Ogólnie seriale lubie. W swojej ramówce mam ok. 20 seriali tyle że każdy to...amerykański. Chodzi mi tutaj głównie o aktorstwo i dialogi. Mamy wysoki poziom czy raczej nie za bardzo?
Mi też późniejsze sezony bardziej się podobają, co nie znaczy że 1 i 2 są słabe, bo nie są. Tylko gdy oglądam sezon 1 i 2 a później te ostatnie to widzę jak serial przez te 6 lat dojrzewał.
Co nie? :) Rzadko kiedy w serialu można dostrzec tak wyraźną przemianę psychologiczną u postaci (i to wszystkich!) i jak dobrze aktorzy sobie z tym radzą...
widzę dużo wrzutów na poszczególnych aktorów - np. na Zakościelnego, czy Wesołowskiego, że są drewniani itp. Jak dla mnie po prostu utarło się, że na nich trzeba wrzucać, bo może na początku swojej drogi aktorskiej zabłysnęli okładkową buzią, a nie talentem... ale z sezonu na sezon coraz się wyrabiają w kreowaniu postaci[mogą być SPOILERY] (np. ktoś na forum zarzucił, że scenariusz jest przekombinowany po Bronek nie cierpiał katuszy i nie zjadały go wyrzuty sumienia po postrzeleniu Emilki, tak jak rozkminiał pół 1 sezonu po zlikwidowaniu konfidentki. Przecież to doskonale pokazuje jak Bronka zmieniła wojna - przywykł, stwardniał... albo ostatni odcinek 6 sezonu - Wesołowski zagrał znakomicie!)