I oto nie ma już Waltera White, poczciwego ojca rodziny, genialnego chemika, safandułowatego
fajtłapy o dobrym sercu. Heisenberg ostatecznie zajął miejsce Waltera, zastępując
cynizmem,wyrachowaniem, emocjonalnym chłodem i stalowymi nerwami dawne wahania i
rozterki głównego bohatera. Niegdyś dobry człowiek któremu nie powiodło się w życiu, teraz
narkotykowy król, morderca i zimnokrwisty sukinsyn. Brawa dla Bryana Cranstona za tak
niesamowicie zróżnicowaną, pełną niuansów i odcieni rolę. Dosłownie rozpłynął się w postaci.
Ja to widzę nieco inaczej. Mimo swoich działań w głębi duszy pozostał Walterem Whitem, Heisenberg to tylko poza przyjęta na początku by chronić rodzinę (w starciu z Tuco) od której nie było później powrotu. Trzeba zwrócić uwagę, że motywacją dla uczynków Walta było dobro Jesse'go. Morderstwo dilerów z końca bodajże 3ego sezonu czy też nieudzielenie pomocy Jane ocaliło chłopakowi życie. Zamordowanie Gusa ocaliło życie rodzinie White'ów. Z biegiem czasu Walt uświadomił sobie że z drogi którą podjął nie ma powrotu i stąd jego dalsze perypetie. Co do kreacji aktorskiej Cranstona - wielki szacunek za stworzenie wielopoziomowej, dającej wiele do myślenia postaci.
Tylko, że Walt nie robił tego dla rodziny, to była tylko wymówka, tak naprawdę od początku pchały go ku złemu dawne konflikty, poczucie krzywdy i niedowartościowanie.
żeby przykryć jeden liść trzeba sterty liści, żeby przykryć trupa trzeba sterty trupów. Zgadzam się z litwosxd. Ile trupów można "uzasadnić" wyższym dobrem. Poza tym zabił Jane aby pomóc tylko sobie, bo brak pomocy w tym wypadku widzę tak jak zabójstwo,
najbardziej mi szkoda Gusa- jedyny w serialu rozsadny facet, gdyby Walt nie podskakiwal, bylo by ok
najbardziej jednak irytuje mnie pinkman- gdyby nie on- obaj pracowali by u Gusa za 1.5mln/msc
nie zdradzajcie mi szczegolow bo skonczylem wlasnie 4sezon :)
dokladnie, irytować to moze co najwyzej Skyler, nie trawie tej baby i chyba zaczne przyspieszac dialogi w ktorych sie udziela
Wydaje mi się że Skyler to taki eksperyment twórców serialu, przynajmniej w pierwszych 2sezonach. Na tym przykładzie można pokazać, że w przypadku kiedy główny bohater przechodzi na złą stronę, głos rozsądku - w tym wypadku Skyler może być najbardziej irytującą postacią w tej opowieści.
Dokładnie :)
Wielu widzów często przeocza ten mały szczególik że to Skyler ma RACJĘ a Walter, pomimo swoich słusznych motywów i racji staje się potworem i zagrożeniem dla swojej rodziny.
Skoro przewijasz to skąd wiesz czy nie ma czegoś wartościowego to powiedzenia...
Gus - Rozsądny jak na gangstera wykorzystującego dzieci do swojej brudnej roboty. Miał wszystko obcykane, to prawda ale nie wziął pod uwagę człowieczeństwa Jessiego i wygórowanych ambicji Walta.
Ja po obejrzeniu tego serialu, doszedłem do wniosku, że jednak faktycznie na pewne pytania lepiej nie jest znać odpowiedzi i że nie powinniśmy oceniać ludzi pochopnie. Ktoś teraz dowie się, że ktoś z jego np. osiedla był kryminalistą, to od razu ocenia negatywnie tę postać. A spójrzmy na historię Walthera, jak bardzo powoli i niechętnie się nim stawał. Jak został do tego niemal zmuszony. Że tak naprawdę tylko poprzez pozytywne żądze stawał się kryminalistą. Chęć zapewnienia pomocy finansowej rodzinie przecież go napędzała. Całe sezony śledziliśmy przemianę bohatera, która niestety była konieczna w sytuacji w jakiej się znalazł. Gdyby każdy człowiek mógł w jednej chwili prześledzić całą historię danego człowieka (tak jak robi to widz w filmie) to na pewno po takim seansie inaczej by na niego spoglądał. I to właśnie sobie uświadomiłem. Jak kręte może być życie. I jak ciężko jest w nim zachować twarz. A pewnych spraw nie powinniśmy drążyć (tutaj mam na myśli np. pytanie Hanka dlaczego żona nie pozwala mu się widywać z dziećmi. Tutaj Hank nie mógł poznać prawdy, a w żonie Walthera buzowało chyba wszystko co mogło).