PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=480993}

BrzydUla

6,4 57 295
ocen
6,4 10 1 57295
5,6 5
ocen krytyków
BrzydUla
powrót do forum serialu BrzydUla

O polskiej wersji tego filmu wiedziałam od dawna,ale dopiero teraz go obejrzałam w całości. Nie
mogłam pojąć jak facet może tak bardzo zamydlić dziewczynie oczy. Udawał, że lubi te spotkania,
że chce ją widywać wszystko dla swoich korzyści. Ich sceny razem były tak realne, że chwilami
myślałam, że on się w niej faktycznie zadurzył, a on nadal udawał.
W końcu jednak się zakochał....jak myślicie w którym momencie serialu on sie w niej zakochał?

pozdrawiam

ocenił(a) serial na 8
sawanah

Ja myślę, że podczas jej urodzin był już w niej zauroczony, ale oddalał od siebie te myśli. Według mnie przełomowym momentem było nocne spotkanie nad Wisłą. Wtedy całował ją naprawdę.

ocenił(a) serial na 9
Lineczka_filmweb

Hmmm...tak jak robił jej potem w aucie wyrzuty o Bartka? Ewidentnie był wtedy zazdrosny, a nie udawał.
Nocne spotkanie nad Wisłą to był przełom, a potem jeszcze ich wspólny wyjazd, te igraszki w łazience w hotelu?
Ale wcześniejsze ich rozmowy i nawet sam początek... jak ona go pocałowała w Święta, przejął się tym. Myślałam z początku że już wtedy coś go trafiło, ale jego rozmowa z Sebastianem rozwiała wątpliwości

ocenił(a) serial na 8
sawanah

Moim zdaniem po tym pierwszym pocałunku przejął się dlatego, że on widział w niej tylko przyjaciółkę i chciał żeby tak zostało. Było mu to na rękę, było mu tak wygodniej. Później po świętach nawet nie chciał drążyć tematu, naiwnie myślał że wszystko ok i ich znajomość pozostanie na stopie przyjacielskiej.
Zauroczenie trochę trwało - Ula zaintrygowała go tym, że nie chciała się spotykać ze względu na Paulinę, później podczas tych urodzin gdy mu się wymsknęła. Wtedy widać było że zależało mu na niej. Momentem przełomowym był absolutnie moment nad Wisłą, który został przypieczętowany wyznaniem Uli i tym że poświęciła się by go ratować i wyznając mu miłość zgodziła się walczyć o posadę dyrektora finansowego. Później w tym SPA to już ewidentnie Marek był w niej zakochany, ale nadal się wahał, nie chciał zostawiać Pauliny bo tak było mu wygodnie, poza tym miał sporo problemów na głowie związanych z firmą. Dopiero gdy stracił Ula, gdy ta odeszła zrozumiał jak wiele dla niego znaczyła i zrozumiał że ją kocha. Wtedy był gotów działać, ale było już za późno, bo Ula odkryła jego intrygę i myślała, że to co między nimi zaszło nic dla niego nie znaczyło.

ocenił(a) serial na 10
Lineczka_filmweb

Ja patrze teraz na Brzydule na tvn 7 i dziś był odcinek 151 był taki moment jak siedzieli Marek z Ulą i jak on na nią tak patrzał pomyślałam że coś już do niej czuje.

Lineczka_filmweb

wydaje mi się że wtedy na urodzinach mogło chodzić jeszcze o strach przed Barkiem który stanowił dla Marka duże zagrożenie(sprawa udziałów). ale już przed spotkaniem nad Wisłą, wtedy gdy całowali się w gabinecie Marek był już inny. nie całował jej z "przymusu" jak wcześniej tylko z jakąś pasją, patrzyło się na to z zapartym tchem :) ale w serialu naprowadzali nas rzeczywiście na scenę nad Wisłą - list Marka do Uli i prośba o spotkanie w miejscu w którym to wszystko zaczynał rozumieć.

ocenił(a) serial na 10
GosiaM

w ogóle uważam że Filip B. i Julia K. zagrali super, była między nimi niesamowita chemia co nie często zdarza się w polskich produkcjach...

ocenił(a) serial na 8
magdaklim

Też tak uważam. Kiedy "BrzydUla" leciała poraz pierwszy na tvn byłam w tym serialu niemalże zakochana ;P Kawał niesamowicie dobrego "odmóżdżacza" jak dla mnie :) Mam z nim same miłe wspomnienia, dlatego teraz kiedy idzie na tvn7 również w chwilach wolnych obejrzę mimo, że już wszystkie odcinki znam na pamięć ;)
Podziwiam Filipa i Julkę za to, że pomimo różnicy wieku jaka jest między nimi potrafili tak dobrze odegrać te wszystkie sceny. Julia jest przecież taka młoda, a zagrała wyśmienicie :) Osobiście jednak dużo bardziej wolałam odcinki przed jej "przemianą", później to już nie było to samo ;)

ocenił(a) serial na 10
buka1234

To prawda i w ogóle wielu aktorów w serialu to profesjonaliści: Pshemko Viola Adam, można się śmiać i śmiać gdy się ich ogląda... Żadna z młodych aktorek z następnych seriali TVN nie dorównalo Julii K i Filip B. już nie był tak fajny w" Prosto w serce" jak w Brzyduli dlatego teraz znowu oglądam i preżywam każdy odcinek na TVN7

ocenił(a) serial na 8
magdaklim

Oj tak, bezdyskusyjnie można uznać BrzydUlke za udany serial, oryginalny i pełen humoru ;) Co z tego, że to tylko bajka, która nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości, najważniejsze jest to, że potrafiłą wciągnąć i na prawdę nie było w tym ani grama sztuczności, jak w niejednym telewizyjnym tasiemcu. Nikt mi nie wmówi, że którykolwiek z później wyemitowanych seriali był lepszy ;P Zgadzam się co do aktorów, główni bohaterowie choć mało rozpoznawalni cud miód :)
Ps. "Prosto w serce" nie mogłam oglądać ze względu na Muche, co do Filipa... to już nie było to samo.. ;)

ocenił(a) serial na 10
buka1234

Zgadzam się z tobą w 100% :)

Lineczka_filmweb

Nad Wisłą 'zaczynał rozumieć', ale uczucie przyszło duuużo wcześniej, tylko nie wiedział o tym, nie zdawał sobie z tego sprawy, nie dopuszczał takich myśli do siebie...
Widziałam serial już wcześniej, ale zawsze po łebkach i z pominięciem wielu odcinków, dopiero teraz obejrzałam powtórki na tvn7 w całości, nagrywając odcinki i oglądając po kilka na raz i muszę zgodzić się z przedmówcami, że to naprawdę udany serial i mimo pewnych niedociągnięć, całość wyszła bardzo dobrze, może oprócz tych odcinków po przemianie Ulki i nieudanego zakończenia, ale ogólnie to jeden z najlepszych polskich seriali jakie widziałam. Nietuzinkowe, barwnie zarysowane postacie, niektóre mocno, ale uroczo przerysowane, duża dawka humoru i dowcipne dialogi. To rzadkość w naszej polskiej, współczesnej serialowej rzeczywistości.
Ale wracając do meritum...
Oglądając serial po raz kolejny i w końcu odcinek po odcinku, też zaczęłam się zastanawiać nad tym, kiedy tak naprawdę Marek zakochał się w Ulce. I wyszło mi na to, że już na początku ich znajomości;-) Był taki moment, kiedy nagle z życia Marka zniknęły inne kobiety. Wcześniej zdradzał nie tylko Paulinę, ale i kochanki, nie odmawiał sobie szybkiego numerku w toalecie jak tylko nadarzyła się okazja, podrywał każdą piękną kobietę dla samej zasady i nagle trach. Odwraca głowę, kiedy Julia chciała go pocałować, wścieka się na Domi za to, że został przyłapany na niedwuznacznej sytuacji z nią i więcej sobie na to nie pozwala przy następnym spotkaniu, po pocałunku z Claudią wybiega z gabinetu za Ulą i tłumaczy się jej z tego faktu, mówiąc jednocześnie, że zależy mu na jej opinii. Nie wie dlaczego, ale mu zależy...
Do tego dochodzi zazdrość o mężczyzn kręcących się wokół Ulki, o Maćka, a o Bartka już autentyczna i nieudawana, wręczanie jej prezentów (nowy pamiętnik), okłamywanie Sebastiana i samego siebie (świetna rozmowa przed gabinetem Sebastiana), szok, niedowierzanie i dziwne zachowanie Marka po tym pierwszym pocałunku w wigilię Bożego Narodzenia, ciągłe pretensje Pauliny i Sebastiana o to, że nie mogli zrozumieć jego zachowania, postawienie Ulki na pierwszym miejscu i fakt, ze rozmowa z nią była ważniejsza, niż zatrzymanie w firmie obrażonego Przemko i ten pierwszy moment zauroczenia nieśmiałą, szarą myszką, która po wywołaniu sztucznego pożaru w firmie zapewnia go, że to zostanie między nimi. To spojrzenie Marka...
Ja myślę, ze już wtedy jakaś malutka iskierka wpadła mu do serca i zagościła tam na stałe. I tu duży ukłon w stronę głównych aktorów, Julii i Filipa. Świetnie zagrane i świetnie pokazane to rodzące się uczucie. I fakt, że zamiast ogólnonarodowej krytyki serialu, widzowie zastanawiają się nad uczuciami bohaterów, wybitnie świadczy o tym, iż warto było spędzić te prawie dwa lata na planie serialu;-)))
No to podsumowując: No więc kiedy Marek się zakochał? Prawda dotarła do niego już po odejściu Ulki, zrozumiał, co tak naprawdę do niej czuje dopiero kiedy z nim zerwała, ale zakochał się dużo wcześniej, tylko był zbyt wielkim tchórzem wtedy, aby przyznać się do tego sam przed sobą, wolał udawać, że to tylko gra, bo wygodniej mu było oszukiwać samego siebie niż spojrzeć prawdzie w oczy...

ocenił(a) serial na 7
ariana_FB

"okłamywanie Sebastiana i samego siebie (świetna rozmowa przed gabinetem Sebastiana)" do czego nawiązujesz?

coverrgirl

Nie pamiętam numeru odcinka. To było chyba po słynnej rozmowie o brzozie i dwóch grabach'-). Wcześniej w windzie Marek z głupią miną przyznaje się Sebastianowi, że dał do zrozumienia Uli, iż chce być z nią, a chwilę potem przed gabinetem Seby, kiedy ten męczył się z otwarciem drzwi, szło to mniej więcej tak:
M: - "Claudia to nie Ula..."
S: - "No, raczej..."
M: - "To nie o to chodzi..."
S: - "Oczywiście, chodzi o te weksle..."
M: - "Nnie..., właściwie też nie o to chodzi..."
S: - "To o co, o miłość?..."
M: - "...gdzie, ja, którędy..., brnij dalej..."
To zmieszanie Marka, to gwałtowne zaprzeczanie...

Przepraszam, piszę z pamięci, więc nie dokładnie, ale chodzi przecież o clou rozmowy.
Marek nie tylko oszukiwał Sebę, ale i samego siebie. I w tej rozmowie widać to dokładnie. Bał się przyznać do uczucia przed Sebastianem, bo wiedział, że przyjaciel go wyśmieje, nic nie zrozumie i przed samym sobą, bo miłość do kobiety uznanej przez otoczenie za brzydką i nieatrakcyjną nie mieściła się w ramach podbojów takiego Casanovy, za jakiego wówczas uchodził Marek. Ale według mnie to już była miłość, tylko jeszcze nienazwana świadomie... Bo jeśli nie o weksle chodziło, to o co???

ocenił(a) serial na 7
ariana_FB

Taaak, pamiętam ten odcinek. Mnie się wydaje, że Marek bardzo lubił Ulę od początku, i może już wcześniej coś do niej czuł, ale tak jak już wspomniałaś, głupio było się przyznać, że taki przystojniak kocha się w brzyduli :)

coverrgirl

Wbrew pozorom od początku aż taka brzydka nie była, kwestia głównie ubioru i fryzury. Zmieniała się cały czas, a po setnym odcinku już totalnie widać różnice np. kolczyki, inaczej grzywka ulozona, wytuszowane rzęsy a nie zaczerwienione oczy jak zawsze, inaczej się ubierała, już bardziej dobierała kolorystykę, czasami jakis błyszczyk na usta, naprawdę było już w miarę przed jej przemiana cudowna ;)

ocenił(a) serial na 9
ariana_FB

Zgadzam się i nie zgadzam z tobą Ariana. Też wiele razy oglądałam BrzydUlę, fantastyczny odmóżdżacz, chyba najlepszy (bez ostatnich 40 odcinków) nie tylko w ciągu ostatnich kilku lat, ale w ogóle. Nie kojarzę innego serialu popołudniowego, rozrywkowego, lekkiego, tak dobrze zrobionego, przemyślanego, zarówno pod względem scenariusza, dialogów, kreacji postaci, głównych bohaterów i postaci drugoplanowych, doboru aktorów, itd. Dlatego też dostał ode mnie 9, mimo końcówki która mi się nie podobała, a jestem osobą, która nie przepada za serialami i raczej rzadko je ogląda.

