Nie wiem czy brnąć dalej. Świetne momenty z pojedynkiem bilardowym, paintballem, targi
ostrzegawcze przeciw chorobom przenoszonym drogą płciową, odniesienia do innych
produkcji ale zazwyczaj się uśmiecham a nie śmieje. Ot sympatyczny, raczej nic więcej.
Mam problem z tym serialem i nie wiem czy zasłużył na kolejną szansę.
W sumie to moja wina, bo pożałowałam na kuriera, i dałam sobie przysłać towar z ceramiki przez Pocztę polską (wiem, jestem głupia). Nie wspomnę już jak długo się czeka na ich przesyłki. Mam też konto bankowe na poczcie, i skubią mnie jak mogą.
Jeśli chodzi o Glee, ostatnio myślałam na temat tego, jak przedstawione są tam problemy rasizmu i homofobii. Podobno Glee jest najbardziej tolerancyjnum serialem ever. Dostali nawet jakąś nagrodę za promowanie tolerancji. Ale mój problem jest taki. Ryan Murphy (twórca serialu) jest gejem, i zrobi wszystko żebyś wiedział jak mu ciężko na tym okrutnym świecie pełnym nietolerancji (na marginesie - koleś to totalny dupek i zapatrzony w siebie bufon. Ale to temat na inną rozmowę). W serialu pokazuje, że wg. wszystkich ludzi geje to największe zło tego świata i powinno się ich palić na stosie. Jedna postać trafiła do szpitala po tym, jak homofob prawie wydłubał mu oko. Inna postać ma próbę samobójczą po tym jak doświadcza paru przykrych uwag. Homofobia to nadal duży problem, ale Murphy podnosi go do niemożliwego poziomu. W naszych czasach homoseksualizm to już nic szokującego.
Ten serial to strata czasu. Jest głupi, ani trochę śmieszny (jedynie postać Brittany wychodzi czasem obronną ręką) i paskudnie portretuje problem homofobii, samobójstw, nastoletniej ciąży czy innej nietolerancji. Nie wspomnę już o okropnym repertuarze - tzn. popowy szajs zaśpiewany jakby obsada była w girl i boy bandzie. Kiedy wybiorą lepszą piosenkę, i tak ją schrzanią. Co jest szokujące, bo kilka osób w obsadzie występowało na Broadway'u.
Jeśli chodzi o seriale muzyczne wolę SMASH (mam sporo problemów ze scenariuszem, ale oryginalna muzyka jest niesamowita). A najlepszym serialem muzycznym jak dla mnie zawsze będzie Flight of the Conchords (który jest dla odmiany bardzo zabawny - szczerze polecam).
O Murphym trochę czytałem, więc wiem mniej-więcej jakie numery potrafi odstawiać. Nigdy mnie nie ciągnęło do Glee, a jak zobaczyłem soundtrack pierwszych dwóch sezonów, to nabrałem pewności, że oszczędziłem sobie sporo czasu i zdrowia psychicznego. No bo skoro są tam takie gwiazdy jak Katy Perry, Bruno Mars, Beyonce, Justin Bieber czy Rihanna [mojej nienawiści do jej twórczości nie da się opisać słowami], to ja podziękuję.
Jestem bardzo sceptycznie nastawiony do tego typu wątków w serialach, bo trudno je podjąć bez przegięcia. Unikam jak ognia seriali, w których bohaterów definiuje się przez ich orientację, jakakolwiek by ona nie była. W Scrubs był "The Todd", który ciągle rzucał głupkowatymi, dwuznacznymi tekstami, ale mimo wszystko jego orientacja [wbrew pozorom nie tak oczywista] była gdzieś na dalszym planie, stanowiła tylko tło do jego tekstów.
Fajnie ten temat był podjęty przez Six Feet Under. Poważnie, ale z klasą. Przynajmnie bazując na tych odcinkach, które widziałem.
Do musicali raczej mnie nie ciągnie. Chociaż odcinek musicalowy w Scrubs jest jednym z moich ulubionych, Community też to genialnie zrobiło. Czekam tylko na musical w wykonaniu Psych. I sporo bym dał, żeby zobaczyć śpiewającego Waltera White'a, ale wiem, że to tylko abstrakcyjne życzenie. ^^
Btw. W Malcolmie nie było epizodu musicalowego? Bo kojarzy mi się Dewey komponujący operę, ale nie pamiętam czy tam faktycznie obsada śpiewała, czy tylko aktorzy na przedstawieniu.
