Mi się bardzo podobał. Jeśli chodzi o jego żal, to owszem, zawsze był beztroski, ale w końcu ktoś umarł, i to częściowo z jego winy, nie można tego porównywać do olewania innych ludzi...
A Tim Minchin, dla mnie wykreowali go na zbyt dużego "krejzola" w jak najbardziej negatywnym tego słowa znaczeniu, jednak i tak mi się podoba postać. Być może dlatego, że znam Minchina sprzed serialu. Charyzmy mu na pewno nie brakuje... ;)
Wreszcie coś zapełni miejsce pomiędzy odcinkami Family Guya i w oczekiwaniu na Grę o tron. :D