Straszne że tak prywatne i intymne sprawy zostały poruszone przed całym światem i poddane ocenie wszystkich. To nigdy nie powinno mieć miejsca. Ta kobieta oskarżyła swojego byłego męża o gwałt i stosowanie bardzo brutalnej przemocy. To bardzo poważne oskarżenia. Sprawa jest trudna ze względu na jej nieco czarno-biały charakter. Jeżeli Amber zmyśliła większość z tych rzeczy które opowiedziała, to można śmiało nazwać ją bezdusznym potworem, który świadomie oddaje strzał w kierunku innych ofiar przemocy domowej, manipulując w sądzie pod przysięgą. Jeżeli jednak mówi prawdę i Johnny robił jej większość tych rzeczy, to on jest potworem i manipulatorem, który bezczelnie cieszy się z wygranego procesu i opowiada o przemocy wobec mężczyzn. Ludzie chcieli stanąć po jednej ze stron, a o wiele łatwiej było stanąć w tej sytuacji po stronie Deppa, przykleić mu łatkę ofiary podstępnej i wyrachowanej żmiji, która chce zniszczyć reputacje świetnego aktora i człowieka. Po prostu brzmi to ładniej niż to że ktoś tak świetny jak Johnny Depp mógł dopuścić się tak okrutnej przemocy. Amber była z góry skazana na porażkę w tym procesie. Nie mniej jednak, oboje chronili swoje tyłki i kłamali w sądzie, bo nie mieli innego wyjścia. Proste, nie przyznają się do czegoś, na co druga strona nie ma dowodów. Jeżeli jednak dowód się pojawia-Depp wyraża skruchę i pogardę wobec swoich słów o Heard. Widząc zachowanie Deppa po alkoholu i narkotykach na nagraniach ciężko jest mi odrzucić wersje Heard o tym że stosował wobec niej przemoc. Szczególnie myślę, że miała miejsce sytuacja w samolocie, która w sumie została udowodniona, choć Johnny podtrzymuje że nigdy nie uderzył żadnej kobiety. Nosz kuzwa - a co ma powiedzieć? Wycofać się nagle ze swoich słów? Śmieszne wydały mi się również zeznania mężczyzny z samolotu, który stwierdził że w sumie to on nawet nie pamięta czy Depp był przytomny.
Sprawa z 7 milionami niezapłaconymi przez Amber również miała nikły związek ze sprawą o zniesławienie. Szkoda mi tej kobiety, ale tylko dlatego że niezależnie od tego czy kłamała czy mówiła prawdę, była z góry skazana na przegraną. Współczuje jej że bez jasnych i niezbitych dowodów nie miała szansy tego wygrać. I jest to podwójnie smutne, bo to pokazuje innym kobietom będącym ofiarami przemocy domowej, jak skończą, gdy postawią zarzuty. Nie wierzę żadnemu z nich i uważam że nikt nie powinien. Oboje stosowali przemoc, oboje kłamali. Podsumowując bardzo smutna i przygnębiająca historia, szkoda że nigdy nie dowiemy się prawdy, bo nikogo z nas przy tym nie było.