Poczytaj sobie o wojnie między Murphym i zespołem Kings of Leon. Kiedy Leonsi odmówil sprzedania swojej piosenki do Glee, Murphy wyzwał ich od dupków bez talentu, którzy nie zasługują na bycie w Glee. Community nawet sparodiowało ten incydent ("Look! Kings of Leon!"). W ogóle ten odcinek był tak niesamowicie trafną parodią Glee, że brakuje słów. Skoro nie oglądasz Glee, to sporo żartów cię ominęło. Ja omal nie udusiłam się ze śmiechu, kiedy grupa weszła do swojej sali, i zobaczyła kolesia przy pianinie ("You guys can see him too, right?").
Ja też nienawidzę mainstremowych gwiazdeczek typu Gaga, Perry czy Rihanna. Ręce opadają jak widzę na co zeszła dzisiejsza muzyka.
Ja się nie mogę doczekać muzycznego Psycha :D Mam nadzieję, że dobrze im to wyjdzie. Coś czuję, że Gus będzie gwiazdą odcinka. No i śpiewający Lassie? Będę w niebie!
A śpiewający Walter? Bardzo proszę. Tylko o czym miałby śpiewać? "Jestem twoją kokainą"? :D
W Malcolmie był rzeczywiście taki odc. Dewey skomponował Operę kiedy Lois kupiła większe łóżko i kłóciła się z Halem, bo ten myślał, że chce się od niego oddalić. Więc jak widać, Bryan całkiem nieźle śpiewa :D
Poprawka. Zapędziłam się trochę. Głos Bryanowi podkładał jakiś śpiewak operowy. Tak mi się wydaje...
Chyba właśnie o tych Kings of Leon czytałem. Ale nie wyłapałem tego żartu w Community. Za to padłem jak w "Modern Warfare" snajperzy na drzewie zaczęli śpiewać "Hit me with your best shot".
Bardziej niż Lassiego, chciałbym zobaczyć śpiewającego Henry'ego i komentarz Shawna. Albo duet Shawn + Gus albo Shawn + Juliet. W sumie to chyba drugi sezon przekładają ten epizod, nie?
Walt może zaśpiewać cokolwiek z repertuaru Jane's Addiction. ^^
Jane's Addiction? To miała być gra słowna, czy przypadkowo wybrałeś taki zespół? xD GENIUS!
Haha, załapałam go dopiero po jakichś 40 sekundach :D Świetny, jesteś Miszczu.
http://media.tumblr.com/tumblr_m8trn3hnFX1qe36pa.gif
http://25.media.tumblr.com/tumblr_m82wzeyuU21qz8q0ho1_500.gif
Przykro mi, ale na maila dostałem oryginalny link. Nie wiem, co w opisie robi Franz Ferdinand, ale popieram. ;)
O hai Mark!
W opisie mojego Tumblr? Franz Ferdinand jest super, co chcesz? :D
Ten oryginalny obrazek też jest fajny. Dopiero jak to zaobaczyłam, to się zorientowałam, że to był foreshadowing.
Oh, hai. I didn't know it was you.
Nic nie chcę, mówię tylko, że popieram. Też lubię FF.
Fallout 3 też popieram, ale trochę mniej. A najlepszy jest adres strony. ^^
O hai Doggie.
Właśnie zmieniłam url. Nostalgia Critic for the win :)
Te podpisy to jakieś tam tylko losowe rzeczy które lubię, czy aktulanie oglądam, czytam itp.
You are tearing me apart, Lisa!
Zawsze mnie to zastanawiało - skąd Ty bierzesz te wszystkie gify? Ja zazwyczaj mam problem ze znalezieniem czegoś fajnego na avatar, a co dopiero gdybym miał zapełnić bloga takimi obrazkami.
Nostalgia Critic się pogorszył ostatnio. Wolę słuchać Douga jak jest "out of character", mówi do rzeczy i naprawdę ciekawie. Jako postaci wolę Angry Joe i Todda [Todd in the Shadows].
