Serial jest bardzo dobry, chociaż na pewno nie genialny jak niektórzy uważają. Niestety jak to w serialach sporo jest niedorzeczności i nierealnych sytuacji. Boję się co mogło byś w takim np. Dexterze:) Jestem narazie w połowie 3 sezonu i jak dla mnie głowny partner Walta - to kwintesencja idioty i typ którego nie da się lubić. To co popycha akcję w tym serialu to właśnie głupie wybryki Jessiego. Potem Walt to musi naprawiać. Ale Aaron Paul trzeba przyznać bardzo dobrze go zagrał.
Co do drugiej części tego posta.
Mogę tylko polecić ci kontynuowanie serialu...
Sam miałem podobne odczucie podczas oglądania. Cholerny Jessie zawsze wszystko psuje!
A potem, z biegiem kolejnych odcinków zaczynasz zastanawiać się kto tak naprawdę jest źródłem problemów? Super jest to, że nikt nie jest tutaj cały czas dobry i cały czas zły od pierwszego do ostatniego epizodu. Nie ma tylko białego i czarnego. Jak mówi Cranston w wywiadach jest jeszcze mnóstwo odcieni szarości. Postacie ewoluują i w pewnym momencie zaczynasz zastanawiać się jak to się stało, że sympatyzujesz z Waltem a nie z Jessiem? Kiedy nastąpiło to przebiegunowanie? Który z nich jest dobry, a kto zły? Da się, w ogóle któregoś z nich jednoznacznie ocenić moralnie?
Podczas oglądania polecam ogólnie docenić to, że te postacie nie są czarne i białe tylko szare, bo generalnie wydaje mi się, iż rzadko można spotkać to w kinie. Przynajmniej ja nie znam wiele filmów/seriali, które spełniałyby to kryterium i miałyby przy tym dobrze zarysowane postacie.
Od początku mam mieszane uczucia co do Jessiego. Koleś potrafi czasami zadziwić maksymalnie swoją głupotą, ale za chwilę ma miejsce coś, co sprawia, że jednak patrzy się na niego z większą sympatią. Zakończyłam właśnie 3. sezon i jestem na razie na etapie większej przychylności dla Jessiego. A może współczucia...
Ma rację @baryart, pisząc, że bohaterowie nie są ani czarni, ani biali. Na różnych etapach wywołują różne emocje, czasami zupełnie sprzeczne.
Oglądaj dalej :-)