SPOILERY
kolejny odcinek i kolejny raz Sookie nie posłała Billa gdzie raki zimują :( Ta jej ślepa miłość jest już irytująca i najlepiej byłoby gdyby wreszcie sprawy potoczyły sie zgodnie z książkowym pierwowzorem. Tak, tak, twórcy serialu chcą pewnie zaostrzyć apetyt przed romansem Sook z wikingiem, ale ileż można czekać? Scena z Erickiem i Talbotem... a fee, gejuchy! ;)
Mam nadzieje, że kiedy już między Sookie, a Ericiem zacznie się coś dziać to stwierdzimy, że warto było czekać.
Ogólnie do pojawienia się Debbie w domu Sookie to chyba najmniej krwawy odcinek 3 serii, aż byłam zdziwiona.
Czekałam na Franklina, ale się nie doczekałam- na razie.
Teraz Eric będzie miał kłopoty, ale trochę czasu miał więc pewnie plan też ma i jakoś się uchroni przed gniewem Russella, z drugiej strony szkoda Talbota taki był pocieszny z tymi swoimi humorkami.
Pojechali bo bandzie! Ja wszystko rozumiem, niech sobie odbiegają od książki to też ma swoje zalety, a Sookie bez przerwy ma te swoje dylematy, ale bez przesadyzmu! Ta kretynka w końcowej scenie bzykła się z tym lamusem. I jakby tego było jeszcze mało, to nie rozchodzi się o zwykłe walonko, tylko znowu jest wielkie love między nimi. No chyba sobie zaraz rzygne!!!
W ogóle to beznadziejny był ten odcinek i potwornie zawiedziona jestem. Walka Sook vs Debbie, to dla mnie osobiście porażka.Eric jakiś nienaturalny i sztywny jakby mu już wczęniej ktoś zasadził (nie powiem co i gdzie :) Bill jakoś dziwnie wygląda, nie wiem co się zmieniło, ale coś z pewnością. Wątek z Lafayettem strasznie nudny najchętniej bym go przewinęła.
Jedynie Russell i Jess trzymają fason i fajnie patrzy się na ich sceny, a i Tommy jest uroczy jego twarz autentycznie wygląda jak pitbulla :)
Co do planu Erica - nie wiem jaki on jest, ale mógłby zmienic metodę. Heloł, jaki hetero posunie się (haha... albo da się posunąc) do takich czynów, aby osiągnąc swoje cele? Z pewnością nie dumny Wiking na jakiego strali się wykreowac Erica! Tym bardziej, że ten Talbot strasznie nieapetyczny jest po prostu, ja wiem, że Ericowi to wszystko jedno, ale rozchodzi się o mnie, czyli o widza. Daliby przystojniejszego tego Talbota, to by człowiek lekko to przełknął i oko zawiesił, a tak wyszło faktycznie z deczka fee i blee...
A tak żeby było śmieszniej - to zrozumiałam piąte przez dziesięte i czekam na wersje z napisami ;D Ale smutki i żale swoje wylac musiałam, a co?!
UWAGA SPOILER!!!!
A tak w ogóle to pokazał się nowy panterołak, Jason grodził mu na podjeździe - czy mi się tylko wydaje, czy to miał byc może Calvin Norris? Jeśli się nie mylę, to albo mnie poniosła wyobraźnia kiedy czytałam książkę, albo twócy odwalili straszną lipę.
