PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=829258}

Devs

7,3 12 320
ocen
7,3 10 1 12320
7,6 24
oceny krytyków
Devs
powrót do forum serialu Devs

Nie rozumiem skąd tyle westchnień nad tym serialem.
Klimat? Jest okej, całkiem doceniam. Problem w tym, że tutaj forma przerasta treść - to o tyle bolesne, że twórcy zdają się kłaść spory nacisk na fabułę. Znaczy starają się. Niestety - ze skutkiem śmiertelnym. Na marginesie: pisząc "forma", nie mam na myśli pomieszczenia, w którym mieści się Devs. Bo to wizualna tragedia, która trąci myszką. Ale zostawmy ten szczegół, bo są rzeczy gorsze i ważniejsze, np. fabularne niedorzeczności i brutalny gwałt na logice.
Zatem:

Po pierwsze - nie rozumiem czemu bohaterowie z uporem wykonują czynności zapisane wcześniej w symulacji. I to na poziomie najdrobniejszych szczegółów. Wyobrażacie sobie, że poznajecie najbliższą przyszłość, a następnie bez zająknięcia, niczym w scenariuszu, realizujecie jego założenia, licząc się jednocześnie z najczarniejszymi konsekwencjami? To zresztą byłoby technicznie niemożliwie, bo już samo funkcjonowanie ze znajomością przyszłości mogłoby wywołać u wielu osób niepożądane reakcje. Wszak palpitacje serca, omdlenia, zawały i inne dolegliwości to nie przelewki - z pewnością mogłyby na perfekcyjną realizację z góry ustalonej "fabuły". Drażniło mnie to niesamowicie, aż w ostatnim odcinku Forest w końcu wytłumaczył mi, że to wszystko jest wręcz podświadome i wypływa z wnętrza duszy, a słowa płyną same - nawet jeśli są powtórzone w stosunku do wcześniej obejrzanej przepowiedni.
Czujecie ten absurd?

Po drugie - to wynika poniekąd z poprzedniego punktu - zastanawiam się czemu Lily wsiadła do "windy" w Devsie, skoro wiedziała, że ona spadnie? Rzuciła broń, więc chciała zmienić bieg wydarzeń. Niby mogła zakładać, że ów upadek to konsekwencja postrzału, ale czy nie nazbyt naiwnie? Poza tym, skoro tak mocno chciała oszukać przeznaczenie, czy nie mogła po prostu nie mierzyć z tej broni do Foresta? Zresztą po "seansie" nie wyglądała na osobę, która chciałaby mu wpakować kulkę w łeb.

Po trzecie - niedorzeczne zmartwychwstanie Lily i Foresta. Tak na prawdę powinniśmy być pewni, że oni zginęli. W serialu co prawda nie jest jednoznacznie pokazane, czy na końcu ostatniego odcinka widzimy nowe życie wspomnianej dwójki, czy jedynie komputerową symulację, jednak wiemy przecież, że mechanizm Devsa polega zwyczajnie na ukazywaniu projekcji na ekranie - tyle, że za pomocą ogromnej mocy obliczeniowej (to swoją drogą osobne zagadnienie, ale nie będę się już pastwił nad tą kwestią - uznajmy, że to science-fiction bez "science"). Dosyć jasno opisała ten mechanizm wcześniej Katie, czyli w pewnym sensie matka projektu, trzeźwy umysł i babeczka, która jak nikt inny wydaje się na chłodno czytać rzeczywistość. Do czasu. Bo wystarczył jej Forest na ekranie i możliwość "umeblowania" jego idealnego życia, które chciała uchronić przed "wyłączeniem". Czyżby podnieciła ją wizja gry w bardziej zaawansowane Simsy? A może zaczęła wierzyć w cuda, przy jednoczesnej aprobacie twórców serialu, co stawiania znaku równości pomiędzy "prawdziwym" życiem materialnym a pikselami na ekranie.
Serio? SERIO?

Po czwarte - motyw psychiatryka. Do mieszkania głównej bohaterki tak po prostu wbija ekipa policyjna, były agent CIA, a obecnie ochroniarz zatrudniony w Devsie oraz zaprzyjaźniony z tą firmą psychiatra. Dziewczyna z marszu trafia do domu bez klamek, naszprycowana tabsami, jak sebiks w Energy 2000, a jej ukochany Jamie, nie niepokojony przez służby dostaje srogie lanie od również nie niepokojonego ochroniarza z Devsa. Później Jamie przybywa z bohaterską misją po Lily, żeby po cichu i bez żadnego problemu wyciągając ją z tej psychodelicznej gehenny. Wracają i wszystko jest okej - nikt ich nie ściga. Teraz mogą bezkarnie hulać w sypialni i snuć nieśmiałe plany na przyszłość.
Czy to ma wszystko ręce i nogi? Widzicie to? Może zdzierżyłbym ten wątek, gdyby cała fabuła była poprowadzona w nieco innej konwencji, ale serial w wielu miejscach stara się tłumaczyć wiele zawiłości, racjonalizować różne kwestie, przeplatając je filozoficznymi wywodami, które mają nadać niby-powagę całej tej opowieści. Aż tu nagle coś takiego...