A wracając do Marka i jego miłości. Moim zdaniem Marek dość wcześnie zakochał się w Uli (zakochał, nie kochał), ale nie aż tak wcześnie jak napisałaś. Podoba mi się że w polskiej wersji pokazane są wszystkie etapy miłości Marka. Najpierw według mnie jest to wdzięczność (uratowanie życia przede wszystkim), ale także za lojalność, pracowitość, prawdomówność, prawość, inteligencję i poczucie humoru, cechy charakteru które Marek podziwiał, a które sądził, że są umarłe, przede wszystkim w "jego sferze". Tam nic nie było szczere i prawe, wszystko, nawet związki i uczucia były na pokaz i "stosowne" (by Paulina), stąd zaciekawiła i zafascynowała go dziewczyna, która nie tylko wyznawała, ale jasno kierowała się tymi zasadami i wcale się tego nie wstydziła. Potem pojawia się szacunek, po szacunku do głosu dochodzi podziw, po podziwie zauroczenie, następnie zafascynowanie i dopiero zakochiwanie i prawdziwa miłość. Szacunek według mnie jest po prezentacji, gdy siedząc całą noc zrobiła kolejną dla niego, chcąc udowodnić swoją niewinność. Szacunek dla Uli i wstyd za swoje zachowanie i brak zaufania. Trudno mi wskazać dokładnie kiedy pojawia się podziw, lecz z zauroczeniem jest łatwo, to słynna scenka pierwszego tańca z 43 odcinka, gdy Ula pokazuje Markowi także inną swoją twarz. Ma uczucia, wcale nie jest tylko silną i mocną psychicznie kobietą lecz także kruchą, delikatną i bardzo łatwo ją zranić. Potem jest zafascynowanie, granica dość płynna, ale to dobrze widać w scence na lotnisku, gdy Marek leciał do Mediolanu w sprawie negocjacji o patent. Ula musiała myśleć o całej firmie, przecież go zastępowała, pilnować Alexa, miała chorego ojca w szpitalu, mimo to pamiętała, że on negocjował z celnikami całą noc, był w rozjazdach i nic nie jadł. Taka niby prosta scenka jak otwiera spakowaną walizkę i znajduje w niej przygotowane dla siebie kanapki. Porównuje to pewnie ze swoją wspaniałą narzeczoną, której niemal każdy mu zazdrości, a której jak widać mimo tylu lat zamieszkiwania razem, nigdy nie zainteresowało czy jest głodny, chyba że w kontekście pójścia do jakiegoś odpowiednio modnego lokalu na lunch, bo sama jest głodna. Zakochiwać się według mnie Marek zaczyna w chwili odrzucenia przez Ulę jego prezentu w postaci kolczyków. Ubodło go to, ale także zastanowiło. Ula była chyba pierwszą kobietą, która nie pozwoliła się wykorzystać i potraktować przedmiotowo, mało tego powiedziała mu wprost z dumą i klasą, że nie życzy sobie takiego traktowania. Wszystkie jego wcześniejsze dziewczyny padłyby mu niemal do stóp w podzięce za prezent, a właściwie ochłap, a tu „taka Brzyula” nie tylko nie chce, ale wyraźnie daje mu do zrozumienia, że sobie tego nie życzy. Dostaje od niej pierwszą nauczkę, iż ma ją traktować z szacunkiem.
Ula mu nie tylko pomaga, wspiera gdy wszyscy się od niego odwracają, ale jednocześnie prostuje, pokazuje mu co źle robi. Marek coraz mocnej zaczyna się angażować, ale też zbyt nadal jest zadufany w sobie, więc boi się i co tu dużo mówić, wstydzi tego uczucia. Zaczyna więc sam siebie oszukiwać, najpierw przyjaźnią, której tak naprawdę nigdy miedzy nimi nie było, bo oni nigdy nie traktowali się jak przyjaciele, czyli jak brat z siostrą, między nimi nie było siostrzanego uczucia. Znalazłszy sobie wytłumaczenie Marek spokojnie zaprasza Ulkę do palmiarni czy na zapiekanki (no przecież przyjaciółka…), ufa jej bezgranicznie, pozwala jej się rozwijać, a nie tylko zrzuca na nią odpowiedzialność (scenka z wypowiedzią dla prasy na temat nowej kolekcji, nie obchodziło go ani jak jest ubrana, ani jak wygląda, ani czy ma obycie z kamerą, to ona jest najważniejsza i da sobie radę. „SPOKOJNIE ULA -DASZ RADĘ”) storpedowane przez Paulinę i Pshemko. Pojawiają się zalążki zazdrości- Marek stara się za wszelką cenę usunąć Maćka ze współpracy z Por S. Wraz z upływem czasu pojawia się coraz więcej tej zazdrości (Adam, Rafał- odcinek 94), coraz milej mu w jej towarzystwie, jakoś dziwnym trafem modelki przestały go interesować, poszły hurtem wszystkie w odstawkę, mimo że przeszłość co chwila daje o sobie znać. Coraz większe angażowanie i zakochiwanie się widać choćby w scenie rozmowy o słabościach. Co jak co, ale to nie jest rozmowa przyjaciół, nie wiem czy Marek zdawał sobie z tego sprawę. Jak się ucieszył gdy dowiedział, że Ula także ma swoje słabości, które on chętnie by poznał, od razu poderwał się z kanapy i zaprosił ją na obiad. Dowodem na to, że to nie było tylko przyjacielskie zaproszenie świadczy choćby jego reakcja na widok Maćka, który nieproszony dołączył się do nich, Marek gdyby mógł zabiłby go wzrokiem. Markowi coraz trudniej idzie wmawianie sobie przyjaźni, coraz śmielej przekracza dalsze granice, bo jak inaczej zinterpretować sytuację z sukienką z odcinka 98, gdzie dzwoni do Uli i zamiast spytać się jej jak idą przygotowania do pokazu, pyta się jej w obecności własnej narzeczonej, czy sukienka dobrze na niej leży (idealnie dobrał rozmiar, widać musiał się jej dokładnie przyjrzeć) i że nie może się doczekać jak ją w niej zobaczy. Z pewnością nie jest to przyjacielska rozmowa.
Wbrew pozorom Marek ma doświadczenie w kontaktach damsko-męskich i zdaje sobie mimo oszukiwania się sprawę, że cienka linia przyjaźni pomiędzy Ulą i nim została przekroczona, Ula za to jest zbyt naiwną, by to zauważyć. Robi to w sytuacjach kryzysowych, gdy nie można się dalej oszukiwać tylko trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Tak jest chociażby w sytuacji, gdy Ula nakryła go z całującą się Klaudią, Marek wprost mówi Uli, że mu zależy na jej opinii, nie chce by o nim źle myślała, wprost tłumaczy się jej nie jak przyjaciel, ale jak normalny facet swojej dziewczynie. Znamienne jest, że w ten sposób Marek nigdy wcześniej nawet Pauli się nie tłumaczył (jego stały tekst wobec niej, Paulina przesadzasz...), a robi to wobec „przyjaciółki”. Drugą taką kryzysową sytuacją jest pamiętny list ze 104 odcinka z wyrzutami Ulki o rzekomy romans Marka i Julii. Marek wiedząc że ten nieszczęsny list może przeczytać Paulina, w równym stopniu jest przerażony jego treścią (narzeczona dowie się o tym że zdradził ją z jej najlepszą przyjaciółką, nomen omen dziewczyną jej brata, trudno sobie wyobrazić większe świństwo) jak i tym, że wyrzuty z tego powodu i to absolutnie nie przyjacielskie robi mu asystentka. Zdawał sobie sprawę, że nie wytłumaczy tego listu przyjaźnią z Ulką, nawet tak łatwo łykającej każde tłumaczenie Paulinie, bo takich listów nie piszą przyjaciele.
Przy ostatniej powtórce zastanawiałam się jak to możliwe, że nie zorientował się, że Ula się w nim podkochuje, tym bardziej że dość łatwo przychodziło mu rozgryźć kobiety i ich zamiary względem własnej osoby. I moim zdaniem zorientował się, ale już pisałam, tak mocno oszukiwał sam siebie odnośnie przyjaźni, że wolał udawać, że tego nie widzi. Są dwie scenki, które moim zdaniem to udowadniają. Pierwsza, gdy pyta się po drugim kredycie Uli dlaczego mu tak pomaga i dlaczego go wzięła, pakując się co tu dużo mówić w niemałe problemy. Ulka coś tam zmieszana mówi o przyjaźni i że mu ufa, Marek przyglądając się jej uważnie podpowiada jej, że pewnie chodziło jej o profity które będzie miała z kontraktu i gdy ta ochoczo to potwierdza, Marek z poważną miną pyta się jaka jest prawda. Ulka milknie a on sam urywa temat i zmienia go. Nie zachowałby się tak, jakby nie znał odpowiedzi, ponadto gwałtowna zmiana tematu świadczy, że bał się usłyszeć to co Ula ma do powiedzenia, wolał żyć nadal w oficjalnej sferze „przyjaźni”. Potem jest rozmowa z Sebastianem który kpiąco gratuluje mu udanej asystentki, która tak ochoczo mu pomaga i wtedy Marek tak samo gwałtownie mu przerywa każąc liczyć się ze słowami. Od razu wiedział co mu Sebastian sugeruje i nie chciał tego usłyszeć, bo się przecież „przyjaźnił” z Ulą. Gdyby się nie domyślał, albo sądził że to nieprawda, pozwoliłby dokończyć Sebastianowi, albo zakpiłby z jego sugestii. Marek podświadomie, a nawet trochę świadomie wiedział, że Ula go kocha i tkwiło to między nimi jak niedopowiedzenie.
Sytuacja trochę zmieniła się po pamiętnym wigilijnym pocałunku. Znów wrócę do tego co wcześniej napisałam, Marek był zbyt doświadczony, by pozwolić się pocałować dziewczynie, gdy sam tego nie chciał (Julia, Klaudia, nawet Domi). Zresztą dość wyraźnie jest pokazane, że Marek odpowiedział na ten pocałunek, mało tego, to Ula przerwała i uciekła. Moim zdaniem wtedy bardziej przestraszył się własnej reakcji, tego, że mu się to spodobało, niż zachowania Uli (tym bardziej że moim zdaniem był coraz bardziej świadomy jej uczuć). Znów potrzebował usprawiedliwienia i pretekstu, by móc się wytłumaczyć sobie dlaczego tak się zachował, więc pojawienie się Seby ze swoim „genialnym” planem było mu wyjątkowo na rękę. „Musisz uwodzić Ulę bo twoje udziały są zagrożone”- Marek łapie się tego tłumaczenia, bo wciąż nie może i nie chce uświadomić sobie, że mu coraz bardziej zależy na tej dziewczynie i coraz mocniej się angażuje. Dostaje nawet dowody w postaci głupiego, nowego planu spłaty zadłużenia opracowanego przez Maćka, który początkowo zaskakuje go niemile, bo przecież ufał Uli bezgranicznie a tu takie kwiatki. Od razu zresztą zostaje sprowadzony na właściwą drogę najpierw wyznaniem miłości Uli w windzie, a potem, gdy Ula umawia się z nim by mu oddać nieszczęsne weksle. Dociera do niego to, że jej uczucie jest szczere, prawdziwe i głębokie, że ona nigdy naprawdę nie mogłaby zrobić nic, co mogłoby mu zaszkodzić. Marek boi się tego co sam czuje, jednocześnie już nie może się oszukiwać przynajmniej co do tego, że może funkcjonować bez Uli. Zaczyna się więc okłamywać że potrzebuje ją jako przyjaciółki i asystentki (znów) i chciałby wrócić do stanu znajomości sprzed pocałunku. Mimo to, gdy pojawia się okazja do tego by właśnie do niego wrócić, Ula nie chce się z nim umówić na randkę i daje mu do zrozumienia że ani teraz ani później nic z tego nie będzie, bo on ma narzeczoną którą kocha i jest zajęty, a ona nie ma zamiaru się pakować w takie związki i być tą trzecią, jest niemile zaskoczony. Niby tego chciał, powinien być zadowolony, o to mu chodziło, ale sam nie wie dlaczego nie potrafi się pogodzić z tym że dostał kosza. Seba nadal mu mąci o Maćku i udziałach i to jest woda na młyn dla Marka, znów ma „powód” by próbować umówić się i uwodzić Ulę i nie musieć spojrzeć samemu sobie szczerze prosto w oczy i odpowiedzieć sobie na pytanie, co on właściwie czuje do tej Brzyduli. Mało tego może sobie nadal mimo wcześniejszych sytuacji wmawiać, że to chodzi o pracę i weksle, bo nadal się koło niej kręci Maciek a potem jeszcze i Bartek. Fajnie opisałaś chwilę jak próbuje być szczery wobec siebie i Sebastiana podczas rozmowy przy drzwiach, kiedy ten zaczyna się z Marka śmiać i kpić z miłości. Marek gwałtownie się wycofuje, potem już nigdy chyba nie próbuje być z nim szczerym (przynajmniej nie do chwili gdy straci Ulę) i zaczyna też się bać tego uczucia, bo skoro przyjaciel się naśmiewa, to jak zareagują inni. Wraca, a właściwie tchórzy do tego co bezpieczne, oficjalna narzeczona- podziwiana Paulina, zaakceptowana przez rodzinę, znajomych, sferę, a na boku Brzydula, o romans z którą nikt przy zdrowych zmysłach by go nie podejrzewał, więc jest bezpieczny. Spokojnie umawia się z nią na randki, nawet przychodzi na urodziny, co prawda coraz mocniej się angażuje, coraz bardziej mu się podoba jej oddanie, cieszenie się małymi rzeczami, ale nie zamierza zmieniać status quo, absolutnie nie jest na to gotowy. Co prawda zapewnił Ulę o swoim uczuciu i że uwiera go związek z Pauliną (od której realnie się oddala w tempie ekspresowym) i będzie musiał „coś z tym zrobić” ale jest to na tyle zawoalowane, że można to interpretować różnie, a Ula najwyraźniej interpretuje to na swoją korzyść i wystarcza jej to, by z nim być. Sytuacja znów się zmienia po aferze z Aleksem. Najpierw dociera do niego, że wbrew temu co sądził i z powodu czego miał nawet on wyrzuty sumienia, tak naprawdę Paulina go nie kocha, brat jest ważniejszy i zawsze będzie ona stać po jego stronie. Marek jest dla niej tylko najlepszą partią pod względem pozycji, pieniędzy, nazwiska i prezencji, na Marku jako człowieku zależy jej średnio. Zanim to dobrze przetrawił kolejna afera, bardzo słabe wyniki zarządzania firmą przez niego i groźba utraty stanowiska. Marek tak naprawdę do końca nigdy nie był zbyt mocno przywiązany do tego stołka, został prezesem z dwóch powodów, by coś udowodnić ojcu, zdobyć jego szacunek i nie dopuścić Alexa do rządzenia. Gdyby teraz chodziło o sam stołek może nawet by się tak mocno nie przejął. Ale on już znał metody Alexa (może nie do końca, nie spodziewał się że Alex chce przejąć firmę by ją odsprzedać Włochom i usunąć Dobrzańskich), wiedział że z radością przyjmie jego porażkę, rozwalając jego pomysły jak choćby nowa marka, zwalniając ludzi, szczególnie w jakiś sposób z nim związanych. Ponadto dla niego wtedy najważniejsze, znów zawiedzie ojca i usłyszy że „jest nim rozczarowany, Alex by lepiej to zrobił”. Wpada w panikę, a człowiek w panice nie myśli rozsądnie. Najlepszym według niego wyjściem staje się sfałszowanie raportu finansowego, a jedyną osobą która jest w stanie dla niego się tak poświęcić jest Ula. Zna już ją na tyle by wiedzieć, że się nie zgodzi zostać dyrektorem finansowym i sfałszować ten raport i nie złamie ostatniej ze swoich zasad, więc postanawia perfidnie wykorzystać jej uczucie i jeszcze bardziej rozkochać ją w sobie i tym sposobem złamać. Trudno myśleć dobrze o ówczesnym Marku, ale nawet ta sytuacja wymyślona przez scenarzystów jest zamierzona i ma sens. Chodzi o to, by do Marka dotarła, mimo że taki Casanova z niego, fizyczność Uli. Ona dla niego, mimo już autentycznego uczucia wciąż jest jednak Brzydulą, której mimo wszystko trochę się wstydzi i dlatego oszukuje się, że nic nie czuje (przykra scenka podczas randki w restauracji, gdy kelner podający Uli kwiatka nazwał ją „piękną panią” a Marek się skrzywił). Kompletnie nie zauważył jak Ula się zmieniła, że już dawno przestała być Brzydulą z początkowych odcinków. Tak też wygląda odcinek 158, Marek usiłuje uwieść Ulkę, ta jednakże ma tyle przytomności umysłu że mówi mu „nie” jasno dając do zrozumienia że nie chce skończyć jak jego poprzednie kochanki. Marek niby wszystko tak dokładnie zaplanował, taki był pewny siebie, a tu okazuje się, że to Ula mówi nie, a on się nie potrafi opanować i ją pożąda. Mało tego gdy naciska, Ula domyśla się jego motywów i wprost zarzuca mu, że umówił się z nią dla raportu. Marek sprytnie odwraca kota ogonem, jest też oszołomiony swoją reakcją i tym że został zdemaskowany, dlatego wzbudza w niej poczucie winy. Ale nie jest z siebie dumny, w domu zdaje sobie sprawę że spierniczył wszystko, może nawet stracił Ulę. Jest jeszcze bardziej przerażony gdy dzwoni ona do niego w środku nocy, płacze i przeprasza, nie wróciła do domu tylko jest nad Wisłą pod jakimś mostem. Przez swój idiotyczny plan Ulka mogła popełnić jakieś głupstwo. Jedzie autentycznie przerażony nad Wisłę, widzi ją całą i zdrową i w końcu do niego dociera prawda, przestaje się oszukiwać, że kocha tą niesamowitą dziewczynę. Tylko uświadomienie sobie własnego uczucia nie rozwiązuje jego problemów z raportem, złymi wynikami w firmie, kłamstwami jakimi karmił Ulę na początku. Znów tchórzy, stara się trzymać wszystkie sroki za ogon i czeka aż problemy się „same rozwiążą”, ewentualnie rozwiązanie ich zostawia sobie „po zarządzie”, gdy utrzyma stołek. Będzie pewny własnej pozycji to zacznie wszystko odkręcać. Potem już wiemy co było, o „jeden dzień za daleko”, zwlekał o jeden dzień za dużo z wyjawieniem prawdy, jedno niepotrzebne kłamstwo za dużo (skłamanie Uli że poszedł na lunch biznesowy, a w rzeczywistości z Pauliną), znalezienie prezentów, niedomówienia, podsłuchane niecałe rozmowy i wszystko się rozsypuje. Gdy do niego dociera, że przez ten głupi raport stracił Ulę nie ma odwrotu, Ula odchodzi, jedyna osoba którą tak naprawdę kochał i która go kochała. Co bardziej ironiczne, mimo wyjścia na jaw wszystkich krętactw, kredytów i weksli jego ojciec staje na wysokości zadania, nie odwraca się od niego, tylko postanawia mu pomóc, a sam Marek nie traci stanowiska. Więc poświęcił uczucie do Uli dla prezesury, której i tak nie stracił.

