Właśnie skończyłam oglądać 6 sezon. Murdoch rozwiązał zagadkę zastawioną przez Gillisa i tym samym uratował Julii życie. Myślałam, że teraz nic już nie przeszkodzi im w byciu razem, ale znowu się myliłam. Mam wrażenie, że czasem sami komplikują sobie życie. Tym razem Julia potrzebuje czasu na to, żeby wszystko sobie ułożyć...
Nie macie podobnego wrażenia?
Oglądam właśnie 8 sezon. Nic nie będę zdradzała, ale wiesz przecież, że już od początku utrudniali sobie życie. Np. czemu Murdoch nie pojechał za nią do Buffalo w 4 sezonie? Skąd nagle u Juli skrupuły przed kłamstwem za obopólną zgodą (chodzi mi o unieważnienie ślubu w 6 sezonie). Nie mówiąc już o tym jak długo zajęło jej i Murdochowi wyznanie uczuć jakie dla siebie żywią... Taki mają styl i dla mnie, jest to bardziej czarujące niż irytujące :) A co do zachowania Julii na koniec 6 sezonu to jestem ją w stanie zrozumieć, w końcu ich poplątane życie miłosne było pośrednią przyczyną śmierci przyzwoitego człowieka.