Jestem świeżo po obejrzeniu drugiego sezonu i mam co do niego mieszane uczucia. Chyba miałam zbyt wysokie oczekiwania, względem tego co zostało przedstawione.
Jeśli chodzi o cały klimat, aktorstwo, efekty i etc. dało radę, ale plot twisty jakie się w tym sezonie nam zaserwowali, kompletnie mnie zbiły z tropu.
- Wątek miłosny, między Harveyem, a Rose... taki wciśnięty na siłę w ramach pocieszenia. Zrobili romans dwóch postaci, między którymi kompletnie nie ma chemii... coooo
- Kwestia bliźniaków potraktowana po macoszemu. Sądziłam, że rozwiną te kwestie, a ona została gdzieś rzucona pod koniec
- Łowcy czarownic też pojawili się od czapy. Nie wiadomo po co, na co i skąd, tyle aby był pretekst do ujawnienia mocy Sabriny. Miało to jakiś sens, ale powinni to rozwinąć, a nie nagle tak z dupy
- Związek Sabriny z Nicholasem był chyba oczywisty już w pierwszym sezonie, ale wydaje mi się, że nad wyrost został on pokazany
- Sceny jak chociażby ta, w której ukazany jest bal maskowy w obecności Czarnego Pana... i ta pioseneczka w tle... jakbym oglądała Disneya
- Zakończenie ostatniego odcinka, gdy Sabrina wpada na pomysł udania się do piekła
- I wiele innych..
Odnoszę wrażenie, że potraktowali zbyt dużo rzeczy na odwal się, aby wcisnąć coś jeszcze i jeszcze. A kwestie, które były istotne do rozwinięcia, rozbabrali jak niesmaczny obiad na talerzu. Zbyt dużo wątków, za mało rozwinięć i dążenie do celu historii nie patrząc na resztę.
Sezon 2 obejrzę ponownie i czekam na kolejne odsłony serialu.