Żeby jeszcze zachować jakiekolwiek pozory rozmowy o Community: zapadło mi w pamięć, jak ktoś z ekipy [całkiem możliwe, że Dan Harmon, ale głowy za to nie dam] powiedział, że zamysł od początku był taki, że chociaż w Greendale dzieją się rzeczy niewyobrażalnie abstrakcyjne, to postaci są jak najbardziej realne. Dał przykład Changa i tego, że ktoś, kto widzi go pierwszy raz stwierdzi, że to po prostu świr. Ale jak poznasz bliżej postać, to stwierdzisz "oczywiście, że jest szurnięty! Kto by nie był na jego miejscu?". Ogólnie w Community jest chyba najlepszy character development ze wszystkich seriali, które widziałem. Jeszcze może w Scrubs jest na podobnym poziomie, ale tam bardziej skupiają się na zmianach charakteru spowodowanych zmianą posady, bo sam charakter każdego bohatera pozostaje z grubsza taki sam.
Test results came in. I definitely have breast cancer.
Wiesz, nie zastanawiałam się nad tym, ale teraz jak o tym wspomniałeś, rzeczywiście odcinki Critica są jakieś inne. Te starsze jakoś mnie bardziej śmieszyły. Szczególnie jak oglądam je o 2 nad ranem (kiedy mam zwykle taką "fazę"), to śmieję się czasem jak głupia.
Doug to bardzo inteligenty facet, i uwialbiam go słuchać. Jego recenzje filmowe są super (te które dodaje do Bum Reviews (OH MY GOD THIS IS THE BEST MOVIE I'VE EVER SEEN IN MY LIFE!!!)). Jeśli chodzi o innych, to uwielbiam prawie wszystkich. Lupa, Todd, ERod, Film Brain, Phelous, Paw no i Linkara (i dopiero niedawno zaczęłam oglądać Welshy' ego) :D Żałuję tylko, że nie zdążyłam obejrzeć ani jednego video Spoony'ego zanim odszedł :C Angry Joe nie oglądam. widziałam parę jego recenzji, bo nie jestem jakąś tam gamerką, ale lubię go.
Jeśli chodzi o nich jako postacie, to najlepiej to widać w tych filmach rocznicowych.
A ja zawszę mówiłam, że Community to najbardziej realistyczny serial (szczególnie na normy komediowe). Mimo, że normą są apokalipsy Zombie, wojny paintballowe itp. Postacie są napisane bardzo "życiowo" i nie są jakimiś schematami sitcomowymi.
Nawet kiedy łamią czwartą ścianę, wychodzi to bardzo naturalnie.
Serial jest w ogóle bardzo meta. I to jest w nim niesamowite. Jest nawet teoria, że Abed jako jedyby zdaje sobię sprawę, że jest postacią w serialu.
In a few minutes, bitch!
Spoony jest prześwietny, koniecznie musisz zobaczyć. Bardzo lubię jego serię Counter Monkey [nie ma tego na TGWTG] gdzie opowiada o papierowych RPG i raz o LARP-ie. Większość odcinków jest raczej dla ludzi, którzy trochę siedzą w temacie, albo mają zamiar zacząć, ale mając jedynie teoretyczną wiedzę o co w tym wszystkim chodzi też się nie będziesz nudzić. "Advanced Dungeons & Dragons" w Community trochę upraszcza, ale wyjaśnia istotę rzeczy.
Spoony czasem robi potwornie długie filmiki. Jeden z ciekawszych odcinków "Counter Monkey" miał chyba z godzinę, jak nie więcej. Rozgadał się o charakterach postaci. Ale są też takie, które trwają 15 minut. Poza tym, Spoony ma fajnego psa. ^^
Poza Dougiem i Toddem nikogo z Channel Awesome regularnie nie oglądam. Linkarę lubię, ale znam go głównie z crossoverów, bo komiksami się raczej nie interesuję. Lupa jest fajna, uwielbiam jej wątek u Todda. Nie wiem, jak z innymi, ale akurat Todd mówi i pisze tak samo ciekawie. Jego wątek na forum wessał mnie kiedyś na dobre kilka godzin. Kiedyś jeszcze próbowałem się przekonać do Cinema Snoba, ale nie dałem rady.
Suburban Knights z Dougiem w stroju Linka rozwaliło system. ^^
Podoba mi się, ze na samym "meta" może być oparty cały epizod Community, jak "Abed's Uncontrollable Christmas", albo "Cooperative Calligraphy", gdzie Abed co chwilę wspomina o "bottle episode". To właśnie jego obecność czyni z Community tak świetny serial. Moim zdaniem, bez Abeda byłby "tylko" bardzo dobry.