"...Czekałam na Franklina, ale się nie doczekałam- na razie..."~ emdot
Jak dla mnie, Talbot mówiący, że "mózg Franklina nie chce zejść z pościeli" oznacza, że chyba nie najlepiej z nim :O
Podejrzewam, że to nie koniec historii Tary i Franklina, a mózg mu, że tak powiem "odrośnie" ;D
Chciałabym, żeby wrócił :)
W którymś z trailerów do nowych odcinków pojawił się Franklin, z tego wnioskuje, że jeszcze go zobaczę ;)
Mi coraz bardziej podoba się Jessica :) Ciekawa przemiana, od grzecznej dziewczynki ze szkółki niedzielnej do krwiożerczej wampirzycy :] Mam nadzieję, że przeżyje dłużej niż większość noworodków, i oby więcej scen z nią xD
Większość z nas, jeśli spojleruje, to najpierw daje wyraźny napis: SPOJLER, więc nikt nie karze Ci czytać tego, co jest po tym słowie napisane :]
Mi się ten odcinek b. podobał. Jessica co raz bardziej wpada w oko. Miałem nadzieję że Bill wyczai moment słabości i zrobi pożadek z tyk (jak dla mnie) królem-śmieciem, dodatkowo by wyświadczył przysługę Ericowi. Ale w sumie nie miał żadnego kołoka pod ręką to niby jak :/
No w każdym razie mam pytanie z innej beczki: wie ktoś może co to był za utwór który leciał na samym końcu? Dawno nie słyszałem takiego dobrego kawałku muzy :)
nie powiem, z chęcią bym się zamienił miejscami z billem na końcu odcinka ;P
trochę cierpliwości.. są już zazwyczaj po 20... Natomiast było by super jak by ktoś mi powiedział tytuł albo chociaż wykonawce utworu na samym końcu odcinka..
Odcinek, wg mnie, jeden ze słabszych. Jednak muzyka, jak zwykle na najwyższym poziomie - ktokolwiek ją dobiera, jest dla mnie mistrzem
http://www.youtube.com/watch?v=AwpafSVHdbU
proszę bardzo ;)
Mam mieszane uczucia co do tego odcinka. Z początku nudnawo, później zaczęło się rozkręcać.
Fajnie, że Eric zrobił wreszcie coś konkretnego, by zemścić się na królu (coś baaardzo konkretnego - musi być naprawdę zdeterminowany, żeby coś takiego z Talbotem, chociaż z drugiej strony przeżył ok. 1000lat więc nic co wampirze, nie jest mu obce :D). Fajnie też, że pokazali jego drugą stronę - tę wrażliwszą. Widać, że nadal chce chronić Sookie, co potwierdza jego reakcja w gabinecie króla, gdy jest mowa o pannie Stackhouse, jak również wiadomość poprzez Hadley. A gdy Talbot zaczął wyjmować z gablotki cenne przedmioty i z impetem rzucać na podłogę, to już wiedziałam, że gdy sięgnie po koronę wikingów, to Eric się ruszy :)
Szkoda Talbota. Jedna z najbarwniejszych postaci w serialu. I w sumie nie jego wina, że malżonek wybił całą rodzinę mściwego Wikinga :) Podobała mi się reakcja Russella :) Ciekawe, jak się Eric z tego wytłumaczy.
Bill w tym odcinku szczególnie mnie nie drażnił. Fajnie uczył Jessicę walki z wilkołakami. Tylko dlaczego wiecznie robią z niego bohatera? Cokolwiek zrobi złego, zawsze go potem wybielą :/ I po co najpierw tracili tyle czasu na poruszającą serce (nie moje) gadkę w szpitalu, by pod koniec odcinka już się pogodzić i to w bardzo... dobitny sposób?:)
Jess - super! Uwielbiam tego rudzielca. Nie jestem pewna, kogo chciałabym przy niej widzieć: Tommy'ego czy Hoyta.
Dlaczego nie było ani jednej sceny z Pam?!
Z zadowoleniem przyjęłam widok Franklina - szkoda, że tylko w wyobraźni Tary i w dodatku tak króciutko.
Sookie - dzielnie stawiła czoła szalonej Debbie, ale na miłość boską! Jak ona mnie wkurza! Może to tak miało być, może gra aktorki wypływa ze specyfiki postaci Sookie, ale jak dla mnie to to jest po prostu jedna wielka beznadzieja (tak, wiem, że aktorka dostała Oscara w młodym wieku). Może jestem uprzedzona, ale nawet to zarzucenie ramion na Alcide'a na ganku wyglądało tak jakoś... sztucznie. Może się czepiam :)
Alcide - chyba nigdy go nie polubię. Spoko facet, ale mi jakoś nie przypadł do gustu. Nie widzę w nim "tego czegoś".
Lafayette jest boski (świetny makijaż w tym odcinku!), ale jego sceny z matką i Jesusem trochę trącą nudą.
Jason - zaczęłam się śmiać, gdy padły słowa: "You don't know who I am"(nie pamiętam dokladnie), po czym każdy spodziewałby się czegoś wielkiego, co przestraszyłoby przeciwnika, a ten dokończył: "I'm a cop" :D Naiwny Jasonie - nie robi to na nikim wrażenia, jak widać :)
Crystal strasznie nijaka...
