzwiami.

ocenił(a) serial na 10
Danaan

Ok zgodzę się, że Walter miał w sobie ludzkie uczucia. Lubił Jessego i Hanka, zależało mu na rodzinie.Natomiast jeszcze przed unieszkodliwieniem dealerów miało miejsce wyrolowanie Pinkmana z interesu (...bo on się odwazył robić imitację MOJEJ mety, mojego SSSkarbu ;-)) Zniszczenie campera i pobicie Jessego przez Hanka...więc uwzględniać w równianiach to go musiał już wcześniej.
Co do alter ego- to bardzo ciekawe. Jasne, że na początku imię "Heisenberg", podobnie jak kapelusz, były ekwiwalentem stroszenia piórek. Jednak później, co jakiś czas miały miejsce sceny wskazujące na metamorfozę z Walta w Heisenberga. I na odwrót. Bardzo podoba mi się towarzysząca temu symbolika- odbicia w różnych powierzchniach, wkładanie kapelusza, zmiana tonu i postawy ciała itp. Szczególnym smaczkiem są dla mnie odniesienia do świata fizyki, jak np zasada nieoznaczoności Heisenberga mówiąca o tym , że nie da się jednocześnie z dokładnością wyznaczyć pędu cząstki i jej położenia. Tak jak nie da się jednoznacznie stwierdzić, czy Walt jest w danej momencie dobrym ojcem rodziny czy bezwzględnym przestępcą. MOżna też mówić o efekcie obserwatora. To czy widzimy światło jako falę czy jako cząstkę zależy od tego, co chcemy zobaczyć. Nie możemy zobaczyć obu stanów jednocześnie, bo obraz staje się wtedy rozmazany...Dlatego też tak trudno pojąć współistnienie Waltera White'a- porządnego człowieka i Heisenberga w jednej osobie. Obserwator wybiera, czy widzi jednego, czy drugiego...Chociaż Gilligan wprowadził jeszcze pojęcie obserwatora z zewnątrz- którego ma symbolizować oko różowej maskotki- być może jest ktoś taki, kto może zobaczyć więcej i nie jest poddany regułom klasycznej fizyki.

ocenił(a) serial na 10
marysiaur

No zgadzasz się z oczywistymi rzeczami. Szczególnie jak cały ostatni odcinek jest o tym jak Walt mści się za śmierć Hanka i ostatnią resztką sił (nawrót raka, wyniszczony organizm) niesie rodzinie w zębach resztki pieniędzy które mu zostały, oraz pozbywa się (zapomniałem imienia) tej babki od logistyki, żeby nie wykończyła mu rodziny. Abstrahuję już od tego, że Walt bezdyskusyjnie jedyna osoba, która za swoje pomyłki nie obwiniała wszystkich dookoła ( tak, czasami tracił nad sobą panowanie i Pinkmenowi nie raz dostało się od ćpunów). Wiesz brakowało mi tylko tekstu Skyler: Walt ty draniu, moje wszystkie orgazmy z moim kochankiem to wyłącznie twoja wina łajdaku...życzę ci śmierci! Abstrahuję już od tego, że jako jedyny przed śmiercią posprzątał po sobie (pieniądze dla rodziny, uwolnienie Pinkmana, genialna pomoc dla rodziny polegająca na zrobieniu z siebie terrorysty własnej żony, a więc spokój od DEA, zabicie każdego kto mógłby zrobić krzywdę rodzinie). Walt na swoje nieszczęście musiał cały czas umieszczać go w swoich kalkulacjach (wyjątek to początek współpracy z Gus-em, tylko to miałem na myśli) . Bo czy winą Walta było, że Hank zdołał mu wsiąść na kark? Przybył Walt, zrobił jak potrafił, żeby wyciągnąć ich z dołka. Wynik? Obrażony śmiertelnie za obity pysiak Jessie leżący w szpitalu, przedstawiający z wielką werwą i namiętnością swoje dalsze plany na temat nowego kaka w jakie chce ich obu wciągnąć. Taak...przed Waltem kolejna bezsenna noc pełna rozmyślań, co dać Pinkmenowi, żeby nie trzeba było ukręcić mu łba.

