Standartowo, ostrzegam ze w watku moga pojawic sie spoilery, wiec jesli jeszcze nie
ogladales/as to czytasz na wlasna odpowiedzialnosc.
Reklamacji nie uwzglednia sie.
Do rzeczy!
W dalszym ciagu uwazam iz wypowiedzi czy wszelkie rozmowy z Calleigh sa drewnaine. Jakby
czytane z tablicy na biezaco. Kompletnie sztuczne i bezosobowe.
Eric wciaz probuje na zmiane grac twardziela albo zabawnego goscia, ale przynajmniej nie
mial rozowej koszulki!
Przynajmniej Wolfe i Walter wprowazdaja cos pozytywnego.
A teraz konkret:
Na samym koncu, kiedy corka wlasciciela hotelu wyjasnia, iz wiedziala ze nastepna klientka
bedzie ta 'zona - kura domowa' lubiaca ogien, dlatetgo tez kopnela w przewod z gazem zeby
razem wylecieli w powietrze.
Jednak, Zigolo dostal w glowe kula od zdradzanego meza, juz po seksie i zmarl od uduszenia
sie gazem.
Tak wiec pytanie sie nasuwa, dlaczego nie bylo wybuchu podczas seksu?
Dodatkowo (co zaczyna mnie juz irytytowac), skoro ten gazy wybuchl podczas sprawdzania
pokoju, to jakim cudem skonczylo sie tylko na malych fajerwerkach? Nie wspominajac juz o
tym iz Eric i Calleigh wyszli bez wiekszego szwanku stojac metr od wybuchu?
To tyle na dzisiaj.
Pozdrawiam.