Sam - nigdy go zbytnio nie lubiłam, ale w tym sezonie naprawdę się poprawił. Jakoś lubię ukazaną w serialu jego troskę o brata. Jego wątek na plus.
Co mi się jeszcze podobało - jak Terry śpiewał do brzucha Arlene :D
Ogólnie odcinek taki sobie, było kilka fajnych scen, ale zabrakło mi trochę tych zabawnych dialogów, trochę mało też moich ulubionych drugoplanowych postaci... Zobaczymy, co będzie w następnym odcinku.
Odcinek trochę nudny;) dopiero ostatnie 10 min coś się działo;) dobra może niektórym przeszkadza, że zawsze Billa wybielają, ale ja go wole jako tego dobrego- na początku 3 sezonu mnie wkurzał, teraz niech wraca na swoje miejsce. Mi się tam podobała walka Sookie i Deb( ona to wygląda jak...) Sooks pokazała kły, ja ją tam lubię;) na plus Jessica( a kiedy ona była na minus??;D) Eric- cały odcinek mnie nudził, dopiero jak zabił Talbota- nice. Brak Pam! Coś jej ostatnio mało;( Sam- zieeew, Lafayette też, a o Jasonie i jego misjach to nie wspomnę. Tara- ok. No i brak Królowej;(((( tylko jej głos. a zapomniałabym- ta Hadley jest urocza.
co za odcinek! trochę drętwa scena "bitwy" Sookie i Debbie, ale i męska część publiczności musiała dostać coś dobrego ;) Kurczę, Eric jest coraz... coraz bardziej... No nie wiem, ale przypuszczam, że nie tylko ja na niego lecę :D Mnie odcinek usatysfakcjonował, jak cała seria dotychczas z resztą. Nie marudzę i czekam na więcej!
Odcinek świetny, w 3 sezonie większość takich. Scena z Talbot'em i Eric'iem smutna i jakże gorąca... "Oh, yes, daddy" :D
Sookie jakaś dziwna się robi, chyba przez krew od Billa, który swoją drogą jest jakiś podejrzany. Te informacje które trzymał o Sookie i jej rodzinie, jakby ich pierwsze spotkanie i wszystko później było zaplanowane. Jakieś ukryte cele ma?? Na pewno!
Niestety, ale mam przeczucia ze zwiazek Billa i Sookie, bedzie sie dalej w najlepsze rownijal, a nie konczyl;/ . Ball jakos sobie upodobal postac Billa i jest jeszcze jedna rzecz; aktorzy grajacy Sookie i Billa, - Paquin i Moyer sa zareczeni , moze tez ze wzgledu na to ball przedluza w nieskonczonosc ich relacje i za kazdym razem wybiela billa;/
Odcinek nie powalił.. końcówka ok, początek - nuda - za dużo Jasona i Crystal.
Talbot z kolei był słodki ;p - będzie mi go brakowało.
No i Lafayette rozwalił mnie swoimi ciuszkami i make upem ;p hehhee rządzi!
Mi też strasznie szkoda Talbota - uwielbiałam jak piszczał gdy niszczyli rezydencję. A Eric/Talbot: Gayfest! Ale to zamiast być sexy (jeśli oczywiście nie razi kogoś gejowski seks) było jakieś takie drętwe. Szczególnie jeśli chodzi o Skaarsgarda. Może powinien sobie golnąć przed nagrywaniem sceny XD.
A skoro już mowa o seksie - ostatnia scena z Billem i Sookie była okropna! Nie żebym miała coś przeciwko graficznemu ukazywaniu takich scen w telewizji (hej, to TB, w HBO. Czyli soft porno wymagane) ale patrzyłam na ekran przez palce. Byłam mniej zniesmaczona kiedy Bill, ekhem, 'kochał się' z Loreną. Czasem mniej to więcej (patrz prysznicowy sen Tary - to dopiero było seksowne!).
Powinno być więcęj scen z Billa i Jessici - to był naprawdę mocny kawałek. A Bill to kijowy stwórca - bardzo dobrze, że dostał lanie od Russela, zasługiwał na to za zostawienie swojego baby vampa. Ale najbardziej się śmiałam kiedy tym swoim umęczonym, poważnym głosem oznajmił Jessice "I release you", a ona na to "WTF?". Worst-maker-EVER!
