2 rzeczy które są mocno naciągane:
-Jak Walter podrzucił rycyne do herbaty/stewi skoro Lydia dostaje herbate po wyjściu Walta a opakowanie trzyma cały czas w ręce?
-skąd pojawiła się policja pod koniec odcinka?
- Przecież Walt był przed Lydią w restauracji, ona to co dosypywała wzięła ze stolika, które już tam wcześniej leżało. Walt po prostu wcześniej zrobił tą torebkę a potem ją podrzucił.
- Może sam ją wezwał przed podjechaniem pod wujków ?
Nie wiem jak wy uważnie oglądacie ale w momencie, w którym Walt wychodzi Lydia prosi kelnera o słodzik. Walt podłożył słodzik na stół obok, skąd wziął krzesło a kelner podał słodzik z tamtego stołu bo był najbliżej.
Cholernie to naciągane ale tak właśnie było.
P.S. Walt nie mógł podłożyć trucizny wcześniej bo nie mógł przewidzieć czy ktoś inny tam nie usiądzie.
Eh, ona najpierw wsypała jeden, który był zatruty, następnie poprosiła kelnera o drugi i dosypała drugi.
Ps. Jak wie, że Lydia przychodzi tam na 10, to sobie siada przy stoliku, siedzi tam na krześle do 9:55 i patrzy przez okno czy czasem nie idzie, a następnie wstaje i się szybko przesiada. Trudne ? I don't think so...
Aż nie chce mi się wierzyć, że musisz tłumaczyć takie rzeczy... Przecież w tej scenie nie było żadnej filozofii. Ale cóż, czepiacze jak zwykle będą się czepiać wszystkiego, nawet całkowicie wytłumaczalnych scen. Norma.
Boże, ona nie siadała przecież zawsze w tym samym miejscu, lokal był tylko ustalony i godzina. Skoro spotykali się tam często to nie zawsze ten sam stolik był wolny. Siadali tam gdzie akurat było mniej ludzi wokół, do tego Lydia nie zawsze przychodziła na spotkanie pierwsza.
Co wy myślicie że ona miała ten stolik zarezerwowany? może jeszcze krzesło miała podpisane.
Nie mógł zrobić tego wcześniej, musiał poczekać aż usiądzie i dopiero wtedy podrzucić truciznę.
Nick Pana powyzej w tym wypadku jest chyba adekwatny do osoby... Obejrzyj Dzien Swira ;)
1.Walter siedział już tam wcześniej,więc dawno zaplanował że podmieni słodzik który używała Lydia albowiem byłą ona wybredna,dobrze o tym wiedział nic jej przecież nie wsypał sama się otruła
2.Cóż taki RKM robi trochę hałasu,także Walt mógł już wcześniej zawiadomić policję że dojdzie do zawieruchy i miał nadzieję że po wszystkim zostanie zaaresztowany a jednak umarł.
Jedynie ostatni punkt jest niedopowiedzeniem a nie "błędem" Pozdrawiam!
Okej,ale niby skąd wziął paczuszkę,zapakował do niej rycynę i ją zakleił tak,żeby była jak nowa i niewinna?
Człowieku serio masz z tym problem ? czy tylko żartujesz,mógł zwyczajnie wziąć tą torebkę rozpakować ją tak żeby dało się normalnie skleić wkońcu ona tylko wsypywała cukier nie musiała ta torebeczka być idealnie zapakowana i tak by się nie zorientowała,żeby o takie rzeczy się czepiać i to rozkminiać heh... you made my day ;D
1. Widzimy dokładnie, że jest tylko jedna saszetka z proszkiem, którego używa Lydia. Walter mógł specjalnie wsypać tam rycynę i wziąć inne saszetki. Ale nasuwa się pytanie. Skąd wiedział, że usiądą przy tamtym stoliku? Chyba że Lydia, mająca fioła na punkcie porządku, zawsze siadała przy tam samym stoliku. Doskonale widać, że Lydia jak dostaje herbatę, to trzyma ciągle białą saszetkę w ręku, którą znalazła w koszyczku na stoliku.
2. Nie wiem jak głęboko na pustyni była posiadłość nazistów, ale taka seria z tego karabinu była bardzo głośna. Lub po prostu Walter sam zawiadomił policję. Tylko nie wiem ile by im zajął przyjazd na to zadupie.
Lydia zawsze siadała na tym samym krześle na tym samym stoliku. Nie usiadła tylko tam raz, kiedy udawała, że nie zna Todda :)
Czy ta posiadłość faktycznie była na pustyni? Wydawało mi się, ze na "gorszych" przedmieściach, slumsach. Jak ktoś pamięta dokładnie z sezonu 5A, to niechże przypomni :)
Policja mogła zostać wezwana przez Walta, lub przez potencjalne sąsiedztwo. Jakby nie było to była seria z broni maszynowej.
