Rzeczywiście, trochę zdziwiłem widząc poziom aktorski Carpenter. Przez wszystkie sezony była najgorszym punktem sezonu, a tu proszę takie zaskoczenie.

dla mnie Carpenter zawsze była świetna, przez wszystkie sezony...z żadnych ust przeklinanie nie wychodzi tak słodko i rozbrajająco:)

Nawet zdominowała M.C.Halla, widać to było we wspólnych scenach. No i pięknie wyglądała :)

Rzeczywiście. Jeszcze nigdy nie wyglądała tak dobrze. No i często przewyższała Halla, który popada trochę w rutynę. A może to scenariusz nie daje mu pola do popisu? Najlepiej to widać w ich dialogu z 7x08.

zgadzam się - świetnie grała, super wyglądała. a włosy ma piękne :)

Wygląda na to , że trochę się opalała w tym sezonie bo wygląda o wiele lepiej niż gdy była taka blada. Na zbliżeniach twarzy widać piegi od słońca które dodatkowo dodają uroku , no i te elfie oczy... :)

Jak dla mnie to ukradła ten sezon Hallowi, LaGuerta też zresztą wymiotła (ale ona tylko w końcowych 3-4 odcinkach).

W sumie to dobrze, bo z postaciami kobiecymi w serialach jest zazwyczaj kiepsko.
W filmach czasem jakaś Nicole Kodman czy inna Meryl Streep coś ciekawego zagra, ale w serialach kobiety prawie zawsze są w cieniu. House, Californication, Breaking Bad, nawet w SFU - tam kobiety są tylko dodatkiem. Najbardziej kultową postacią sitcomów też jest facet - Al Bundy, a nawet jak sitcom jest o grupie przyjaciół różnych płci (Big Bang Theory, How I met your mother) to najlepsze role mają mężczyźni. Z Archiwum X to niby duet damsko-męski, ale Scully też była w cieniu Foxa Moldera. Nawet animowane seriale w stylu South Park to też męski świat. ;)

Z Carpenter masz rację ale z resztą się nie zgadzam. W SFU kobiece role były bardzo wyraziste i istotne dla fabuły - Ruth, Clarie i Brenda przede wszystkim. W HIMYM z kolei pokazano bohaterki w "męskim" typie - pijąca whisky, niezależna Robin i badass (ujmując najprościej) Lily, które stanowią przeciwwagę dla Teda, wiecznego romantyka oraz dobrodusznego Marshalla. To one nadają serialowi pikanterii, choć może nie w ostatnim sezonie. Jednak coś jest w tym, co piszesz. Wartych zapamiętania ról kobiecych jest za mało, tak jak i serialów, w którym właśnie kobieta ma rolę wiodącą.

W HIMYM najciekawszą rolę ma Barney, a głowny wątek dotyczy Teda, kobiety są w cieniu (mimo, że jedna kobieta jest w tytule tego serialu ;)).

W SFU na głównego bohatera kreowany był Nate, a od kobiet to i David był ważniejszy (taka Brenda przecież nawet nie była we wszystkich sezonach, a Ruth nic tam ciekawego nie wnosiła). Zresztą to Fisher And Sons a nie women. ;)

Dziwne, dla mnie w SFU każda postać wnosiła swój własny świat i zarówno kobiety jak i mężczyźni są tam na maksymalnym poziomie prawdziwości (z nutą groteski czasami:P) rozpisani jako osobowości. I nie uważam, żeby można było wybierać role główne i główniejsze. W dodatku SPOILER



to oczami Claire widzimy koniec ;-D A innych seriali nie oglądam ;-)

Tak, Barney to gwiazda serialu, dlatego o nim nie wspominałam. Co z tego, że główny wątek dotyczy Teda, skoro inne postacie go przyćmiewają. W SFU wątki z Ruth mogły się nie podobać, ale zajmowały istotne miejsce w fabule. Fisher and Sons - ta nazwa o niczym nie świadczy - wszystkie wątki męskie nakręcane są przez wątki kobiece, bo bohaterów pokazano przede wszystkim w relacjach uczuciowych.

Anna Torv z Fringe. gra główną rolę i zwłaszcza w 3 sezonie pokazała klasę.. świetna aktorka trzeba przyznać. Za tę rolę otrzymała 3 nagrody Saturn oraz 6 nominacji

Anna to również piękna kobieta.

to prawda, ona od ostatnich sezonów jest dla mnie dużo bardziej przekonywująca niż Michael C. Hall... dla mnie to ogólnie jedna z najlepszych postaci pod względem aktorskim w Dexterze