Strasznie się rozpisałam, przepraszam, ale podoba mi się konsekwencja i logiczność scenariusza i tym mocniej mnie drażni jej brak w późniejszych odcinkach. Nie rozumiem co się stało ekipie, to właśnie ten scenariusz, plus świetnie rozpisane postacie drugoplanowe były przyczyną sukcesu Brzyduli. Czemu nagle postanowili zmienić dobrze przemyślane charaktery głównych postaci. Owszem zrozumiałabym gdyby Marek zmądrzał i dojrzał (to też miało miejsce), ale Ula też powinna zmądrzeć, przestać być tak naiwną i skoro ma zasady, to kierować się nimi w życiu. Też powinna się zmienić, ale na lepsze a nie na gorsze.

Agamnik

Rozpisałaś się;-))
Ale bardzo trafnie i szczegółowo rozwinęłaś moją myśl, to znaczy dokładnie to, o co mi chodziło. Bo nie zakochał się ani nad Wisłą ani w SPA, jak uważa większość widzów, tylko dużo, dużo wcześniej. Nad Wisłą już KOCHAŁ. A czułość okazywana Ulce podczas pobytu w SPA ewidentnie świadczyła o głębokim uczuciu.
I oczywiście nie stało się to od razu. To Ulka zakochała się od pierwszego wejrzenia i na zabój, Marek zakochiwał się bardzo, bardzo powoli i bardzo, bardzo nieświadomie i tak naprawdę to nie ma takiego kluczowego momentu. To był długi etap, od wstrętu, poprzez wdzięczność, szacunek, zaintrygowanie innością dziewczyny, jej odwagą, pracowitością, lojalnością, inteligencją, poczuciem humoru. Pojawiały się coraz śmielsze spojrzenia, uśmiechy, przytulanie, dotykanie, całowanie w rękę, w końcu pocałunki, nie takie aż tak bardzo wymuszone jakby się mogło wydawać po rozmowach z Sebastianem. I co mnie jeszcze uderzyło już po pierwszych kilkunastu, może kilkudziesięciu odcinkach, to widoczna już na pierwszy rzut oka różnica w sposobie zachowania Marka wobec Pauliny i wobec Uli. Paulinie mówił, że kocha, ale tylko mówił. Nie było tego widać. I nie chodzi tu tylko o zdrady. W tym związku nie było przede wszystkim czułości, natomiast wyraźnie było widać, że Marek przy Paulinie bywa często zdenerwowany, poirytowany jej zachowaniem i słowami, odsuwa się od niej i w zasadzie w ogóle ze sobą nie rozmawiają, a na pewno nie tak, jak powinni narzeczeni. A zupełnie inaczej zachowuje się w obecności Uli. Bywa czuły, troskliwy, opiekuńczy, dobrze się czuje w jej towarzystwie i wie, że może z nią porozmawiać na każdy temat. I chociaż przez długi czas łączy ich tylko praca, to tylko Ulce ufa i zwierza się jej z problemów z firmą i Pauliną. I oczywiście nie zawodzi się.
Szkoda tylko, że jednocześnie tak perfidnie zwodził ją i okłamywał, ale tak miało być, aby piękny książę, który cały świat miał na wyciągnięcie ręki i którego treścią życia były do pewnego momentu tylko pieniądze, kobiety i drogie samochody, mógł się zrehabilitować i zrozumieć, czym jest prawdziwa miłość, bliskość i radość z tego, że można dać szczęście drugiej osobie.

I dlatego ja będę się trochę upierać przy tym, że zalążki późniejszej miłości pojawiły się już w pierwszej fazie ich znajomości. Bo czy Marek, gdyby chodziło mu tylko i wyłącznie o pracę, aż tak bardzo by się przejął obraźliwymi i wymierzonymi w Ulkę mailami? Owszem, Ula była jego sekretarką, a on rzeczywiście nie znosił poniżania i donosicielstwa, ale w tamtym momencie był autentycznie wściekły, zwołał przecież zebranie i chwilę potem i wbrew Paulinie, zwolnił Violettę. A w scenie pocieszania w toalecie widać było wyraźnie, że chciał Ulkę przytulić, tylko na tym etapie ich znajomości było na to jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Czy podobnie by się zachował, gdyby to chodziło na przykład o Paulinę, jakby nie było, narzeczoną i teoretycznie najbliższą mu osobę? Jestem pewna, że nie. Machnąłby ręką i zasugerował by jej, aby się nie przejmowała takimi głupstwami;-)

Natomiast pełna zgoda, jeśli chodzi o późniejsze odcinki. Wcześniej tez już o tym wspomniałam. Przede wszystkim zupełny brak pomysłu na Ulę po przemianie. Obszernie piszesz o tym w innym wątku, nie będę się więc powtarzać, ale też nie mogłam spokojnie patrzeć na to, co zrobili z niej scenarzyści w drugiej części serialu. Z trochę nierozgarniętej, ale miłej, mądrej i sympatycznej dziewczyny zrobiono pustą i, nie zawaham się napisać, głupią lalę. Nie tylko snuła się po firmie jak mimoza, ale i rzadko w tej firmie bywała, a jeśli już to częściej w bufecie niż w swoim gabinecie, a jeśli już w gabinecie, to przeważnie przy pustym biurku patrząc w sufit i myśląc o niebieskich migdałach. Prezesa dużej, będącej na skraju upadku firmy raczej nie powinno być widać zza papierów, a nasza pani prezes dzieliła swój cenny czas pomiędzy lunchami, zwodzeniem Piotra i głupimi pogaduszkami o niczym. Miała tylko małe przebłyski dawnej Uli, ale to za mało, aby pociągnąć serial do końca w klimacie wcześniejszych odcinków. Też nie rozumiem tego zwrotu w scenariuszu. Broni się tylko parę postaci, między innymi Marek, chociaż myślę, że 'taki' Marek z pewnością nie zakochałby się w 'takiej' Ulce, bo ta zmieniona Ulka zupełnie nie przemawia do mojej wyobraźni. Szkoda mi też, że tak zjechano Alę. Powinna zostać tą wierną przyjaciółką do końca, wspierać Ulę i ja bym tu widziała raczej z jej strony próby pogodzenia Marka i Uli, a nie pchanie jej w ramiona Piotra. Przecież w rozmowie z Markiem po odwiedzinach Ulki na Mazurach zauważyła, że Markowi zależy i mile widziana by była taka poważna rozmowa pomiędzy nią a Markiem, który nota bene niewiele tak naprawdę wiedział o przeszłości Uli, o jej trudnej sytuacji finansowej i na pewno ciężkim życiu po śmierci mamy. Na miejscu scenarzystów właśnie Alę wyznaczyłabym na tego gołąbka pokoju, na kogoś, kto uświadomiłby Markowi fakt, iż takiej osoby jak Ula nie sposób nie kochać. Oczywiście tej dawnej Uli.
Ale przede wszystkim zabrakło takiej, poważnej, szczerej rozmowy pomiędzy głównymi bohaterami. O tym tez piszesz i też zgadzam się w zupełności, że zakończenie tego serialu w stylu 'padli sobie w ramiona i odtąd żyli długo i szczęśliwie' oznacza coś wręcz przeciwnego. Prawdopodobnie scenarzyści założyli, że widzowie dopowiedzą sobie resztę, ale nie umniejsza to faktu, że końcówka była nijaka i beznadziejna. A szkoda, bo taka rozmowa plus widok Marka i Uli poznających się wzajemnie od nowa pozostawiłby miłe wspomnienia po obejrzeniu całego serialu, a tak zostaje tylko niesmak, niedosyt i złość na scenarzystów...

No proszę, i ja się rozpisałam;-)



ariana_FB

To może jeszcze małe PS, bo przypomniał mi się taki fragment (nie kojarzę niestety zupełnie ani odcinka ani okoliczności) w którym Paulina zostawia Markowi jakąś wiadomość na kartce, podpisując się 'Paula', a Marek bezwiednie zakreśla słowo 'ula'...
Czy to nie był już podświadomy wybór dziewczyny, która powoli stawała się dla niego tą jedyną? To były chyba początkowe odcinki, lub te, w których jeszcze nic się między nimi nie działo. Ale nie pamiętam dokładnie, być może się mylę, może to było później.

I jeszcze jedno. Dla mnie takim przełomem, niekoniecznie w zakochaniu się, raczej w uświadamianiu sobie tego faktu, był moment, w którym Marek przestał zwierzać się Sebastianowi. Wcześniej rozmawiali prawie o wszystkim, Sebastian uczestniczył 'wirtualnie' w każdym spotkaniu, wiedział o każdym ruchu Marka i nagle Marek zaczął unikać rozmów z Sebastianem o Uli. Sebastian nie dowiedział się, że Marek przyznał się Uli, iż nie kocha Pauliny, nie wiedział o spotkaniu nad Wisłą i przede wszystkim nie dowiedziałby się o zaplanowanym weekendzie z Ulą w SPA, gdyby nie przypadkowa rozmowa przy okazji niewiadomego noclegu na drukach delegacji. Marek wyraźnie unikał rozmowy na ten temat, uciekał wzrokiem przed przyjacielem, zasłaniał się raportem i nie chciał drążyć tematu, bo wiedział, że Seba jest o krok od odkrycia tej wielkiej tajemnicy, jaką było to nienazwane jeszcze świadomie uczucie do Uli...