Na początku myślałem, że wrzucił to kiedy zaczął kaszleć jak siedział z nimi przy stoliku, niestety to nie było możliwe.
Przestańcie uważać głównego bohatera za geniusza, geniusz nie chowa/inwestuje wszystkich pieniędzy w jedną miejsce.
Ostatnie 3 odcinki mocno na wyrost
Danie beczki pieniędzy przez nazistów aby ten miał czas i fundusze aby się móc zemścić. Słabo to widzę
Ninja Walt który ucieka przed policją wchodząc do samochodu. Niezauważenie wchodzi do domu Skyler kiedy to pół miasta wie, że grasuje na ulicach.
"Danie beczki pieniędzy przez nazistów aby ten miał czas i fundusze aby się móc zemścić. Słabo to widzę"
Ja też. Jestem przekonana o tym, że Jack nie pomyślał nawet o tym, że Walt może być dla niego godnym przeciwnikiem i odważy się podjąć próbę zemsty na grupie nazistów, zwłaszcza, że zlecił im wczesniej zabicie Pinkmana, bo sam nie chciał tego robić.
Pamiętaj o tym, że walt brał pod uwagę, że będzie musiał szybko uciekać. Nie spodziewał się, że ktoś dostanie się do tych pieniędzy ;)
Moim zdaniem policje najprawdopodobniej wezwal Jesse. Dajcie spokoj. Walt nie mogl tego tak zaplanowac, zeby idealnie zgrywalo sie w czasie.
Według mnie policję wezwała Lydia - i tak wszystko przegrała a tak mogła przynajmniej ukąsić Walta.
Skąd by wiedziała gdzie oni są skoro nawet z Todem spotykali się tylko w kawiarni?
a ja od siebie dodam, że bardzo mnie irytował fakt niesprawdzenia bagażnika przez nazistów ;D wiem że to już fabuła dla fabuły bo inaczej by się tak nie skończyło, ale kurde, przeszukują walta, przeszukują tył auta, a bagażnika nawet nie chce im się otworzyć.
ale nie nazwałabym tego błędem, bo w sumie człowiek też nie myśli czasem o takich sprawach ;)
i jeszcze zastanawiało mnie właśnie wejście do skyler oraz to poruszanie się po mieście bez zauważenia (czy w barze z lydią czy gdziekolwiek), może po prostu skoro minęła kupa czasu temat się zakopał i nikt już tego nie pamiętał...
za to cały odcinek i zakończenie bardzo mocno na plus, niektóre sceny bezbłędne, trzymanie szwarców na muszce po spytaniu: mogę wam ufać? potem co lepsze akcja z badżerami, a scena u skyler po telefonie siostry gdy słup się odsłania - idealna ;D cały odcinek ładnie z happy endem wszystko kończy i to jest ważne
Wytlumaczysz mi sens przeszukiwania bagaznika?
Z jakiego powodu mieliby sprawdzic bagaznik?
sens jest taki, że dla mnie to ludzki odruch ;D zwłaszcza przy sprawdzaniu samochodu. w powodu ostrożności w końcu nie był to byle człowiek z ulicy tylko white. często na filmach sprawdzają bagażniki.
mówiłam już, że nie uważam tego za błąd jedynie mnie to lekko zdziwiło w momencie oglądania, zn miałam "nie otwierajcie nie otwierajcie"
Faktycznie moglo Cie to zdziwic, ale jest to <jak dla mnie> czepianie sie drobizagow.
1.Walter przyszedl w interesach, wujkowie nie spodziewali sie zamachu z jego strony, nawet jesli to...patrz pdp. 2a
2a.Przeszukali go, a chyba nikt (nawet my - widzowie) sie nie spodziewal(ismy), ze Walter umiesci zdalnie sterowany karabin w bagazniku.
2b. Walter wygladal jak wrak czlowieka, dodajmy do tego fakt, ze tak naprawde naziole nie wiedzieli z kim maja do czynienia.
