UWAGA! Post ten zawiera gigantyczne spoilery dla całej serii, a w szczególności dla tytułowego odcinka.
Ponieważ forum coś zamilkło i nikt się nie wypowiada na temat Pandoryki, postanowiłam założyć nowy temat.
Co sądzicie o odcinku? Jak dla mnie to najlepszy z dotychczasowych obecnego sezonu - szkoda, że tak długo, ale było warto. Od razu widać, kiedy to Moffat, a kiedy 'drugorzędni' scenarzyści. 'Pandorica Opens' była niesamowita, wielki, epicki rozmach, ale bez pompatyzmu RTD. Bardzo się ucieszyłam na widok Rory;ego! Boze, gdybym mogła wiedzieć, czy w końcu pozostanie 'prawdziwy' czy nie! Absolutnie pozytywna postać, która kradnie całą uwagę dla siebie. Brawa dla niego, szkoda, jeśli jego historia miałaby mieć tak tragiczny koniec..
Kolejny plus za rozwiązanie się tajemnicy Pandoryki (wybaczcie spolszczenia, ale 'Pandorici' źle mi brzmi ;P) i zamiast kolejnego potwora z piekła rodem stworzenia z niej więzienia dla Doktora. Ogólnie zachwyciła mnie zabawa paradoksami - Doktor tym złym, zjednoczenie wszystkich wrogów, 'reinkarnacja' Rory'ego..
W odcinku dostaliśmy mieszankę śmiechu i lez, słodko-kwaśne danie, mniam :) Niedowierzanie Doktora, jego cytaty i 'pukanie' palcem - genialne! 'Vavoom' miast 'Geronimo', oraz kciuki wyciągnięte wraz z komiczną miną Amy - cudne.
Prawie się poryczałam natomiast pod koniec - wspomnę tu w końcu o River, która staje się coraz bardziej fascynującą postacią. Jako Kleopatra była idealna, a jako przyszła żona Doktora, hm.. będzie co oglądać :D Ciekawa jestem, jak wybrną z sytuacji w której ją postawili - w końcu wysadziła TARDIS czy nie? Zaś ostatnie chwile Amy i Rory'ego, tragiczna historia rodem z Szekspira - rozdzierająca. Za tą dwójką ciągnie się fatum, zawsze coś stoi na przeszkodzie ich uczucia..
Ależ się rozpisałam! Emocje mnie wypełniają do cna i oto efekt. Mam nadzieję, że zrekompensujecie mi długość postu odpowiedziami :)
Pozdrawiam :)
To był po prostu genialny odcinek trzymający w napięciu od pierwszej do ostatniej sekundy i też mi się chciało pod koniec płakać,
jak wsadzali Doctora do Pandorici.
Fajnie, że Rory wrócił, ale szkoda, że jako auton i że tak to się skończyło. Mam nadzieję, że jednak zobaczymy go jeszcze
w "nie plastikowej" wersji ;)
No i coraz bardziej lubię River ;)
Świetna była też scena z przemówieniem Doctora.
No i kto by pomyślał, że to właśnie Doctor jest najgroźniejszy w całym wszechświecie.
Teraz słowa Doctora, że jest gorszy od czyjejkolwiek cioci i od szkotów nabierają innego sensu ;)
Na koniec dodam tylko jedno- Moff jest wielki !!
"No i kto by pomyślał, że to właśnie Doctor jest najgroźniejszy w całym wszechświecie" - tego akurat nie trudno się było domyśleć...
Ciekawa jestem tylko kim jest ta cholerna River. No i co z Amy i Rorym, myślę że dostaną jakiś happy end. Mam też nadzieję że w przyszłej serii Doktor dostanie inną towarzyszkę, a może towarzysza (dla odmiany?).
Z tego co wiem Amy będzie jeszcze towarzyszką w szóstym sezonie - więc pewnie Doctor znajdzie jakiś sposób żeby ją ożywić
Zresztą ja tam bardzo lubię Amy..
To że ona przeżyje to pewne ale że zostaje? a to pech... już lepiej żeby ożywili Roriego i on był towarzyszem a Amy zostawili na Ziemi :P
Nie napiszę reakcji na The Pandorica Opens, bo już to zrobiłam u nas i jestem leniwa. Powiem tylko krótko, że odcinek genialny :D I przyłączam się do zachwytów nad Rorym, sceny z nim w tym odcinku mogłabym oglądać w kółko. Przeżyłabym następny sezon bez Amy, ale jak nie będzie Rory'ego to tragedia :D
Jak już tak piszecie to i ja dorzucę co nieco :) Zgadzam się, że odcinek wymiata i ogólnie podpisuję się czym tylko można pod waszymi opiniami. Od siebie dodam, że jest to najlepsza pierwsza część finału (według mnie) w nowej historii Doktora - nie oglądałam wszystkich odcinków starych serii, więc tu się nie wypowiem. Moffat jak zwykle nie zawiódł.
Mam nadzieję, że w szóstym sezonie będzie i Rory i Amy - razem. Jeśli jednak ma być tylko jedno z nich, to jak dla mnie niech se darują:)