Idea była taka: ktoś z Netflix zadzwonił do starego serialowca Kiefera i powiedział: "Hej, Kiefer, mamy fajny scenariusz o prezydenturze gościa, którego mianuje się, gdy rząd i Senat USA zostanie wybity do nogi. Mamy gotowe dekoracje z serialu "House of Cards", możemy je spokojnie użyć. Nawet sypialnia Underwooda jest nie zmieniona. Co Ty na to ?" I Kiefer się zgodził.
Sam serial zapowiada się ciekawie pierwszym sezonem. Niestety, drugi sezon to już mały lot ku ziemi.
Jest dużo plusów i sporo wartości przekazane w serialu: siła rodziny, rzetelność w pracy, uczciwość itp. Momentami Pan Prezydent i jego współpracownicy są idealni aż do bólu.
Ciekawie (być może dość realistycznie) przedstawiona jest codzienna praca człowieka na takim stanowisku: jego decyzje, które musi podejmować, pomówienia, z jakimi musi się mierzyć, zagrywki politycznych przeciwników, a nawet sytuacje zagrażające życiu.
Osobiście podobały mi się dwie postaci: agentka Wells (wyrazista Maggie Q) i szef gabinetu Prezydenta (Italia Ricci - dziewczyna o urodzie dawnych gwiazd kalibru Rity Hayworth).
Kto dotrwa do końca sezonu 2 może liczyć na kolejny sezon ( w produkcji).