Zamysł, estetyka, kadry - rewelacja. Ale co z tego, skoro akcja rozgrywa się w ślimaczym tempie, ważne wątki po prostu znikają, postacie są jałowe, a ich postępowanie tak absurdalne, że nie da się utożsamić z żadnym z nich. Na plus tylko Childan i Smith.
No i do tej pory chcę mi się śmiać jak przypomnę sobie dialog o tym jak uprawia się kwiaty. Długo się nie mogłam po nim pozbierać.
Takie same miałam wrażenia. Część aktorów niezła (niestety role pierwszoplanowe słabiutkie- albo źle rozpisane), akcja przewidywalna, rozterki moralne Juliany niszczą serial- aktorka sama w sobie bardzo przeciętna, a do tego ma same łzawe sceny w drugiej połowie do zagrania, i robinie maślanych oczu do Joe. Początek był świetny, le druga połowa to jak oglądanie farby schnącej na ścianie.
Akurat kwiaty odgrywają ogromną rolę w japońskiej kulturze, więc nie było to nie na miejscu. Mnie z kolei bardziej raził nieprawdopodobnie żenujący Szeryf oraz amatorski sposób przeprowadzenia nalotu na pewien lokal przez Kempeitai, gdzie wszyscy bez wyjątku wpakowali się do środka głównym wejściem ignorując pozostałe.
A co do reszty postaci to moim zdaniem bezapelacyjnie najlepszy jest Tagomi.