Z odcinka na odcinek jest coraz lepiej a ten to już była rewelka. Powrót Andy'ego I Kyle w dobrym stylu, początek z nimi i ich akcja a'la Pulp Fiction to było coś pięknego, świetnie że wreszcie powrócili. Ciekawie rozwija się też dalej wątek Nici I Tiffany, mam nadzieję że Nice uda się uwolnić całkowicie od Chucky'ego bo kocham jej postać i samą Fionę Dourif w tej roli! Chciałbym zobaczyć jej połączenie sił z Andym i Kyle. Sam główny wątek nastolatkowej trójcy trzymał się świetnie i emocjonująco w tym odcinku, tak jak poprzednio miewał jakieś głupoty i bezsensowne momenty (jak to "przeszukiwanie" kontenera wypełnionego odpadkami lekarskimi w tym zużytymi strzykawkami w których cholera wie co mogło być i co było niesamowicie idiotycznym i bezsensownym posunięciem a która to idea wyszła oczywiście od Jake'a) tak ten pod tym względem wypada naprawdę najlepiej. Było sporo napięcia, zaskakujących śmierci (nie spodziewał bym się że w jednym odcinku zabiją dwóch rodziców głównych bohaterów którzy mieli w serialu dość ważne role), bardzo na plus bo do tej pory głównie Chucky zabijał tych całkowitych poboczniaków, jak gosposia, detektyw idiota czy dyrektorka. Teraz to zaczynają naprawdę ostro i bezdusznie. Najbardziej to mi szkoda Bree, była chyba jedyną dorosłą z tych wprowadzonych w tym serialu którą lubiłem i cholernie mi jej żal aczkolwiek jej śmierć świetnie wykonana i okrutnie jeszcze w stosunku do Juniora, który już jestem w 100% pewien przejdzie na ciemną stronę mocy po tym wszystkim i to pewnie go Chucky skłoni do zabicia Jake'a. Śmierci matki Devona kompletnie się nie spodziewałem i mocno mnie to zaskoczyło, zastanawiam się jak to teraz na niego wpłynie, jej samej mi jakoś nie szkoda, nie przepadałem za nią, typowa nijaka detektyw która nie wierzy w nic co się mówi i tych którzy nie są odpowiedzialni za to co się dzieje uważa za odpowiedzialnych, jej gra aktorska też była jedną ze słabszych, taka beż emocji, ale mimo to szkoda mi Devona. Cały motyw z zabezpieczaniem domu bardzo fajnie zrobiony i te momenty ostatnie trzymały w napięciu. Zdecydowanie najbardziej zaskakujący i klimatyczny odcinek. Chucky rozkręcił się na dobre i zaczyna już radośnie wybijać te ważniejsze postacie, naprawdę czuć klimat a Brad Dourif jest jak zwykle niezawodny w dialogach Chucky'ego. jedynie co szkoda że zabili te dwie postacie matek ale matka Lexy która jest najgorszą osobą w tym całym mieście cały czas żyje, naprawdę mam nadzieję że uśmiercą ją jeszcze w którymś z ostatnich 2 odcinków. Nawiązania do poprzednich filmów i przypominajki oraz smaczki dla fanów franczyzy cały czas umilają seans. Zastanawia mnie też postać tej nauczycielki........o jakiej przeszłości mówiła detektyw? Nie wiem ile czasu dokładnie minęło między Seed of Chucky a obecnymi wydarzeniami ale się tak zastanawiam, czy może być ona Glendą? W końcu jak pamiętamy Tiffany rozdzieliła Glena/Glendę do 2 ciał pod koniec tamtego filmu, na początku wręcz mamy małą przypominajke jak Tiffany przeniosła swoją duszę do Jennifer Tilly, więc serial nie ingoruje tamtych wydarzeń ale nadal nie wiemy co się stało z Glendem/Glendą więc coś tu zaczyna świtać. Odcinek na pewno najlepszy że wszystkich do tej pory, sporo emocji, napięcia, zaskakujących śmierci i co najważniejsze powrotów oryginalnej cudownej obsady. Niecierpliwie czekam na ostatnie odcinki!