I did not hit her! It's not true! It's bullshit! I did not hit her! I did not!
Rozmumiem, że Spoony zajmuje się grami RGP, fantasy itp? To zupełnie nie moja bajka, ale samego Spoony'ego uwielbiam :)
Ja czekam, aż Todd zajmie się w końcu Gangham Style!
Jeśli chodzi o Snoba, to bardzo lubię Brada Jonesa, ale filmy, które recenzuje to nie bardzo mój gust (gore porno to nie gatunek dla każdego :D) Oglądam za to jego "midnight screening" gdzie wraca z przyjaciółmi z premier filmów, i porównują wrażenia w samochodzie.
Suburban Knights było mega. Joe jako "Minigo Toyota" czy jak on to tam nazwał xD uwielbiam film "Princess Bride" :D
Ja też nie siedzę tak bardzo w komiksach, ale Linkarę uwielbiam, jest po prostu świetny.
A Snoba byłabym gotowa oglądać tylko dla jego głosu ;)
Let's go eat, huh?
W sporej części, ale nie tylko. Spoony na pewno mówi też o filmach, ale w jakim gatunku się specjalizuje - nie wiem. Najbardziej mnie zainteresowało to "Counter Monkey", widziałem tez kilka recenzji gier.
A idź z tym Gangnam Style. ^^ Jeszcze mi się nie udało tego wysłuchać do końca. Nie na moje nerwy. Chociaż fajnie by było zobaczyć "Deep Lyrical Analysis" w tej recenzji. ^^
Fajna była recenzja jakiejś piosenki Chrisa Browna, nie pamiętam już jakiej. Ale Todd o tej piosence tylko kilka słów powiedział - cała reszta była jednym wielkim dissem na Browna, w powklejanymi tekstami "fanów" na Twitterze. Zniszczył mnie szkic okładki jakiegoś fikcyjnego pisma, gdzie narysowana była Rihanna i podpis"It's not like she's dead", a w nagłówku stało "Chris Brown feels bad". ^^
Gore porno? xD To chyba na jeden z normalniejszych odcinków trafiłem, bo tam było tylko gore.
"You killed my hamster! Prepare to die!"
Jew Wario w stroju Davida Bowie i jego "balls" -bezcenne. Prawie jak Troy na zajęciach z tańca nowoczesnego. ^^
Lisa, you look so sexy!
Haha, Todd naprawdę nienawidzi Chrisa Browna. I wcale się nie dziwię. a Gangham Style wymiata. Nie wiem dlaczego, ale mi się podoba. Ale Todd raczej nie zrobi recenzji czegoś w innym języku. Zresztą, on mówi tylko o hitach z Amerykańskich list przebojów. Memy się nie liczą :C
A tak, właśnie przypomniało mi się dopiero jak wysłałam wiadomość, ale kostium Jew Waria był moim ulubionym z całego filmu :3 Wyglądał znacznie lepiej niż Bowie xD
I just like to watch you guys.
Sporo bym dał za "Deep Lyrical Analysis" takich przebojów jak "Friday" albo "Hot Problems". Nawet "Never gonna give you up" byłoby okej. ^^
Todd nawet założyl bloga: trollingchrisbrown.tumblr.com
Punchline'y Horatio z CSI: Miami wysiadają. ^^
Widziałaś już To Boldly Flee? Jakoś się nie mogę zabrać, chociaż do sf jest mi znacznie bliżej niż do fantasy. No i nie wiem dlaczego, ale nie ma Benzaie'a. Przynajmniej w czołówce go nie widziałem.
You're just a chicken! Chip chip chip.
Mógłby recenzować memy. Hot problems byłoby genialne :D Głęboka analiza piosenki o dwóch dorastających dziewcznynach, które próbują znaleźć swoje miejsce w świecie zdominowanym przez ludzi, którzy oceniają innych na podstawie ich wyglądu, zapominając o czymś tak ważnym jak osobowość.
A To Boldly Flee jest świetne. Właśnie obejrzałam 4 odcinek. Nie przepadam na Sci-Fi, ale zrobili to super - wciągnęło. Mam nadzieję, że na piątą rocznicę zrobią wreszcie film w stylu horroru czy slashera. Benzai pojawia się na jakieś 30 sekund w małej gościnnej roli :) Spoiler - tańczy topless i śpiewa.
Do you understand life?! Do you?!
"We're just like you, except we're hot" - autorki chcą zwrócić naszą uwagę na poważny problem gorszego traktowania ludzi wyróżniających się urodą. Porównanie, połaczone z bezpośrednim zwrotem do słuchacza ma za zadanie zaznaczyć, że takie osoby są mniejszością w społeczeństwie. Dodatkowo, autorki siedzą w limuzynie, którą jeżdżą po pustym mieście. Jest to metafora ich odosobnienia wśród ludzi, nie czują się częścią społeczeństwa. Pomimo posiadania limuzyny [symbol dóbr materialnych] autorki nie czują się szczęśliwe właśnie przez izolację od innych. Makijaż, który noszą symbolizuje maskę, z którą kojarzy je społeczeństwo, a której chcą się pozbyć. ^^
Benzai śpiewający topless? Oh God, why?
Hehe, musmiy mu podrzucić ten pomysł. Dobra, nie będziemy śmiecić na forum. Napiszę ci prywatną wiadomość.
Komentarze do całego 3. sezonu: http://thebrittaoftimelines.tumblr.com/post/29446614542/to-download-the-commenta ries-more-right-click
Boże, nie Smith tylko Lucas, zawsze mi się myli... Ale znalazłam nowe info. Jednak Lucas zagra inną postać
anniesounds.tumblr.com/post/29840228926/community-exclusive-matt-lucas-character -revealed
O co chodzi z tym hasłem "Six seasons and a movie"? to akcja fanów by nie anulowali Community? Spotkałem się z tym hasłem w komentarzach na youtube, Danny Pudi też to wykrzyczał na Comic-con.
Tak, to był cytat z serialu, który się przyjął, i stał się hasłem używanym przez fanów. Kiedy serialowi groziła kasacja, służyło ono do promowania Community :) No i udało nam się zapobiec kasacji :D
SIX SEASONS AND A MOVIE!
Oki a jeszcze takie pytanko:
Annie medycyna
Jeff prawo
Britta psychologia..
To na jakim oni kurde są kierunku? ;]
To Community College. Można sobie wybrać dowolne zajęcia - jak w liceum, nie tylko takie z jednej "kategorii". Nie jest to to samo co zwykłe studia. Podejrzewam, że "kierunek" to bardzo uogólnione słowo. Wydaję mi się, że po Community College i tak musisz iść do innej szkoły, żeby dopełnić edukację. To znaczy, wtedy kiedy chcesz pracować w danym zawodzie. Jeff, mimo, że maił podrobiony dyplom, to uczęszczał do szkoły prawniczej, więc w Greendale jest po to, żeby zrobić magistra, i wrócić do zawodu. Co do Annie np. i tak musiałaby iść do szkoły medycznej :)
Zresztą, ja się na szkolnictwie nie znam. Poszukaj sobie info w google - na pewno dowiesz się więcej niż ode mnie :)
"[...] w Greendale jest po to, żeby zrobić magistra, i wrócić do zawodu"
Wątpię, żeby w Greendale dało się zrobić magistra. Raczej musi po prostu zaliczyć college.
Z tego, co wiem, to Jeff mówił o "Bachelor's degree", czyli naszym licencjacie. Żeby mieć prawo do wykonywania zawodu prawnika, musiał jeszcze zaliczyć egzamin w szkole prawniczej. Na którym z resztą ściągał.
Tak, wybacz, pomyliło mi się :)
Chodziło mi o Bachelor's Degree. W każdym razie, musi zaliczyć college.
Tymczasem powtarzam sobie sezon 3, i Annie planuje wykonywać "hospital administration". Nie to samo co medycyna, ale blisko. Nie wiem, czy trzeba do tego mieć skończoną szkołę medyczną. Pewnie tak...
To jest specyficzna produkcja. Można odnieść wrażenie, że scenarzyści z reguły unikają badań na czystość moczu. Część dialogów bywa niezrozumiała dla widzów spoza USA, którzy nie śledzą zawiłości tamtejszego życia polityczno - showbiznesowego.
Serial imo nie ustrzegł się typowych dla tego rodzaju produkcji wpadek typu: zróbmy tak i zobaczmy jak wyjdzie. A potem śledzenie słupków oglądalności - o, jednak tego nie kupili, dobra, zapominamy o sprawie.
