PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=110868}

Carnivàle

7,9 8 492
oceny
7,9 10 1 8492
Carnivàle
powrót do forum serialu Carnivàle

Serial powstał dawno, ale niektórzy, tak jak ja, mogą go oglądać dopiero teraz, więc dla nich informacja, że w poście są SPOILERY.



Skończyłam oglądać 2. sezon. I tak sobie myślę, że może to i lepiej, że serial jest tak urwany - jakieś zakończenie jest (finał 2. sezonu), a jednocześnie nie jest wszystko wyłożone kawa na ławę, pozamykane i dopowiedziane. Im więcej się wyjaśniało, tym serial tracił na nastroju i tajemniczości, z drugiej strony to zrozumiałe, że nie można w nieskończoność zwodzić widzów, którzy domagają się wytłumaczenia.
Zastanawiam się nad tym, co stanie się się z trzódką brata Justina. Niektórzy widzieli go zabijającego wiernych, z czarnymi oczami i wytatuowanym drzewem...tak mi się wydawało, że zabijał głównie tych uleczonych przez Bena, tak jakby cofał dobro przez niego uczynione i jednocześnie likwidował świadków (działał na dwóch planach - moralnym i politycznym). Myślę, że jakoś się wytłumaczy, większość zostanie, ale część ludzi odejdzie, plotki będą. Brat Justin był dla mnie najciekawszy w 1. sezonie, gdy było w nim jeszcze dobro i współczucie. Im bardziej utożsamiał się ze swoją rolą, tym bardziej stawał się jednowymiarowy (choć świetnie, magnetycznie zagrany). Wydaje mi się, że lepiej, ciekawiej było, gdy nie był taki cyniczny (te gwałty, zawoalowane groźby, wyśmiewanie się z Pisma). Świetna jest postać jego siostry, szalona, ale wyjątkowo samoświadoma i inteligentna kobieta. I czego tak naprawdę chce? Ukarać Justina i jednocześnie go nie stracić (spotkać się z nim w piekle)? Igra z ogniem, tak ciągle go prowokując. I teraz pojawiła się Sophie, która może ją zastąpić, w najlepszym razie zostawiając jej rolę gospodyni.

użytkownik usunięty
tara_filmweb

Żadne lepiej. Za dobrze pamiętam swoją złość i poczucie zawodu po ostatniej scenie ostatniego odcinka. Całe tygodnie nie mogłam przeboleć, że nie zobaczę dalszego ciągu! Nawet teraz trudno mi o tym myśleć bez ukłucia żalu. Przerwać w takim momencie! Po dwóch sezonach, kiedy miało być sześć - na samą myśl może szlag człowieka trafić. Wydaje mi się też, że serial nie straciłby na tajemniczości - niektóre tajemnice by się wyjaśniały, ale na ich miejsce pojawiałyby się nowe. Ja bym się cieszyła, gdyby dłużej było mi dane chłonąć klimat tego serialu, zarżniętego w samym środku.

Co do trzódki Justina mam swoją hipotezę: trzódka mogła o wszystkim zapomnieć. Prawdziwa twarz Justina mogła być zbyt trudna do zaakceptowania, zbyt niewyobrażalna, żeby ją zaakceptować, więc zbiorowy umysł mógł wypchnąć ją z świadomości. Ludzie mogliby się po prostu rozejść do domów, nie pamiętając, że w ogóle był jakiś brat Justin. Coś takiego jest opisane w "Pachnidle" i w "Nigdziebądź" Gaimana. Skojarzenia z Gaimanem zresztą nasuwały mi się często podczas oglądania serialu (także Kinga i "Twin Peaks"). Można też iść takim tropem: Justin mógł użyć do panowania nad tłumem swojej hipnotycznej mocy, więc gdy zabrakło jego osoby, moc przestała działać.

>Wydaje mi się, że lepiej, ciekawiej było, gdy nie był taki cyniczny (te gwałty, zawoalowane groźby, wyśmiewanie się z Pisma
Też miałam wątpliwości co do tego, ale kto właściwie wie, jak Justin pojmował funkcję lewej ręki Boga? Przyjął swój dar, ale cały czas - mimo satysfakcji z bycia demonem - żyła w nim pretensja, że Bóg uczynił go "tylko tym", że nigdy nie będzie mu dane zostać "świętym mężem". I może stąd te szaleństwa.

Iris to dla mnie najciekawsza, najbardziej niejednoznaczna postać w serialu. Do końca nie mogłam jej rozgryźć, poznać jej prawdziwych intencji, przejrzeć jej. Nie wiem, jaka właściwie była Iris. Niewątpliwie odpychająca odrazę przez swój czyn i brak skruchy, a jednocześnie wprawiająca w zdumienie łatwością pogodzenia się z karą w piekle (bo wierzyła w piekło bez zastrzeżeń). Jej gra z Justinem przez tyle lat też jest zupełnie niepojęta. Bardzo silna osobowość, nic dziwnego, że przez tyle lat udało jej się dominować nad bratem. Z jednej strony wierząca purytanka, tocząca prywatną wojnę z szatanem, z drugiej wyrachowana manipulatorka, z trzeciej idealna gospodyni, z czwartej jędza zdolna poświęcać niewinnych, z piątej kochająca siostra... Chwilami wydawał mi się bardziej demoniczna, niż sam Justin.

Oj tak, pełna zgoda co do Iris, ona nie potrzebowała czarnych oczu, by przerażać i skłaniać do zastanowienia nad naturą zła. Wg mnie najbardziej interesujące są takie niejednoznaczne postacie, a najbardziej przerażające te nieprzewidywalne. Brat Justin z czasem stał się zbyt przewidywalny, tracił wszelkie ludzkie odruchy. Nie sądzę, by wyparcie dotyczyło wręcz istnienia brata Justina, raczej incydentu w namiocie. Zresztą, wyglądało na to, że przeżył. Część osób mogła poddać się chęci zapomnienia o koszmarze (a myślę, że łatwiej by im było uwierzyć w to, co widzieli, niż współczesnemu człowiekowi), jednak niektórzy by pamiętali. Nie wszyscy byli tylko owcami, część przybyła do brata Justina, bo dawał schronienie w tamtych czasach.
Czy by było lepiej, czy gorzej, już się niestety nie dowiemy. Ja i tak się cieszę, że 2. sezon miał jako taki finał.
Zło przyszło z Rosji i Europy i skaziło tę czystą amerykańską ziemię...trochę infantylny przekaz. No i czy wcielenia zła i dobra muszą się rodzić tylko w Europie i Ameryce, ziemi białego człowieka?

użytkownik usunięty
tara_filmweb

Po drugim sezonie postać Justina mogła się rozwinąć dzięki Sophie. Ciekawe, jak wyglądałaby ich wspólna relacja: jak Justin zareagowałby na to, że ma córkę, że ta córka przywróciła mu życie, że występuje w przepowiedni, i że ma równie wielką moc jak on? Czy próbowałby jej pomagać, czy ją zniszczyć? Sama Sophie też staje się zupełną zagadką - dlaczego zabija Jonziego? Wskrzeszenie ojca można jeszcze tłumaczyć tym, że nigdy nie miała ojca i może chciała się odegrać na Apolonii za brak miłości, ale co nią kierowało, kiedy strzeliła do przyjaciela? Wychodzi na to, że Sophie i Justin to byłyby takie dwa potwory próbujące nawzajem nad sobą zapanować. A pomiędzy nimi Iris (czyli właściwie trzy potwory :). Mimo całej nowo odkrytej mocy nie sądzę, by Sophie udało się zapanować nad Iris. Na jakiś czas może ją rzeczywiście odsunąć na dalszy plan, ale to chyba jednak Iris ma najsilniejszą osobowość, zdolną umiejętnie manipulować bratem i bratanicą.

Zło skaziło czystą amerykańską ziemię... a może tylko tam miało odpowiednie warunki, by się rozwinąć? Na początku serialu bardzo lubiłam Justina, kiedy jeszcze chciał być sługą bożym. Kiedy to się zmieniło, okazało się, że panowanie nad tą czystą ziemią przyszło mu zaskakująco łatwo. Wiadomo, że biedni ludzie wyniszczeni kryzysem widzieli w nim zbawienie, ale przedstawiciele bogatszej części trzódki, politycy, podejrzewali, z kim mają do czynienia, jednak współpracowali z nim, bo najważniejsza była dla nich władza. Kogo nie zahipnotyzował, tego skorumpował i nie natrafił właściwie na żadną przeszkodę. Jego jedynym przeciwnikiem był dopiero Ben. Ameryka była stworzona, by go przyjąć...

>No i czy wcielenia zła i dobra muszą się rodzić tylko w Europie i Ameryce, ziemi białego człowieka?
Hej, a gdzie indziej miałyby szanse na zdobycie władzy nad światem? Afryka - za biedna, Azja - zbyt zamknięta, Ameryka Łacińska - za biedna i wciąż zależna od nawyków kolonialnych. To Europa podbijała, kolonizowała, wychodziła z mieczem poza własne granice. To tam spływały pieniądze, tam rozwijała się nowoczesna świadomość... Ameryka z kolei to taki współczesny Babilon, zbierający ludzi z całego świata, zbiór wielu ścierających się kultur, pod pozorem ładu kryje się chaos. Idealne warunki dla antychrystów, diabelskich kaznodziejów, fałszywych proroków i domokrążnych sprzedawców encyklopedii ;). Buzujący tygiel, z którego może narodzić się wielki dobro i wielkie zło, z większym prawdopodobieństwem tego ostatniego. Ma to też pewnie związek z naszą tradycją chrześcijańską i wpisanej w ni walce dobra ze złem, konieczności wyboru i walki po jednej ze stron?

O tak, Sophie to prawdziwa zagadka. Można powiedzieć, że strzeliła do nieszczęsnego Jonesa, bo zło ją opętało, a on chciał ją zabrać, na co ona z kolei nie miała ochoty. Mnie bardziej zastanawia, dlaczego widząc postać matki pod woalką odkryła siebie opętaną przez zło. Czy przez cały czas widziała siebie, a nie Apolonię?
No, my sobie tak to tłumaczymy z naszego współczesnego punktu widzenia, że Ameryka była gotowa na przyjęcie zła najbardziej na świecie (choć prawdziwe zło faktycznie działało w tym i najbliższym czasie w Europie). Wtedy jeszcze Amerykanie mogli śnić o swojej niewinności, mając po drugiej stronie oceanu spotworniałą Europę (między jedną a drugą wojną światową). Powiedzmy, że faktycznie mieli powody, by uważać Europę za ziemię zła, ale nie mieli powodów, by uważać Amerykę za ziemię niewinną (ale ok, to taki ich mit założycielski;). Prawdziwe zło potrafiłoby działać wszędzie, akurat Azja by się bardziej ku temu nadawała. Zawsze by się chętnie otworzyła na podboje i grabieże, gdyby tylko miała takie możliwości. Taki manichejski podział też istnieje w ich kulturze, nawet jest tam wyraźniejszy, bo u nas (chrześcijanstwo) jest to jednak herezja. No i dlaczego awatarami okazują się ludzie bez znaczenia społecznego, czyli bez możliwości szerszego działania - brat Justin dopiero sobie w pocie czoła wykuwa pozycję. A Ben, czy Belyakov to już w ogóle. Nic dziwnego, że żaden ród ani człowiek z takimi mocami nie zbudował nic trwałego, skoro zajmują się głównie polowaniem na siebie nawzajem. Tak jakby działali tylko w jednym planie, a ich działania miały przełożenie tylko na nieliczne jednostki, które miały pecha znaleźć się w ich pobliżu. Jakby bardziej byli symbolami, niż istotami, które mają jakoś znacząco oddziaływać na świat. No i nie wyobrażam sobie awatarów obecnie. Zostaliby zamknięci w jakimś ośrodku i przebadani na wszystkie strony;)
Mówiłam, że mistyka mi nie leży? ;)
Cały urok tego serialu w sposobie opowiadania, w klimacie.

ocenił(a) serial na 10
tara_filmweb

Z tego co mówił twórca serialu, to avatarami były też słynne postaci:
"Co łączy Jezusa, Kaligulę, Aleksandra Wielkiego, Cezara, Buddę, Drakulę, Brata Justina, Bena Hawkinsa, Luscjusza Belyakova, Hiltona Scuddera i Henry?ego Scuddera?
Według interpretacji znaczeniowej wszystkie Avatary są mężczyznami. [domysły: oznacza to, że wszyscy wyżej wymienieni są Avatarami]. W późniejszej rozmowie zostało potwierdzone ,że Budda był Avatarem."

Polecam przeczytac ten temat :http://www.filmweb.pl/serial/Carnivale-2003-110868/discussion/EWANGELIA+KNAUFIA SZA,542251 Wiele interesujących rzeczy można się dowiedziec.

Mr_Pink____

Czytałam, ale bez obrazy - to gnostyczny bełkot. Widać z tego, że siła serialu tkwi w środkach filmowych, w artyżmie. Poza tym odnoszę się tylko do serialu, tam o Jezusie i Caliguli nie było słowa. Zresztą, z tego wynika, że ostatnie pokolenia mocno spuściły z tonu;) Gdyby przyjąć taką wykładnię, że każdy wielki człowiek był awatarem, to by to było wyjątkowe spłaszczenie całej naszej historii. Poza tym taki szczegół, jak niebieska krew raczej by nikomu nie umknął. W ogóle, gdy czytam o tych matkach, Omegach itp....to się kupy nie trzyma.
W serialu najbardziej ciekawa jest sprawa obdarzenia mocami osób, które tego wcale nie chcą i sprzeczne kategorie moralne - dobry człowiek zostaje obdarzony demoniczną mocą oraz przeciwstawienie syna ojcu (jest to bardzo pesymistyczna wizja, człowiek jest bezwolny, jest poddany tylko zewnętrznym mocom, nic od niego nie zależy). I pytanie, czy ten zły był wcześniej naprawdę dobry i pod wpływem tej mocy zostaje przemieniony, czy też od początku był zły, ale to zło było w nim uśpione. Justin jest najbardziej ciekawy - jedynym jego złym czynem, o którym wiemy, przed uświadomieniem sobie swojego powołania, jest gwałt na Apolonii. O Scuderze niewiele wiemy, raczej nic złego nie zrobił (no, zabił górnika, ale nie wiemy, z jakiego powodu), W sumie mi go żal, całe życie uciekał, widać, że nie chciał tej mocy, nie panował nad nią do końca (zresztą Justin też nie, on chyba nie wiedział nawet jak wygląda, gdy dostawał szału). Ci dobrzy też tacy dobrzy nie są, szczególnie Beliakov, manipulowanie Lodzem i zabicie go (a przy okazji i Ruth) było paskudne. Ben już bardziej pasuje na dobrego, ma szlachetne odruchy i moc uzdrawiającą (choć znowu nie do końca, to w zasadzie przeniesienie, też zabija; raczej ma do wyboru mniejsze zło). Ta niejednoznaczność bardzo dobrze robi bohaterom i serialowi. I mam też wątpliwości, czy kategorie dobry-zły są na miejscu. To dwa demony, nieludzkie istoty sprzęgnięte ze sobą przeznaczeniem. A jakby tak się umówili, że nie będą na siebie polować i dali sobie spokój, i rozjechali się w dwie różne strony świata? Wiem, to nie wchodzi w grę;)

tara_filmweb

Przypomniał mi się jeszcze taki film z 1932 r. - "Dziwolągi" (Freaks), jakoś tak skojarzył mi się z Carnivale (wiadomo, wesołe miasteczko, ale i niesamowita atmosfera - choć bez fantastyki).

użytkownik usunięty
tara_filmweb

Dziękuję za ciekawą wymianę zdań, naprawdę dobrze się Was czytało. Serial rzeczywiście świetny, właśnie skończyłam, jestem pod wrażeniem. Klimat! I jak można się przy nim nudzić, były momenty, że robiło się horrorowato ('Lodz' na czworakach).

Ucięcie tego serialu przez HBO jest niezłym absurdem.

tara_filmweb

Ja mam wrażenie, że starożytna myśl indyjska miała rację twierdząc, że nie ma czegoś takiego jak podział na dobro i zło, bowiem zło czyniąc źle może zrobić nieświadomie wiele dobrego, i ktoś kto czyni dobro, może tym samym wzniecić wiele zła, choć tego nie chciał. I to właśnie widać w tym serialu, wszyscy są źli, ale nikt z nich nie jest do końca dobry, ale to się zgadza ze słowami Boga w starym testamencie, który mówi, że tylko [on] Bóg jest dobry, a "usposobienie człowieka jest złe już od młodości".

ocenił(a) serial na 7

"Zło skaziło czystą amerykańską ziemię" - tak niewinna i czysta Ameryka zbudowana na krwi Indian, kolebką zła zawsze była cywilizowana i "oświecona" Europa

ocenił(a) serial na 8
tara_filmweb

Niestety ucięcie produkcji serialu nie wyszło mu na dobre. Pozostało mnóstwo urwanych wątków. Kontynuacja mogłaby okazać się strzałem w dziesiątkę a autorzy pewnie nie pogubiliby się w opowiadanej historii. Widać było, że zmierzali we właściwym kierunku.

joe_kaktus

No nie wiem, mnie nie chodziło o to, że twórcy się pogubią, tylko o to, że wyjaśnienie tajemnicy zawsze ją w jakiś sposób spłyca, trywializuje. Z drugiej strony, pewnie, że chętnie dowiedziałabym się, co dalej i jak się to wszystko skończyło;) Nie wiadomo, czy utrzymaliby poziom poprzednich sezonów (różnie to bywa z serialami)... Uważam, że i tak jest jakieś zakończenie, jest konfrontacja, do której zmierzali bohaterowie przez dwa sezony. Lepszy rydz, niż nic, że tak zakończę mądrością ludową;)

ocenił(a) serial na 8
tara_filmweb

Wyjaśnienie tajemnicy sprawia, że przestaje być ona tajemnicą i zależnie od tego czy ma racjonalne lub nieracjonalne rozwiązanie zjednuje sobie widzów. W przypadku "Carnivale" mieliśmy do czynienia z tą drugą wersją stąd serial ma szansę trafić przede wszystkim do wielbicieli fantastyki. Miałem jednak wrażenie, że niektóre wątki zostały trochę na siłę pod siebie podciągnięte w końcówce. Pomimo, że wszystko zostało doprowadzone do w miarę satysfakcjonującego finału to autorzy pootwierali sobie furtki na ewentualną kontynuację. Gdyby nie to wskrzeszanie kaznodziei, swoją drogą możliwe jedynie dzięki odebraniu życia komuś innemu (stawiam na Jones'a) i lepsze wyjaśnienie jaki jego śmierć miała wpływ na przerwanie łańcucha prowadzącego do wybuchu bomby, serial mógłby się z powodzeniem zakończyć na drugim sezonie. Z drugiej strony, jak wiemy z historii, do wybuchu bomby doszłoby tak czy inaczej (czyli Justin byłby obecny w kolejnych sezonach) i pewnie to szykowali twórcy na wielki finał serii. Mówią, że co się odwlecze to nie uciecze, ale w przypadku "Carnivale" faktycznie lepszy rydz niż nic :)

joe_kaktus

Wiesz, z tajemnicą jest tak, jak z potworem w horrorze - najstraszniejszy jest ten, którego nie widać;) Tajemnica rozwiązana, jak słusznie zauważyłeś, przestaje być tajemnicą, ale i rozwiązanie zazwyczaj nas zbytnio nie zadowala, zazwyczaj nie umywa się do naszych własnych spekulacji i domysłów. Z kolei wieczne zwodzenie odbiorcy też jest na dłuższą metę denerwujące, napięcia nie można zbyt długo utrzymać na stałym poziomie bez dawkowania rozwiazań kolejnych wątków. Odwieczny dylemat - mieć ciastko i zjeść ciastko;) W Carnivale udało się jeszcze zachować równowagę między tajemnicą (i związanym z tym charakterystycznym klimatem serialu) a rozwiązaniem. Czasami lepiej jest nie dopowiadać do końca, tylko zasugerować możliwe rozwiązanie. Choć nie obraziłabym się na 3 sezon, szczególnie interesowałyby mnie dalsze losy Sophie i siostry Justina, Iris.

ocenił(a) serial na 10
tara_filmweb

bardzo trafny komentarz:) według mnie to cały majsterszyk tego serialu:) a zakończenie? już każdy pomyślał, że wszystko zakończone, dobro wygrało, ostatni odcinek i koniec historii, a tu się okazuje, że ostatnia scena otwiera nam pewną drogę, w sumie odpowiedź jest prosta co się stało, wiemy, że brat Justin ożyje, ale nie mamy pojęcia co się dalej będzie działo, z ludxmi, ze światem... ja np. troche się przeraziłam, zaczęły mi się kłębić w głowie różne myśli, np. że taki szatan gdzieś tu się krząta po świecie;) i choć chciałabym dalej oglądać ten serial, to uważam, że cięzko by było pociągnąć ta historie dalej, kontynuując klimat serialu, bo w sumie wszystko zostało juz wyjaśnione, historia tych wszystkich "dziwaków", trzeba by pociągnąć nową historie brata Justina i Sophie, a w ten sposób pewnie na 3 sezonie by sie nie skończyło, no i zrobiłby się z tego kolejny kilkusezonowy serial, których jest pełno

joe_kaktus

jak dla mnie w tym serialu nie ma żadnych tajemnic, wszystko prędzej czy później zostaje podane "na talerzu" tylko nie zawsze to się dostrzeże. Tajemnicą jest jak już pomysł Knaufa, jak chciał go rozwinąć, jak poprzeplatać koleje losów bohaterów i jaki on widział finał, choć i tego można się domyślać po 2 sezonach:)
A jeśli chodzi o Sofie, no cóż moim zdaniem to takie amerykańskie, przemieniona w Omegę strzeliła do Jonesa z wielu powodów:
- wszedł na jej własny teren, bo to był jej teren, a przy tym miejsce odkrycia swojej prawdziwej natury i dlatego broniąc swojej posiadłości i tajemnicy zrobiła jak każdy prawdziwy Amerykanin - użyła broni;p, ale podobno według pomysłu Knaufa Jonesy miał to przeżyć, co jest możliwe, bo to tylko był postrzał.
- było to też zerwanie ze swoim dotychczasowym światem, gdzie Jonesy reprezentował poprawność i dobro, a przy tym był jej przyjacielem, który wcześniej był w niej zakochany, w ten sposób zatarła ślady swojej przeszłości.
A jeśli chodzi o uzdrowienie/wskrzeszenie Justina, to już inna para kaloszy, bo gdy go to robi gnije pole, prawdopodobnie zginęło też przez to kilka owieczek Justina, a może nawet całe 17 tysięcy i dzięki temu Justin posiadł jeszcze większą moc.
Iris stoi na samej górze i zdaje sobie doskonale z tego sprawę, że jeszcze nie nadszedł jej czas, ma misję i w sumie ta misja jest największą zagadką, jak w ostatecznym rozrachunku Bena z Justinem zachowa się Iris i co uczyni:)

tara_filmweb

Ja dopiero, co zacząłem oglądać a już żałuję, że nie ma więcej niż dwóch sezonów.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones