Trochę się miotałem jak traktować Walta czy go lubię czy wręcz przeciwnie, ale na koniec (tzn jestem na 5 sezonie) stwierdzam że Walt był kawałem gnoja, pierwsze takie myśli zacząłem mieć gdy stał i patrzył jak umiera dziewczyna jego przyjaciela w tym momencie straciłem sympatie do niego, nieważne pobudki i tok myślenia - pozwolił umrzeć niewinnej dziewczynie, nawet Gas biorąc pod uwagę jego historie był dużo lepszym i sympatyczniejszym człowiekiem od Whita, a taki Jessie czy Mike to przy nim anioły