Ok, podsumujmy to wszystko. Sabrina umiera i ląduje w słodkich zaświatach, ALE
- Sabrina zostaje pochowana na cmentarzu Spellmanów, który przywraca do życia (o ile nadal działa)
- Zelda dostaje kostki od Mambo Marie, a Mambo Marie jest teraz odpowiedzialna za zmarłych
- Nick zjawia się w zaświatach, ale nie widzimy jego śmierci (a oglądając filmy i seriale nauczyłam się, że jeśli czyjejś śmierci nie widać, to nie należy w nią wierzyć)
Jeśli śmierć na Romeo i Julię okaże się zbyt deprawująca, to okazałoby się, że NF jeszcze bardziej podkopuje pod sobą dołek pt. niemoralny serial. Pomyślałabym raczej, że postarają się ten wizerunek trochę naprawić.
Moim zdaniem zakończenie jest zupełnie otwarte i jeśli nadarzyłaby się okazja, to spokojnie mogą pociągnąć fabułę dalej. Jeśli nie, to nie. Mamy wątki względnie zakończone i przyjemny 4-sezonowy serialik.
Jeśli chodzi o cały sezon, to nieźle się wkręciłam. Pomysł był super i przynajmniej 3 odcinki mnie rozłożyły. Jak to w Sabrince (i innych serialach fantasy) akcja momentami trochę za szybka. Przydałyby się jeszcze jakieś 2-3 odcinki, żeby wszystko powoli się rozwinęło. Zepsuło by to koncepcję 8 koszmarów, więc może dłuższe odcinki?
Dodatkowo w ogóle nie podobała mi się koncepcja otchłani i zaświatów. Otchłań to otchłań, a nie pokój z obrazami. Nie mogła być czarna, bo czarna była ciemność, ok. Biała? Spoko. Ale czemu Sabrina do puszki pandory zbierała planety?
Nie potrafię się długo gniewać, dużo radości dał mi ten serial. Poprawcie mnie jeśli coś przeoczyłam. :)