ariana_FB

Nie zakreslil slowa Ula a postawil przecinek pomiedzy Pa i Ula

ocenił(a) serial na 9
ariana_FB

Dzięki za odpowiedź, miło podyskutować jak ktoś szanuje cudze zdanie.
Co do "Pa,ula" to nie było to na początku serialu tylko coś około 140 odcinka i Walentynki i niestety nie miłe dla Uli, bo to znaczyło, że Ula idzie w odstawkę. Już przypominam. Zbliżały się Walentynki i Marek nie wiedział co zrobić, bo przecież miał dwie dziewczyny, jedną "oficjalną", drugą "na boku" ....xd. Wkurzył się nawet trochę, bo dzień przed Walentynkami dawny chłopak Ulki przysłała jej kwiaty i zaproszenie. Początkowo się nawet ucieszył, bo sądził, że jego problem się rozwiązał, ale Ulka szybko go z błędu wyprowadziła, że Bartek to oszust, który ją skrzywdził. Postanowił więc zaprosić Ulę, tym bardziej, że Paula mu powiedziała, że nie znosi Walentynek i w sumie jako para nigdy ich nie obchodzili, bo to dziecinne i infantylne. (ach ten ich romantyzm,,,xd) Marek zadowolony, bo to według niego znaczyło, że może sobie bezkarnie zaprosić Ulkę, a naiwnej Pauli wmówi jak zwykle pracę. Niestety jego plan spalił, bo Paula widząc, że się z Markiem oddalają postanowiła coś zrobić i powiedziała mu, że mimo iż sama nie znosi i nie obchodzi Walentynek, to tym razem zrobi wyjątek i chętnie pozwoli mu się gdzieś zaprosić, to właśnie ten liścik w którym Paula informuje go, że razem gdzieś pójdą. Podpisany jest Paula. Marek wie, że nie może wystawić Pauli tym razem, że naprawdę się oddalają i musi ja zaprosić, stąd stawia przecinek w słowie Paula, po sylabie pa, sugerując że niestety to jest to, co powie Uli (Pa,ula). Ponadto rano w pracy zrobiło się niezręcznie, bo Ula przyniosła mu walentynkę z cudowną dedykacją, ("dziwnie się czuję pisząc do Ciebie boś Ty nie mój, a i to święto nie moje. Ale jestem szczęśliwa, bo Jesteś trochę mniej nie mój, niż jeszcze niedawno") gdy tymczasem sam Marek olał sprawę i nic dla niej nie miał. Ratując sytuację znalazł w szufladzie z prezentami Seby jakąś bombonierkę w kształcie serca i wcisnął na odczepkę Uli, niezbyt miłe to było. Ula sama to wyczuła i jej było przykro. Po tym jak Marek nigdzie Ulki nie zaprosił i widać było jak jej przykro (domyślała się dlaczego, że ma plany z Paulą) postanowił zabrać gdzieś na randkę Ulkę Maciek, świetny przyjaciel- jedyny prawdziwy w przeciwieństwie od psiapsółek od plotek w pracy. Marek to usłyszał i odezwała się w nim zazdrość i zachowanie psa ogrodnika (sam nie weźmie, ale drugiemu nie da), był wściekły. Niespodziewanie w sukurs przyszedł mu ... Alex, który dowiedziawszy się, że Lew podrywa Paulę postanowił jakoś zaaranżować spotkanie. Może się sobie Lew i Paula spodobają i upiecze dwie pieczenie, usunie Marka z życia Pauli i mu "dowali" konkretnie. Wmówił więc Alex Pauli, że trafiła mu się wyjątkowa okazja do kupna domu i koniecznie musi po południu wyjść i go obejrzeć, a ona mu musi pomóc, bo ma lepszy gust, czy ma kupić ten dom. Paula mówi Markowi że odwołuje randkę, bo idzie oglądać dom z Alexem, a ucieszony Marek mówi Uli, że ...jednak jest wolny i szykuje niespodziankę na Walentynki, a pretekstem zostania w pracy i dlatego niemożnością pójścia do kina, zaproszenie od Maćka odwołuje... Ula.

Wracając do samego serialu.
Jak dla mnie postać Marka, to strzał w dziesiątkę. Swoim pomysłem i tym jak bardzo złożona wbrew pozorom i skomplikowana była to osoba, z całym bagażem zalet i wad, nawet wykluczających się, nie dające się wpisać w jakieś bardzo konkretne ramy spowodowali, że to właśnie Marek a nie Ula był postacią napędzającą serial. Gdzieś wyczytałam bardzo fajne, napisane półżartem półserio zdanie, że tytuł powinien brzmieć nie BrzydUla ale PiękniUlek i to nie chodzi o wygląd zewnętrzny głównych bohaterów. Od początku, od pierwszego odcinka uwagę przykuwa główny bohater a nie bohaterka. Ma w sobie tyle różnych zalet i wad, że dosłownie wzbudza skrajne emocje. Ula jest jeśli chodzi o charakter dość prosta i łatwa do przejrzenia, naiwna, niezdarna, bardzo wrażliwa, zakochana bez pamięci w swoim szefie, inteligentna. Z Markiem sprawa ma się inaczej, Myślę że scenarzyści specjalnie tak zrobili, początkowo chodziło o to, byśmy mimo swojego zachowania nadal lubili go, mimo tego, co jak się domyślaliśmy, miał zrobić Ulce, potem, gdy okazało się, jakie emocje wzbudza ta postać, jeszcze mocniej rozwinięto jej wątek. Filip swoją niesamowitą grą dołożył kolejną cegiełkę. Szkoda że podobna sytuacja nie miała miejsca na końcu serialu i scenarzyści nie "bronili" Uli jak szalała ze swoimi kłótniami i histerią a i Julii gra zmienionej Ulci też nie zawsze dobrze szła. Nie była tak jak Marek miotającą się miedzy dobrem a złem postacią, z wyrzutami sumienia z jednej strony, złymi podszeptami z drugiej, tylko widzieliśmy zimną jak rybę, prawie nic nie czującą dumną pannicę. Dla Marka scenarzyści jeśli nie usprawiedliwienie, to przynajmniej jakąś okoliczność łagodzącą jego świństwa potrafili wymyśleć, by choć trochę go zamortyzować. Przy szalejącej Ulce tego nie było.
Jak porównuję postać Marka z postacią Armando z oryginału, to niebo a ziemia, mimo, że oryginalna Brzydula też bardzo mi się podobała. Marek jest niedojrzałym chłopaczkiem, kobieciarzem, zdecydowanie za lekko traktującym życie, nie mający za grosz szacunku do własnej narzeczonej, cynik, a z drugiej strony jest bardzo wrażliwy, gdzie ten cynizm jest nierzadko reakcją obronną, widzi więcej niż inni, a jeszcze więcej się domyśla, stąd czasami wprost złośliwie kpi i naśmiewa się z tego swojego towarzystwa i pozoranctwa, którego autentycznie nie znosi. Jednocześnie widzi, że praktycznie każdy tak żyje, więc konformistycznie, zgodnie z zasadą „jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one” dostosowuje się i przyjmuje reguły. Stąd zaręczyny i ślub z Paulą, który, co by nie powiedzieć traktował poważnie w tym sensie, że długo nie zamierzał ani jednego, ani drugiego odwoływać, bo to najodpowiedniejsza dziewczyna, bo takie związki są akceptowane, bo są „FeboDobrzańską rodziną”, bo rodzice tego chcą, a dla firmy najlepsze, a tak w ogóle to Paulę zna od zawsze, rozumieją się, powinno to wystarczać, w ich sferze to wystarcza itd. Przyjął te argumenty i zaakceptował, mimo że wiedział że nie kocha Pauliny i tak naprawdę wszelkie przygotowania do ślubu i zaręczyn miał głęboko gdzieś i go nie interesowały (boska scenka jak się Sebastian z niego nabija i jego zainteresowania przyjęciem zaręczynowym i tym że… nawet nie wiedział jak zaproszenia wyglądają i pierwszy raz na oczy je widział jak Seba miał je w ręku- „może i tobie powinna Paulina przysłać zaproszenie być nie zapomniał…”). Gdyby ktoś mu powiedział że to najgłupsza decyzja i by odwołał, za nic by się nie zgodził. Zresztą kto miał mu powiedzieć, jak wszyscy dookoła od samego początku wprost nakłaniali go do tego, wmuszali i wmawiali że to najlepsze i najodpowiedniejsze. Może powinna matka, opierniczywszy go porządnie wcześniej. Przecież on miał kochanek bez liku, czy tak się zachowuje szczęśliwy narzeczony? Każda normalna matka po złapaniu na kolejnej zdradzie i widząc łzy synowej dałaby mu do słuchu co on wyprawia, szczególnie, gdy niby tak bardzo kochają to synową, bo to przyszywana córka, którą pomogli wychowywać po śmierci najbliższych przyjaciół i wspólników w firmie. Marek nie tylko nie dostaje po gębie za to co robi, nikt nie siada z nim i poważnie nie rozmawia co on sobie wyobraża, czego chce od życia, jak śmie tak taktować narzeczoną, dlaczego się tak zachowuje i co mu nie odpowiada, czy chce tego małżeństwa i czy jest szczęśliwy. Jedyną radą i to od teściowej jest to… by przeczekała, bo faceci tak maja, muszą się „wyszumieć”, ona sama w młodości też to przechodziła, a wszystkiemu są winne… te kobiety co nie mają wstydu i „uwodzą tych biednych mężczyzn, a oni tacy słabi”…Mało tego dodaje, że najważniejsze że zna swoje miejsce i wraca do niej, przecież nie zamierza odwoływać ślubu, a sama to mogłaby wnieść trochę spontaniczności do związku, by nie czuł się znudzony. Z deka szokujące rady. Nie ważne że zdradza, ważne że i tak to ciebie poślubi. W pewnym sensie to pokazuje jak był wychowany, rozpieszczony totalnie przez matkę, która pozwalała mu na wszystko (i nadal chce pozwalać dopóki, dopóty zna swoje miejsce) i ojciec który widząc to i bojąc się, że za bardzo zepsują charakter syna stał się zbyt surowy, bardzo wymagający. Niby w ten sposób chciał motywować go do dalszego działania, wiedział że jest jego jedynym synem i dziedzicem, chciał by firma trafiła w dobre ręce, nie chciał psuć mu dalej charakteru, ale wylał dziecko razem z kąpielą. Rzadko go wysłuchał, by nie okazać słabości, wyciągnąwszy go z niejednych kłopotów miał niezbyt dobre o nim zdanie, nie próbował go zrozumieć, nie wierzył mu, notorycznie za przykład stawiał starszego, dojrzalszego, bardziej odpowiedzialnego Alexa, wzbudzając w nim poczucie zazdrości o uznanie ojca i rywalizację. Przecież on to wszystko robił za jedno dobre słowo ojca o nim, tak mu zależało. Rodzice z Markiem popełnili bardzo duży błąd, jedno zbyt pobłażliwe, drugie zbyt surowe. Marek wychowany w tym zakłamaniu i pozoranctwie, mimo że rodzice autentycznie go kochali i mimo błędów wychowawczych starali mu się stworzyć szczęśliwy dom, miał złe zdanie nie tylko o swoim światku, ale przez to ze tak łatwo się do niego dostosował, także o sobie („przecież jestem świnią nie wiedziałaś o tym”- powie o sobie do Ulki). Skoro już ma tak żyć, to zagłuszy sumienie i wrażliwość, weźmie co „najlepsze” z tego życia, będzie się bawił, żył jak chce, skoro i tak mu nikt nie zwróci uwagi, bo to przywilej ludzi co mają pozycję i pieniądze, więc hulaj dusza. Ale te resztki normalności i wrażliwości gdzieś się tliły i zostały, to właśnie je powoli Ulka wydobywała na wierzch, ponadto powodowały one, że mimo swoich świńskich zachowań szczególnie w stosunku do Pauli i byłych asystentek, Marek dla mnie nie był nigdy świnią, bo w takich prozaicznych, zwykłych sytuacjach, to on zachowywał się najnormalniej z nich wszystkich. Nie pogardzał drugim człowiekiem, szczególnie jak nie miał pieniędzy, urody zresztą też (nigdy, od pierwszego odcinka, nie brzydził się Uli jak to miało miejsce w kolumbijskim oryginalne), bardzo dobrze, sprawiedliwie i z szacunkiem traktował pracowników, jak równych sobie i to nie było pozoranctwo (znów przeciwieństwo oryginału). Znamienne jest, że tylko on był z nimi na ty, włącznie z recepcjonistką. Nigdy nie był snobem, przeciwnie, mimo kasy i tego co miał zawsze uważał się za równego innym. Myślałam że Sebastian był jego kumplem, znajomym ze swojego towarzystwa, a tu się okazuje, że ten piękny apartament to kupił za kredyt co się za nim ciągnie, wcale nie miał kasy, mało tego jeszcze pomagał matce, a wiec jego rodzina nie była bogata, co najwyżej inteligencka i średniozamożna. Nie przeszkadzało to zaprzyjaźnić się Markowi ze zwykłym chłopakiem, z którym się na studiach poznali. Miał do tego tyle wrodzonej klasy i kultury, takiej nawet starodawnej szarmanckości, że jak pomagał, ewentualnie odmawiał coś komuś, robił to w taki sposób, że nie upokarzał i nie obrażał drugiej strony. Pewnie tak samo było i z Sebastianem. Wiele razy czytałam, że w tej przyjaźni to Marek tylko brał, a Sebastian dawał, że dobrowolnie usunął się w cień za Markiem. Zapominamy o tym, że Sebastian praktycznie wszystko co miał zawdzięczał Markowi. Ala przy okazji spotkania Julii wspomina że to studencka dziewczyna Marka i ze razem tu przychodzili na praktyki. Nie mam żadnych wątpliwości że takie same „praktyki”, z pewnością odpowiednio płatne, by na wszystko starczyło najlepszemu kumplowi syna i by nie poczuł się upokorzony i nie odebrał tego jako jałmużnę, miał Sebastian, zresztą on sam wspominał przy odejściu jak długo w FD pracuje. Potem od razu po studiach staż, krótkie przyuczenie i zostaje dyrektorem HR w tak wielkiej i znaczącej firmie jak FD. Podczas rozmowy z Violą na początku mówi że dyrektorem jest od przeszło 4 lat, a przed zarządem Marek go uspokaja, że ma kontrakt do końca roku. Czyli wziąwszy pod uwagę że ma 32 lata, to w wieku 28 lat, zaledwie 4 lata po skończeniu studiów już został dyrektorem. Chyba nikt nie ma wątpliwości że to też sprawka Marka. Pewnie że musiał się wykazać, Krzysztof nie pozwoliłby mu nic nie umieć i zostać dyrektorem za nic. Nawet Ala, którą pewnie nominacja Seby swego czasu w tak młodym wieku ubodła, mówi ze jest sprawnym HR-owcem, ale fakt faktem stanowisko dostał dzięki Markowi (w tych sytuacjach widać że mimo surowości Krzysztof tak w skrytości wspierał syna i stał po jego stronie). Pewnie też dlatego tak Sebastian zachował się, gdy starał się pogodzić Marka z Pauliną, jak wyszedł na jaw jego romans z Ulą. Seba najzwyczajniej zachłysnął się tym całym światem Marka i jego blichtrem, te całe za przeproszeniem „snobistyczne, modne kluby, tenisy, squashe, przyjęcia, spotkania, piękne dziewczyny, wielki świat itd.” Spodobało mu się to jak ch*olera, tym bardziej, że jako przyjaciela Marka traktowali go jak równego sobie. Dzięki kasie z FD mógł sobie pozwolić na to pozwolić, na kredyt na zakup mieszkania w luksusowym apartamentowcu, na samochód z salonu, najlepsze ciuchy itd. a i jeszcze mu zostawało. Nic dziwnego że takie życie go porwało i zachwyciło, nie mógł przeżyć i pozwolić by jego najlepszy przyjaciel i ten który mu to jednak ofiarował, dobrowolnie z tego zrezygnował. Bo mimo iż Marek miał pozycję i był „najlepszą partią” to raczej mało prawdopodobne by tą pozycję zachował, jakby się związał z „jakąś Brzydulą-Ulką Cieplak”. Przestałby być „duszą i królem” tego towarzystwa. Taki jest właśnie Marek, miotający się między dobrem a złem.
Jedną z jego zalet jest całkiem niezła znajomość natury ludzkiej. Jest jednym z pierwszych, który przejrzał Alexa. Nie sądzę by się kiedyś przyjaźnili, zresztą chyba nawet do Uli mówi, że między nimi nigdy nie było przyjaźni, zabiła ją rywalizacja miedzy nimi i jednak zazdrość jednego o drugiego (Marka o szacunek i podziw ojca, Alexa o pozycję w towarzystwie Marka, szacunek jaki sobie zapewnił i to że go wszyscy lubili, szanowali i słuchali). Ta osławiona przyjaźń to według mnie raczej pobożne życzenia rodziny i przyjaciół, bo to przecież wielka „febodobrzańska” rodzina wiec pełna przyjaźni Marek-Alex i miłości Marek-Paula… Zresztą pamiętam wyraźnie jak Helena mówi do Krzysztofa, że Marek i Alex nigdy się nie lubili, na co ten się żachnął niecierpliwie i wolał tego nie skomentować (pewnie znów obwiniał o to że się nie lubili Marka i jego niedojrzałość). Ta też znajomość pozwoliła mu od razu poznać się na Uli. Z pewnością pomogło mu to, że dziewczyna uratowała mu życie. Normalnym jest że w takiej sytuacji rodzi się ogromna wdzięczność i szacunek dla takiej osoby. I to według mnie na początku czuł Marek do Uli, była chyba pierwszą młodą kobietą, którą autentycznie szanował, bo wcześniej przez to, że dziewczyny wprost rzucały się nie niego, sprawiał wrażenie że ma o kobietach nienajlepsze zdanie…(piękne, ale puste lale). Szanuje ją, a więc także broni, poprawia i sygnalizuje by nie nazywać jej Brzydulą, odzywa się w nim nawet ta wspomniana wcześniej szarmanckość, jak wszyscy zaczynają jej dokuczać z powodu wyglądu i się nabijać, Marek autentycznie nie znosi upokarzania drugiego człowieka. Boska jest scenka jak Sebastian pierwszy raz przy Marku nazywa Ulę Brzydulą i reakcja tegoż drugiego "nawet TY się przyłączyłeś od tego chóru?" - mówi do Seby z niesmakiem i niemalże pogardą. Świetnie też zagrał to Łukasz, widać było że mu się autentycznie głupio zrobiło, bo reakcja Marka niekłamana i nie wiedział co odpowiedzieć. Ponadto jest pierwszym który dał szanse Ulce po roku szukania pracy, mimo że wiedział jak wygląda, a miała być przecież sekretarką dyrektora d/s Promocji w Domie Mody!!, Mało tego, ochrzanił Sebastiana, jak chciał on ją umieścić w jakimś oddalonym pokoju, by jej nikt nie widział, że sobie cyrki urządza. To jego sekretarka i ma siedzieć w sekretariacie, nie ma zamiaru jej nigdzie chować, ukrywać i się wstydzić, nie będzie jej osądzał po wyglądzie. ( w oryginale tez jest inaczej, Armando zamyka Betty w …schowku). Jak dla mnie w trakcie Carramby to wszystko co opisałam właśnie czuł. Ogromny podziw, szacunek, bardzo lubił i najbardziej ze wszystkich mu znanych osób cenił. Ponadto wiedział co ona przeszła. Wiedział że jest sierotą, że w przeciwieństwie do niego nie miała życia usłanego różami, że ma poważnie chorego ojca i całą rodzinę na głowie, nawet mu się przyznała że w szkole jej dokuczano z powodu wyglądu. Marek wiedział ze sporo w życiu przeszła stąd ta jego wściekłość jak jej dokuczano. Nie z powodu tego, że coś więcej do niej czuł, jeszcze nie wtedy, ale za to, że mimo iż tyle przeszła, jest nadal taka pogodna, nawet zbyt naiwnie i głupio wierząca w drugiego człowieka („jakbym nie wierzyła w ludzi to co by mi pozostało..”) i naprawdę jest bardzo dobrym człowiekiem, już wtedy wiedział że najlepszym jakiego znał. To go doprowadziło do wściekłości że dokuczano właśnie takiej osobie, bez żadnego powodu, co nic nikomu nie zrobiła. A jak płakała zobaczył jak jest strasznie wrażliwa, krucha wbrew pozorom i jak ją to zabolało, chciał ja autentycznie przytulić, tu się zgadzamy.
Carramba dla mnie też była pewnym przełomem, ale w innym sensie. Było to według mnie takie pierwsze, małe/wielkie zwycięstwo Ulki. Jak Violka za dokuczanie jej wyleciała z roboty, Marek nawet nie chciał słyszeć o jej przywróceniu. Nie zrobił tego ani na prośbę Pauli, swojej obecnej narzeczonej, której przecież Violka była przyjaciółką, nie zrobił tego dla Sebastiana, najlepszego przyjaciela od kilkunastu lat („nie ma mowy, nie będę z gęby robił cholewy, słowo rzekłem i nie zmienię”) którego Violka była dziewczyną i która wtedy u niego mieszkała, ale zrobił to na prośbę…Uli. Niby Ulka ostatnia prosiła, Sebastian i Paula zrobili to wcześniej, niby być może już wcześniej zaczął się łamać jak narzeczona i przyjaciel prosili, niby zgodził się tylko z nią na rozmowę i szansę na wytłumaczenie, a Ula była jej „ofiarą” która jej wybaczyła, a nie na przywrócenie ale fakt faktem, dopiero po prośbie Uli zgodził się na tą rozmowę. Jak niespodziewana była ta decyzja, niech świadczy fakt, że Sebastian zaczął podejrzewać, że …Violka się przespała z Markiem i dlatego ten zmienił zdanie, bo innej możliwości nie widział. Co ciekawe Marek już wtedy nie przyznał się ani jednemu ani drugiemu, że to Ulka go przekonała. I tak w sumie to chyba od Carramby zaczął słuchać Uli i robić to, o co ona go prosiła lub mu radziła.