Mógłbym wymieniać jeszcze dłużej, ale tyle wystarczy. Może ja czegoś tutaj nie zrozumiałem? Może nie dostrzegłem tutaj Lynchowskiej transcendencji, a wszystko nie jest takie, jak się wydaje?
Jeden z krytyków (Michał Piepiórka) napisał, że "chyba nie istnieje świat, w którym ten serial się nie udał". Może jednak ja miałem pecha?

ocenił(a) serial na 5
Lester91

Mam podobne odczucia, ten serial to przerost formy nad treścią. Aktorzy wypowiadają swoje kwestie jakby w tak "uduchowiony" sposób, że aż się niedobrze robi. Można by ich puścić przyspieszonych X2. Dla mnie to taki serialowy Paolo Coelho :) szkoda bo pierwsze może z 3 odcinki zapowiadały jakaś sensowną fabułę...

ocenił(a) serial na 3
Catttwoman

Dokladnie, ja zalowalam, ze nie moge tego obejrzec w przyspieszonym tempie. ;]

Lester91

Prawda

Lester91

Zgadzam się praktycznie ze wszystkim co napisałeś.
Dla mnie ten serial to fabuła taniego sensacyjniaka pożeniona z pozornym hard sci-fi. Największy twist to to, że cały Devs to Deus czyli "bóg".

I jeszcze te pretensje do zasymulowania czegoś głębokie. Poezja Larkina, muzyka Steve'a Roacha, teoria wieloświatów versus szpiedzy agenci i obrazki rodzajowe rodem z serialu "Silicon Valley". Szalenie głębokie :)

Szkoda, bo obrazki SF piękne w połączeniu z muzyką.

ocenił(a) serial na 4
Lester91

Trafne spostrzeżenia, masa absurdów, zmarnowany potencjał. Finał bardzo rozczarowujących.

Lester91

Celnie wypunktowałeś tę pseudointeligencką wydmuszkę. Niemniej pominąłeś aspekt, który irytował mnie najbardziej, dialogi. W tym serialu ludzie wypowiadają się jak roboty. Gdybym wziął losową kwestię ze scenariusza i spytał czyje to słowa to nie bylibyście w stanie odpowiedzieć. Bo w tym serialu nieważne kim jesteś i jaki temat poruszasz, zawsze będziesz wysławiał się jakbyś był HAL-em 9000 prowadzącym sympozjum naukowe. Myślałem, że Lucas pisał złe dialogi, ale to jest nowy poziom...

I teraz najgorsze, te wypowiadanie kwestii z taką manierą jakby nie wiadomo jak mądre, głębokie i odkrywcze były. A Ron Swanson to już w ogóle. On to już dostał takiego nadęcia jakby każde jego zdanie miało wywrócić światopogląd widza do góry nogami. Ja wiem, on w pewnym momencie uznał się za mesjasza, ale to nie jest sposób w jaki wypowiada się osoba uduchowiona. To sposób w jaki wypowiada się Paulo Coelho...

ocenił(a) serial na 7
Lester91

Na to wygląda, a szkoda bo zaoszczędziłbyś sobie niepotrzebnej goryczy/frustracji, którą (patrząc po długości komentarza) poczułeś.

A odnosząc się do reszty Twojego tekstu - otóż nie.
I tutaj kontrargumenty dlaczego.
Po pierwsze - w trakcie oglądania też miałem podobne przemyślenia, jednak rozwiały je ostatnie odcinki, w których bohaterka złamała regułę. A jeżeli ona złamała to dlaczego inni nie złamali i wykonywali wszystko tak jak w projekcji? Na początek zauważ, kto tak naprawdę widział tę projekcje. Był to Forest, Katie (której twarz jakoś przypomina mi rozgotowaną kluskę na parze(sry musiałem xd)) oraz w ostatnim odcinku Lily. Reszta pracowników nie oglądała przyszłości, co jest podkreślane. Forest i Katie poddali się temu co widzieli w symulacji i postępowali dokładnie tak samo z następujących powodów;
1.po prostu tego chcieli/taki był ich cel. Przecież po to Forest stworzył tego devsa całego - żeby w końcu być z córką, żeby dojść do tej symulacji do której trafił w ostatnim odc po śmierci. A więc musiał zginąć. A Katie też tego chciała, ponieważ kochała Foresta. I to faktycznie pięknie kochała Foresta bo godziła się na jego szczęście nawet jeżeli nie uwzględniało ono jej szczęścia.
2. Dodatkowo Forest robił dokładnie to samo co w symulacji bo w to wierzył. Czyli wierzył, że tylko to co w projekcji jest prawdą i nie chciał/bał się tego testować, ponieważ, jeżeli by jego teoria nawaliła to oznaczałoby to, że nigdy nie osiągnie swojego celu (spotkanie z cóką). Co ciekawe o ile do czasu jego śmierci wiara Foresta była podparta wiedzą co się stanie (więc to taka, powiedzmy, półwiara), tak później mógł tylko domniemywać (wierzyć), że po swojej śmierci trafi do symulacji (co tylko podkreśla jak silnie w to wierzył)
3. Gdy połączymy pkt 1 z 2 i dodamy do tego fakt, że człowiek zrobi to co w projekcji bo devs oblicza i pokazuje jakie zdarzenia są najbardziej prawdopodobne (do tego stopnia, że prawd=1), to człowiek bez usilnego własnego sprzeciwu, pod wpływem oddziaływania na niego wielu zmiennych na zasadzie przyczyna skutek, (które wszystkie są uwzględniane przy obliczeniach devsa) po prostu zrobi to co w symulacji.
Więc tutaj fabuła się broni. Jak i w innych przypadkach, bo co jak co ale scenariusz to był tutaj przemyślany.

