Jestem starym prykiem - oryginalna seria Karate Kid (części 1 - 3) to filmy z mojej młodości. Lubiłem je, ale się nimi nie jarałem. Daniel nigdy nie był moim bohaterem, tak samo Miyagi. Jednak nie byłem też fanem antagonistów: Johnny Lawrence, Kreese, Chosen One czy nawet Silver (bo on był wyjątkowo przerażający) nie zrobili na mnie większego wrażenia - wtedy. No ale wtedy wolałem filmy z Van Dammem itp. Teraz oglądając ten serial nie tylko doceniam tamte filmy, ale pasuje mi nawet ten cały cyrk z młodzieżą - ich nastoletnie dramaty, miłostki, kłótnie, rozstania i cały ten bullshit. Jest w tym serialu jakaś magia, nawet (a może szczególnie) dla takiego starego snoba jak ja.