Ósmy sezon to jakaś pomyłka. Nie umywa się do siódmego, który był pełen zwrotów akcji i
trzymał cały czas w napięciu. Ostatnie kilka scen to olbrzymie rozczarowanie. Od samego
początku oglądania Dextera istniały dla mnie tylko dwa możliwe zakończenia - krzesło
elektryczne albo stół obłożony folią. A otrzymaliśmy samobójstwo, z którego wychodzi żywy (wtf?).
Kolejne rozczarowanie to śmierć Deb. O wiele lepiej by było, gdyby zmarła na miejscu (lub z rąk
Dextera w innych okolicznościach). Postać Saxona jest całkiem intrygująca i bardzo mi się
podobała, ale niestety śmierć Zacha to dla mnie kompletnie nieuzasadniony zabieg. Jego
postać mogła kontynuować to, co zaczął Dexter razem z nim lub bez niego (po jego śmierci, 2
zdanie). Ostatnia rzecz o której mi się przypomniało, to niedokończony wątek Harrisona. W 6 albo
7 sezonie ewidentnie było widać, że przejawia agresję i od początku po cichu liczyłem, że się
stanie taki jak Dexter. W scenie pożegnania Dextera z Hannah mówi jednak, że ją kocha (czyli
posiada emocje). Ale mimo wszystko można było to rozegrać zupełnie inaczej :)
Zgadzam się z Tobą w 100%. Tak zniszczyć tak doskonały serial to czysta głupota. Liczę na to,że wyjdzie kolejny sezon i zakończą to tak jak powinni..
Z nudów oglądałem wywiady z Lithgowem i trafiłem na taki filmik przypadkiem - koniec Dexa wkurzył nawet Hitlera:
https://www.youtube.com/watch?v=8XPsc1MxAHg
PS Zacha kojarzę, ale Saxona już nie bardzo - tak denny był dla mnie ostatni sezon, ze już zapomniałem go prawie ;-)