Czy tylko mnie bolą te pseudo-filizoficzne rozkminy? Czy tylko ja uważam, że to jest strasznie naciągane? Ewidentnie jest potencjał, nie mogę się doczekać następnego odcinka, ale HBO PROSZĘ, niech to przede wszystkim kręci się wokół morderstw, powiązań przeszłość-teraźniejszość. Dajcie nam ciekawą zagadkę zamiast skupiać się na wielkich żalach i zasępionych minach panów detektywów, a będzie dobrze.
Co za bzdury, kto twierdzi że Hannibal jest lepszy od Detektywa?
Dla mnie to dwie różne historie z kilkoma wspólnymi elementami: mrok i depresja, brutalne morderstwa i postać detektywa o wielkiej intuicji i wielkimi problemami ze sobą. Detektyw sili się na bardziej realistyczne pokazanie realiów, Hannibal jest przeestetyzowany i ma sporo scen wizyjnych - różnic jest sporo, ale mianownik mrocznych historii o brutalnych morderstwach jest wspólny.
"pseudo-filozoficzne" ?
Czy Ty się dobrze czujesz? Postać Rusty'ego jest kapitalnie napisana i do pseudo-filozofii (cokolwiek to znaczy) jej daleko. Skrajnie sceptyczne podejście do życia, realizm, masa konstatacji dotyczących ludzkich zachowań nazywasz pseudo-filozofią?
Polecam sięgnąć po Miami Vice czy coś w tym stylu, zamiast krytykować serial za coś co jest jego największą zaletą. -.-
Abstrahując już od tego czy opinia ta jest poprawnie sformułowana (na upartego i tak wiadomo o co chodzi) to chyba wszelkie opinie zarówno Twoje jak i wcześniejszego użytkownika są całkowicie subiektywne i zależne od własnego widzimisię, więc nie wiem jakie znaczenie ma tutaj stan zdrowia. ;) Dla mnie też Rusty jest w pewnym stopniu przereklamowany i męczący niekiedy. Rzecz gustu, to wszystko.
Może dlatego tak stoję murem za Rusty'm bo zgadzam się z nim w praktycznie wszystkim co mówi.
Zgadzam się, irytuje mnie to do tego stopnia, że wręcz przewijałam fragmentami, a nienawidzę tej praktyki... Nie interesuje mnie kompletnie postać Martina (jego życie rodzinne, zdrady etc), a Rust ma w sobie coś intrygującego, lecz jego filozoficzne rozkminy o treściach które tak naprawdę znane są wszystkim od dawna, nużą i irytują.. Dodatkowo pierwsze 3 odcinki były miejscami naprawdę nudne, dopiero w 4 końcówka jest dobra, lecz aktualnie zastanawiam się i tak nad tym czy sobie tego serialu nie darować... O samej zbrodni mówi się paradoksalnie naprawdę niewiele, a niektóre motywy jak np. te bazgroły w starym kościele, wieją taką prowizorką, że aż mnie to rozbawiło.. Także jestem w kropce i nie wiem co dalej. :D Natomiast jestem zakochana w ''starterze'' przed serialem, jest boski.
W tym serialu nie chodzi o samą zbrodnię, jest ona tylko tłem i pretekstem do przedstawienia dwóch głównych bohaterów. Dla Ciebie dopiero końcówka 4 odcinka była dobra a reszta nudna? W takim wypadku nie jesteś po prostu zainteresowany główną treścią serialu.
Ja często mam tego typu "pseudo-filizoficzne rozkminy", ale nie wypowiadam ich na głos, żeby nie narażać się na niepotrzebne debilne komentarze, że komplikuję istotę egzystencji.....
proszę, kiedy emocje rosną, to każdy ma coś do powiedzenia na temat filozofii, szkoda, że jak przychodzi do czytelnictwa, to okazuje się, że tylko 25% rodaków sięga po więcej niż 6 książek rocznie, cywilizacyjnie bliżej do Toga niż Niemiec. To, że sloterdijk czy habermas sprzedają u naszych zachodnich sąsiadów kilkadziesiąt tys. a u nas wymagająca lektura to kilkaset sztuk, potwierdza śmieszność takich forumowych opinii i "dysput". Skoro tylu jest znawców Vico, Becketta, Russella, Camusa czy Kołakowskiego, to dlaczego humanistyka kwiczy jeszcze bardziej niż na Zachodzie ? Pewnie, że wypowiedzi w serialu to tylko skróty myślowe... jak to w filmie, ale przy tym brawo dla amerykańskiej stacji, że podejmuje problemy, choćby wyrywkowo... i to telewizja w dzisiejszych czasach, kiedy wszyscy chcą się tylko radować i nie "dołować"