PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=199691}

Doktor Who

Doctor Who
2005 - 2022
8,1 33 tys. ocen
8,1 10 1 32948
8,3 14 krytyków
Doktor Who
powrót do forum serialu Doktor Who

Moffat (nareszcie) żegna się z serialem, a jego miejsce zajmie Chris Chibnall, czyli pan odpowiedzialny m.in. za majstersztyk jakim jest Broadchurch. Pracował z RTD nad 3 sezonem Dw (aż do 7 sezonu z Moffatem) oraz 1 i 2 sezonem Torchwood. jest to wspaniała informacja.
Dlaczego?
Ponieważ istnieje cień szansy na to, że w serii 11 zobaczymy odniesienia do ery Russella T. Daviesa, od której Moffat zupełnie się odciął. Możliwe, że przywróci on również serialowi wartość emocjonalną zamiast ciągłego skupiania się na zbyt zawiłej fabule i wykorzystywaniu tych samych pomysłów bez końca, jak uwielbia to robić Steven Moffat. Odkąd Mofftiss przejęli Doctora Who, miałam wrażenie, że oglądam zupełnie inny serial i nie jest to komplement.
Panie Chibnall, w panu moja jedyna nadzieja.

ocenił(a) serial na 10
niemamnaksiazki

Tak się odciął, że mamy w jego seriach nawiązania do wydarzeń z ery RTD (chociażby w "Victory of the Daleks") River, która zadebiutowała w erze RTD oraz częste-gęste wspominanie RTD-owskich towarzyszek. Słownie, albo w postaci projekcji ;)

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

River została stworzona przez Moffata, więc to żadne nawiązanie. Moffat trzyma się tylko tego, co sam napisał. Lubiłam jego odcinki, ale tylko wtedy, gdy nie był showrunnerem: the empty child/the doctor dances, blink, silence in the library/forest of the dead etc. później wszystko się popsuło.
Częste wspomnienia? Gdzie? Kiedy? No, raz zaszalał i pokazał Rose w "Let's kill Hitler". Poza tym nie przypominam sobie nic.
Moffat tak był zakochany w towarzyszach, których napisał, że musieliśmy się męczyć z Pondówną przez 30 odcinków, to samo z Clarą. Dopiero w najnowszej serii zaczyna nawiązywać do sezonów 1-4 (np. dialog z Thin Ice "how is it sonic? it makes a noise" ze speciala "The next doctor").

Najlepszym przykładem na to, jak bardzo odcina się od RTD to "The Big Bang", jeden wielki reset (swoją drogą ulubione narzędzie Moffata, nic się nie stało, nie było tematu). W erze RTD ludzie powoli zaczynali się przyzwyczajać do obecności przybyszy z poza Ziemi, a po finale 5 sezonu Moffat wszystko wymazał. To samo z odcinkiem na 50 rocznicę. Jedyne odniesienia do wcześniejszych serii są tylko po to, by udać, że ich nie było.

ocenił(a) serial na 10
niemamnaksiazki

Była w erze RTD, czyli bez jego zgody by nie przeszła, a widać było, że to nie postać na jeden odcinek. W "Let's kill Hitler" były pokazane wszystkie towarzyszki z ery RTD. Poza tym Jedenasty Doktor często wspomina np Jacka Harknessa albo Rose, szczególnie w serii szóstej, ale nie tylko. A w piątej serii wspominał wydarzenia: atak Daleków z czwartej czy wielkiego Cybermana ze speciali po niej. Poza tym odcinek rocznicowy: Dziesiąty Doktor stworzony przecież przez RTD, "Zły Wilk", królowa Elżbieta, o której relacji z Doktorem było w drugiej serii. Tak więc żądnego odcinania się nie ma :)

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

Oczywiście, że Rsussell musiał się na to zgodzić, showrunner musi zatwierdzić wszystko, co nie wychodzi spod jego ręki. Chodzi mi o to, że ta postać należy do Moffata i już wtedy była częścią jego planu, dlatego do niej wrócił w sezonie piątym. Skoro River powstała za czasów RTD i mogła wrócić, to dlaczego np. Jack już nie? Barrowman kilkakrotnie wspominał o tym, że to serialu chętnie by wrócił, fani też za nim tęsknią, a Moffat jest i był głuchy na prośby fanów i sugestie Johna. Jest tak zapatrzony w to, co sam robi, że jest ślepy na wszystko inne, a kontynuowanie, wątków, których sam nie stworzył to dla niego abstrakcja.
Wspominanie o kimś nie równa się bezpośredniemu odniesieniu do fabuły, jeśli nic do niej nie wnosi.

Rocznicowy odcinek to jedna wielka pomyłka. Ok, pojawił się Dziesiąty, miło było zobaczyć "mojego" Doktora ponownie na ekranie. Chociaż może źle się wyraziłam, miło było zobaczyć Davida Tennanta, bo sposób w jaki Moffat napisał 10 w Dniu Doktora woła o pomstę do nieba.
Spodziewalibyśmy się, że na 50 rocznicę otrzymamy coś "epickiego", a dostaliśmy głupkowatą Elżbietę II i wielki przycisk resetu. Nagle wszystko, co napisał Davies straciło znaczenie. Cała trauma emocjonalna, poczucie winy, które Doktor w sobie nosił, przestało mieć znaczenie, bo nic takiego nie miało miejsca, czyli standardowe Moffatowskie zagranie "nikt nie zginął, a jak ktoś zginął, to tylko na chwilę". Przez takie zabiegi jak ten przestałam się martwić o to, co się dalej stanie, bo nikt nie umiera "naprawdę". Ciężko się zaangażować emocjonalnie w ten serial tak jak kiedyś, skoro od początku wiadomo, że i tak otrzymamy cukierkowe zakończenie i żadne z wydarzeń mających miejsce nie pozostawi po sobie żadnego śladu, innymi słowy, nie będzie miało znaczenia.

ocenił(a) serial na 10
niemamnaksiazki

Harkness pojawiłby się w "A good man goes to war", ale Barrowman był wtedy zajęty kręceniem "Torchwood" - ja tam się nie dziwię, że za priorytet postawił sobie serial, gdzie gra głowną rolę zamiast epizodu w innym. Winy Moffata brak.

Rocznicowy: tak, miał wiele problemów, ale nie unieważnił niczego. Doktor do tego momentu myślał, że naprawdę zniszczył Gallifrey, jego odczucia nie były kłamstwem ani ściemą.