Chorobcia, chyba znów się rozpisałam, muszę zacząć skracać to co piszę

Agamnik

To ja dziękuję za miłą i twórczą dyskusję:)
Może odniosę się tym razem stricte do Twoich wniosków.
Odnośnie tego odcinka z zakreślaniem imienia, to rzeczywiście odebrałam to zupełnie inaczej. Nie pamiętałam zupełnie okoliczności, dlatego wydawało mi się, że Marek po prostu oddzielił imię 'Ula' od reszty...
Oryginalnej, kolumbijskiej wersji serialu nigdy nie widziałam, może parę odcinków dawno temu, ale czytałam różne opinie, między innymi takie, że tamtej 'brzyduli' po przemianie przynajmniej charakteru nie zmieniono. Pozostała dalej skromną, sympatyczną, uczynną i miłą dziewczyną i tylko Armanda po prostu ignorowała, traktowała go obojętnie, a to właśnie bolało go najbardziej. Szkoda, że w naszej wersji scenarzyści też nie poszli w tym kierunku, tylko zrobili z naszej Uli nieczułą i rozhisteryzowaną, na dodatek pustą pannicę.

Analizę postaci Marka przeczytałam bardzo uważnie. Jesteś spostrzegawcza i masz duży dar obserwacji, ale jednak chyba troszeczkę za bardzo go wybieliłaś. Owszem, naturę miał złożoną, nie przeczę. Wychowanie w dobrobycie i bez przykazań też zrobiło swoje, ale w chwili, kiedy go poznajemy, Marek jest już dorosłym mężczyzną na odpowiedzialnym stanowisku, a zachowuje się jak mały chłopiec, który nie chce dorosnąć. Z jednej strony dostrzega i rozumie więcej niż inni, ocenia ludzi nie tylko po pozorach, ceni w nich lojalność, sumienność, pracowitość, nie cierpi poniżania i donosicielstwa, potrafi być i stanowczy i wyrozumiały jednocześnie, ma dystans do siebie i poczucie humoru, jest wrażliwy na ludzką krzywdę i potrafi przyznać się do błędu i przeprosić. Ale ma i drugie oblicze „... potrafi pokazać drugą twarz, tą obrzydliwą” jak powiedziała kiedyś Ala. To, że cały czas miotał się między dobrem a złem też dostrzegłam, nie odmawiam mu broń Boże ani wrażliwości, ani normalności, ale sposób w jaki traktował swoje kochanki dla mnie był nie do przyjęcia. To, że sztukę zdobywania kobiet opanował do perfekcji i zmieniał kobiety jak rękawiczki nie zwalniało go z odpowiedzialności za nie. A on porzucał je bez skrupułów, a zagrażające jego związkowi z Pauliną poprzedniczki Uli bez wyrzutów sumienia zwalniał z pracy (vide Joaśka).
Poza tym zupełnie nie przykładał się do pracy, zwłaszcza, kiedy miał już przy boku Ulę. Bywał niezdecydowany i nierzadko nie radził sobie w trudnych sytuacjach. Miewał też problemy z podejmowaniem radykalnych decyzji, nie tylko służbowych, co odbiło się później w przyszłości jak wiemy. No i ta rzadka umiejętność manipulowania ludźmi i okłamywania ich bezczelnie. Taka wyraźna sytuacja miała miejsce, kiedy po powrocie z romantycznego wypadu z Ulą do SPA, patrząc Paulinie prosto w oczy wyparł się jakiegokolwiek romansu zasłaniając się nawałem pracy przed zarządem.
I jeszcze to zbytnie uleganie negatywnym wpływom. Bo Sebastian był nie tylko jego przyjacielem, ale i złym duchem. Trafnie opisałaś motywy, które kierowały Sebą, kiedy wcześniej namawiał Marka do romansu z Ulą, a później do pogodzenia się z Pauliną. Sebastian dbał przede wszystkim o swój własny tyłek, nie licząc się zupełnie z uczuciami 'przyjaciela', bo doskonale wiedział, że jego byt w firmie zależy tylko od bytności Marka. Marek był dorosły i swój rozum miał, a jednak 'dał się ponieść głupim namowom Seby'. Cały czas mówił Sebastianowi, że Ula jest inna, że nie przyjmie takiego prezentu, że po wręczeniu jej biżuterii prawdopodobnie więcej jej nie zobaczy (i miał rację;-), a jednak górę wziął jego słaby charakter a nie rozum. Przestał słuchać Seby dopiero po odejściu Ulki. Wtedy dopiero stanowczo i konsekwentnie zaczął działać. Wiedział już, że nie może być dłużej z Pauliną i zakończył ten związek, wbrew Sebastianowi, rodzicom i samej Paulinie, zdając sobie równocześnie sprawę z tego, że nie tylko naraża się na jej gniew ale i na utratę głosu w zarządzie, co wiązało się oczywiście i z utratą stanowiska. Ale dopiero wtedy. Wcześniej daleko mu było do ideału, a te jego wady, zwłaszcza kłamstwa i manipulacje niestety przeważały nad zaletami.
Odnośnie Ulki i tego, co Marek wiedział o jej życiu, to obstaję przy swoim. Niewiele wiedział. Owszem, domyślał się jej trudnej sytuacji materialnej, bo każdy by się domyślił, patrząc na jej wygląd. O śmierci mamy wiedział tylko tyle, że zmarła, jak Ula była w liceum, ale zupełnie nie znał okoliczności i nie sądzę, aby wiedział, że stało się to podczas porodu, że Ula miała na głowie nie tylko chorego ojca, dorastającego, czyli zbuntowanego brata nastolatka ale i niemowlę. Nigdy o tym nie rozmawiali, Ula z wiadomych powodów, a Marek nie pytał, chyba nie bardzo go to wtedy obchodziło. Poza tym, wykorzystując mądrość i dyskrecję Uli wciągał ją w swoje prywatne sprawy nie interesując się prawie wcale jej osobistymi problemami.
Tym, że ojciec Uli trafił do szpitala przejął się nawet bardzo, ale nie pomyślał o tym, aby zwolnić ją przynajmniej z części obowiązków. Pan Józef przecież dlatego wyszedł ze szpitala na własną prośbę, bo Ula zawalona pracą (to było chyba przy szukaniu tańszych materiałów) nie miała czasu aby zając się domem i młodszą siostrą. I szkoda, że zajęty ukrywaniem przed Pauliną jakiegoś swojego kolejnego romansu nie znalazł chwili, aby porozmawiać z Ulą, kiedy ta chciała poprosić go o pomoc. Bo Ula była na każde jego zawołanie, rzucała wszystko i biegła mu na pomoc kiedy tylko jej potrzebował. Wiem, że to co teraz piszę, kłóci się z moją tezą wczesnego 'zakochiwania się', ale wbrew pozorom jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Omawiamy teraz złożony i momentami podły charakter Marka, bo czy kiedykolwiek na przykład pomyślał o tych dziewczynach, którym 'świat zawalił się na głowę' z jego powodu? O Uli pomyślał, bo ją kochał, a co z innymi???
I to jego 'czerwone światełko', które zapalało mu się od razu, jak tylko Ulka zrobiła mały kroczek do tyłu. Manipulacja, manipulacja, manipulacja uczuciami.
Ale z tego co piszesz o Armandzie, to rzeczywiście nasi scenarzyści zadbali o to, aby naszemu Mareczkowi zostawić przynajmniej jakąś cząstkę tej jasnej strony mocy.

