zbytnią powolnością i rozwlekłością, to ważny czynnik sprawiający, że coraz mniej przystaje do współczesności, a zaręczam, nie jestem zwolennikiem migających obrazków, np. tempa i montażu serialu o Holmesie z Cumberbatchem lub zbyt gęsto montowanego "Nasha Bridgesa". Najmocniejszą stroną serialu "Colombo" oczywiście jest ta zabawa porucznika z mordercą, jak kota z myszą, jego pozorna bezbronność, igranie z pychą przestępcy, usypianie jego czujności...
Po obejrzeniu chyba 8 odcinków stwierdzam, że przeakcentowałem tę powolność, wystąpiła w pewnej dawce może w 2 odcinkach, ale jednocześnie zorientowałem się, jak znakomicie jest filmowany ten serial, kadry są wręcz wychuchane, aktorzy zawsze na najwyższym poziomie, więc okazji by się nudzić za wiele nie ma. Właśnie dlatego jest to tak doskonały serial kryminalny, że wiele zawarł nie tylko w samej intrydze, ale i w obrazie relacji między ludźmi, często zresztą opisywanych poprzez wnętrza, charakter miejsc, w których akcja się dzieje. W samej pracy operatorów i w reżyserii widać wpływy Hitchcocka.