Lubiłam tę telenowelę, wiem, że jest trochę głupawa, a gra niektórych aktorów strasznie przerysowana. Zawsze najmniej strawna była gra Nicolasa Morry. Ilekroć zaczynał się wydurniać, myślałam, że oglądam jedną z najbardziej idiotycznych telenowel. Na szczęście, aż tak często go nie było, bym przestała oglądać serial.
Była to jednak jedna z najbardziej wolnych telenoweli jakie znam, jeden dzień z życia Betty i Armanda potrafił się ciągnąć przez tydzień emisji/5 odcinków. Niemniej jednak postacie wzbudzały sympatię, i był to chyba jedyny serial/telenowela zakupiona z Kolumbii, która do tej pory kojarzyła mi się wyłącznie z kartelami narkotykowymi i dryblującym bramkarzem, który zostawiając pustą bramkę, często ułatwiał przeciwnikom strzelenie gola, a który podobno miał poparcie szefów karteli. Serial przedstawia zupełnie inny obraz Kolumbii, świat mody, pokazów i modelek - w którym Betty ze swoją przerysowaną brzydotą i antytalentem do ubierania się trudno się odnaleźć- odbiegający od wyobrażeń i schematów o tym kraju. Z drugiej strony chyba przez cały serial nie słyszy się nic o narkotykach, kartelach i plantacjach, tak jakby ten serial toczył się w zupełnie normalnym kraju, który nie ma żadnych połączeń z kartelami.