Ok, czasem poruszy, taki łagodny typ serialu, włączysz i robi się miło, przyjemnie na sercu. Z tymże sama realizacja korzysta z najgorszych klisz i schematów.
Całość jest osadzona w domu spokojnej starości, a więc dużo tu scen typu mąż codziennie odwiedza żonę, która ma Alzheimera. Robi to od kilkudziesięciu lat, obaj są starzy, ale wciąż ją kocha. Ładne, prawda, romantyczne? Ale do bólu ograne.
Podobnie np. jest z dzieciakami, które przychodzą tu pracować, dlatego iż złamały prawo i to dla nich forma prac społecznych zamiast wyroku. No i te dzieciaczki przychodzą zdegenerowane, mają wywalone na wszystko, na widok starszego człowieka robi im się niedobrze, ale oczywiście po jakimś czasie spędzonym wśród tej społeczności, zmieniają swoje zdanie o 180 stopni i teraz zupełnie inaczej patrzą na to wszystko. Okazuje się, że w tej zdegenerowanej młodzieży tkli się nutka człowieczeństwa i tak naprawdę są dobrymi ludźmi, tylko nikt im wcześniej nie okazał dobroci, nikt nie był dla nich miły. Fajne, ale do bólu ograne.
Czy są w tym serialu źli ludzie? Oczywiście, ale chyba już domyślicie się jak to jest pokazane. Zła jest np. kobieta, która odwiedza swoją matkę, tylko dlatego, że czeka aż ona umrze, dzięki czemu odziedziczy po niej pierścionek o dużej wartości. Zła jest też inna kobieta, typowy stereotyp, czyli niczego jej na pierwszy rzut oka nie brakuje, ma męża, wielki dom, pieniądze, pracę, torebki i sukienki prosto z pokazów mody, ale gdy przyjrzymy się jej bliżej, to okazuje się, że jest samolubna, samotna, bez przyjaciół i tak naprawdę wniosek twórców serialu jest banalny - czasem lepiej być biednym, ale otoczonym przyjaciółmi, tak jak choćby tutaj w domu spokojnej starości, niż bogatym, ale samotnym. Cliche w pełnym znaczeniu tego słowa.
Każdy bohater jest stereotypowy, wszystko jest tu czarne lub białe. Nawet najgorsze wydawałyby się pijaki mają w sobie dobroć. Takie seriale też są potrzebne w dzisiejszych czasach, ale ja tej wizji do końca nie kupuję. Zresztą najgorsze jest tutaj zgadnijcie co? Najgorszy banał z największych banałów - podczas tych scen leci np. muzyka Coldplay.
No bardziej ogranej, kliszowej rzeczy nie da się stworzyć. Przyjemnie się to mimo wszystko ogląda, ale po Rickym Gervaisie spodziewałem się znacznie mniej schematycznego tworu. Jeśli chodzi natomiast o wątki komediowe, to owszem są, taki typowy humor Ricky'ego, ale w ilościach naprawdę niewielkich.
Drugi sezon jest zdecydowanie lepszy pod każdym względem, dlatego pół oczka wyżej - 6.5/10 za całość. Wciąż co prawda korzystają z ogranych klisz, ale już nie jest to AŻ tak moralizatorskie jak w sezonie pierwszym. Zdecydowanie więcej tutaj gorzkości niż słodkości, więcej sytuacji, w których komuś się nie udaje, nawet gdy ten ktoś jest dobry, czego raczej nie było wcześniej. Zrezygnowano też z puszczania muzyki w stylu Coldplay, co też jest na plus. Szkoda chociaż, że nie ma już Karla, który był chyba najlepszym bohaterem w pierwszym, ale zastąpił go Geoff, który był bardzo fajną postacią.
Tęsknić nie będę, ale nie był to zły serial. Słodko-gorzki z zaznaczeniem na słodki z odrobiną typowego dla Ricky'ego niezręcznego humoru. Całość nie kończy się cliffhangerem, raczej coś na styl, jakiego można było się spodziewać po takowej produkcji, a więc "życie toczy się dalej".