Kiedy Dexter płynął swoją łodzią w stronę oka tajfunu, pomyślałem: "Oto koniec. Nasz ukochany morderca spocznie obok swych ofiar na dnie oceanu". Chwilę potem zdębiałem, nie, to niemożliwe, mam halucynacje - Dexter brodatym drwalem i pokręciłem nosem troszkę zniesmaczony.
Jak emocje opadły, doszedłem do wniosku, że ta ostatnia scena daje producentom furtkę do reaktywacji serialu i łagodniejszym okiem spojrzałem na te ostatnie kadry. Kto wie, czy właśnie takie intencje nie przyświecały osobom piszącym zakończenie?? Dzięki temu powstanie nowej serii nie będzie wymagało wskrzeszenia bohatera; wystarczy, że w pierwszej scenie zgoli brodę, wbije siekierę w pniak, zrzuci kapotę a potem wyleci do Buenos Aires :-) ;-)