Co sądzicie o ksiązkach Lee Goldberg? (seria o Monku)
Ja osobiście byłam do nich dość sceptycznie nastawiona, zwłaszcza że narratorką jest Natalie, której osobiście nie znoszę.
Miło się rozczarowałam - są porządnie napisane, mają wszelkie zalety jakich należy wymagać od kryminału: dobrze skonstruowaną fabułę, zero przewidywalności, "szybki" styl. Dodatkowo są okraszone sporą dawką dobrego humoru.
Mi również bardzo przypadły do gustu "Monkowe książki". :)
Jak zaczęłam czytać, to już nie mogłam się od nich oderwać.
I najważniejsze: humor jest inteligentny, a nie plugawy i głupi.
Co do Natalie:
mi jest ona raczej obojętna, ale w książce podoba mi się to, że jest ona narratorką. Fajnie opowiada. Ale w filmie wolałabym Sharonę.
W książce nie jest tak bardzo denerwująca, to racja. W filmie jednak nie lubię jej, ponieważ jest trochę "bezpłciowa" (może to kwestia porównania z Sharoną). Ciągle gada coś o karmie, szydzi z Monka, jest dość rozlazła a ogólnie tacy ludzie nawet w realu nie budzą mojej sympatii ;) Poza tym drażni mnie fakt, że wciąż użala się nad sobą i wspomina Mitcha. Scenarzysći ciągle podkreslają, że przez to podobna jest do Monka i budzi się we mnie poważna obawa, że zrobią z tego wątek miłosny, co totalnie sp.... by cały serial;)
Ksiązkowa Natalie jest bardziej "jajeczna", zadziorna i bystra. W zasadzie można odnieść wrażenie, ze to dwie rózne postacie.