Przez pierwsze sezony trzymałam jego stronę. Trzymał się w jakiś sposób tego całego kodeksu, uśmiercał przestępców, którzy zasługiwali na śmierć po tym co robili. Ale potem im dalej tym gorzej. Ostatecznie moim zdaniem Dexter niczym się nie różnił od tych przestępców, których sam zabijał. On sam się takim kryminalistą stał. Zasrany hipokryta, kłamca, dwulicowy i fałszywy zdrajca, dla którego nic i nikt się nie liczył poza nim samym i jego chorymi żądzami. Okłamywał, wykorzystywał jego siostrę, przyjaciół, utrudniał śledztwa, a swoim zachowaniem doprowadził do śmierci niewinnych osób, w tym Debry, której po całości spierd*lił życie. Całkowicie w pompie miał swojego syna oraz dzieci Rity, za które świadomie chciał wziąć odpowiedzialność, wiążąc się z nią. Przez niego ona też zginęła, osierocając córkę i syna. Debra powinna zastrzelić Dextera kiedy miała ku temu okazję, a nie że się jeszcze nad nim użalała. Na 8 sezonie musiałam przerwać, bo już nie byłam w stanie wytrzymać obrzydzenia, jakie postać Dextera we mnie wzbudza. Najgorsza kanalia i typ człowieka. Zewnątrz milutki, pomocny, daje ludziom nadzieję, a w środku zepsuty i zgniły do cna, wykorzystuje każdego dla własnych korzyści. Jeszcze się zasłania tym, że wcześniej zabijał dla sprawiedliwości, ale stracił kontrolę bla bla bla. Jest takim samym śmieciem jak ci, których oklejał taśmą i zabijał. You won't change my mind.