Mimo wszystko, chciałabym żeby to Bill został z Sookie i był jej True Love. Eric jakoś w ogóle do mnie nie przemawia (a w szczególności jego sztuczny jak-sobie-życzysz-mój-królu uśmieszek. To było zabawne za pierwszym razem, teraz patrząc na niego zaczyna mnie boleć moja własna szczęka).
Chyba jestem jedyną tu osobą którą interesuje wątek Lafayetta. Czyli ze on niby będzie jakimś Voodoo Witchdoctorem? Yay! A poza tym, chcę makijażystkę która robiła mu oczy - nie cierpię DragQueen i innych BoyGeorgów, ale na Lafayecie sztuczne rzęsy wyglądają fenomenalnie!
Za to Crystal/Jason - również zieeeew. Jason był interesujący w poprzednim sezonie, teraz tylko zabiera czas ekranowy innym.
Znów zawiedziona kolejnym odcinkiem... Przede wszystkim - za mało Erica! :D
To ciągłe rozgrzeszanie Billa też mnie irytuje, choć przyznaje, że sama przyłapałam się na tym, jak na początku odcinka zrobiło mi się go nieco szkoda, gdy zaczął płakać... Mimo to nadal uważam, że to nie jest odpowiednia osoba dla Sookie.
Ktoś wyżej napisał, że ich związek najprawdopodobniej będzie się dalej rozwijał. SPOILER! SPOILER! Jeśli Ball obiecał nam romans Sookie i Erica, jej związek z Billem musi się więc w końcu skończyć. To logiczne, oczywiste i bardzo pożądane :D
Myślę, że gdy w końcu Bill przyzna się do pracy dla Sophie-Anne, Sookie w końcu kopnie go w tyłek i da sobie spokój. Uświadomi sobie wówczas, że cały ich związek opierał się kłamstwie.
Wg mnie te ich rozstania i powroty, ciągłe napięcie, to celowe działanie twórców TB, aby trzymać nas w niepewności do samego końca. Oni doskonale wiedzą, czego chcą widzowie. Nie mogą jednak spełnić ich prośby zbyt prędko. Wówczas serial stałby się nudny i przewidywalny, a tego starają się uniknąć za wszelką cenę. Jestem pewna, że w końcu marzenia większości widzów zostaną spełnione i zobaczymy Sookie z boskim szerfem :D
Co do finałowej sceny - też trochę mnie zniesmaczyła... Z reguły podobają mi się sceny erotyczne w TB. Są bardzo ciekawe, zresztą to jeden z wyróżników tego serialu. To "zwierzęce" zachowanie Sookie było wg mnie trochę nienaturalne i kompletnie do niej nie pasuje.
O ja pierdzielę, co to był za odcinek!
Ostro pojechali, nie ma co;)
A tam...po takich oburzonych komentarzach myślałam, że scenka Talbot&Eric będzie kompletnie hardkorowa. I troszkę 'bałam" się ją obejrzeć. Pś, to przecież lajtowe było;) Mnie się wydaje, że nikt nikogo tutaj posunąć nie zdążył;) Przecież jak tylko Eric kazał Talbotowi się odwrócić, to zaraz go zaszlachtował;)
Ale Ball ma fantazyje, nie ma co;)
Chociaż według mnie, Eric powinien zamienić się miejscami z Billkiem, wtedy to już byłoby IDEALNE;) ;)
Lałam i kwiczałam ze scenki, gdy Talbocik pizgał trofeami króla. Zaraz wiedziałam, że Eric nie pozwoli rzucać swoją koroną...
Król genialny:
"Co?? Uwierają cię diamentowe klapciuszki?" ;)
Northman spryciarz jakich mało. Ciekawe tylko jak zamierza się wygrzebać z tego gnoju.
Przynajmniej uratował dupę Billkowi i Sookie.
Mam wielką nadzieję, że Eric coś wymyśli i Russell da się na to złapać, bo inaczej rozpierdoli gościa na części drobne;(
Szkoda Talbocika, taki śmieszny był.
No trudno;(
Russell też się nie patyczkował, kiedy wymordował całą rodzinę wikinga.