Chyba miał prawo do przepisu na metę? Komu byłby potrzebny jeśli ktoś robiłby coś równie dobrego jak on? Już wyobrażam sobie Pinkmana jako głównego kucharza miasta, któremu płaci się......metą i jedzeniem. Którego łatwo nastraszyć bo nie ma już kto za niego myśleć? Czy Walt próbował zrobić to samo Pinkmanowi? Czyli podebrać mu kolegów i zatrudnić ich samemu w sieci dystrybucji?

Można powiedzieć, że Walt zmieniał się w Heisenberga lub go grał. Ja uważam, że grał, bo w końcu to nie była praca w biurze, tylko ciągły kontakt z mordercami (Walt sam nim był, co nie znaczy, że nie chciał być postrzegany jako większy).

Żeby było jasne. Trochę pogrzebałem dzisiaj na forum. Ktoś ładnie napisał, że w tym filmie wszyscy mieli coś za uszami. Walt najwięcej, ale dla tego, że wziął na klatę więcej niż inni. Nie ma sensu chyba robić z Walta demona, skoro przecież nie szalał w żłobku tylko tańczył z mafią. Walt miał najwięcej klasy, był najbardziej odpowiedzialny w tym towarzystwie - moja jak najbardziej subiektywna ocena. Wg. mnie film jest o tragedii wybitnej jednostki (Walt z pierwszych minut serialu), która w ekspresowym tempie na swoje życzenie stała się karykaturą samego siebie
( dlatego temat ten nazwałem - lojalność - coś co po długich perypetiach z podłością nadal wyróżniało Walta z tłumu - znowu moja subiektywna ocena - słabiaków)

Ja nie jestem takim kinomaniakiem jak Ty, żeby zanotować takie symboliki. Wierzę na słowo, że były. Dlatego nie podejmuję się dyskusji w tej materii.

ocenił(a) serial na 10
Danaan

Z tą symboliką, to niestety sama tego nie wymyśliłam. Jest taki genialny filmik na youtubie , stylizujący sie humorystycznie na program populrno-naukowy, który polecam, bo jest ciekawy ( o ile ktoś lubi takie analizy i ciekawostki):
https://www.youtube.com/watch?v=lRRUMoZnN1o
Rzeczywiście, nie zgodzimy się co do całościowej oceny Walta.Stoisz na stanowisku, że rodzina i Jesse do pięt mu nie dorastają. Dla mnie to fascynująca postać, która będąc wyposażona w wielką inteligencję i miłość bliskich postawiona w konkretnej, podbramkowej sytuacji (rak) dokonuje totalnie złego wyboru i później mierzy się z tego konsekwencjami, dokonując kolejnych złych wyborów. Mówią, że inteligencja nie wystarczy do tego, by być mądrym ;-)
Czasem widzę w nim tylko Heisenberga, Czasem jeszcze Walta-człowieka. Tak naprawdę to jednak nie my decydujemy, czy w chwili śmierci widzimy uśmiechniętego Walta, czy Heisenberga- to do niego należała ostateczna decyzja, kim jest i jako kto opuszcza ten świat.
Te pieniądze, które tak bardzo chciał dać rodzinie- miały być dowodem dla niego samego, że nie wszystko poszło na marne. Nie mógł przeżyć, że jego decyzje mające być rzekomo dla dobra rodziny przyniosły tylko totalne zniszczenie.
Dla mnie Walt nie był mniejszym słabiakiem od innych. Generalnie - sądzę, że natura ludzka ma wpisaną słabość i dla mnie nie jest to powód do pogardy. Fascynujące jest patrzeć, jak sobie radzimy, będac "słabiakami", często ujawniają się przy tym pokłady mocy.