I skoro ja też 'znowu' tak się rozpisałam, to wspomnę jeszcze o Paulinie. Dużo widzów na różnych forach pisało i pisze, że im jej żal, że Marek na nią nie zasługiwał. Ja jednak uważam, że 'to zła kobieta była' i to ona na niego nie zasługiwała;-) Bo podsumowując postać Marka, który w końcu okazał się 'materiałem na porządnego człowieka', tylko swego czasu strasznie zagubionym, to Paulina do końca pozostała dumną, wyniosłą i bezwzględną egoistką. Jej sposób traktowania Violetty, przyjaciółki, jeśli była potrzebna, a zwykłej znajomej, kiedy jej podpadła, jej zachowanie po rozstaniu z Markiem, zemsta na Marku poprzez zwolnienie Sebastiana, przekłamanie sposobu rozstania (to ja odwołałam ten ślub) i przede wszystkim to, że jako niby kochająca kobieta pozwoliła się tak traktować i oszukiwać dyskredytują ją w moich oczach jako kobietę po prostu. Była piękna i zadbana , dorównując swojemu narzeczonemu bezsprzecznie pod względem klasy i zamożności, ale jej nie obiektywizm i brak szacunku do ludzi stojących w jej mniemaniu niżej od niej był porażający. A gwoździem do trumny mojej niechęci do niej było to wredne zachowanie w szpitalu.
Nie, zupełnie mi jej nie żal;-)

A i absolutnie nie skracaj tego co piszesz, nie ma takiej potrzeby...



ocenił(a) serial na 9
ariana_FB

To ja dziękuję za miłą i twórczą dyskusję:)
Wzajemnie, wzajemnie :D

Może odniosę się tym razem stricte do Twoich wniosków.
Hahahaha też mam taki zamiar

Odnośnie tego odcinka z zakreślaniem imienia, to rzeczywiście odebrałam to zupełnie inaczej. Nie pamiętałam zupełnie okoliczności, dlatego wydawało mi się, że Marek po prostu oddzielił imię 'Ula' od reszty...
Tak, też chciałabym, by tak było, niestety jego zachowanie tego nie wskazywało, bo po napisaniu a właściwie postawieniu przecinka w po sylabie Pa w podpisie PAULA, Marek poszedł do Ulki i zaczął jej mówić, że niestety nie da rady jej gdzieś zaprosić na Walentynki. Więc to jasna sugestia, że to PA było do niej.

Oryginalnej, kolumbijskiej wersji serialu nigdy nie widziałam, może parę odcinków dawno temu, ale czytałam różne opinie, między innymi takie, że tamtej 'brzyduli' po przemianie przynajmniej charakteru nie zmieniono. Pozostała dalej skromną, sympatyczną, uczynną i miłą dziewczyną i tylko Armanda po prostu ignorowała, traktowała go obojętnie, a to właśnie bolało go najbardziej. Szkoda, że w naszej wersji scenarzyści też nie poszli w tym kierunku, tylko zrobili z naszej Uli nieczułą i rozhisteryzowaną, na dodatek pustą pannicę.

Tak zdecydowanie obojętność Betty bolała Armanda najbardziej, nie krzyczała na niego, Armando, mimo że dziesięć razy gorszy niż Marek, nie opuścił firmy, już nie pamiętam jako kto został w niej, chyba jako pracujący członek zarządu, albo coś w tym stylu. Całe przejęcie firmy przez Betty nie było też tak upokarzające dla Armando jak w naszej wersji. U nas na firmę Pro S Ula brała kredyty. Natomiast tam Ecomoda (główna firma odpowiednik Febo&Dobrzański) zadłużała się oficjalnie, bo Danielowi kolumbijskiemu daleko było do Alexa, biorąc pożyczki od fikcyjnej firmy zarejestrowanej na Betty- Terramodzie (odpowiednik Pro S). Armando był zdecydowanie mniej odpowiedzialny, też szukał tanich materiałów by zrealizować plan (motyw bardzo podobny), ale u nas Marek szukając tanich dostawców, prześwietlił firmę tego Michała, jak Ula zaczęła mu sugerować by jeszcze bardziej ją sprawdzić wynajął nawet prawników, by prześwietlili wzdłuż i wszerz firmę, ich wiarygodność i uczciwość, sprawozdania, płynność finansową, dotrzymywanie umów itd Tam było coś takiego, że Armando z pełną premedytacją kupił materiały z przemytu by mieć tańsze. I właśnie te materiały zostały zarekwirowane razem ze statkami (nie było zdrady i donoszenia jak u nas). Na zarządzie w oryginale, jak wszystko wychodzi na jaw (stąd ja niestety wiedziałam nawet nie znając spojlerów, że będzie burza z gradobiciem na zarządzie i wszystko runie, nie spodziewałam się tylko że Marek dostanie aż tak po głowie, w oryginale tak nie było i że mu się cały świat zawali), wychodzi „tylko” informacja o prawdziwym stanie finansów na jaw i że to w 100% wina Armanda (do dziś pamiętam jak Betty kilkukrotnie ostrzegała go przed kupnem tych materiałów z przemytu). Tam nie było kryzysu, który jak u nas usprawiedliwiał chociaż częściowo słabe wyniki zarządzania, a potem nieszczęsny kontrakt z reprezentacją do którego Marek został zmuszony przez ojca i Alexa, który nadwątlił budżet (odszkodowanie Marek zapłacił z Ulkowego kredytu, ale materiały, szycie i całą promocję, którą jak pamiętasz przez niekorzystne negocjacje i terminy ustalone z Wiolką, pokrył już z kasy firmy, co pogrążyło budżet Sportivo i naruszyło całe finanse firmy). W oryginale to rządy Armanda, utrata tych materiałów, następnie by się odkuć choć trochę finansowo kolejne oszustwo, właśnie sobie przypomniałam ( z Armanda to był niezły gagatek), kupił podrobione materiały i chyba Hugo się zorientował. Najgorsze było to, że on Hugo (odpowiednik Pshemko) oszukał pokazując mu „normalne” materiały, natomiast do szwalni wysłał podróbki licząc ze się nie zorientuje. Oczywiście Hugo jak już cała kolekcja była gotowa i uszyta, czekała na wieszakach, zorientował się, zrobił awanturę grożąc zerwaniem pokazu i Armando musiał w biegu trzeci raz kupować na tą samą kolekcję materiały, w tempie ekspresowym, przepłacając straszliwie i od nowa szyć w tym samym tempie i tak samo przepłacając, bo dosłownie dni były do pokazu. I tak jedną kolekcją prawie do bankructwa doprowadził firmę.
Moim zdaniem powrót Betty na do firmy i na stanowisko prezesa lepiej w oryginale pomyślano. U nas Ulka tworzy plan i owszem, ale realizuje go na prośbę zarządu a Marek opuszcza firmę, bo inaczej Ulka nie będzie prezesem i nie zacznie realizować swój plan. Tam natomiast wierzyciele widząc co się dzieje z finansami zaczęli się domagać kasy, a nawet złożono wniosek o ogłoszenie upadłości (coś tak kojarzę). I tam zarząd który przejął władzę w firmie, prosi Betty jako właścicielkę Terramody- głównego wierzyciela Ecomody dosłownie o jej przejęcie za długi, dzięki temu nie zostanie podzielona, a ona jako właścicielka zostanie prezesem i postara się postawić ją na nogi i zapobiec upadłości. Nie znam się dokładnie na finansach, ale coś w tym stylu. Tam jakby Betty za długi przejęła Ecomodę i dlatego została prezesem.
Niesamowita jest też scenka, jak wywozi ją na jakieś targi mody przyjaciółka Armanda, która polubiła Betty, nic mu nie mówiąc. Domyśliła się, że ona i Armando mieli romans, od niej wprost wyciąga co jej Armando zrobił i postanawia jej pomóc nie tylko fizycznie zmieniając ją, ale też psychicznie. Scenka o której pisze, to jak (nie pamiętam jak ona miała na imię) ta przyjaciółka zabiera Betty nad morze i każe jej… wybaczyć Armando, bo jeśli mu nie wybaczy, to ta nienawiść zniszczy ją, a nie jego. Każde jej płakać, wykrzyczeć ból itd., ale wybaczyć, nie dla niego, ale dla samej siebie. To jest podczas wyjazdu. Dlatego jak Betty zjawia się w firmie, to ona już wybaczyła Armando, mimo, że ten nawet jeszcze tak naprawdę jej nie przeprosił. Stąd nie ma takich awantur i jest całkowicie inne podejście Betty do niego, jak dla mnie za łagodne. Armando nie zasłużył ja jej wybaczenie i jestem chyba jedną z nielicznych, które chciały by oni się nie zeszli, a Betty by została z Michelem (odpowiednik Piotra). Tu znów niestety plusuje kolumbijska wersja, Michel nie jest taką szują i manipulatorem jak Piotr, tylko normalnym, fajnym, dobrym facetem, który polubił, a właściwie pokochał Betty, znajomym tej przyjaciółki, Francuzem. Razem z tą przyjaciółką pomagał wrócić Betty do równowagi psychicznej i naprawdę ją wspierał. W odpowiednim momencie usunął się sam w cień, jak się zorientował że Betty go nie kocha. Dlatego dla mnie do zarządu, no może do 180 odcinka, do powrotu Ulki do firmy lepsza jest polska wersja, ale potem jak pisze powyżej, niestety kolumbijska. Jest tam to, czego brakuje polskiej, logiczności, sensu, normalności itd. W polskiej też znajdzie się parę fajnych scen, a w kolumbijskiej parę rzeczy co się nie podobają (tam Armando wraca do Marceli/Pauliny), ale ja pisze o ogólnym rozrachunku.
Tam Armando też zostaje prezesem z ambicji, Betty na sekretarkę również przyjmuje z tego powodu, by się Marcela nie czepiała i by go nie podejrzewała, że sprowadził sobie kolejną kochankę. Betty zatrudnia prawie wyłącznie ze względu na wygląd, dokładnie na brzydotę, bo wtedy narzeczona da mu trochę spokoju. Od początku jej się wstydzi i brzydzi. Jako gabinet wyznacza jej coś w rodzaju schowka na dokumenty, malutkiego gabineciku BEZ OKIEN, sąsiadującego z jego gabinetem o metrażu łazienki, gzie wstawia jakieś biurko i to wszystko. Razem z Mariem (odpowiednik Sebastiana) nabija i naśmiewa się z Betty, kompletnie jej nie szanuje. Trochę się zmienia jak ona pisze dla niego prezentację (znany motyw), ale dostrzega w niej tylko kompetencje, nie mówię o kobiecie, ale nawet człowieka nie widzi. Absolutnie nie ma przyjaźni i szczerości, ale nawet dobrych relacji. Mario każe Armando uwieść Betty, bo jest właścicielką Terramody, a Terramoda jest praktycznie głównym wierzycielem jego firmy. Armando nie chce, nie dlatego że jest mu głupio, wstyd, czy ma wyrzuty sumienia, bo tyle dla niego zrobiła, on się jej po prostu brzydzi. Po pierwszym pocałunku między nimi pokazano, jak chyba z pół godziny usta szorował, a miny czasami robił takie, jakby miał zwymiotować. Przed pierwszą nocą, Mario wprost kazał mu się z nią przespać, tak nie mógł tego znieść, że zaprosił ją gdzieś do baru i zaczął pić na umór, że wydukał dwie butle, schlał się i nic z tego nie wyszło, bo Betty zadzwoniła po Maria, który zabrał go nieprzytomnego prawie z tej knajpy. Dopiero po ich drugiej wspólnej nocy, jak Betty mu opowiada, że jej pierwszy chłopak ją wykorzystał (coś a la historia z Bartkiem, tylko tamten się o nią założył), Armando się zmienia.
Napisałam tak dużo o oryginale chcąc wyjaśnić dlaczego lubię i bronię Marka. Otóż ja go, może i niesłusznie porównywałam z oryginałem. Powiem co szczerze, że nawet w pewnym momencie oglądając serial uważałam, że Marek jest … za mało draniowaty (tak, tak). Dobrze że przynajmniej było parę scen, gdzie pokazał swoje ”drugie oblicze” (Klaudia w Mediolanie i perfidne kłamstwo Pauliny, zdrada na imprezie z okazji jego nominacji na prezesa, sytuacja z prezentacją w koszu, Mirabella i okłamanie zarówno jej jak i Pauliny, potem historia z Julią i Joaśką) i zachował się naprawdę po świńsku pokazywały, że ma się z „czego zmienić”. Po przeczytaniu twojego wpisu, przypomniało mi się parę rzeczy i sięgnęłam niemalże na podglądzie i obejrzałam odcinki 10-30 w tempie ekspresowym (sam M&U, no może także Adam i Pshemko do których mam straszną słabość) , by sobie przypomnieć co Marek wiedział. I tak Marek wiedział, że Ula ma młodsze rodzeństwo, bo mu powiedziała przy okazji pierwszych zapiekanek, jak on jej wyznał, że mu matka robiła kanapki zawijane w serwetki z logo FD, to ona że niestety sama musiała je robić młodszemu rodzeństwu, bo matka nie żyła. Mało tego, jak czekali na wyniki analiz prezentacji od profesorów, to Marek dostał rysunek od Beatki z „pozytywną opinią” pocieszający go że będzie dobrze, więc nawet musiał się domyśleć jak jest mała. Wiedział też że jej ojciec jest chory, bo przecież uciekła do niego do szpitala z imprezy na cześć jego nominacji na prezesa. Marek wtedy miał ogłosić jej awans na swoją asystentkę i prawą rękę. Na drugi dzień jak rano zadzwoniła że się spóźni, bo ma ojca w szpitalu, to przecież dał jej wolne (tak sam jej dał), a Ulka mimo to przyszła potem do pracy, wcale nie musiała. Przyznam się, że to początkowe jej zakochanie i zaślepienie mnie drażniło, gdyby nagle Marek powiedział że potrzebuje nerkę, zaraz by poszła po nóż swoją wyciąć, nie czekając nawet na lekarzy (nie mówiąc już o innych wnioskach) bo Marek chce, tutaj też przyszła do pracy, bo chciała a nie musiała. Potem na drugi dzień nie materiałami, ale umową z Terleckim, tym się wtedy zajmowała, przygotowaniem oferty dla niego, poprosiła go by mogła wcześniej wyjść do ojca i ten się zgodził (niechętnie, to niechętnie, ale się zgodził). Sam się jej zapytał jak przyszła co z ojcem, to go uspokoiła, że na szczęście nie zawał, ale jest słaby i wyjdzie za kilka dni. Marek wbrew temu co sądzisz autentycznie się przejął bo przecież miał sam ojca chorego na serce, o którego się bał i który właśnie z powodu choroby zrezygnował z prezesury. Wtedy też pierwszy raz jeśli tak można powiedzieć Paula przegrała z Ulą, w chwili gdy Ula zadzwoniła do Marka przepraszając że się spóźni, bo ma ojca w szpitalu, a Paula przez telefon była dla niej nie tyle niemiła co chłodna strasznie, to Marek się zezłościł i powiedział Pauli odpowiednio. A co do pracy, to trochę zaczął się przykładać jak został prezesem, o nie, nie stał się pracoholikiem, ale takim bumelantem to był do 30 odcinka jak był dyrektorem promocji. Jako prezes już nie przesiadywał w klubie i na lunchach z Sebastianem, tym bardziej że co chwila miał przeprawę z Alexem.
Zgadzam się z tobą że miał własny rozum, że skoro był inteligentny i spostrzegawczy, to obowiązkowo powinien być dojrzalszy, a nie taki duży chłopczyk- konformista. Z każdym prawie twoim zdaniem się zgadzam, z egoizmem, złym traktowaniem kobiet i wrzucaniem wszystkich do jednego worka i tych co się mu do łóżka pchały i tych co go autentycznie kochały, a ten je podle wykorzystał i potem bez skrupułów zwolnił, by ratować własny tyłek (wspominane Lidka i Joaśka). Nie zamierzam go usprawiedliwiać, ja tylko zasugerowałam, że nawet na to jest okoliczność łagodząca wyrok na niego (tylko łagodząca), że on tak był wychowany, że nie było w jego sferze nawet jednej osoby, co by się zachowywała inaczej, nawet jego ojciec, który imponował inteligencją i sprawiedliwością był taki. To dla niego, mimo że to dla nas trudne do wyobrażenia, była norma, on nie znał innego życia. Co do sytuacji przedzarządowej i po SPA, Marek słusznie dostał po tyłku, ale on działał według mnie pod presją, kompletnie wtedy nie myślał, starał się tylko przetrwać do zarządu. Wszystko co piszesz o głupocie, niedojrzałości, braku reakcji itd. to prawda, ale on sam sobie wmawiał, że to przecież tylko…3 dni, wytrzymał tyle, wytrzyma i te trzy. Już to pisałam, według mnie działał jak topielec gdy się pojawiły problemy, który rzuca się na wszystkie strony by nie utonąć i dlatego tonie, bo jakby pomyślał, to może odkryłby podłoże pod nogami i że woda wcale nie jest głęboka i by nie utonął. On wtedy też dla mnie takim topielcem. Przed wyjazdem do SPA żegna się z Paulą jakby co najmniej miał odejść, odwraca się na końcu i mówi trzymaj się, ale potem po powrocie zwrot o 180 stopni, ten pocałunek i kłamstwo prosto w twarz. Dla mnie los Pauli był już przed SPA przesądzony, według mnie on już podjął decyzję, ale musi zachować stanowisko (utrzymać się na powierzchni), więc kłamie jej w oczy bez mrugnięcia, tym bardziej że przed chwilą się topił (afera z Anią, prawie prawda o Uli wyszła na jaw), udało się wypłynął. Ula, odkrywa prezenty, nie mówi co się dzieje, ale widać że jest wstrząśnięta. Marek też to widzi, znów panika, znów topi się, nie wie co robić, zamiast pomyśleć, poprosić o wyjaśnienie, głupie zagrywki (zaproszenie na lunch), gdy to go coraz bardziej pogrąża sięga za radą, bo jego nie działają Seby i daje jej prezent. Od razy widzi po jej minie że.. poszedł na dno. Dopiero wtedy próbuje stanąć na tym podłożu (opierniczenie Seby, powiedzenie Uli prawdy w domu i przeprosiny, list przed zarządem), ale nałykał się za dużo wody i nie daje rady, ponadto porywa go wir, a na to nie ma wpływu (podsłuchana rozmowa i głupie teksty Seby) i koniec
Jeszcze mała dygresja co do Sebastiana, to może moja kolejna słabość, ale jego też naprawdę lubiłam, nawet jak był draniem, gdyby nie jego intryga do M&U nie byliby razem. Ponadto nie do końca się zgadzam z tym jego wyrachowaniem. Owszem dbał o własny tyłek, ale według mnie był autentycznym przyjacielem, w równym, a nawet większym stopniu chodziło mu o Marka. Nie był tak rozpieszczony i nie miał tak naiwnego jednak podejścia do życia jak on, bo nie pochodził z jego sfery. Jemu nic nie spływało do rąk, ot tak za pstryknięciem palców. Zdecydowanie bardziej znał życie od tej gorszej strony, trzeźwo stąpał po ziemi, wiedział że ludzie dla pieniędzy sprzedadzą własną matkę itd., ponadto był wściekle zazdrosny o Maćka, szczególnie po tym co mu Wiolka powiedziała. Przecież dla niego Maciek to był skończony oszust (lista 100 najbogatszych Polaków itd) co uwiódł Wiolkę a potem ją zostawił w hotelu z niezapłaconym rachunkiem. (takiego motywu nie ma w oryginale). Nic dziwnego że mu nie ufał i starał się wszelkimi sposobami ustrzec przyjaciela od interesów z nim. Widział jaka jest Ulka naiwna i bał się, że Maciek nią będzie łatwo manipulował, a ona ma w ręku jego weksle na udziały. Jak zaczął Ulę trochę bardziej poznawać, to sam najpierw przyznał że zaczyna mu imponować jej charakter (po urodzinach), potem że jest mu jej szkoda, a pod koniec nawet miał pretensje do Marka, że ukrywa przed Ulą prawdę o tym, dlaczego chce by została dyrektorem finansowym. Owszem zachował się po świńsku, a nawet jak ostatni łajdak, zgadzam się z każdym słowem, ale według mnie naprawdę po wydaniu się prawdy z prezentami i zarządzie według mnie chciał ratować Marka i postanowił poświęcić Ulę, bez skrupułów, tak po najgorszemu, ale z przyjaźni, nie dla własnego interesu. Marek od momentu rozmowy przy drzwiach nie zwierzał się ze swoich uczuć Sebastianowi, właściwie to go nawet okłamywał, więc trochę nic dziwnego, że Seba nie wierzył w jego miłość do Ulki i brał ją za wyrzuty sumienia. Zauważ że jak w końcu uwierzył, to znów go wspierał bezwarunkowo (jako jedyny) i że to miało miejsce przed przemianą Uli, czyli zaakceptował „Brzydulę” jako dziewczynę najlepszego przyjaciela i kazał mu o nią walczyć. Zresztą on poniósł swoją zasłużoną karę za świństwa w postaci Wiolki, należała mu się całkowicie.
Co do Pauli, to mamy identyczne zdanie.