I zrobił to tylko dla zabawy.
Nie oszczędził nawet malutkiej siostrzyczki Erica.
Za taką zbrodnię nie ma przebacz.
Zemsta musi być taka, żeby król cierpiał jak jasna cholera.
Sookie dziś była świetna.
Nareszcie pokazała pazury i to, że potrafi być babą z jajami, jak trzeba. A nie tylko czeka, aż ktoś przyleci jej dupę uratować. Akcja z Debbie genialna;)
Za to seks Sookie&Bill…
Hm, mam nadzieję, że to taki ostatni, pożegnalny;)
Głupia Sookie powinna się słuchać psiapsióły. Tara ogłupiona krwią Billa nie jest, widzi – że z kolesiem coś jest nie w porządku. Ale to tak jest zawsze, mamy swoje widzimisię i nie słuchamy rad najbliższych…Kit że już każdy zdążył nazwać Billa dupkiem – dziewucha go „kocha” i już!. Chociaż ja twierdzę, że ta cała miłość to tylko pic na wodę. Oczywiście Sookie sama o tym nie wie, i jest przekonana, że to prawdziwe uczucie. TYLKO ŻE BILL ZNÓW WLAŁ JEJ W ŻYŁY SWOJĄ KREW. Sookie ma jej w sobie już tak dużo, że głowa boli. Dla mnie to jest jasne…
A mi się bardzo podobała scena Alcide'a i Sookie. Była taka delikatna, niewymuszona. Bardzo dobrze, że się nie pocałowali, będą się do siebie zblizać malutkimi kroczkami ;) Alcide jest naprawdę fajnym facetem. W tej chwili, kiedy raczej nie ma szans na bliższe relacje Sookie i Erica widziałabym z nią właśnie Alcide'a. Przynajmniej będzie z nim miała nieco normalniejsze życie niż z kolejnym wampirem. Oczywiście mojej miłości do Erica nie zmieni nic :)
Wymierają najciekawsze postacie tego sezonu;]
Ach ta Hadley., sexowna, chętnie zabawiłbym się z nią jak Bill na końcu z Sookie;]
Nawet fajny ten odcinek, ale spodziewałam się czegoś więcej :l
Najlepszy moment jak Eric załatwił Talbota :D:D
Trochę szkoda chłopaka, ale należało się to Russellowi :D:D - a tak wgl. to on był stwórcą Talbota skoro poczuł od razu jak został zabity ?
A co do Billa to jakiś inny zdawał się być w tym odcinku :P albo tylko mi się tak zdaje :)
Przyznam, że świetnie mu wyszła nauka Jess walki z wilkołakami :D
Tak, Russel był stwórcą Talbota, przemienił go 700 lat temu. Oglądaj uważniej :P
...a Jessice powinien nauczyć czegoś więcej. Ta postać ma potencjał :)
jakieś teorie związane z Lafayette??? Jego matka coś za dużo wie o innych "gatunkach" i nie wiadomo czy może jest synek nie jest czym więcej niż człowiekiem;-)
UWAGA WYPOWIEDŹ ZAWIERA SPOJLERY ;P
Odcinek ciekawy - przynajmniej coś się działo:
- Eric - ewidentnie widać, że jednak o Sookie nie zapomniał; akcja z Talbotem - te pocałunki były takie sztuczne (na szczęście XD); kolejny raz Skarsgard pokazał, że świetnie potrafi grać mimiką twarzy - nawet w jego oczach widać, kiedy Eric jest wściekły, a kiedy zaniepokojony o Sookie,
- ulubiona scena z odcinka - początkowa, gdy królowa się wydziera, a Talbot się wkurza - boskie po prostu XD,
- Talbot - szkoda, że Eric go zabił, ale cel osiągnął - zabrał Russellowi "rodzinę" i straaaasznie go wkurzył,
- Jessica jak zwykle genialna - było mi jej tak żal, jak się rozpłakała,
- Bill - o dziwo w tym odcinku mnie nie drażnił,
- Sookie - kolejny raz udowodniła jak fatalnie wygląda płacząc, no i oczywiście musiała postąpić dokładnie przeciwko radzie Erica (scena końcowa beznadziejna!), ale podobało mi się w tym odcinku, że w końcu komuś przywaliła porządnie,
- Debbie - aktorka jest znakomita, trzeba potrafić zagrać taką świruskę ;P, co do samej postaci, to mam nadzieję, że zginie w czwartym sezonie,
