Kurczę! Wciąż nie wiem czy to sentyment mnie trzyma, ale naprawdę podoba mi się ten sezon, a odcinek czwarty jest dla mnie, póki co, najlepszy. Już sam początek mnie kupił, gdzie w streszczeniu poprzednich odcinków dostaliśmy motyw muzyczny, który leciał też w pierwszej scenie całego serialu (kiedy Dex jechał przez Miami opowiadając dlaczego kocha to miasto itd.). Mała rzecz, ale wspomnienia wróciły :)
Sam odcinek odszedł delikatnie od sprawy Matta i kręcił się wokół Harrisona oraz jego Mrocznego Pasażera, który chyba faktycznie istnieje. Czy będzie to Trójkowy? Całkiem możliwe widząc reakcję Harrisona na jego zdjęcie i podcast o nim. Do tego brzytwa znaleziona przez Dextera i ta jego twarz na końcu odcinka - coś pięknego. Najpierw jakby szok i niedowierzanie, a w ostatniej sekundzie ten uśmiech.. No i postać podcasterki, która w tym odcinku niby jeszcze nie wysuwa się na pierwszy plan, ale jak ktoś dotarł do zapowiedzi następnego odcinka i usłyszał jej pytanie do Angeli (nie będę cytował) to ja nie mam wątpliwości, że coś tam o Dexterze wie...
Może podcasterka wie o Dexterze, może nawet że jest mordercą, ale go nie wyda, bo ją fascynują takie osoby?
Nie wie na pewno, bo skąd miałaby wiedzieć? Może się dowie, ale na pewno w chwili mówienia tego, o tym nie wie. One nie gadały nawet o Dexie tylko o tym seryjnym mordercy co porywa laski. Pewnie znajdą ciało w 5 odcinku czy coś. To, że powiedziała takie słowa to tylko hint co ma służyć żeby widza zaciekawić.