powiem tak: jestem dziewczynką i też średnio znam się na gangach ;D oglądając sporo filmów byłam pewna, że to standardowa procedura razem ze sprawdzaniem czy ma się broń. dlatego mnie to zdziwiło. ale w sumie faktycznie przy tych okolicznościach (punkt 1 i 2b) było to całkiem normalne i to faktycznie czepianie się drobiazgów
(co do 2a to przecież nie musiał być koniecznie karabin, jakaś samowybuchająca bomba albo tajny gość-zabójca, chociaż ponosi mnie fantazja)
No bez przesady... "Walt po prostu wcześniej zrobił tą torebkę a potem ją podrzucił." Może wykupił całą fabrykę produkującą saszetki ze stewią... I jak bardzo by się nie starał, nigdy nie mógł do końca przewidzieć gdzie usiądzie Lydia, już samo to, że zastał ją w tej kawiarni to szczyt fuksu ;P Prędzej uwierzyłbym w wersję, w której Walter wybrałby wszystkie saszetki ze stolików, a kiedy Lydia poprosiłaby o stewię, ten udałby że wziął ją ze stolika obok... To miałoby sens ;P
Bekę to można mieć z ludzi, którzy przełykają nawet największe scenariuszowe bzdury i na czas projekcji wyłaczaja mózg :) pozdrawiam
Albo z ludzi, którzy zapominają że jest to tylko film i strasznie chcą wierzyć że to wszystko może się wydarzyć w prawdziwym życiu. PS. ja nie wyłączam mózgu, tylko przymykam oko na takie drobne niedopatrzenia. Podkreślam "drobne", bo otrucie Lydii nie miało moim zdaniem większego wpływu na fabułę, nawet gdyby przeżyła nic by się nie zmieniło. Scenarzysta ją wykończył dla satysfakcji widza. A swoją drogą jak sobie przypominam inne sceny, to zawsze się spotykali w tej knajpie przy tym właśnie stoliku. Też pozdrawiam.
Lydia siadała zawsze w tym samym miejscu, o tej samej godzinie i tego samego dnia - to nie był szczyt fuksu, to jej głupota.
Tak. A co do Rycyny w saszetce - myślę, że jedynym sensownym tłumaczeniem jest wprowadzenie jej za pomocą jakiejś odpowiedniej igły do środka.
Jeżeli ta trucizna była w płynie to jak można ja wprowadzić do stewi, która była pod postacią proszku.
Przecież by się zbryliła i łatwo było by zauważyć, że coś jest nie halo
:).
Mnie zainteresował coś innego Walt dostał w prawy bok prawda, ale niby jakim cudem skoro bardziej prawdopodobne jest to że dostałby rykoszetem w lewy bok, przecież w takiej sytuacji kula powinna zahaczyć również o Jessiego.
A dla mnie naciagan byl rowniez motyw z wybiciem nazistow. Po pierwsze juz poraz kolejny w momencie kiedy Walt mial byc zabity nagle cos sie wydarzylo i nazisci musieli odlozyc egzekucje. Po drugie motyw z ta bronia. Walt nie wiedzial gdzie oni go zaprowadza i ze trafi akurat do domku ze scianami z papieru i bez pietra, a wszyscy beda stali w zasiegu rozrzutu tego jego wynlazku. Moim zdaniem to bylo naciagane ;)
no trochę tak;( Bo ten jego wynalazek to był mechanizm od bramy wjazdowej czy coś i gdy "CKM" zaczyna strzelać każdy kto ma kontakt z bronią wie że musi paść na ziemię a naziści z pewnością takowy kontakt mieli, a ci sobie stoją jakby wpadła ciocia Suzana.
DLA MNIE I TAK TO JEST NAJLEPSZY SERIAL!!!!!!!!!!!
Generalnie ta kompulsywna chęć podważania tzw. "realizmu" czegokolwiek, co ma jakiekolwiek przesłanie poza prezentowanymi na ekranie obrazkami, jest czymś czego nie potrafię zrozumieć. Po pierwsze polecam rzucić okiem na definicję fikcji (literackiej), po drugie założenie, że jesteśmy w stanie znaleźć adekwatny skutek ogromnego systemu przyczyn ma w sobie tak wiele pychy, że mnie osobiście przeraża. I to wszystko w kraju (świecie?), w którym większość ludzi uważa, że ma dostęp do darmowej służby zdrowia. Jestem przekonany, że 99% populacji filmwebowiczów otruło w swoim życiu niejedną kobietę a M60 to obok gaśnicy standardowe wyposażenie każdego samochodu... Poza tym przecież każdy z nas zawsze podejmuje optymalne życiowe decyzje prawda? Przecież mamy do dyspozycji nie 61 godzin a całe lata informacji i wiemy dokładnie co wydarzy się jutro prawda? Prawda?
Większość z nas (łącznie ze mną rzecz jasna) nie ma prawa wiedzieć co byłoby skutkiem prezentowanych w serialu sytuacji. Poza tym... Breaking Bad mógł zawierać w sobie metę, karabiny, rycynę itd. ale jego esencją były decyzje, konsekwencje, ewolucja protagonisty. Roztrząsanie tych pierwszych blokuje drogę do skupienia się na tych drugich. Możliwe, że mam spaczony pogląd na kwestię ale 'te drugie' uważam za zdecydowanie bardziej istotne.
