Rozpoczęłam właśnie sezon piąty i widzę, że Matt się stara,poczucie humoru nie zubożało, ale tak mi brakuje Dziesiątego... Miałam ochotę płakać na ostatnie scenie odcinka "The End Of
The Time Part 2" :( Tennant najlepszy! Zobaczymy, może Smith się rozkręci :)
Jest sobie taki ładny obrazek, który w podsumowuje chyba każdą regenerację Doktora: http://cdn.fansided.com/wp-content/blogs.dir/276/files/2014/08/524374_5356247564 92220_713803353_n.jpg
Jesteś na drugim etapie poregeneracyjnym jak widzę ;) A Matt się rozkręca z każdym kolejnym sezonem. Zarówno jako Doktor, jak i aktor. Jeszcze będą epickie momenty z nim :)
Mam taką nadzieję :) Oby nie próbował naśladować Davida, tylko niech stworzy własnego Doctora :) Inaczej mu to nie wyjdzie, niech go pamiętają z własnej inwencji - takiej jak w pierwszym odcinku :D
A jeśli chodzi o obrazek - nie każdą regenerację :) Chris był "fantascic", a David "brilliant" :)
na początku trochę podrabiał Tennata, ale potem znalazł swój styl. Ja jednak wolałem Allonsy! od Geronimo!
Spokojnie, 10 i 11 bardzo się od siebie roznią, tylko niektórzy sobie coś ubzdurali. Zresztą nowy Doctor na początku trochę zachowuje się jak poprzednik, wystarczy spojrzeć na pierwszy odcinek z 12 ;)
A Matt jest cool ;)
Od kiedy mniej więcej Matt staje się zjadliwy? Po 6 odcinków nadal jest totalnie sztucznie - zarówno Doctor jak i Amelia są totalnie "płascy" jeśli chodzi o budowanie postaci, totalnie nie czują swoich postaci. Zastanawiam się, czy da się oglądać kolejnych doktorów, opuszczając Matta?
Matt się rozwija według mnie z każdą kolejną serią, więc jak najbardziej warto. Szkoda też stracić z 5 serii odcinek taki jak np. "Vincent and the Doctor" - zdecydowanie jeden z najlepszych w historii New Who. Rozpłakałem się na zakończeniu, a jestem człowiekiem którego rzadko ogólnie wzruszające sceny jakoś mocniej ruszają - co uważam za bardzo dobrą rekomendację. A to nie jedyny odcinek, który wg mnie szkoda straci z ery Jedenastego.
Co do ewentualnego ominięcia - teoretycznie się da, w praktyce jedna z postaci z początków ery Dwunastego jest z końcówki ery Jedenastego, więc 8 i 9 seria ma więcej sensu jeśli obejrzysz 7 serię, ale nie znaczy to że nie da się tego obejrzeć, bo warto zobaczyć jak zmienia się pewna postać.
Natomiast serię 10 da się obejrzeć z pominięciem serii Matta, ale ze względu na pewną postać, również warto moim zdaniem przynajmniej finał serii 8 obejrzeć. Przy czym Dwunasty rozwija się jako postać (bo Capaldi aktorsko cały czas rządzi), więc nie zalecam opuszczania którejkolwiek serii z nim - nie pożałujesz. No a najnowsze sezony to da się bez problemu oglądać bez obejrzenia Jedenastego.
Ryczałam za Dziewiątym, ryczałam za Dziesiątym i Bóg jeden wie, jak bardzo ryczałam za Jedenastym. Wszystko przed Tobą. Pokochasz Matta. Będziesz płakać za Jedenastym, gwarantuję. A potem pokochasz też Dwunastego. Najlepsze jest to, że to jest wciąż ta sama postać, więc nieważne, które wcielenie podoba się nam najbardziej. To wciąż ten sam Doktor. Jeśli dotrzesz do pierwszego odcinka 8 serii, gdzie Clara dostaje pewien nieziemsko wzruszający telefon - wtedy to jest przedstawione w punkt i dla mnie było momentem, w którym faktycznie uderzyło mnie, że tak, Capaldi nie wygląda jak Matt i przedstawia Doktora inaczej. No i co? TO JEST WCIĄŻ TEN SAM DOKTOR! MAD MAN WITH A BOX! (to też przed Tobą) :) Nawet teraz, jak o tym myślę, to mi się chcę płakać, bo aż nie ogarniam, jak można stworzyć tak dobry serial z tak wspaniałymi odtwórcami głównej roli :) Jeszcze raz, pokochasz Matta, nie widzę możliwości, żeby tak się nie stało. I sezony z jego udziałem jak dla mnie są najlepiej zrobione, technicznie i fabularnie, a jedenasty odtwórca roli Doktora, ma swój własny styl, tak, jak każdy poprzedni.
I jeszcze dodam, że "nowe" sezony obejrzałam dwukrotnie i sądząc po tym, że za drugim razem też najbardziej ryczałam przy odejściu Jedenastki i to jego sezony budziły we mnie największe emocje, mogę stwierdzić, że Doktor będzie miał dla mnie zawsze głównie twarz Matta i jeśli kiedyś przyleci porwać mnie swoją TARDIS, to mam nadzieję, że będzie to on :) Po Tennancie myślałam, że nie ma bata, kogo mogę polubić bardziej? No mogłam :) Po prostu oglądaj, bo naprawdę będzie coraz ciekawiej. W tej na pozór dziecinnej inkarnacji Doktora, jest tyle złożoności i... ciemności.
Dajcie znać kiedy ten jedenasty się wykaże, bo jestem na 6. tym odcinku i zarówno doktor jak i Amelia są strasznie irytujący. Nawet efekty wydają się gorsze niż przy Chrisie. Matt jest jakiś taki mdły, a ta dziewczyna totalnie "nieprawdziwa' - gra kwadratowo, wiecznie wytrzeszcza oczy :). Samą aktorkę lubię, np. z Jumaniji, ale tutaj to klęska. Najgorsze że trzeba przecierpieć naprawdę dużo odcinków, żeby dotrzeć do następnego doktora...
Obrazek... cóż, prawdziwy. Wyjątkiem był Dziewiąty, przez 13odc nie zdążył się wykazać na tyle abym płakał po jego odejściu, ale pierwsze 2 stadia zaliczyłem : D. A płakanie na TEoT to normalka. No, może nie dosłownie, nigdy nie płaczę ani nad filmem ani nad książką, ale są momenty kiedy jestem 'blisko' a TEoT był tego przykładem ; ).
A Jedenasty się wykaże nie raz i nie 2, bądź pewien.
Obejrzałam już parę pierwszych odcinków i widzę próbę podróbki Tennanta, mam nadzieję, że się nie mylicie i to szybko się skończy.
Jeżeli chodzi o dziecinną inkarnację - każdy z nich miał w sobie dziecko. Latają jak nakręceni, David skakał, Chris się popisywał, a Matt to chyba robi to wszystko razem, aż się w głowie kręci!
"Allons-y" jest lepsze niż "geronimo!" :D A "brilliant" już najlepsze ze wszystkiego :D A"fantasic" będzie mi się wyłącznie kojarzyło z Chrisem :D