Racja, i zdecydowanie nie umieściłabym go na tej samej półce co "Everybody loves Raymond", "Me, my wife & kids" czy "Yes, dear". W KoQ wszystko zagrało jak trzeba - postaci są charakterystyczne, ale nie do tego stopnia, że zaczynają irtytować, aktorzy grają przekonująco, sytuacje są zabawne i w pewnym sensie mniej lub bardziej realistyczne. Głupota Douga w pewnych odcinkach rzeczywiście jest przejaskrawiona trochę za bardzo, ale podobnie jest ze złośliwością Carrie czy szaleństwem Arthura. Ale nadal w odpowiedniej dawce, przynajmniej wg mnie.

Boże Raymond! Nie znoszę go i jak go tylko widywałam w KoQ miałam ochotę przewinąć. Ray to jest dopiero irytujący i nudny! I gra jak drewno! Tutaj wszystko super się zgrało jeśli chodzi o główną 3 aktorów. Jedyne co mnie irytowało zawsze (taka drobna bzdura) że pokazywany dom miał inne drzwi niż te które mieli w domu. ;)

To ciekawe nie przyglądałem się nigdy.