Agamnik

No to pojedziemy dalej z tym koksem
Zacznę od Sebastiana, bo nie zgadzam się z Twoim postrzeganiem jego bezinteresownej przyjaźni. Piszesz, że poświęcił Ulkę z przyjaźni. A ja myślę, że nie tylko z przyjaźni…
Przyszedł taki moment, w którym Marek zaczął zachowywać się irracjonalnie, to znaczy nie tak, jakby sobie przyjaciel Seba życzył. Po odejściu Ulki w Marku coś pękło, nagle przestał go słuchać, zamknął się w sobie, nie pokazywał się w pracy, a Aleks szalał. Sebie zaczął palić się grunt pod nogami. Ja myślę, że już wtedy zaczęła mu kołatać w głowie myśl, że coś jest nie tak, że Marek zbytnio przejął się tą całą sytuacją, że wcześniej nigdy tak się nie zachowywał. Dziewczyny przychodziły i odchodziły, jedne pewnie z hukiem (gdy o romansie dowiedziała się Paulina), inne po cichu, a Marek zawsze pozostawał sobą i zawsze wracał do Pauliny. I nagle zaczyna mówić o odwołaniu ślubu, chce przepraszać Ulkę i nie ma zamiaru pogodzić się z Pauliną. A to mogło oznaczać tylko jedno. Wszystko może się zmienić. Paulina z zemsty przejdzie na stronę brata, Marek być może straci stanowisko prezesa, a on Sebastian, tak dotąd pewny swego, poleci razem z nim. Gdyby naprawdę zależało mu tylko na przyjaźni, to powinien wspierać Marka w tej jego trudnej miłości. Owszem, robił to, ale później, jak już i tak stało się to, czego się obawiał, został zwolniony z pracy i tak nie miał już nic do stracenia. Ale zaraz po zarządzie robił wszystko, aby odwieść przyjaciela od tak niedorzecznego kroku jakim było zerwanie z Pauliną. Przypomnij sobie ich rozmowy, a raczej kłótnie. Tą zaraz po decydującej rozmowie Ulki i Marka w parku: „To tylko kolejna dziewczyna, wyliże się” i sarkastyczne: „Zakochałeś się w tej Brzyduli” (notabene Marek nie zaprzeczył), czy w samochodzie: „Tyle lat idealnego kamuflażu, a ty teraz odkrywasz karty”. I dlaczego nie powiedział Markowi o tym, że widział Ulę jak wsiadała do samochodu Maćka chwilę potem, nim Marek poszedł kontemplować Wisłę. Bał się, że zaczyna mu to wyglądać na coś dużo poważniejszego, a priorytetem dla niego wówczas było przede wszystkim otrzeźwienie Marka i powrót do normalności. Po to też było to spotkanie z Claudią i spisek uknuty z Violettą w celu pogodzenia skłóconej pary. Nie liczyły się wówczas uczucia Marka, tylko fakt, że Marek zmierzał ku zagładzie i sposób, w jaki można go było od tego powstrzymać.
O Uli wyrażał się bardzo niestosownie i nawet jak już, jak piszesz, zaczęła mu imponować, to i tak dla niego była ciągle taką dziewczyną, z którą nikt przy zdrowych zmysłach by się nie umówił, czy taką, której ulotne chwile spędzone z Markiem powinny wystarczyć na długo, czy w końcu taką, która zrobiła swoje i trzeba się jej pozbyć, aby nie przeszkodziła w ślubie. Owszem, w końcu się na niej poznał i nawet zaczął zazdrościć Markowi takiej prawdziwej miłości, ale co głupio się nagadał, to jego.
Też go polubiłam:)
I ciekawa dygresja: Czy z Marka i Uli byłaby para gdyby nie Seba???

Spodobało mi się wyrażenie: „mało draniowaty Marek”. Może dlatego, że w południowo amerykańskich telenowelach każda postać jest albo czarna albo biała. Więc jak drań to drań, jak się zmieni, to anioł, nic pośrodku. Dobrze, że u nas scenarzyści trochę wypośrodkowali głównego bohatera i masz rację, da się lubić, chociaż drań:)

Wcześniej rozpisałam się na temat wad Marka, aby trochę przeciwstawić Twoje zbyt dobre zdanie o nim, bo aniołeczkiem nie był, a i zasłużył na to, co go spotkało, oj zasłużył. Ale doceniam, doceniam i to, że przy aferze z podsłuchaniem Aleksa zachował się bardzo szlachetnie, mało tego, podłożył się znowu ojcu, chociaż miał taką dogodną sytuację i dowody na Aleksa, że mógł się go pozbyć raz na zawsze. Tu zadziałały już nauki dobrego ducha, jakim była Ula. Oczywiście doceniam też to , że chociaż Violę wyczuł już po paru pierwszych minutach rozmowy, to nie schował jej do jednego worka z napisem „typowa blondynka”, tylko potrafił docenić jej oddanie, właśnie w aferze podsłuchowej i nie wyśmiewał się z Sebastiana, że związał się z taką osobą. Więcej, zachęcał go nawet do pogodzenia się z nią, bo widział, że mu zależy. Co jeszcze. Wyciągał wnioski z własnych błędów i nie upierał się przy swoim zdaniu, jeśli miał obawy, że się myli i naprawdę potrafił obserwować i słuchać. No i co najważniejsze, był naprawdę lubianym i szanowanym prezesem, nie bez powodu. Mądrze kierował pracownikami i nawet w czasie szukania oszczędności w firmie kilka razy powtarzał, że nie będzie żadnych zwolnień, bo ludzie są najważniejsi.
Umknęła mi widocznie ta sytuacja z ojcem Ulki i szpitalem. Pamiętam, że się przejął, pamiętam tamtą rozmowę telefoniczną Ulki z Pauliną i potem z Markiem, ale pamiętam też, jak zawalona pracą Ula instruowała Jaśka przez telefon odnośnie smażenia ryby, Beatka się poparzyła, a pan Józef właśnie wtedy postanowił wypisać się ze szpitala. Ale może masz rację, może Ulka sama chciała, nie pamiętam szczegółowo tamtych odcinków, nie będę się upierać. A jej naiwność i zaślepienie w tamtym okresie były rozbrajające, tu pełna zgoda.
No to podsumowując: dr Jekyll i mister Hyde w jednym, czy jednak przewaga Jekyll’a??? :))

