BB jest świetny, ale czasami mam wrażenie, że rozwodzenie się nad genialnością tego serialu
jest lekko na wyrost. No bo co w tym serialu jest takiego wybitnego? Mamy głównego bohatera,
który pod wpływem desperacji oraz niedowartościowania schodzi na narkotykową drogę,
mamy również pomocnika przygłupa, który jest źródłem wielu problemów. Oprócz tego niektóre
odcinki są zwyczajnie nudne np. ten z łapaniem muchy albo momenty gdy bohaterowie gapią
się na siebie niemo przy obiadku.

BB ma charakter moralizatorski. Każdego 'złego' typa spotyka prędzej czy później jakaś kara to
imo wada. W takim wire podobało mi się m.in. że jednemu z bossów udało się wywinąć od
więzienia oraz śmierci i przeniknął bezpiecznie do biznesu.

No i sam tytuł serialu 'breaking bad'. Walt gdzieś tak do 4 sezonu stawał się zły, ale w 5
zauważyłem poważny regres. Czy potwór byłby wstanie oddać cały swój majątek w zamian za
życie szwagra, który chciał go zapuszkować? Czy wahałby się w sprawie sprzątnięcia
Pinkmana? Czy zrzuciłby całą winę na siebie tym samym oczyszczając całkowicie żonę z
podejrzeń? Okazuje się, że osoby, które uważały iż rodzina była tylko wymówką nie miały racji,
przynajmniej całkowitej. Dlatego też Walt ma tyle fanów i obrońców. Wydaje mi się, że twórcy
się trochę pogubili. W death note zostało to lepiej rozwiązane. Lighta można było darzyć
sympatią albo nie, ale pod koniec stał się niezaprzeczalne zły. Nie było co do tego wątpliwości.