Dziesiąty w tymże odcinku: mógł zostać napisany bez cech typowych dla wszystkich wcieleń Doktora, cech niezmiennych mimo regeneracji, jak za swojej ery, albo z tymi cechami. Moffat wybrał to drugie uznając, że skoro wszyscy Doktorzy to mają to i Dziesiąty powinien. Można dyskutować, czy dobrze zrobił.

Nie przesadzałbym z cukierowatością zakończeń. Coś się kończy dobrze, jak piąta seria, coś neutralnie, jak siódma, a coś zupełnie źle, jak ósma.

Jeszcze takie pytanie: kto bardziej szanuje poprzednika czy poprzedników: Moffat, który używa wątku zużycia dodatkowej regeneracji przez Dziesiątego do innego wątku już w swojej erze, czy RTD zmieniając charaktery postaci z przeszłości? (Sarah Jane nigdy nie żywiła wobec Doktora nawet odrobiny romantycznych uczuć, gdy była towarzyszką, a Mistrz nie słyszał w poprzednich wcieleniach bębnów ergo nie był obłąkany.)

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

Moffat miał wiele okazji, żeby ponownie zaprosić Barrowmana do serialu, a jednak tego nie zrobił, czyli jemu nie zależało. Skoro John pracował wtedy nad innym projektem, to Moffat musiał się liczyć z tym, że niekoniecznie będzie mógł to od tak odstawić na bok.

Unieważnił, a że Moffat nie wiedział, jak się z tego wyplątać, to puścił bajeczkę, że Doktor po spotkaniu samego siebie ma wybiórczy zanik pamięci :)

Przepraszam, nie rozumiem tego podpunktu a nie chcę się do niego odnosić zgadując :P mogłabym prosić, żebyś napisał go ponownie? byłabym bardzo wdzięczna :)

Nie mówię tutaj tylko o finałach sezonów, ale ogólnie. U Moffata każdy umiera i magicznie powraca znów do życia, a jego wytłumaczenie jest zawsze takie samo "wibbly wobbly timey wimey" abrakadabra. Rory umiera i wraca do życia dwa razy, Pondówna umiera i wraca do życia, River nawet po śmierci i tak jakimś cudem znów się pojawia na Trenzalore. Nawet cały wątek ze szczeliną, która zabrała rodziców Pondówny, Czary Mary i znów żyją! Typowy Moffat :) odejście Rory'ego i Pondówny nie było takie straszne, bo dożyli szczęśliwie starości. No i oczywiscie nieustannie nie umierająca Clara :'). "Just this once - everybody lives!", kwestia napisana przez Moffata, którą powtarza jak mantrę przy pisaniu niemal każdego odcinka.

U Sary Jane niekoniecznie chodziło o uczucia romantyczne. Czuła się porzucona, a widok Doktora z ładną, młodą towarzyszką zdecydowanie nie sprawił, że czuła się lepiej :) relacje Sary Jane z Doktorem w "School Reunion" można interpretować na kilka sposobów.
A Mistrz, no cóż, można się jedynie domyślać, chociaż też nigdy nie wiadomo jakie konsekwencje niesie ze sobą nowa regeneracja. Nie mówię, że wszystko, co zrobił/napisał Davies jest bez zarzutu (chociażby Daleks on Manhattan.Evolution of the Daleks ugh), ale większym grzechem niż wprowadzanie zmian po reboocie serialu po wielu latach jest udawanie, że stworzyło się coś zupełnie nowego, kiedy jedynie się przejęło pałeczkę :)

ocenił(a) serial na 10
niemamnaksiazki

Barrowman też musiał (i na pewno się liczył) z tym, że dla jednej osoby nie przestawi się terminu kręcenia odcinka. Poza tym Barrowman jak każdy przecież aktor ma swoich ludzi, agentów od załatwiania takich spraw. Gdyby to było takie ważne, pewnie by się jakoś z Moffatem i resztą obsady DW dogadali, moim zdaniem.

Amnezja przy przygodach wielodoktorowych jest pomysłem z klasyków, to nie wymysł Moffa.

Ok, ten podpunkt jeszcze raz: Dziesiąty Doktor za swojej ery był wcieleniem nieposiadającym cech, które maja wszystkie inne wcielenia niezależnie od zmian przy regeneracji. Mi się to nigdy nie podobało, ale nie mówię, że to źle. Tak po prostu było. W rocznicowym Moffat postanowił, że Dziesiąty jednak te cechy będzie miał. Ponownie, można dyskutować czy to dobrze.

Na samym końcu "School Reunion" Sarah wprost mówi, że kochała się w Doktorze za czasów wspólnych wojaży. Kompletna bzdura.
Nie chodzi o regenerację Mistrza - jasne, że w nowym, stworzonym przez RTD wcieleniu (Saxon) scenarzysta mógł wykreować Mistrza-wariata. Ale w "The end of Time" jest powiedziane: "Mistrz we WSZYSTKICH wcieleniach słyszał bębny i we wszystkich był przez to szalony". W wcieleniach sprzed RTD nie słyszał i nie był.

Lista nawiązań, którą zamieściłem wyżej pokazuje, iż nie udaje, że stworzył coś innego, nowego :)

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

Nie mówił, że to ważne, ale najzwyczajniej chciałby wrócić, to nie była/nie jest kwestia życia i śmierci. Zresztą agenci nie są od tego, żeby upychać aktorów, gdzie się da. Jeżeli Moffatowi zależałoby na kontynuacji historii stworzonych przez RTD, to Barrowman już dawno pojawiłby się w serialu, ale prawda jest taka, że miał to w nosie, tak jak wszystko, co nie wyszło spot jego ręki.

Amnezja - ok, ja mówię o wybiórczej utracie pamięci, a nawet zmyśleniu wspomnień w tym przypadku. Jeżeli byłaby to amnezja, to całe to wydarzenie nie istniałoby w jego pamięci, a jakimś cudem zamiast "niczego" Doktor pamięta zniszczenie Gallifrey.

Nie ma co dyskutować. Jeżeli zgodził się na ponowne zaproszenie Tennanta/Dziesiątego do serialu, to powinien przywrócić postać taką, jaka została napisana, a nie swoje spojrzenie na nią.