Po drugie- prosta odp. przeceniłeś Lily xd Jednak nigdy nie była ona kreowana na geniusza. (Po prostu była wnerwiająca xd) W projekcji było widać, że to strzał był przyczyną upadku kapsuły, więc po prostu nie uwzględniła Stewarta. No a to że celowała do foresta to już mi się żadnym problemem fabulatnym nie wydaje. „Nie wykorzystuj przewagi przy pierwszej okazji, tylko wtedy kiedy da najlepszy efekt”. Dodaj do tego pkt 3 z powyższego akapitu. A to, że po "seansie" nie wyglądała na osobę, która chciałaby mu wpakować kulkę w łeb to już kwestia jej aktorstwa (moim zdaniem słabiutko/irytującego, no ale babeczka jest modelką a nie aktorką).
Ogólnie ta zagrywka ze Stewartem jest świetna i tylko dodatkowo pokazuje, że scenariusz był przemyślany.

Po trzecie - tutaj już trochę masz pretensję o samą konwencje serialu, co jest oczywiście bez sensu(mówię tu o tym, że za bardzo traktujesz go na poważnie, a nie jako hipotetyczne studium przypadku)no i dodatkowo trochę źle zrozumiałeś na czym polega devs. On nie polega zwyczajnie na ukazywaniu projekcji na ekranie. Devs tworzy z ogromnego zbioru danych prawdziwą symulacje, która działaja niezależnie, a to gdzie my zobaczymy co się dzieje to już tylko nasza kwestia. Różnica jest mniej więcej taka jak między filmem a grą komputerową. (Co dziwne bo sam potem wspomniałeś o simsach xd).Więc tak, Lily i Forest żyli sobie jak npc w simsach, tylko zajebiście rzeczywistych simsach. I oczywiście zakładamy tutaj, że wgl da się przerzucić człowieka do symulacji. Ale w obrębie scenariusza wszystko gra. No i zarzut co do "Katie". Odpowiedź jest taka, że to miłość, która jak dobrze wiemy zabija racjonalizm. Więc Katie wierzy, że Forest serio tam sb żyje (serial zresztą mówi, że oni tam sobie serio tam żyją i są świadomi) i dodatkowo jest szczęśliwy. Nie chce zabijać szczęścia Foresta - dosłownie.
"A może zaczęła wierzyć w cuda, przy jednoczesnej aprobacie twórców serialu, co stawiania znaku równości pomiędzy "prawdziwym" życiem materialnym a pikselami na ekranie." no co Ci powiem, dokładnie tak, tutaj masz problem po prostu z konwencją serialu, więc idziemy dalej.

Po czwarte - no tutaj jako tako jestem w stanie podzielić Twoje spostrzeżenia. Nie jest to realistyczne, to tak. No ale bez przesady, że była to aż taka dziura w scenariuszu.

Tyle. Dzięki jeżeli chciało się komuś przeczytać do końca. Rozpisałem się bo chciałem dokładnie i zrozumiale przedstawić mój obraz na sprawę. Moim zdaniem scenariusz serio przemyślany jedyne co to wybory kastingowe mogłyby być inne, no ale to już nie jest przedmiotem dyskusji.

ocenił(a) serial na 3
Lester91

Absurdow bylo wiecej, ale akurat szpital psychiatryczny byl nie po to, aby Chinke tam uwiezic, ale po to, aby byla postrzegana jako osoba niewiarygodna w sytuacji, gdyby wpadla na pomysl zgloszenia zaginiecia swojego chlopaka policji.

ocenił(a) serial na 3
Lester91

100% popieram Paulo Coelho w przebraniu Umberto Eco. Grafomania... serial udaje coś ambitnego a jest zwykła tandeta. Nie ma tu nic odkrywczego.

ocenił(a) serial na 4
Lester91

Co warto dodać nieudana symulacja. +1 za tytuł posta ;-)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones