Przy okazji seansu filmu Burtona obejrzałem też parędziesiąt odcinków serialu i jest to rzecz, cóż, specyficzna. Sama koncepcja skrzyżowania opery mydlanej z gotyckim horrorem wydaje się pomysłem przy którym wysiada ludzka stonoga, ale to połączenie nie tylko działa a wręcz wydaje się dość naturalne. Przerysowane i nieprzyjemne problemy bohaterów pasują do ponurego, wrzosowiskowego Colinswood. Gwoździem programu jest jak łatwo się domyślić Barnabas Collins, żeby jeszcze tyle tych odcinków nie było.