- Lafayette, Jesus i mamuśka - zgadzam się z powyższą wypowiedzią, że matce chodziło o potencjał Lafayetta, a on na pewno nie jest niczym niezwykłym; ogólnie fajna scena i dobrze, że chłopcy do siebie wrócili ;),
- Sam i Tommy - ta ich matka, to jedna chodząca podłość, ale wzruszyła mnie ta scena, gdy Tommy się rozpłakał,
- ludziska z Hotshot - nie podoba mi się totalnie sposób w jaki ich przedstawili; same świrusy, które produkują dragi - co to w ogóle ma być?!, książkowa wersja dużo lepsza,
- Arlene - nie rozumiem jednego, czy ona tylko myśli, że Rene jest ojcem jej dziecka, bo nie pamięta orgietki z drugiego sezonu, czy on rzeczywiście jest ojcem - to ile wg twórców trwał cały drugi sezon? (może ktoś z Was wie) - miesiąc?,
- Russell - jak zwykle świetny,
- Holly - spodziewałam się trochę młodszej i trochę ładniejszej aktorki - ta mi jakoś nie pasuje do książkowej Holly,
- Tara - przynajmniej na chwilę był Franklin XD, co do samego Franklina i jego nieschodzącego z pościeli mózgu - bardzo możliwe, że on się aktualnie uzdrawia, dlatego do nie widujemy (na miejscu Tary wzięłabym wtedy ten topór i odcięła mu głowę, przynajmniej miałaby pewność, że F. jest definitywnie martwy).
"Sookie - kolejny raz udowodniła jak fatalnie wygląda płacząc"
Mi się właśnie bardzo podoba to, że A. Paquin płacze jak każdy normalny człowiek. Opuchnięta, zaczerwieniona twarz jest tysiąc razy bardziej realistyczna od pojedyńczej łzy melodramatycznbie spływającej po policzku, czym karmią nas w większości produkcji. To tylko dowodzi jak potrafi wczuć się w swoją postać
"na miejscu Tary wzięłabym wtedy ten topór i odcięła mu głowę"
Ależ użycie tej buławy(?) to genialny zabieg scenarzystów! Nie dość, że nie uśmiercili Franklina, to jeszcze można się spodziewać, że jak już dorwie Tarę, to z właściwym sobie pokręceniem stwierdzi, że "przecież tam było tyle toporów, ale ona ich nie użyła, bo w głębi serca go kocha! I chciała żeby żył! I teraz będą tugewer forewer!" albo coś w tym rodzaju.
A aktorka grająca Holly - rany, ta kobieta ma przerażajacą twarz! Przez całą jej scenę gapiłam się jak głupia, zastanawiając się czy ona aby napewno jest człowiekiem...
Ależ ja nie mam nic przeciwko temu, że Tara jednak użyła innego narzędzia XD (ale jak chciała się go pozbyć na prawdę i później nie panikować, to mogła lepiej pomyśleć).
I tak, wiem, że to jest realistyczne i ogólnie podoba mi się to w filmach, ale po prostu nie mogę patrzeć jak Paquin się krzywi ;P - wygląda wtedy strrrasznie dziwnie.
"A aktorka grająca Holly - rany, ta kobieta ma przerażajacą twarz! Przez całą jej scenę gapiłam się jak głupia, zastanawiając się czy ona aby napewno jest człowiekiem..."
Na pewno nie jest człowiekiem :)
SPOILER! SPOILER!
Wszystko wskazuje na to, że to czarownica, o której mowa w 4. tomie książki.
Szkoda że w serialu zrobili z Russela czarny charakter, a z Talbota wampira. W książce był nawet miły, ale głównie obojętny na wszystko, a Sookie szanował bo miał u niej dług wdzięczności.
SPOILER!
Wiem, wiem, ale je chyba w pewnym stopniu da się wpisać pod rodzaj ludzki, prawda ?
Ta aktorka ma dość specyficzną urodę:
http://www.filmweb.pl/person/Lauren+Bowles-306961
ale charakteryzatorzy z TB się naprawdę popisali, hehe. Kobieta jest przerażająca.