Na wstępie zaznaczę, że sama jestem zła na zakończenie i ostatnie sezony, ale patrząc przez
pryzmat całości, a nie jednego sezonu/odcinka...
Czy Dexter mógł doczekać się happy endu w Argentynie? Przypomnijmy sobie jaki był w
pierwszym a jaki w ostatnim sezonie - uległ całkowitej transformacji. Udowodnił sobie, że nie
musi zabijać, bo są w nim silniejsze emocje. Jednak demony z jakimi żył na co dzień były
silniejsze i w końcu go dopadły. Po stracie siostry (moim zdaniem) zwyczajnie się poddał, nie
wierzył, że czeka go coś lepszego niż to kim od dziecka był.
Za Deb jestem wściekła, ale było dla mnie oczywiste, że ktoś ważny musi zginąć na koniec, a
kto inny jak nie ona? Tylko to mogło wzbudzić takie emocje. Czytając wątki ludzie dopatrują się
wielu nieporozumień i naciągania, a moim zdaniem ciężko było skończyć porządnie 8 sezon.
Miał zostać zdemaskowany? Skończyć na krześle po tym jak okazał się zdolny do empatii? Miał
żyć na innym kontynencie w miłości a siostra wpadać na święta? Bo nie wiem czego w
zasadzie się spodziewała większość, ale TO MUSIAŁO SKOŃCZYĆ SIĘ ŹLE.
A wymyślicie coś gorszego dla Dextera (którego uwielbiamy mimo wszystko) niż pokuta i życie
w samotności z przeświadczeniem, że z jego winy stracił to co dla niego najcenniejsze? I
poczucie, że czego by w życiu nie zrobił i jak się nie zmienił to jego demony i tak go dopadną.
Moim zdaniem, choć nie chciałam, Dexter w zasadzie nie miał szansy na szczęśliwe
zakończenie :(