Najbardziej mnie ujmuje zaskakująca kameralność tej realizacji, niezwykła wręcz ascetyczność przekazu, zarówno w warstwie wizualnej, jak i na poziomie samego scenariusza. Moim zdaniem, stanowi to największą siłę omawianego tutaj serialu. Biorąc bowiem pod uwagę drastyczne zdarzenia stanowiące kanwę przedstawianej historii, twórcy z łatwością mogli się pokusić o wprowadzanie licznych - niekoniecznie tanich - elementów sensacyjnych bądź rozmaitych detali wywołujących w widza dreszcze. Jednakże, w toku opowiadania brak obrazu zwłok, brak choćby jednej sceny toczej się w prosektorium, morderca caly czas pozostaje nieobecny, pracownikom służb odpowiedzialnym za śledztwo obce są jakiekolwiek gwałtowniejsze emocje, reakcja opinii publicznej nie została w materiale w ogóle uwzględniona. Zero stosowania popularnych filmowych konwencji gatunkowych, zero modnej psychologizacji. A napięcie u widza? Nie przymierzając, niczym podczas seansu wybranego filmu Alfreda Hitchcocka.
Przed obejrzeniem serialu,trochę poczytałem o sprawie i mimo tego wiedząc co się wydarzyło, oglądałem serial z wypiekami na twarzy.
Pełna zgoda. Brak fajerwerków, niespieszna narracja, a serial trzymający w napięciu i bardzo przejmujący. Pamiętam, gdy w mediach śledziłam na bieżąco postępy w sprawie, nie zdawałąm sobie jednak sprawy, ile wysiłku kosztowało policję i prokuratora doprowadzenie do skazania zwyrodnialca. Ogromny szacunek dla płetwonurków za tak ciężką pracę
Zgadzam się! Też mi się to bardzo podobało. Brak krwi i miliona zdjęć zwłok. To pokazuje jak te łatwe wizualne wyciskacze emocji są zupełnie niepotrzebne.