ocenił(a) serial na 10
marysiaur

Ten "Kinomaniak" nie był wcale ironią z mojej strony. Z wpisami mam tak, że piszę, klikam wyślij, wkładam palce do szklanki z zimną wodą :) Dopiero jak przeczytałem co napisałem, zrozumiałem, że możesz to tak odebrać. Zawsze po napisaniu postu zmieniłbym to i tamto, ale z przyczyn mi nieznanych (post spełnia wszelkie wymogi strony do edycji) nie mogę. Tak więc, nie ironia, być może lekka zazdrość, że bawiłaś się serialem lepiej ode mnie :)

Wydaje mi się, że zgadzamy się mniej więcej co do Walta, Pinkman nas chyba dzieli. Być może, dlatego, że wychowywałem się bez ojca, byłem w stanie usprawiedliwić Walta (i nadal uważam, że mam rację), bo do końca był osobą -moja jak najbardziej subiektywna ocena - zagryzłby cały świat, gdyby tylko świat ośmielił się zrobić coś złego jego rodzinie.

ocenił(a) serial na 10
Danaan

Uwielbiam ten serial również za to, że można o nim tak podyskutować. Mnie też powoli (ale powoli) opadają emocje z nim związane, więc pewnie będę rzadziej zaglądać.
Owszem, dzieli nas Pinkman, ja również nie zmienię do niego zdania (chociaż ciekawe jest, że ma on również tę cechę, za którą cenisz Walta- że zagryzłby za skrzywdzenie swoich blisklich, i w tym byli ze sobą do Walta podobni )
MIło było pogadać.
Mi jeszcze zostało do delektowania się 2 sezony powtórnego, dawkowanego oglądania i cała masa dodatków, które dopiero wyjdą na dvd. I jeszcze trochę zagwozdek, bo cały czas nie całkiem rozumiem co mnie tak całkowicie zauroczyło w tym serialu. A na pewno jest to serial o nas samych, więc jest to fascynujące.
Hej!

ocenił(a) serial na 10
marysiaur

Miło było pogadać :)
Pozdrawiam

ocenił(a) serial na 10
Danaan

Heisenberg był jak rak, z którym się zmagał - wyniszczał wszystko dookoła. Faktem jest, że w ostatnim odcinku chciał posprzątać po sobie i pozbyć się osób, które po jego zbliżającej się śmierci mógłby zagrażać Skyler i reszcie jego rodziny. Mimo wszystko trzeba też wspomnieć o tym jak zareagował Walt gdy dowiedział się od Badgera i Skinny Pete'a o tym, że niebieska meta (jak wywnioskował produkcji Pinkmana) wróciła na rynek. Zdenerwował się, że ktokolwiek poza nim może wytwarzać jego produkt z taką samą, dorównującą mu precyzją. Gdy przyjechał na spotkanie z wujkiem Jackiem i zobaczył Jessego - jego wyniszczenie, blizny, bojaźliwą postawę - coś w nim pękło i wykluczył go z osób, na których dokona zemsty. To pokazuje jak bardzo dynamiczną postacią jest Walt. Jedno wydarzenie zmusza go do zmiany planu, następne do kolejnej. Tak naprawdę trudno jest dokładnie określić kiedy jest Waltem a kiedy Heinsenbergiem. Myślę, że on sam do końca tego nie wiedział i działał jak najbardziej spontanicznie, a każdy jego dokładnie opracowany plan w ostatniej chwili ulegał zmianie.

ocenił(a) serial na 10
fierreira

Wybacz, że nie odniosę się do Twojej wypowiedzi. Jest kilka powodów. Emocje po serialu jakby nieco we mnie wygasają, co miałem do napisania o Walt-cie i Jessie-m napisałem (myślę, że bardzo obszernie i wyczerpująco), a zdania nie zmienię. Po prostu nie mam ochoty otwierać kolejnej dyskusji. Pozdrawiam

ocenił(a) serial na 10
fierreira

A z Tobą się zgadzam, hej!