Po obejrzeniu finału jeszcze szumi mi w głowie, czuję się jakbym dostał od scenarzystów w mordę.
Cały ósmy sezon to porażka goniąca porażkę, zmarnowany potencjał całego serialu, beznadziejny
rozwój (a w sumie jego brak) postaci, a wszystko to zakończone jednym z najgorszych finałów w
historii telewizji. Naprawdę nie potrafię zrozumieć jak jeden serial może zacząć tak genialnie i
skończyć tak beznadziejnie. To trochę tak jakby Coppola po pierwszej i drugiej części Ojca
Chrzestnego nakręcił trzecią, tylko że w stylu "Gruby i chudszy", Al Pacino grałby większość
postaci, a połowę czasu ekranowego zajmowałyby dowcipy o pierdzeniu i sraniu. Jestem
zwyczajnie wkur***ny i niesamowicie zawiedziony. Ciężko wystawić ocenę tak nierównemu
serialowi, z jednej strony sezony, których nie poleciłbym nikomu, z drugiej genialne pierwszy, drugi
i czwarty. Pozostało chyba udawać, że Dexter skończył się po sezonie czwartym.