Nie ma się co wiele rozpisywać. Dla zainteresowanych Winstonem – pozycja obowiązkowa. W kwestii realizatorskiej irytuje jedynie to usilne farbowanie materiałów czarno-białych. Z premedytacją napisałem „farbowanie”, bo z koloryzacją ma to tyle wspólnego, co świnka morska ze świnią i morzem. Jest wykonane po prostu tandetnie. Jak popis przygłupiego nastolatka, który postanowił odrestaurować zdjęcia rodzinne prababci.