Pierwszy sezon podobał mi sie najbardziej, bo bylo duzo humoru sytuacyjnego na równi ze słownym, a potem te proporcje uległy zachwianiu. Nie lubię tego, bo to imo swiadczy o tym, że twórcy uważają widza za idiotę, który sam nic nie dostrzeże, trzeba mu łopatologicznie wyłożyć. Począwszy od pierwszego odcinka drugiego sezonu daje się tez wyczuć niepewność samej ekipy co do swoich dalszych losow, wyrażaną zresztą dobitnie przez Abeda. W sezonie drugim i trzecim ciągle powraca wątek "mrocznego semestru". No więc, kurna, skoro sami widzą, że jest mrocznie to czemu nic z tym nie robią? Nadal trafiają sie perełki - druga wojna paintballowa, sledztwo w sprawie zamordowanego ziemniaka, wojna poduszkowa, ale pierwszy sezon to była po prostu brylantowa kolia.
Ja już jestem w połowie 3 sezonu i gdybym się nie zabrał za kontynuowanie oglądania byłaby to jedna moich większych serialowych porażek. Uwielbiam absurd. Community zmierza często w tym kierunku i to jest mega. Communityi "It's always sunny in Philadelphia" przywróciły mi wiarę w amerykański serial komediowy (jak nie trudno zgadnąć brytyjskie poczucie humoru u mnie króluje). Patrzyłem na "How i met your mother", "Big bang theory" i ja tego nie kupuje. Nadęte, na siłę, słabe.
Widzieliście krótki serial Darkplace o personelu dziwnego szpitala, którzy uciekają przed wściekłymi zszywaczami? Tak samo dobrze się bawię jak Troy i Jeff odkrywają trampolinę i wszystko im niszczy Pierce, psychoza dziekana podczas kręcenia reklamówki Greendale (i zawsze mam tą myśl-do jakiego filmu to może być nawiązanie lub z jakich standardowych klisz się nabijają). Tego jest dużo więcej niż w sezonie 1-szym w którym denerwujące było zabieganie Jeffa o względy Britty. Wczoraj widziałem odcinek jak robili za sobowtórów. Jeff przemieniony w Hulka gdy eksplodowało jego ego to 10/10. Coraz lepsza Britta. Gillian Jacobs zagrała prześmiesznie pijaną na ślubie Shirley (ta postać z kolei to chyba najsłabsze ogniwo Community).
No więc właśnie to jest największa wada Community. Srodek ciezkosci został przeniesiony na Abeda i Troya, ale my juz wiemy, co oni potrafią. Trzeci sezon to w zasadzie powtarzanie tych samych min i gestów. Jeff zostal wyeksploatowany z pierwszym, wiec nie czepiam sie. Annie - tez juz wiadomo, ze wiecej nie potrafi. Ale Bitta i wlasnie Shirley czekaja na odkrycie. Potencjal jest, co widac w nielicznych fragmentach, kiedy aktorki zyskuja jakies poletko do popisu. Nie mam na mysli dwoch tonów Shirley, to każdy potrafi, nie trzeba byc aktorem. Ale ogladając Community po raz drugi czy trzeci mozna zauwazyc, ze Shirley to dynamit, tylko nie wiedziec czemu wpasowany w clichee.
Britta is the worst. Oby było jej jak najmniej. Za to Trobeda można oglądać w kółko, nigdy się nie znudzą.
Zupełnie nie ma zgody :) Genialny odcinek z bitwą na poduszki - przez cały czas Troy i Abed, Troy i Abed a do śmiechu najbardziej doprowadziła mnie ta, której wtedy było chyba jak najmniej - Britta jako fotoreporter 11/10
Oficjalnie 3 sezon miażdży. Gigantyczna przepaść między bardzo średnim sezonem numer 1. Człowiek myśli, że wojna poduszkowa była najlepszym odcinkiem, kiedy w następnych trzeba znaleźć zabójce ziemniaka a własnie obejrzałem 3x19
i okazuje się, że "Greendale doesn't exist"! Retrospekcje ze szpitala psychiatrycznego 100/10.
Fenomenalnie serial trafił w mój gust i zupełnie kupił tymi wszystkimi nawiązaniami i nabijaniem się z klisz.