Jestem właśnie po ostatnim odcinku, czy raczej dwóch, kończących sezon 6. Tym razem bez wielkiej dramy i fajerwerków. Osobiście mam nadzieję, że wreszcie pozbędą się G. Dawson na zawsze, albo wyjedzie bez słowa, wróci po dłuższym czasie i Matt już nie będzie chciał jej znać. Strasznie mnie ta postać irytuje, to że wszystko wie najlepiej, sama zawsze decyduje o wszystkim, a Matt jak to cielę na wszystko się zgadza. Dobrze, że wreszcie się postawił.
Fajnie, że Kelly nie wywinął niczego z Rene, może wreszcie trochę 'ustabilizują' jego postać, bo to skakania z jednego łóżka do drugiego stawało się nudne.
Co do reszty, cóż, chyba nie będzie tak niecierpliwego oczekiwania na kolejny sezon jak ostatnio, bo zakończenie w miarę łagodne, ale może i dobrze. Ile można traum i tragedii w jednym serialu robić :)
Mówisz i masz :o)
https://www.usmagazine.com/entertainment/news/monica-raymund-is-leaving-chicago- fire-read-her-note/