Ja najmniej lubię Billa...od początku mnie drażnił
A potem to chyba Tare,lubię ją ale ona jest wiecznie niezadowolona
Następnie Jasona taki dureń z niego,Maryann była pokręcona ale ciekawa,czasami
przerażająco śmieszna ;)
Lafayette lubię(nie jestem gejem,ale jestem osobą tolerancyjną i nie przeszkadzają mi
homoseksualiści)
Pam i jej lesbijskie teksty też wymiatają :)
Ale najbardziej lubię chyba Jessice,Sookie to tak różnie,jestem na 3 sezonie,na pierwszych
odcinkach i jestem ciekawy tego całego świata wróżek,mam nadzieje że nie będą biegały
kobiety w różowych kieckach ze skrzydełkami?
No, dokładnie.
Mi nawet nie chodzi o to, żeby robili do siebie maślane oczka, spacerowali brzegiem rozlewiska i karmili gatory piankami przy blasku księżyca...(no może troszeczkę ^^)
Ale wyjść ze zdumienia nie mogę - jakim cudem w książkach, które są jak najniższych lotów - ich dialogi były naprawdę zabawne! Nie kadzili przesłodzonych wyznań (gdybym tego oczekiwała - przerzuciłabym się na "Zmierzch"), nawet nie flirtowali. Błyskotliwie się przekomarzali, z ikrą.
Ja się pytam - czemu to ocenzurowano w serialu? To dodawało smaczku.
Jedyny (w s. 4) zalążek ich książkowych interakcji był w którymś z pierwszych odcinków, gdy (spoiler! ->) głodny 1000-letni-wampirzy-wiking rzucił się na Sookie*, ta poczęła umykać jak na horrorową-niewiastę-o-białej-sukni przystało, po czym straciła cierpliwość i zaimplementowała mu piąchopirynę prosto w nos.
Ten zszokowany:
"- Czemuż? Nos mi złamałaś, o okrutna..."
- "Oj nie wydziwiaj, zagoi się w 5 minut!"
Dlaczego musi być tak żałośnie bezpłciowo, o ironio - ze scenkami erotycznymi w dodatku? :/
_______________
* Bo stwierdzenie, że rzucił się na heroinę jakoś dziwnie brzmi... ;p
Jedną z ciekawszych rzeczy w Zmierzchu jest to, że tam są (prawie zawsze) dobre dialogi.
Co do TB - uwielbiam i mnóstwo ludzi uwielbia razem ze mną;) relacje mężczyzn i kobiet oparte na inteligentnych uszczypliwościach, przekomarzaniu się. To najczęściej są fajne, partnerskie relacje, nawet jeśli niespełnione miłości, to jest w nich dużo szacunku, przestrzeni dla obojga, zachwytu sobą nawzajem, można to dobrze wspominać. Jeśli z pary, która ma taki potencjał (mówię oczywiście o Sookie i Eriku), robi się koniki pony, to źle się dzieje, moi mili i słuszne nasze protesty.
No i patrzcie - martwica mózgu przeminęła - Eric stanął pod ścianą i wysyczał to swoje na temat Billa 'Uroczy, nieprawdaż?' - od razu lepiej ;)
ja mam nadzieję że Eric zginie na stosie(koniec 4 sezonu) i Sookie wreszcie będzie z Billem (ale to na pewno nastąpi dopiero w sezonie 5, i to pod koniec). I jeszcze denerwuje mnie jak i większośc z Was Sam, Andy i ta ruda pomylona kelnerka... The King Bill rządzi!!!!!!!!!!!!