Czyli Konkurs Czarodziejów. Uwielbiam ten serial, jednak ostatni odcinek (dwuczęściowy) niezbyt mi się podobał. Co prawda polska premiera była w maju, ale ostatnio obejrzałem go jeszcze raz i było trochę rzeczy, które mi się nie podobały. Kiepska fabuła, bardzo mało humoru, zachowanie Justina, itp. Dlaczego, gdy oni dostali przerwę w konkursie na uratowanie przyjaciół to zamiast się przeteleportować stracili połowę czasu, żeby się dywanem przelecieć? I co za idiota wsadził niebezpiecznego gryfa do słoika? Czy nie można było zamiast tego włożyć tam jego piór, bo to tylko one były potrzebne, a nie całego potwora? I czemu Justin nie chciał w ogóle ratować Zeke'a i Harper? Już ich nie lubi? Poza tym jak Harper i Zeke dostali się do tego miejsca, gdzie odbywał się konkurs? I Mason, i Julia? I przecież chyba życie dwójki ludzi było ważniejsze, szczególnie najlepszych przyjaciół, niż konkurs, który mógłby się odbyć następnego dnia, więc powinni dać im tyle czasu, żeby zdążyli, a nie ograniczenie do 45 min. I dlaczego Justin nie szanował klientów w drugim odcinku, tzn. nie przyjmował ich zamówień, tylko dlatego, że Alex podawała zamówienia? I dlaczego, gdy Justin rzucił w tacę ze szklankami, którą trzymała Alex, a picie wylało się na klientkę, wszyscy winili Alex? Przecież to Justin rzucił i przez niego się wylało, więc nie rozumiem dlaczego wszyscy osądzali ją. W ogóle przez obydwa odcinki Justin zachowywał się jakby wszystkich nie lubił: Alex, Harper, Zeke'a... Wolał zostawić przyjaciół na pastwę losu, tylko przez konkurs. Jedynie Alex myślała o ważniejszych rzeczach, żeby ich uratować. Serial uwielbiam, jednak to zakończenie było chyba najgorsze z możliwych.
Wsadzili gryfa do słoika, ponieważ było to częścią turnieju. Wg planu miał porwać dyrektora WizTechu (Crampsa czy jak mu tam). Dyskwalifikacja ich z turnieju również była planowa, ponieważ chcieli sprawdzić, czy ich rodzinne więzi przetrwają konkurs.Jak widać słusznie skoro Justin i Max obwiniali Alex o to, że zostali zdyskwalifikowani.
Przecież na końcu zostało to dokładnie wyjaśnione. Czyżbyśmy oglądali dwa różne seriale?
Co do zachowania Justina, to jak na moje zachowywał się jak zawsze - on bardzo lubi wygrywać. A kiedy Alex została czarodziejem roku dał temu upust. Ostatecznie jednak nie jest taki zły skoro oddał Alex zwycięstwo.
Ja Justina też lubię, ale ten odcinek, może nie chodzi o samą fabułę, był wg mnie fatalnie zrobiony. Głównie nie podobało mi się to, że Justin nie chciał ratować Zeke'a i Harper. Wyglądało to jakby mu na nich zależało, a w końcu to jego przyjaciele. Poza tym to, że mieli 45 min., było przesad, bo ze 30 min., zajęła im podróż dywanem, jakby nie mogli się przeteleportować. Do tego jeszcze zachowanie w drugim odcinku. To, że obraził się na Alex - ok, ale dlaczego nie szanował klientów, rzucał w nich jedzeniem i wylał na jednego z nich szklanki z napojami? Bo miał focha na siostrę? Bo była kelnerką? Nie rozumiem. Jeszcze gdy Justin właśnie rzucił hamburgerem w tą tacę ze szklankami cała wina poszła na Alex - nie wiem czemu. Przecież to jego wina, a wszyscy osądzali ją!
Wydaje mi się, że zbyt dosłownie traktujesz czas w filmie. Zakładasz, że akcja dzieje się w czasie rzeczywistym, a tak nie jest. W filmach nie pokazuje się całej drogi kilometr po kilometrze. Masz scenę wylotu, i zakładasz, że czasowo ujęcie jak lecą jest sekundę po tym jak wylecieli.
Zresztą przypomnij sobie odcinek z Asteroidą - miała wybuchnąć w ciągu 9 minut, a cała akcja nie trwała więcej niż 4 minuty. Gdyby akcja odbywała się w czasie rzeczywistym, to godzina nie starczyłaby na jeden odcinek.
Żeby to potwierdzić spójrz na sceny po dyskwalifikacji. W ciągu 10 min. bohaterowie doprowadzają do bankructwa restauracji i z powrotem stawiają ją na nogi.
Co do Justina to zgadzam się, że zachowywał się okropnie, ale jak mówiłam to zgadza się z logicznym założeniem odcinka - czyli, że rywalizacja o tytuł Family Wizard powoduje zniszczenie więzi rodzinnych tak jak to miało miejsce w przypadku ojca, wujka i ciotki głównych bohaterów.
Zresztą Justin przecież poleciał i uratował przyjaciół, gdyby mu na nich nie zależało to by tego nie zrobił.
Zrobił to tylko, bo Alex go namówiła. A co do tego lotu dywanem, to nie chodzi mi o to, że nie było pokazane jak lecieli, ale gdyby się przeteleportowali, a robili to w wielu innych odcinkach, to udałoby im się zdążyć na czas.
Ok, tylko, żeby się teleportować - trzeba wiedzieć gdzie :) Czyli określić miejsce do którego się zmierza.
Skąd mogli wiedzieć?Przecież nie mogli przewidzieć, gdzie poleci gryf.Nie znali go, nie wiedzieli gdzie ma gniazdo. Zresztą z założenia powinni liczyć, że złapią go po drodze, im zdąży zjeść Harper lub Zicka. W czym była racja - bo przecież po Zicka się spóźnili - został już zjedzony. Choć oczywiście magicznym sposobem znalazł się później w gryfowym jajku, ale to już inna bajka.