Uważam, że związek Callie i Arizony nie powinien iść tak szybko w kierunku stabilizacji,
założenia rodziny, dzieci. Pierwszy raz zobaczyłam w serialu lesbijski związek i bardzo mnie
on zafascynował. Wprowadził bardzo pozytywne emocje. Dwie piękne, inteligentne lekarki
zakochują się w sobie. Są przy tym takie słodkie i urocze. Pokazują, że miłość lesbijska
wcale nie jest gorsza od miłości pomiędzy kobietą i mężczyzną. Nakrywamy je na gorących
pocałunkach, uprawianiu seksu. Nie widzimy w tym nic złego. Tak było w 6 sezonie.
Sezon kolejny zesłał parze wiele nieszczęść, przez co związek stał się bardziej dojrzały.
Skończyło się na ślubie, posiadaniu córeczki. Niby normalna kolej rzeczy, jednak uważam,
że to wszystko stało się zbyt prędko. Scenarzyści nie pozwolili zbyt długo cieszyć się
Calzonie beztroską... Zabrali to, co było w tej parze najlepsze. Bardzo mi przykro z powodu
zepsucia najlepszego wątku. Przesłodzone zakończenie zabiło czekanie na sezon ósmy.
Takie jest moje zdanie.