Czym jest ten pożądny przez filmwebowiczów realizm tak w ogóle? To oczekiwania wysnute na podstawi częstotliwość przeszłych zdarzeń i przeświadczenie, że nasze zmysły były perfekcyjnym, bezbłędnym narzędziem interpretacji tych zdarzeń. Mówiąc prościej dla archetypicznego "dziecka w afryce" tradycyjny Polski obiad jest nierealistyczny, że tak powiem w pytę. Zgaduję, że na podobnej zasadzie dla kogoś kto nigdy w życiu nie widział na oczy M60 scena z BB też nie wygląda jak środowy wykład z "myśli politycznej", sobotnie frytki z maka albo niedzielne 'oddawaj fartucha' w master szefie.
Zaprezentowano nam jedną z najlepszych opowieści w historii kultury popularnej na temat zmiany, decyzji i konsekwencji owych. Polecam skupić się na tym bo to jest moim skromnym zdaniem esencja. Proponowaną przeze mnie postawę ułatwia fakt, że po ekranie nie latały zielone słonie a Walt nie użył do zemsty na nazistach bomby atomowej zrobionej z garści orzechów tylko karabinu na mechanicznym ramieniu. Poza tym na boga to miało funkcję artystyczną przecież. Komplementowało specyfikę głównego protagonisty (przewaga inteligencji nad przeciętnym zjadaczem chleba ale ciało wyniszczone przez chorobę) i dawało serialowi pewnego rodzaju ciągłość. Pamiętacie zwłoki rozpuszczone w wannie, umierającego Gussa, magnets bitch i skok na pociąg? Te wszystkie epickie-ale-realistyczne-nieco-mniej-niż-kiosk-ruchu akcje były dla serialu tym czym bluzgająca z odstrzelonych/obciętych kończyn krew była dla filmów Tarantino. Specyfika, na którą w dziele fikcji można sobie pozwolić.
Pośród różnych mądrych słów których użyłeś w swojej wypowiedzi, zgubiłeś powód dla którego Breaking Bad przykuł uwagę tak wielu ludzi. Oczywiście była to ciekawa historia, rewelacyjna gra aktorska, muzyka czy szerokie ujęcia południowych stanów zjednoczonych. Ale również realizm, logika w scenach i drobne detale, które dodają fabule interesującego smaczku. Zdjęcia gdzie lufa pistoletu Waltera wskazuje Konwalje majową, saszetka Stewi w koszyku, rycyna schowana w papierosie, rozmowa przez telefon ze Skyler, dzięki której Walt oczyszcza żonę z większości zarzutów biorąc wszystko na siebie. To i wiele więcej sytuacji dało widzowi poczucie, że upuszczony przedmiot w Breaking Bad spadnie tam gdzie powinien a nie parę metrów dalej. Że scenarzyści mają wszystko pod kontrolą a konsekwencje wydarzeń nie są wymyślane na bieżąco. To było fajne, zwłaszcza w porównaniu z wieloma innymi serialami w których mnogość sezonów sprawiła, że fabuła zupełnie nie trzyma się kupy.
Zgadzam się, konwencja filmu może nadać pewien margines prawdopodobieństwu zdarzeń, ale był to przecież względnie normalny serial obyczajowy z elementami filmu gangsterskiego - a nie odyseja kosmiczna.
Nie powiem, że wcześniej nie zdarzały się w serialu mniejsze lub większe wpadki i przesady. Chociażby akcja z wielkim elektromagnesem dzięki któremu Walter wymazywał pamieć laptopa.
Nie chce się zbyt czepiać, mi się zakończenie podobało ale zupełnie rozumiem jeśli ktoś mógł poczuć się odrobinę rozczarowany niektórymi scenami.
Po prostu większość stawia sobie za cel czepianie się najmniejszych szczegółów.
Wystarczy wpisać w google wpadki w kultowych filmach czy coś w tym stylu i praktycznie każdy film ma w sobie coś takiego, nie da się tego uniknąć. Jednakże w BB nie spotkałem się z takimi scenami.
http://film.org.pl/wpadki/
Chodziło mi o to, że ja nigdy nie zauważyłem błędów technicznych w BB a nie, że ich nie ma ehh, czytajcie ludzie.
z tą sceną to faktycznie , obejrzałam ją trzy razy pod rząd i nie ma akcji gdzie mógłby podać tą truciznę, przychodzi do restauracji i już ona saszetkę w ręce trzyma i ma ją cały czas, co mi przychodzi do głowy to tylko jego Waltera tekst , że ona zawsze we wtorek o 10.00 tam się umawia, tak by można pomyśleć, że był po prostu przed nią