ocenił(a) serial na 9
ariana_FB

No to pojedziemy dalej z tym koksem
Ha, jedźmy
Absolutnie nie mam zamiaru wmawiać ze Sebastian nie myślał o sobie w kontekście tego, co się z nim stanie jak Marek odejdzie lub straci stanowisko. Z pewnością myślał, ale ja bym aż tak bardzo za to go nie potępiała, trudno się dziwić, że ludzie martwią się o siebie i swoją przyszłość, jak jest ona zależna od kogoś i nie mają tak jak Marek majętnych rodziców, którzy nie pozwolą by synkowi włos z głowy spadł. Sebastian był też cynikiem, dlatego to Ula a nie on w krytycznej chwili pomogła Markowi, Seba za bardzo bał się o siebie i przyszłość by wsiąść aż taki kredyt. Ale nie zgodzę się że wyrachowanie było ważniejsze, według mnie bardziej mu zależało na Marku niż na jego pieniądzach i pozycji i naprawdę był prawdziwym przyjacielem. Przypomnę ci Sebmar i 169 odcinek, tuz przed zarządem. Marek boi się że go odwołają, Seba też, Marek go uspokaja że ma kontrakt do końca roku, wiec go nie ruszą, na co ten odpowiada że sam się ruszy i nie zostanie gdy go nie będzie. Rozbawił mnie autentycznie, jak powiedział Markowi, pół żartem że ma nawet pomysł na nowy biznes…sklep z odzieżą używaną…DDD. Uśmiałam się równo z tego. A i troszeczkę ci się pomyliło z Ulą. Seba najpierw ją zaakceptował Ulę i kazał Markowi o nią walczyć i się nie poddawać skoro pierwszy raz mu się trafia prawdziwa miłość (odcinek 186), a pracę traci w 187. Jak zachęcał Marka do walki, nawet mu się nie śniło że wyleci, więc mu nie było wszystko jedno, a Ula wciąż niby była „Brzydulą” bo przemiana jest w 189. :D Więc „taką” dziewczynę zaakceptował jako ukochaną Marka, mało tego, powiedział że mu nawet zazdrości. A jak pomagał mu walczyć i się nie poddawać, ryzykował nawet zwolnienie (pisałam o tym w innym wątku). Seba był draniem i to nieporównywalnie większym niż Marek, to co zrobił Uli, szczególnie z tą propozycją wywiezienia było niewybaczalne, pełna zgoda, poświęcił ją bez żadnych skrupułów, ale też według mnie to dzięki niemu U&M zdecydowali się być razem. Chociaż to dzięki to w cudzysłowie, uwielbiam Marka, ale on zbyt był tchórzliwy, by się przyznać do uczucia do Uli i gdyby nie „genialny” plan Seby, to po pocałunku wycofałby się (zresztą planował to i nawet zaczął realizację, rozmowa z zakrętasami ze 119 odcinka) i potem pilnował. Na pewno nie próbowałby wejść w ten związek i poślubiłby Paulinę.
Co do Mareczka, cóż dla mnie on co prawda aniołeczkiem nigdy nie był, ale diabełkiem też nie. Od pierwszego odcinka w przeciwieństwie do oryginału, jest pozytywną postacią, serio, żadnym draniem. Jest nie złą, tylko osobą pozytywną z „zepsutym” charakterem i „świńskimi” zachowaniami (już je wymieniałam), czyli Dr Jekyll bez Hyde’a, hahaha. Zresztą dla mnie silą tego serialu jest to, ze nie ma w nim aniołeczków i praktycznie każdej postaci można postawić zarzuty ciężkiego kalibru (świńskie zachowania) i powiedzieć coś na obronę.
Marek (wiadomo, omówione wzdłuż i wszerz)
Ula (romans z zajętym facetem, o którym wiedziała że jest zaręczony, wyjazd z nim na dwa tygodnie przed jego ślubem na weekend, wspólne oszustwa, potem kłótnie i pretensje do niego)
Violetta (kłamstwa, manipulacja, skrzywdzenie Maćka)
Seba (też wiadomo)
Piotruś (kłamczuch, manipulant, praktycznie socjopata)
Paula (wiadomo)
Maciek (kłamczuch, bez namysłu przebalował w hotelu pieniądze na operację ratującą życie Józefa
Alex – wiadomo
Pshemko – porzucenie syna, traktowanie pracowników/asystentów
Ania- niby nic, ale facetów nie traktowała za dobrze, była chamska
Adaśko- tchórzliwy dwulicowiec, kłamca, wykradł dane z Uli komputera
Ala – niby też mało, ale nie sprawdziła się jako przyjaciółka
Józef- taka pierwsza pozytywna w pełni postać, mimo że się za bardzo wtrącał w życie dzieci, ale można to zrozumieć.
Itd., itd.
Z drugiej strony o tych złych tez można sporo dobrego powiedzieć i zrozumieć przynajmniej czasami ich postępowanie jak np. Alexa wobec Marka (zdrada z Julią, złe traktowanie siostry), Paula- zimna jak sopel lodu, ale cały czas upokarzana, oszukiwana i zdradzana jak się miała zachowywać, Piotr- pozwalał sobie na to, bo mu Ula pozwalała, gdyby chociaż raz powiedziała stop, to by było inaczej, jego zachowanie to w dużym stopniu efekt zachowania Uli. Seba- bał się o przyjaciela, miał podstawy, bo Ula prowadziła interesy z Maćkiem o którego po historii z Violą był wściekle zazdrosny (jak to powiedział Tulipan i oszust w jednym, coś w tym stylu). Viola zakompleksiona, strasznie potrzebowała akceptacji, zrozumienia i zwykłej przyjaźni.
Maże właśnie dlatego tak lubiliśmy ten serial.

Agamnik

"Maże właśnie dlatego tak lubiliśmy ten serial."

I lubimy dalej. Za bajkowość i za realizm. Za nietuzinkowych bohaterów, za to, że się zmieniają (jak w życiu), za to, że mają i wady i zalety (jak w życiu) i za to, że są tak różnorodni, iż po sześciu latach od premiery serialu nadal mamy ochotę o nich rozmawiać.

"A i troszeczkę ci się pomyliło z Ulą. Seba najpierw ją zaakceptował Ulę i kazał Markowi o nią walczyć i się nie poddawać skoro pierwszy raz mu się trafia prawdziwa miłość (odcinek 186), a pracę traci w 187."

Chyba muszę zobaczyć w wolnej chwili te odcinki, bo byłam przekonana, że Seba dopiero po wywaleniu z pracy zaczął traktować Ulkę jak dziewczynę Marka, a nie jak środek do celu. Niestety, nie pamiętam wszystkich odcinków szczegółowo, tylko fragmenty i mogę się w paru sprawach mylić.
Ale nie przekonasz mnie, że to Seba przyczynił się do 'bycia razem' Uli i Marka. Owszem, miał w tym swój udział, nawet duży i pewnie to wszystko przyspieszył, ale pomiędzy Markiem i Ulą była naprawdę szczególna więź, porozumienie dusz. Rozumieli się bez słów i od początku było widać, że są sobie przeznaczeni. Przypomnij sobie horoskop niejakiej Lumeny czy andrzejkową wróżbę:)
Nie zaprzeczam, że gdyby nie intryga, Marek pewnie dałby Uli do zrozumienia, że nic z tego nie będzie i być może poślubiłby Paulinę, ale jak długo przetrwał by taki toksyczny związek oparty na kłamstwach, oszustwach, zdradach i braku zaufania? Marek i Paulina zupełnie się nie rozumieli, mieli zupełnie różne priorytety, zupełnie inaczej postrzegali rzeczywistość wokół siebie i chociaż przysłowie mówi, że przeciwieństwa się przyciągają, to oni byli tak różni, że w ich wzajemnych relacjach dominowałyby przede wszystkim kłótnie i wzajemne oskarżanie się, a nie miłość i szacunek, których zresztą i tak tam nie było, przynajmniej od momentu, w którym ich poznajemy.
Zupełnie inaczej ma się to w stosunkach Marek – Ula. Może dlatego, że Ula kochała prawdziwie, szczerze, bezinteresownie, może dlatego, że w Marku bardzo szybko dostrzegła to, czego nie widziały inne kobiety (i vive versa ze strony Marka).
Nie pamiętam dokładnie, kiedy panowie weszli w temat 'planu Seby', to znaczy, nie pamiętam momentu, w którym Marek powiedział Sebastianowi o wręczeniu Ulce weksla na udziały, pewnie znowu pomylę odcinki, ale nie było to chyba przed pierwszym wigilijnym pocałunkiem. A jeśli nawet, to i tak po tym pocałunku reakcja Marka była niewspółmierna do tak w sumie błahego dla takiego Casanovy powodu, jak pocałunek dziewczyny uznawanej dotąd za przyjaciółkę. Wyszedł z samochodu, chciał za nią biec, później jechał tak zamyślony, że przejechał na czerwonym świetle. Na wigilii u rodziców był totalnie rozkojarzony, nieobecny, ciągle myślał pewnie o Ulce, w końcu i tak do niej zadzwonił. I ten moment, kiedy odsunął się od Pauliny przy choince, kiedy ta chciała go objąć.
Tu wrócę znowu do mojej teorii o bardzo wczesnym zauroczeniu Marka dziewczyną, ale takie zachowanie i parę innych, wcześniejszych i późniejszych, naprawdę świadczą o tym, że intryga 'prawie' (w cudzysłowie) od samego początku była tylko przykrywką, a z czasem zaczęło mu się to wyraźnie podobać, w każdym razie nie zmuszał się do bycia z Ulką, tak , jak wskazywałyby na to rozmowy pomiędzy panami.
Tylko zawiodła szczerość. Szczerość wobec siebie przede wszystkim. I totalne tchórzostwo. Ale jestem pewna, że Ula i Marek i tak znaleźliby, wcześniej czy później, do siebie drogę, bez udziału Seby, tylko inaczej...

ocenił(a) serial na 9
ariana_FB

Ja teraz podczas powtórki na TVN7 od nowa oglądałam, bo moja mama mnie prosiła, pierwszy raz oglądała i jak to ona, często wprost spojlery musiałam jej zdradzać, a i sama co nieco sobie przypomniałam.
Odnośnie intrygi, to w sumie myślimy tak samo. Dla mnie też gdyby nie intryga, to mimo że Marek już był zakochany w Uli w 115 odcinku, to byłby się wycofał i nie mam wątpliwości, że poślubiłby Paulinę. nawet jeśli to małżeństwo rozpadłoby się szybko, to poślubiłby ją, tym samym według mnie tracąc Ulę, Nie sądzę że zrobiłby z Uli kochankę, zbyt ją szanował i właśnie kochał, według mnie uciekałby dalej od niej. (scenka z zakrętasami, jak jej chce wszystko wyjaśnić i się wycofać). Intryga Seby jakby zmusiła go na początku do bycia z nią. To co pisałam, on nie chciał z nią być, bo się bał, także wstydził tego uczucia, nie zdawał i nie chciał zdać z tego sprawy i nie zamierzał przekraczać granicy "przyjaźni". Do zmiany decyzji zmusiła go z jednej strony ta intryga , a z drugiej chęć odejścia z firmy Uli i strach, że ją straci (ją, a nie weksle). One zmusiły jakby Marka do związania się z Ulą, angażowania się coraz mocniejszego itd.
Zgadzam się z tobą w zupełności Marek był zakochany już przed pocałunkiem w Uli, ale absolutnie nie był gotowy na związek z nią, przynajmniej oficjalny. Poważnie myśleć o tym, że mógłby się z nią związać, a nie ukrywać się, zaczął dopiero według mnie po aferze z Aleksem. Prawda też jest taka, że po kilku próbach odejścia Ula zawsze była i Marek przestał się bać, że ją straci. Słusznie zauważył Seba, że stał się zbyt pewny siebie. Nie wiemy i tu już są spekulacje jak zareagowałby, jakby Ula np. wcześniej się dowiedziała i odeszła, czy walczyłby, czy stchórzył i żył dalej jak gdyby nigdy nic, przynajmniej przez jakiś czas i to wcale nie jakiś bardzo krótki, dopóki nie zaczęłoby do niego docierać co stracił (ta wersja jest dla mnie prawdziwsza).
Dlatego uważam że nie tylko przyspieszył, ale w pewnym sensie Seba ich połączył tą intrygą, bo kto powiedział, że po tym wszystkim zraniona Ula tak długo na niego jeszcze by czekała.

Agamnik

Może źle się wyraziłam, ale nigdy nie pisałam, że Marek był gotowy na związek z Ulą. Był zakochany, ale długo o tym nie wiedział i jeśli nawet już zaczął przeczuwać, że nadszedł czas na podjęcie trudnych decyzji, to nawet po SPA nie dojrzał jeszcze do tego, aby kierować się głosem serca. No i był na tyle mądry i inteligentny a jednocześnie tchórzliwy (co już wcześniej ustaliłyśmy), że doskonale zdawał sobie sprawę z konsekwencji takich kroków. Rodzice, przywiązanie do Pauliny, wspólna firma, wspólna praca, wspólny dom i zbliżający się wielkimi krokami ślub.
Pisałaś gdzieś wcześniej, że los Pauliny został przesądzony już przed SPA. No cóż, ja też tak myślę. To ich pożegnanie przed wyjazdem, to czułe przytulenie Pauliny, a czułość nigdy nie dominowała w ich związku i ta na pozór błaha, ale z głęboko ukrytym sensem, odzywka Marka „Paulina, to nie ma sensu” w jakiejś nieistotnej sprawie dotyczącej wyjazdu. Wydaje mi się, że Marek w ten sposób symbolicznie żegnał się z Pauliną, przepraszając ją i jednocześnie dziękując jej za te wszystkie lata. Tak to odebrałam. Ale decyzji co do bycia z Ulą jeszcze wtedy nie podjął. Ciągle się wahał, może dlatego, że, jak wspominasz, Ula zawsze była przy nim i wydawało mu się, że tak będzie zawsze, a może dlatego, że był już tak zmęczony i zdesperowany tą całą sytuacją, złą kondycją firmy, tlącym się gdzieś w głębi serca uczuciem do Uli i zobowiązaniem wobec Pauliny i całą tą otoczką wokół niej (rodzice, ślub), że nie myślał trzeźwo. Byle do zarządu, po zarządzie choćby potop. Stąd może ten odwrót o 180 stopni, lancz z Pauliną, całowanie jej i równoczesne okłamanie Uli.
Nie wiemy, co by było, gdyby Ulka dowiedziała się wcześniej o intrydze, nie wiemy też, jak zachował by się Marek, gdyby Ula nie znalazła prezentów Seby i nie domyśliła się tego całego oszustwa. Pewnie zostałaby znowu okłamana w kwestii lanczu, do zarządu nic by się nie zmieniło, ale na zarządzie i tak Aleks wyciągnął by wszystkie machlojki Ulki i Marka dotyczące kredytów i PRO-S.
Ulka, posądzona o wyprowadzanie pieniędzy z firmy i tak z pewnością sama by odeszła (to była jeszcze ta dawna Ula, którą tak polubiłyśmy), a Marek, dawno już przecież trafiony strzałą amora, nie pozwoliłby jej tak odejść. Dostałby tak samo obuchem w łeb jak w ten dzień przed zarządem i mając w tym momencie daleko gdzieś Paulinę, firmę i zarząd walczyłby o Ulę tak ,jak walczył w oryginale serialu. Kwestią pozostaje to, jak zachowałby się w stosunku do Ulki, gdyby ta odkryła intrygę wcześniej...
I taka moja mała sugestia. Myślę, że dokładnie tak samo. Walczyłby o nią jak Lew począwszy już od? … odcinka...
To niech każdy dopowie sobie sam;-)))


Agamnik

Jestem aktualnie na 150 odcinku i nadal widzę dziwne fazy, raz naprawdę jest zazdrosny, rozmawia z nia czule i widać ta troskę i wzrok a w następnym odcinku albo tym samym jeszcze robi dziwne miny, unika jej albo idzie do Seby się nabijać z Uli… nie rozumiem tego bo ogólnie patrząc widać, ze zależy mu na niej ale chyba sam nie ogarnia jeszcze tego

ocenił(a) serial na 10
sawanah

Dopiero teraz oglądnąłem ten serial. Pierwsze (około 70) odcinki w telewizji, ale zniecierpliwiony wyszukałem w Player.
Zgadzam się, że Ula w pierwszej części była bardziej naturalna. Jednak zaliczyłbym do tej części również 1 odcinek po przemianie. Faktycznie, przyznaję, ostatni odcinek jest robiony chyba na siłę, żeby "jakoś" zakończyć. (Może budżet się kończył producentom? ;) )

chaque64

Ja dopiero teraz zaczęłam oglądać ;) dopiero dochodzę do przemiany Uli.... ale w w początkowych odcinkach bardzo mnie drażniła, były sceny co ją lubiłam, potem w odcinkach około tego romansu i jej cierpienia potrafię jej współczuć, ale nadal mnie wkurza niektórymi scenami. 
A jej przyjaciółki to nie są prawdziwe przyjaciółki. 

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones