Poza tym pani FBI jako morderca nie pasowałoby z bardziej oczywistego powodu: z Beckett rozmawiał facet (nie mogło to być nagranie bo była to rozmowa, syntezator z kolei by się poznało) więc jedyna inna opcja to to, że miałaby wspólnika, co raczej niezbyt trzymałoby się kupy.
Jeśli chodzi o sam odcinek, ploteczki babeczek nt. Castle'a były co najmniej ciekawe, końcówka natomiast z lekka trąciła sztampą, że się tak wyrażę. Wybicie pistoletu z ręki i trafienie w niego było dość naciągane (i nie ratował tego nawet tekst Castle'a, że celował w głowę, bo spodziewałem się dokłądnie takiej gadki). Tak czy inaczej odcinek był bardzo dobry, ode mnie 9/10. Perfekcyjny nie by, ale dalej trzymał w napięciu i dzięki pani FBI lepszy niż zazwyczaj.