Nie jestem jakimś psycholem ale ten serial nie może się skończyć pozytywnie.
W końcu mowa w nim o świadomej produkcji środka, który zabija. Najbardziej chore jest usprawiedliwianie bohatera. Jeśli ktoś mu współczuje a wręcz popiera - jest chory. Podobny problem występuje w filmie Blow. Dziwie się twórcą, że namawiają nas do współczucia nad takim śmieciem, jakim jest Walter. Pewnie większości nie spodobają się moje słowa... Oczywiście serial jest bardzo ciekawy.
Palenie też zabija,alkohol,wszystko co może powodować raka a jest dostępne w produktach konsumeckich,
Walt wykrył nisze i chciał się dorobić szybko na czym się zna.Większość do kogo trafia jak nie kupi od niego to od innych bardziej zanieczyszczoną lub inny narkotyk.Jak pokazała prohibicja ludzie nie są w stanie oprzeć się używką.Dlatego szara strefa narkotyków jest taka duża.
Poprawnie politycznie Walt i Jessi pewnie skończą w pace albo zabici.
maqs77 - mam pytanie. Czy rodzina jest dla Ciebie bardzo ważna? Czy uważasz, że to jedna z najważniejszych rzeczy w życiu? Ja uważam, że tak i choćby nie wiem jak źle się układało zawsze będzie na pierwszym miejscu, a co za tym idzie, byłbym wstanie zrobić dla niej absolutnie wszystko, nawet takie rzeczy jakie robi Walter.
Polecam obejrzenie Ojca chrzestnego, to dzięki właśnie temu filmowi, i BB zrozumiałem, co tak naprawdę jest ważne w życiu.
Zdaj się na instynkt i wyobraź, że jesteś w sytuacji głównego bohatera. Co robisz? Może powiesz, że znajdujesz inną pracę? Oczywiście, szczególnie z nowotworem na karku, chorym dzieckiem, nowo narodzonym dzieckiem i kredytem. Masz jakiś inny wybór, niż legalna działalność? Wiem! Błaganie pod kościołem!
Wiadomo, Walter nie jest idealny, jak każdy człowiek ma swoje wady, ale cały los jaki się potoczył wokół niego był narzucony, nie miał praktycznie w ogóle prawa wyboru, aby dostać to, czego chciał. Wygrywasz albo przegrywasz. Jak to Mike powiedział, nie ma półśrodków, albo na całość, albo w ogóle, Walt wybrał to pierwsze.
A i owszem, też mam nadzieję, że skończy się tragicznie, zapewne tak będzie. Mam swoją wymarzoną scenę, ale jak skończy się serial, to dopiero wtedy będę mógł ją porównać. Peace.
Pisałem o tym wcześniej, ale widzę że wiele osób nie dostrzega, co tak naprawdę napędza głównego bohatera Breaking Bad. Walt nie robi tego wszystkiego dla rodziny. Żona i dzieci to tylko przykrywka, usprawiedliwienie, którym się posługuje żeby zasłonić swoje kompleksy. To niesamowicie uzdolniony, ambitny człowiek, który nie może sobie poradzić z tym, że tak naprawdę przegrał swoje życie, niczego nie osiągnął, mieszka na jakimś zadupiu, a przecież mógłby wszystko. I właśnie dlatego zgodził się na pracę w laboratorium Gusa. Poczuł, że coś znaczy, że ktoś się w końcu z nim liczy. Skrywane przez lata kompleksy i rządza władzy coraz bardziej wpędzają go "w zło". Dlatego też nigdy już z tego nie zrezygnuje, a na pewno nie w kolejnym sezonie ;)
Dokładnie. Najlepiej oddaje to kwestia Walt'a, kiedy rozmawiają ze Skyler po zabójstwie Gail'a. Coś w stylu: "Boisz się co będzie kiedy otworze drzwi, to Ja jestem tym który puka! ". Wyraz twarzy, kiedy na "spotkania biznesowe" z dumą zakłada ten swój kapelusz.
Chyba trochę się powtórzę za wypowiedzią Scrwball'a, ale Walt już dobre kilka odcinków (a w zasadzie sezonów) temu przestał 'dbać' o rodzinę. Teraz dla niego liczy się tylko on i jego ego.
Tak jak jestem w stanie, przynajmniej w jakimś stopniu, zgodzić się z jego motywami w pierwszych odcinkach premierowego sezonu, to po tym jak Walt nie zgodził się przyjąć pieniędzy od swoich dobrych znajomych jego motywacje są po prostu 'złe'. Jasne, że przyjęcie pieniędzy od przyjaciół byłoby trudne, ale jeśli tak bardzo zależałoby mu na rodzinie to przecież by się mógł poświęcić, prawda?
Cały serial opowiada o tytułowym breaking bad - stawaniem się złym człowiekiem. Walt nie jest ani 'czarnym' ani 'białym' charakterem, ale zdecydowanie widać coraz więcej ciemnych stron jego osobowości.
Jeszcze dwa słowa co do wypowiedzi maqs77 - ja jakoś nie zauważyłem gloryfikacji zła w tym serialu. Wydaję mi się, że wyraźnie widać, że decyzje Walta zawsze prowadzą go na złą drogę i odsuwają go od jego rodziny.
Ojciec chrzestny to moze i dobry film ale usprawiedliwianie ich czynow dla "rodziny" to wg mnie glupoty. Kto im kaze zabijac, bic, sciagac haracze aby zarobic na rodzine? Vito oraz jego wspolnicy moze i mieli kase, ale byli smieciami, dbanie o rodzine... Ok moze i byla dla nich wazna rodzina, ale napewno nie nikt inny bliski, niby mieli "przyjaciol", ale wystarczylo jedno podejrzenie jakiegos lewego interesu i kulka w leb. Tak nie robia przyjaciele ;) Chocby nie wiem jak klasowo oraz "arystokracko" mafia wygladala-dla mnie nie rozni sie niczym od zwyklych bandytow i mordercow. Slownictwo, majątek i styl- tylko to ich rozni i sa zwyklymi skur**** IMO :p
Sry za double, nie moge edytowac, zresztą oni nawet nie zarabiają na rodzinę. Oni zarabiają na luksusy. Pieniedzy na utrzymanie mają ho ho ho i jeszcze wiecej. Mafia i ich "dzentelmenstwo" to stek klamstw i tylko przykrywka dla potworow. Juz Dexter Morgan jest lepszym czlowiekiem niz bohaterowie godfathera: P
Masz rację. Zachowanie bohatera jest moralnie naganne. Produkuje narkotyki które niszczą ludziom życie, zabija, oszukuje, w konsekwencji jego działań prawie ginie jego szwagier. I to wszystko żeby zarobić na życie dla swojej rodziny która i tak pewnie by sobie poradziła bez tych pieniędzy ... Uwielbiam ten serial.
I w tytoniowym, alkoholowym, jeżeli ktoś jest wegetarianinem to również za naganne będzie uważał pracę w przemyśle mięsnym. Tworzenie takich seriali jak Breaking Bad jest naganne moralnie ponieważ udowodniono że pokazywanie przemocy pobudza do agresji.
Śmieciem bym go nie nazwał... Walter jest/był dobry, został jedynie popchnięty do takich a nie innych środków. Zauważ początek serialu, on nie miał zamiaru nikogo zabijać, ba, nie miał zamiaru z nikim z tego środowiska obcowac (poza Jessem). Na obecna chwile nie mozna Waltera nazwac dobrym, ale mysle ze zły to też nie do konca pasujace slowo. Jednakze zgadzam sie ze serial nie powinien sie skonczyc happy endem, wkoncu to dramat :) Walter umiera a White'owie i Shrader'owie muszą żyć z prawdą na temat Walta i tyle. :>
<spoiler>
A kiedy Walt byłby już zły? Gdyby zabił człowieka? Zabił ich 9 (jeśli dobrze pamiętam: 3 na końcu IV sezonu, 2 na początku I; był jeszcze Paco i ten chemik co zbudował laboratorium [zmusił Jassego by zabił czyli w zasadzie załił], do tego szef mafii z I/II sezonu, którego wysadził w powietrze). Wymyślił i wprowadził w życie plan przewidujący podanie trucizny małemu dziecku. Owszem, mógł zabić, ale czy to go usprawiedliwia? Nie pomógł dziewczynie Jessiego, tylko po to by nie tworzyła problemów przy produkcji amfy. Nie ma najmniejszych skrupułów przed planowaniem zabójstwa i namawianiem do zamachu samobójczego.
Nie zdziwiłbym się, gdyby Walt chciał w ostatnim sezonie odbudować produkcję amfetaminy. Nawet nie po to by zarabiać na rodzinę, bo myjnia i oszczędności powinny wystarczyć do utrzymania się na dotychczasowym poziomie życia. Zrobi to, bo ambicja nie pozwoli mu "znów" pracować w myjni. Wystarczy sobie przypomnieć, jak mówił do Skyler jaki jest teraz ważny, jak cała operacja jest zależna od niego. Ile to on milionów rocznie nie zarabia...
Według twórcy serialu Walter ma zamienić się na koniec w Scarface. Interpretuję to w ten sposób że sam zbuduje swoje imprerium narkotykowe, ale nie będzie już tym samym Walterem z początku serialu, kiedy był po prostu nauczycielem... Wszystko ma swoją cenę, a film musi mieć swój morał. Już nie mogę się doczekać następnego sezonu.
Walter jest śmieciem. Jesse jest śmieciem. Obydwaj są siebie warci - tylko, że jeden jest głupszy, nie ma takiego intelektu. Pod względem moralnym, tacy ludzie powinni kończyć albo w piachu, albo w więzieniu. Tak jak przez pierwsze dwa sezony czułem sympatie do Walt'a, tak w 3 i 4 sezonie już nie mogłem na niego patrzeć. Nie trzeba być psychologiem, aby rozróżnić, że jemu nie chodziło nigdy o rodzinę. Walt sam siebie podsumował w ostatnim odcinku mówiąc: "wygrałem". Tu chodzi o jego chore ambicje, kompleksy i satysfakcje jaką sprawiała mu ta życiowa sytuacja: uciekanie, kłamstwa, morderstwa, pieniądze i poczucie władzy. Czemu tak bardzo gościa nienawidzę w odróżnieniu od np Gus'a? Chyba chodzi mi tu o tytułową przemianę. Gus miał swój system zasad, był ukształtowany jak kryminalista. Miał prawdziwą władzę i nie musiał tego na każdym kroku pokazywać. Był profesjonalistą i tym "złym" od początku. Serial nie pokazał jego przemiany, a jedynie pewne działania w afekcie. Walt natomiast był pozerem, który leczył swoje kompleksy kosztem rodziny. Mógł wybrać inna drogą ( poprosić o pieniądze na leczeni ), ale miał zbyt dużo honoru i pychy w sobie.
Jesse był za to pionkiem z wyrazem twarzy jakby od miesiąca miał zatwardzenie i oczami jakby horda demonów w niego wstąpiła ;). Ale ogólnie nic poza tym. Głupi jak but na dodatek z pokładami kompleksów jeszcze większymi niż Walt.