Tandeta, odświeżane chwyty, które we wcześniejszych sezonach były dużo lepiej rozegrane. Najmniej charyzmatyczny i najbardziej nieporadny czarny charakter. Rozepchany wątek zaginionego syna, który wygląda i zachowuje się w każdej scenie jak zmokła kura. Wrzucone co rusz refleksje bohatera w towarzystwie zmarłej siostry - ani zabawne, ani odkrywcze, bowiem to wszystko już było, tylko jakby bardziej świeże i intrygujące. A sama historia bez polotu - póki co 2/10 (po pięciu odcinkach). Jeden punkt w dół za profanację, bo jednak trochę się czekało na ten sezon.