Mówisz o tym dialogu?
"I didn't get a chance to ask. You haven't? There hasn't been anyone? You know.
Well, there was this one guy. I travelled with him for a while, but he was a tough act to follow."
Nie sądzę, żeby to było wyznanie miłosne, nigdy tak na to nie patrzyłam. Zawsze zakładałam, że pokazuje to jedynie, jak bardzo Doktor wpłynął na jej życie i że nie mogła się odnaleźć w zwykłej, szarej rzeczywistości. Wierzę, że tak jak w przypadku Donny, to była głęboka, szczera, ale platoniczna miłość.
Prawda, ale już zgodziliśmy się co do tego, że wprowadził zmiany i bębnienie w głowie Mistrza jest jedną z nich, ale przy reboocie serialu po tylu latach, jedna (jeżeli się uprzemy, że Sarah Jane była zakochana w Doktorze, to dwie) zmiana to naprawdę nic takiego. :)

Grzechy Moffata można wymieniać i wymieniać. Jednowymiarowe postacie, brak postaci dynamicznych, powtarzające się schematy fabuły, a nawet dialogów, efekciarstwo ponad jakość etc etc. ale w zasadzie chciałam się dowiedzieć, co ludzie myślą o Chrisie Chibnallu, czy sprawdzi się w roli nowego showrunnera ^ ^

ocenił(a) serial na 10
niemamnaksiazki

"prawda jest taka, że miał to w nosie, tak jak wszystko, co nie wyszło spot jego ręki." - Davies miał to w nosie zmieniając charaktery postaci, których sam nie stworzył, albo bez powodu nadpisując wydarzenia.

"Amnezja - ok, ja mówię o wybiórczej utracie pamięci" - Ja też - tak samo to działało przy wszystkich poprzednich spotkaniach wielu Doktorów. Ponownie: dowód, że Moffat szanuje to, co napisali poprzednicy.

"Nie ma co dyskutować. Jeżeli zgodził się na ponowne zaproszenie Tennanta/Dziesiątego do serialu, to powinien przywrócić postać taką, jaka została napisana, a nie swoje spojrzenie na nią. " - powiedziałbym, że tu chodzi o to, czy ten Doktor ma odstawać charakterem od wszystkich innych, czy nie. No ale tu się nie kłócę, rzecz gustu w tym jednym przypadku.

"Jednowymiarowe postacie, brak postaci dynamicznych, powtarzające się schematy fabuły, a nawet dialogów, efekciarstwo ponad jakość etc etc." - era RTD w pigułce. Dobrze, że Moffat tak nie robi ;D

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

Możesz podać przykład postaci, czy cały czas będziesz wyciągać jeden argument w postaci Sary Jane Smith?

Dobrze, ale zignorowałeś część mojej wypowiedzi, mówiącej o wypełnianiu tej dziury w pamięci wydarzeniami, które według Doktora się wydarzyły. Skąd się to wzięło? Ano stąd, że Moffat zostawia ogromne dziury w fabule.

Każdy Doktor jest inny, więc każdy w pewien sposób odstaje. Jeżeli przywraca się postać, to w każdym aspekcie, szczególnie, jeżeli widzowie w sumie nie tak dawno się z nią pożegnali.

Przykłady poproszę, bo ja mam ich pełno.
Wydarzenia, których świadkami są towarzysze z ery Moffata nie wypływają w żaden sposób na postacie, kuleją ich emocje, np. reakcja Pondówny po tym, jak traci córkę. Co robi? Zaczyna karierę modelki i zwala całe zło tego świata na Rory'ego, jest taka sama bez i z rodzicami, a przecież dziecko wychowujące się bez rodziców diametralnie różniłoby się od tego, które spędziło dzieciństwo w szczęśliwej rodzinie. W ogóle postać Amy Pond to grzech sam w sobie. Egocentryczna, arogancka i niezbyt bystra, aż ma się wrażenie, że gdyby nie to, że Doktor zostawił ją jako dziecko, przez co miał wyrzuty sumienia, to nie zostałaby towarzyszką. Jedyne co potrafi to flirtować i być głośna, żałosna podróbka Donny, która tylko ładnie wygląda.
Powtarzająca się zabiegi w fabule: reset wydarzeń, przywracanie wszystkich do życia, "Doktor spotyka swojego towarzysza jako dziecko" etc etc.
Efekciarstwo u RTD? LOL. Nie pamiętam, żeby u Daviesa Doktor skakał z samolotu, albo uciekał przed dinozaurami na statku kosmicznym. Wiadomo, że czasem coś wybuchło, ale nie na tym się skupiano, a na emocjach i na tym, jak wydarzenia w serialu wpłyną na widza. Niemal każdy odcinek z ery RTD sprawiał, że w napięciu czekałam, co wydarzy się dalej, a Moffatowskie odcinki/wątki po prostu były, oglądałam, by być na bieżąco z serialem, który kiedyś kochałam, a teraz co najwyżej lubię.
Najlepszy odcinek z ery Moffata to "Listen", ale na darmo wyczekiwać czegoś na miarę "Midnight" czy "Blink"(które notabene napisał Moffat). Moffat dawno temu się wypalił i powinien odejść razem ze 11 Doktorem, zwolnić miejsce dla kogoś ze świeżymi pomysłami.

ocenił(a) serial na 10
niemamnaksiazki

Poza Sarą? Rassilon. Surowy, ale dosyć sprawiedliwy facet, który dobrowolnie zrezygnował z nieśmiertelności u Daviesa drze się, że nie chce umierać. Pomijam, że umarł śmiercią naturalną tak dawno temu, że Doktor nawet go nigdy nie spotkał a tu wstawiono go bez wyjaśnienia, ale ten charakter... RTD wprowadził cztery postaci z przeszłości - Sarę, Mistrza, Rassilona oraz Davrosa - i trzy na cztery kompletnie zmienił bez powodu ani wyjaśnienia. Plus do tego cała masa zmian, które, gdyby otrzymały jednozdaniowe chociażby wyjaśnienie, to byłoby z nimi wszystko ok, ale mu się nie chciało. Choćby niszczące właściwości regeneracji, "skurczenie się" Sontaran i mnóstwo podobnych. Jedno zdanie, jedna linijka i by grało.

"wypełnianiu tej dziury w pamięci wydarzeniami, które według Doktora się wydarzyły." - Z Wojną Czasu to było tak, że on miał Moment i chciał go użyć, potem spotkał innych Doktorów i od tego momentu zaczyna się luka w pamięci. Po regeneracji Doktor widzi, że Gallifrey już nie ma - zakłada, że użył Momentu tak, jak wcześniej zaplanował.

"Każdy Doktor jest inny, więc każdy w pewien sposób odstaje. " Właśnie w tym rzecz, że oprócz tych cech które się zmieniają w każdym wcieleniu, są też takie, które pozostają identyczne u każdego Doktora za wyjątkiem Dziesiątego. Charakterystyczne dla tego wcielenia cechy w rocznicowym były: romantyczność (z braku lepszego słowa tak to nazywam, wiesz o co chodzi) czy zabawna momentami hipokryzja. Plus do tego te brakujące cechy "okołodoktorowe" :)

"zwala całe zło tego świata na Rory'ego," - obwinianie innych to jest jakiś mechanizm obronny w psychologii ;) Zresztą Amy przy wszystkich wadach nie jest morderczynią, a jednak w żalu ukatrupiła Kovarian za odebranie jej dziecka.

"Egocentryczna, arogancka" - bo jej się kosmita zwalił do ogródka w dzieciństwie i namieszał we łbie opowieściami o kosmosie :D Donna była egocentryczna i arogancka bez powodu ;) Poza tym Amy bardzo ewoluuje na przełomie tych paru serii - ta z początku piątej za cholerę nie dałaby się przenieść Aniołowi w przeszłość byleby być z Rorym, początkowo chciała go porzucić w diabłu uważając, że nie jest jej warty.

"Nie pamiętam, żeby u Daviesa Doktor skakał z samolotu" - a ja owszem, w "The End of Time" ;) Natomiast efeciarstwo u RTD: Doktor odzyskujący młodość w trzeciej serii bo... ludzie w niego uwierzyli? Serio? Potem odcinek specjalny z Titanikiem, jak zlatuje z tymi robotami. "Bad Wolf" które było po nic, bo bez tych napisów wszystko mogło pójść tak samo, czy finał drugiej serii, gdzie można się było nastawić na solidna rozróbę między Dalekami a Cybermanami, zamiast tego jedna pucha rozwalała całe zastępy blaszaków.

No widzisz, ja z kolei z wielkim niesmakiem oglądając czwarta serię i speciale po niej powiedziałem sobie, że dam serialowi jeszcze jedną szansę, jeśli znowu się zawiodę - nie oglądam więcej. Obejrzałem "The Eleventh Hour" i pokochałem DW :)

"Listen" jest fantastyczny, ale lepszy jest "Heaven Sent", przez bardzo wielu określany jako najlepszy odcinek w całej historii DW :) Osobiście wolę "Tomb of the Cybermen", też dlatego, że "Hell Bent" nie zrywało czapki aż tak, jak pierwsza część.

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

Sarah Jane była takim smaczkiem i skinieniem w stronę fanów klasycznego Who, nie trzeba tutaj nic wyjaśniać, skoro żyła i doświadczyła niesamowitych przygód, to naturalne jest to, że "zwykłe" życie jej nie wystarczało ;)

Ja z powrotu Mistrza byłam niesamowicie zadowolona i Simm skradł moje serce, mam widać słabość do czarnych charakterów ;) Poprzez zmianę u mistrza jak rozumiem dalej uważasz bębnienie w głowie i obłęd? Los wariata to przeznaczenie, które spotyka większość złoczyńców. A co jeśli założymy, że Mistrz w CW jednak słyszał bębnienie, ale nie tak drażniące? W koncu 1-2-3-4 to rytm bicia serca władców czasu. Dodajmy do tego doświadczenia z jego życia, w końcu nie każdy jest super odporny psychicznie i bam! Mamy wariata.
Rasillon był tak nieznaczący, że dziwię się panu Daltonowi, że zgodził się zagrać taki epizod. On, tak samo jak Sarah, był skinieniem w stronę dawnych fanów serii, niczym więcej. Żeby dać im odczuć, że to wciąż ten sam serial, ale w nowej erze telewizji.
Co do Davrosa, to na jego powrót chyba nikt nie narzeka? A przynajmniej nie spotkałam się z taką opinią, przynajmniej do tej pory.

Ale czy Doktor, będąc już wtedy starym i doświadczonym władcą czasu dopowiadałby sobie w ten sposób historię? Bo ja tego nie kupuję zupełnie.

Dziewiąty był zdruzgotany i zgorzkniały przez Wojnę Czasu i przeświadczenie, że jest odpowiedzialny za śmierć swoich ludzi, ciężko znaleźć w sobie romantyzm będąc w takim stanie. Dziesiąty dalej tkwi w poczuciu winy, ale z czasem, m.in. dzięki Rose, odzyskuje chęć do przygody i miłość do wszystkiego, co go otacza. Jeśli to nie jest romantyzm, to nie wiem, co nim jest ;)

Bad Wolf to był bardzo ładnie, subtelnie rozbudowany wątek, który ostatecznie doprowadził do regeneracji Dokora, więc nie było to "po nic". I jak już wspomniałam, u RTD były momenty efektowne, ale nie efekciarskie. Doktor odzyskujący młodość to najlepszy tego przykład. Nie chodziło o sam fakt odmłodzenia Doktora, ale o potęgę, jaką jest miłość i wiara w drugiego człowieka, że wsparcie w sytuacjach, które zdają się bez wyjścia jest nieocenione.
Wszystko co wymieniłeś to rzeczy efektowne, ale jak napisałam wcześniej, nie na nich skupiała się fabuła tworzona przez Daviesa, to była tylko otoczka, która dawała nam odczuć, że oglądamy serial sci-fi, a historia z "Voyage of the damned" mówi o poświęceniu, a nie kosmicznym Titanicu. Chodzi o to, że odcinki z ery RTD miały MORAŁ i wpływały na emocje odbiorców.

Jak już pewnie zauważyłeś, nienawidzę Amy Pond :D okropna dziewucha i do tego strasznie próżna. Próżna do tego stopnia, że w jednym z mini odcinków flirtowała sama ze sobą. LITOŚCI!
Mechanizm obronny, okay. Przed czym Pondówna się broniła? Była wredna dla niego od samego początku, on mimo wszystko wciąż ją kochał, czekał na nią 2 tys. lat tylko po to, żeby traktowała go później jak śmiecia. Obie postaci są źle napisane, Rory to takie popychadło (mimo wszystko go lubiłam, było mi go szkoda), a Amy to przerysowana wieczna nastolatka.

Hahaha, a u mnie było odwrotnie! Pierwsze kilka minut 1 odc 5 serii podobało mi się, mała Amy była urocza, a później wszystko się popsuło. Dotrwałam do finału 5 sezonu i zrobiłam sobie przerwę, niemal 2 letnią, czekając aż Pondówna kopnie w kalendarz. Nadrobiłam odcinki mimo wszystko, żeby nie być do tyłu z fabułą, ale to była istna tortura. Dopiero teraz znów zaczynam lubić ten serial, a wszystko to zasługa Bill Potts, wreszcie jakiś powiew świeżości :)

Zgadzam się, Heaven Sent to zdecydowanie jeden z najlepszych odcinków,. Odcinki takie jak "Listen", "Heaven Sent", "Blink" czy mój ulubiony "Midnight" pokazują, że chodzi o dobrze napisaną historię, opowiedzianą w ORYGINALNY sposób. Szkoda, że Moffat nie napisał więcej takich perełek i często po prostu szedł na łatwiznę.

Poza tym chcę serdecznie podziękować za cywilizowaną i uprzejmą wymianę zdań, tutaj to rzadkość :)

ocenił(a) serial na 10
niemamnaksiazki

"Sarah Jane była takim smaczkiem i skinieniem w stronę fanów klasycznego Who" - właśnie nie była, bo zachowywała się jak zupełnie inna osoba, a i też przypisano jej rzeczy, których za jej czasów nie było. To samo z Rassilonem i Mistrzem. Saxona nie lubię, ale RTD miał prawo zrobić takiego Mistrza, jakiego chciał, problem w tym, że wcześniejsze inkarnacje nie były oszalałe i nie słyszały bębnów. Nie podoba więc mi się, że Davies twierdzi inaczej. Ok, gdyby dał, że coś tam zmieniło przeszłość to ok. Ale nie, "tak było zawsze". Nie było.

"Ale czy Doktor, będąc już wtedy starym i doświadczonym władcą czasu dopowiadałby sobie w ten sposób historię?" Czemu nie? Miał broń masowej zagłady i zaplanował jej użycie, sytuacja potem wygląda tak, jakby to się ziściło, (Nie ma Gallifrey, nie ma Władców Czasu, nie ma armii Daleków) mało tego: zregenerował, czyli coś się musiało stać, w domyśle efekt uboczny/częściowy rykoszet od broni. Wszystko pasowało, nie chciał sobie robić złudnych nadziei.

"Bad Wolf" - wszystko, co się stało w finale pierwszej serii mogło zaistnieć bez tych napisów w różnych miejscach. One były totalnie zbędne, nic nie wniosły.

Odzyskanie młodości było efekciarską deus ex machina. Nagle, ni z tego ni z owego okazało się, że tak można. Nic na to nie wskazywało, nie miało to uzasadnienia. Gdyby to jakoś powiązać z Tardisem to jeszcze, wiadomo, że buda ma niewyobrażalne pokłady energii, ale tak...
Odcinek z Titanikiem: to "schodzenie: w powietrzu z robotami jako takie nie miało związku z fabułą, ale było obrzydliwie tandetne, Doktor jest herosem, ale nie mesjaszem.

"Mechanizm obronny, okay. Przed czym Pondówna się broniła?" Przed bólem po utracie dziecka, moim zdaniem.

"Amy to przerysowana wieczna nastolatka." - tylko do pewnego momentu, powoli zaczyna się ogarniać czego kulminacją jest finał pondowskich wojaży z Doktorem ;)

"Jeśli to nie jest romantyzm, to nie wiem, co nim jest" - tzn mówiłem że to to on akurat miał ;)

"Jak już pewnie zauważyłeś, nienawidzę Amy Pond :D" - nic do niej nie mam, ale rozumiem, sam nienawidzę wielu towarzyszy - w nawiązaniu do naszej dyskusji, z ery RTD tylko jednej, reszta była wcześniej ;) Choć ten, którego nie znoszę najbardziej miał znakomite rozstanie :) https://www.youtube.com/watch?v=Hn2W9vn2yjs

"wszystko to zasługa Bill Potts, wreszcie jakiś powiew świeżości :)" Dobra jest, dobra :) Choć bardziej lubię Nardola, ale jego na razie tak skandalicznie mało... ;)

"Poza tym chcę serdecznie podziękować za cywilizowaną i uprzejmą wymianę zdań, tutaj to rzadkość :)"
Również bardzo dziękuję, niezwykle przyjemna dyskusja :)

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

"bo zachowywała się jak zupełnie inna osoba", wiesz, minęło trochę czasu od ery Czwartego Doktora, dużo się mogło wydarzyć, ludzie się zmieniają. Zdziwiłabym się, szczerze mówiąc, gdyby dojrzała Sarah Jane zachowywała się tak, jak za czasów bycia towarzyszką Doktora, gdy miała lat 20+.

Mnie się to szaleństwo podobało, ale wiadomo, kwestia gustu :) można mieć Daviesowi to za złe i rozumiem twój punkt widzenia, mimo iż niekoniecznie się z nim zgadzam. Bo o ile to była zmiana niezgodna z kanonem, to według mnie dobrze sprawdziła się w "The End of Time", gdzie każdy spodziewał się, że to on zapuka cztery razy, a tutaj taka niespodzianka :D

Sugerowały, że nie wszystko jest dziełem przypadku :) tak samo działała szczelina stworzona przez Moffata, tutaj też można dyskutować, czy była ona potrzebna, skoro nie wpłynęło to jakoś drastycznie na charakter i ogólne życie Pondówny.

Widzisz, i tutaj właśnie widać największą różnicę w sposobie prowadzenia serialu przez RTD i Moffata. Moffat skupia się głównie na tłumaczeniu zawiłości czasowych w fabule, a RTD na przesłaniu emocjonalnym. Ja osobiście wolę to drugie, to jest to, co mnie do tego serialu przyciągnęło. Niektórzy wolą emocje, a niektórzy timey wimey stuff, problem tkwi w tym, że Moffat nie umie tego zbalansować jako showrunner i skupia się wyłącznie na tym drugim. U RTD można narzekać, że niektóre anomalie nie są wyjaśnione, ale to nie jest reguła, a u Moffata brak przesłania niestety regułą jest.

"Przed bólem po utracie dziecka, moim zdaniem." i dlatego wyładowuje swoją frustrację nie tylko z opóźnionym zapłonem, ale też na osobie, która cierpi z tego powodu tak samo jak ona. To się kupy nie trzyma. Amy postępuje bardzo samolubnie jak rozwydrzone dziecko i nie widać dużej zmiany, czy też jak to ująłeś "ogarnięcia się" kiedy jej przygody z Doktorem dobiegają końca. Ciągle jest niezdecydowana, nie wie czego chce i jej postać do samego końca balansuje między skrajną głupotą i przebłyskami przypadkowego geniuszu.

Przepraszam, musiałam źle zinterpretować twój wpis :)

A kogo z ery RTD nie trawisz, jeśli mogę zapytać? :D
Jak odejść, to chociaż efektownie. To jest chyba to, czego mi brakuje nieco w Nowym Who, dobra śmierć nie jest zła ;)

Nardole jest dla mnie bardzo nijaki, ale mi nie przeszkadza, no i miał kilka dobrych one linerów :D Bill jest bardzo ludzka, a aktorka gra ją niezwykle naturalnie, świetny casting!

Tak się zastanawiam, masz jakiś kandydatów do roli Trzynastego Doktora? Internet aż huczy od plotek, a najbardziej popularna jest ta o Krisie Marshallu. Doktor w końcu byłby rudy :)

ocenił(a) serial na 10
niemamnaksiazki

"Wiesz, minęło trochę czasu od ery Czwartego Doktora, dużo się mogło wydarzyć, ludzie się zmieniają. Zdziwiłabym się, szczerze mówiąc, gdyby dojrzała Sarah Jane zachowywała się tak, jak za czasów bycia towarzyszką Doktora, gdy miała lat 20+" - racja, choć jak dla mnie można to było zrobić inaczej. Jej charakterystyczną cechą w DW classic była naiwność - wiele czarnych charakterów robiło ją w trąbę wykorzystując to. Można było dać jej podobny jak kiedyś charakter, ale bez naiwności, pokazać, jak dorosła. To byłoby idealne. Ale i tak duuużo gorzej postąpiono z inną towarzyszką, Jo Grant w spin-offie "Przygody Sary Jane." Jo (która jest moją ulubiona towarzyszką wszech czasów) zawsze była gadatliwa, ale tak... zwyczajnie, jak to normalne gaduły mają. Natomiast w owym spin-offie trajkotała jak gdyby była psychiczna, nie dawała dojść nikomu do słowa.

"według mnie dobrze sprawdziła się w "The End of Time", gdzie każdy spodziewał się, że to on zapuka cztery razy, a tutaj taka niespodzianka :D " Rozumiem, ale czy sprawdziłaby się gorzej gdyby powiedzieć, że Rassilon and company zmienili czas i powstała nowa linia, gdzie Mistrz od małego słyszy bębny? No bo skoro Mistrz słyszał je od zawsze, także podczas poprzednich potyczek z Doktorem, to czemu nigdy w żaden sposób się to nie ujawniło?

"u Moffata brak przesłania niestety regułą jest." Itam, ma też epizody z przesłaniem. "The Lodger", "The Doctor, the Widow and the Wardrobe", "Listen", "Dark Water"/"Death in Heaven"

" i dlatego wyładowuje swoją frustrację nie tylko z opóźnionym zapłonem, ale też na osobie, która cierpi z tego powodu tak samo jak ona. To się kupy nie trzyma."

Moim zdaniem jak najbardziej. Może nie jest to taka prawdziwa, podręcznikowa psychologia, ale ludzie w różnych traumach tak robią. Choć nie wiem, czy z opóźnionym zapłonem, nie wiemy, ile czasu minęło od "The Wedding of River Song" do "Asylum of the Daleks", a w tym ostatnim Pondy miały już gotowe papiery rozwodowe, czyli mogło się między nimi psuć dłuższy czas. Była też mowa, że jakiś, niedługi czas po "The Wedding..." Amy dowiedziała się, że po Melody jest bezpłodna. To mógł być bodziec, który ostatecznie uruchomił traumę.

Amy postępuje bardzo samolubnie jak rozwydrzone dziecko i nie widać dużej zmiany, czy też jak to ująłeś "ogarnięcia się" kiedy jej przygody z Doktorem dobiegają końca. Ciągle jest niezdecydowana, nie wie czego chce i jej postać do samego końca balansuje między skrajną głupotą i przebłyskami przypadkowego geniuszu."

"nie widać dużej zmiany, czy też jak to ująłeś "ogarnięcia się"" - widać widać, Amy z początków piątej serii miała gdzieś Rory'ego, Amy z połowy siódmej poświęciła dla niego właściwie wszystko dając się przenieść w czasie Aniołowi. Bez wahania.

"A kogo z ery RTD nie trawisz, jeśli mogę zapytać? :D" Donny. O borze tucholski, jak ja jej nie znoszę :D

"To jest chyba to, czego mi brakuje nieco w Nowym Who, dobra śmierć nie jest zła ;)" Dokładnie, chociaż mam nadzieję, że ani Bill ani Nardole tak nie skończą ;)

Tak, Marshall jest faworytem. Niezły wybór, nie powiem. A tych, co to bym ich chciał, to mam całą listę :D

James Belushi http://www.filmweb.pl/person/James+Belushi-6201
Maimie McCoy http://www.filmweb.pl/person/Maimie+McCoy-317940
Rhodri Meilir http://www.filmweb.pl/person/Rhodri+Meilir-564974
Terry Crews http://www.filmweb.pl/person/Terry+Crews-127661

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

Obejrzałam zaledwie kilka odcinków SJA, nie jestem jakąś wielką fanką spin-offów, więc ciężko mi się do tego odnieść :)

Jak już wspomniałam, nie wszystko co się tyczy timey wimey jest u Daviesa wyjaśnione, ale można się domyślać, że te bębny, które Mistrz rzekomo słyszał od początku, to bicie jego serc. Jest to nieco naciągane, ale w końcu to fikcja, więc wszystko jest możliwe :)

Z pośród wymienionych przez ciebie odcinków, to zgodzę się jedynie z "Listen". "The Lodger" był zabawnym odcinkiem, jednym z niewielu, które naprawdę mi się w moffatowskiej erze podobały, ale ciężko mi się tutaj doszukać jakiegoś przesłania, może musiałabym obejrzeć ten odcinek ponownie :) Swiąteczny "The Doctor, the Widow and the Wardrobe" jest jednym z najgorszych odcinków w serialu, a już na pewno najgorszym świątecznym specialem :P ledwo przez niego przebrnęłam i obejrzałam tylko jeden raz. Miało się wrażenie, że ten odcinek został napisany na szybko, żeby tylko coś było, bo o ile dobrze pamiętam, to wtedy Moffat był bardziej zajęty Sherlockiem. Nie wypowiem się co do tego, czy jest tu przesłanie, czy też nie, bo odcinek widziałam zaraz po premierze i nie marnowałam później czasu na jego ponowne obejrzenie ;) Death in Heaven, no może ta kwestia, którą wypowiada Doktor "love is not an emotion, love is a promise", ale to wszystko, co może tutaj za przesłanie służyć imo :P

Pondówna sama sobie ciągle zaprzecza. Odnosi sukces jako modelka (najpierw kissogram, a później to, jfc) więc z jednej strony jakoś mogła się pozbierać po tej tragedii, a z drugiej stroi fochy i odrzuca osobę, która byłą gotowa poświęcić dla niej wszystko bo nie może już mieć dzieci. On czekał na nią 2 tys. lat, więc oczywiste jest, że to nie zrobiłoby mu żadnej różnicy, ale ona musiała się postawić w roli ofiary. Ona zawsze miała coś nie tak pod kopułą, to nie trauma, to się zwyczajnie nazywa głupota przyprawiona próżnością i chęć bycia w centrum uwagi :)
Ostatecznie zdaje sobie z tego sprawę ile Rory dla niej znaczy, ale musieliśmy przezywać "kogo tak naprawdę kocha Pondówna show" przez ponad 2 lata. Matko i ojcze, jak ja jej nienawidzę :P

Hahahaha, Donna to moje słoneczko :D uwielbiam ją, zdecydowanie moja ukochana towarzyszka :D

No, Nardole może nie, ale kiedy usłyszałam w pierwszym odcinku "you're safe in here and you always will be" to pierwsze, o czym pomyślałam to to, że Bill prawdopodobnie umrze pod koniec 10 sezonu :D

Tylko jeden z nich wydaje mi się prawdopodobny, 2 odpadają z racji bycia Amerykanami, a wiemy, że to serial zarezerwowany ekskluzywnie dla aktorów brytyjskich, no i kobieta też odpada, BBC by tak nie zaryzykowało :D
Moim numerem 2 po Marshallu jest Richard Ayoade http://www.filmweb.pl/person/Richard+Ayoade-107606 jest fantastyczny i ma w sobie coś "doktorowego" :D

ocenił(a) serial na 10
niemamnaksiazki

"Obejrzałam zaledwie kilka odcinków SJA, nie jestem jakąś wielką fanką spin-offów, więc ciężko mi się do tego odnieść" Ja tylko ten jeden, ale chyba nie chce więcej ;) Próbowałem oglądać "Torchwood", każdy odcinek pierwszej serii wyłączałem z obrzydzeniem albo zażenowaniem po kilku minutach. Teraz było "Class", naprawdę dobre, to sezonu drugiego może nie być :( A jeszcze był produkowany nie przez BBC spin-off K9, przeciętny, choć z zaskakująco dobrym głównym wątkiem, ale dać K9 regenerację? REGENERACJĘ? :D

A te bębny to nie był jakiś ten znacznik, co to Rassilon umieścił w głowie Mistrza w dzieciństwie, żeby potem mogli wrócić, jak planowali w "The End of Time"? Coś takiego mi się kojarzy.

Nie twierdzę, że te odcinki były jakieś uber, ale miały przesłanie - o sile więzi, miłości, i takich tam. Generalnie fanem moralitetów nie jestem, ale coś tam takiego było ;)

"musieliśmy przezywać "kogo tak naprawdę kocha Pondówna show" przez ponad 2 lata." Ja bym powiedział "Czy kocha Ostatniego Centuriona czy nie" ;) Z Doktora to "wyleczyła się" szybko, gdzieś w połowie piątej serii, potem można było mieć co najwyżej wątpliwości, czy Rory ją obchodzi.

"Bill prawdopodobnie umrze pod koniec 10 sezonu"- niestety pewnie tak, w zasadzie nie ma szans, by została do następnej serii. Chibnall na pewno będzie wolał mieć czystą kartę na początek, więc pewnie ją uśmiercą :(

"Tylko jeden z nich wydaje mi się prawdopodobny, 2 odpadają z racji bycia Amerykanami, a wiemy, że to serial zarezerwowany ekskluzywnie dla aktorów brytyjskich, no i kobieta też odpada, BBC by tak nie zaryzykowało "
Wiem, ale pomarzyć można ;)

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

Ja obejrzałam pierwszy sezon Torchwood, później jakoś zaczął mnie nudzić i sobie darowałam, a co do Class, to wiem, że dużo ludzi wypowiada się o tym spin offie pozytywnie, może dam mu szansę :D
Jak to regenerację? Hahahahaha mozesz to jakoś rozwinąć? Bo to jest tak samo niedorzeczne, co intrygujące xd

Nie przypominam sobie niczego takiego, ale pamięć czasem mnie zawodzi, więc obejrzenie "The End of Time" po raz kolejny nie zaszkodzi :D

Ja je lubię, o ile są dobre :) ale niestety takie odcinki często ocierają się o kicz, jednak w przypadku DW tak było od początku, okazyjny cringe tutaj to raczej norma.

No a ten cały wątek "czy to dziecko Doktora czy jednak Rory'ego", bo nawet po ślubie tak naprawdę nie było do końca pewności, czy już się z Doktora wyleczyła. Pewnie 99,9% widzów wiedziało, że to dziecko Rory'ego, ale to całe zagranie ze strony scenarzystów było koszmarnie tanie :P może i przeszło jej wcześniej, ale i tak wciąż próbowano podpuszczać widzów, by myśleli, że to nie jest tak do końca oczywiste.

Podobnie było z Donną (wiem, że pewnie jesteś za taki obrót sprawy wdzięczny :P). Moim zdaniem, jako że jest moją ulubioną towarzyszką, zasługiwała na więcej niż jeden sezon, ale że Davies żegnał się z serialem, to stało się to, co się stać musiało, więc wydaje mi się, że los Bill jest przesądzony, a szkoda, bo bardzo ją lubię. Może się mylimy, może Chibnall docenił potencjał tej postaci i nie da jej odstrzelić po jednym sezonie, zobaczymy :)

Prawda :D pewnie i tak wybiorą kogoś, kogo nikt by się nie spodziewał
ale wiem, że zanim Capaldi dostał rolę, chodziły plotki o Rorym Kinnearze,
http://www.filmweb.pl/person/Rory+Kinnear-260443
świetny aktor, fenomenalnie zagrał w "Penny Dreadful", więc nie miałabym nic przeciwko, gdyby to jemu się poszczęściło :) nie jest zbyt urodziwy, ale przecież nie o to tutaj chodzi.

ocenił(a) serial na 10
niemamnaksiazki

"Class" jest świetne, tylko tak ponure, że ojjj. Na jednego z bohaterów to się wręcz uwzięto ;-)
Co do K9: Generalnie cały ten jego spin-off dzieje się w przyszłości, gdzie Wielką Brytanią rządzi taka niezbyt fajna organizacja Departament - i oni każą takiemu naukowcowi odtworzyć maszynę do portali czasoprzestrzennych którą zdobyli z zestrzelonego UFO. Dwójka dzieciaków buntujących się przeciw systemowi ucieka robo-gliniarzom i chowa się w domu tego naukowca. Przypadkowo włączają tę tam maszynkę a z niej wychodzą potwory a za nimi K9. Strzela do nich, ale jest ich za dużo, więc się wysadza. A potem jego rozbite kawałki zaczynają się łączyć, zmieniać kształt, itp. Później jest wyjaśnione, że ma w środku taki dysk, który mu na to pozwala. Ogółem nic specjalnego ten spin-off, ale kilka pierwszych i kilka ostatnich odcinków tworzy zaskakująco dobry wątek główny: szef Departamentu nazywa się Lomax i nigdy nie widać jego twarzy. Na dobrą sprawę do samego finału nie wiadomo, czy jest dobry czy zły, bo niby chce dopaść K9 i rządzi niezbyt fajnie, ale z drugiej strony np degraduje swoich podwładnych za robienie złych rzeczy czy doprowadzenie niemal do ekologicznej katastrofy.

Oj, pamiętam ten słynny trolling Moffa w "A Good Man Goes to War", gdy Amy uspokaja malutką Melody tymi słowy: Nie bój się, kochanie, nie płacz, twój tata nas ocali. Żył tysiące lat i nie takie rzeczy robił. A nazywają go [otwierają się drzwi, ukazuje się Rory] Ostatni Centurion" :-D W ogóle to chyba był pierwszy tak poważny trolling Moffa :-)

Odnośnie Donny, uważam że wberw pozorom zakończenie jej wątku było takie... litościwe dla niej. Nie pamięta, co straciła, a przez to nie cierpi z powodu straty. Gdyby np straciła ten nadludzki rozum, ale pamiętała, że go miała, to zapewne czułaby żal i to niesamowity.

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

To coś dla mnie, bo ja lubię ponure seriale. Czyli rozumiem, że mogę się spodziewać czegoś więcej, niż PG13? :D

Mnie sam pomysł spin offu o K9 bawi :P ale ten nie brzmi aż tak tandetnie. Ogółem spin offy rzadko kiedy dobrze sobie radzą w tv, jednym z niewielu wyjątków było Torchwood i muszę przyznać, że pierwszy sezon bardzo mnie wciągnął, ale niestety z każdym kolejnym odcinkiem serial tracił na jakości, a szkoda.

Do tej pory pamiętam zażenowanie, jakie czułam, kiedy potwierdzono, że to Rory, a jednak ten 0,01% mnie obawiał się, że Moffat mógł posunąć się za daleko :P

Wg mnie to było najgorsze z możliwych zakończeń. Donna to kobieta, która całe życie spędziła myśląc, że zupełnie nic nie znaczy. Miała nieudane życie, niepowodzenie za niepowodzeniem, okropna matka, denna praca, a facet, z którym miała wziąć ślub okazał się być w zmowie z kosmitką, na dodatek jej jedynym prawdziwym przyjacielem jest dziadek (Wilf jest cudowny). I nagle w jej życiu pojawia się Doktor, pokazuje jej wszechświat, a Donna dzięki empatii i dobroci zapisuje się na kartach historii wielu cywilizacji jako bohaterka. Kiedy w końcu zaczyna doceniać siebie, nagle PYK i wszystko znika.
Sądzę, że utrata rozumu władcy czasu nie wpłynęłaby na nią aż tak bardzo o ile w ogóle. Wybaczyłabym im nawet, gdyby musiała z jakiegoś powodu po prostu opuścić Doktora, ale wciąż miałaby te wspaniałe wspomnienia jako potwierdzenie tego, jak wartościową i wspaniałą jest osobą, i że nie ma powodu, by w siebie wątpić. No ale niestety, nigdy się nie dowie, że śpiewane są o niej pieśni :')
Uwielbiam Donnę

ocenił(a) serial na 10
niemamnaksiazki

Nie mówię, że by miała żal do Doktora - wiadomo, zrobił to dla jej dobra, i to by rozumiała, ale wydaje mi się, że to byłoby dla niej takie uczucie straty, że by się z nim żyć nie dało. Ja bym sobie w analogicznej sytuacji palnął w łeb ;)

Przyznam, że na większość trollingów Moffa to się nabierałem, jak na River w opasce Kovarian chociażby ;) Ale np zwiastun finału ósmej serii i "Clara Oswald has never existed", to już było zbyt grubymi nićmi szyte ;) Za to z Missy dałem się złapać: po pierwszym odcinku odrzuciłem opcję, że to Mistrz jako zbyt oczywistą (Missy - > Mistress)

Mam tu w ogóle dla Ciebie kilka fajnych linków z DW:
https://www.youtube.com/watch?v=X3h7Ro1Mlhs - od 1:40 zaczyna się wyjątkowo zabawny moment :)
https://www.youtube.com/watch?v=e95z2zkr9i4 - moje ulubione wcielenie epicko pokonuje wrogów.
https://www.youtube.com/watch?v=IJ-zt-o2mIM - od 2:35, ten sam Doktor równie epicko pociska Davrosowi ;)

Szukałem jeszcze wyjątkowo epickiego klipu z Mistrzem w limuzynie, ale chyba nie ma, poszukam potem raz jeszcze.

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

Prędzej czy później by się otrząsnęła, ale miałaby to poczucie, że zrobiła coś znaczącego. Wydaje mi się, że każdy chce w jakiś sposób pozostawić po sobie ślad, znaczyć coś, zmienić, a ona zrobiła tak wiele i nigdy się o tym nie dowie. :')

Ja po sezonie 5 z dystansem podchodziłam do wszystkiego, co Moffat pisał, bo szybko dał nam do zrozumienia, jak bardzo lubi dramatyczne zwroty akcji i po pewnym czasie stał się dla mnie przewidywalny :D
Ja miałam trzy opcje co do Missy - 70% stawiałam na to, że to Mistrz, 20% na Rani a pozostałe 10%, że jakimś cudem przywrócił River do życia i dał jej nową regenerację :P bo już nic mnie w tym serialu nie zdziwi.

Muszę w końcu przysiąść i obejrzeć wszystkie odcinki Classic Who, bo oglądałam je bardzo wybiórczo. Po części przez brak czasu, a kolejna sprawa, że nie tak łatwo je znaleźć w internecie :D
Hahaha 3 ma tupet :DD
O! Widziałam ten odcinek :D Cool guys don't look at explosions :P
Ten odcinek również. McCoy jest świetny. W sumie to dzięki niemu zaczęłam się bardziej interesować CW, a konkretnie dzięki temu nagraniu :D https://www.youtube.com/watch?v=sO0CGeNe-lY

ocenił(a) serial na 10
niemamnaksiazki

Naprawdę kojarzysz Rani? Jest nas tak niewiele... :D

W zasadzie zawsze, gdy dają Doktora-chama, to usprawiedliwiają go jakoś - Trzeci nie mógł podróżować, Szóstemu się pokręciło podczas regeneracji, Dziewiąty miał traumę wojenną, Dwunasty w zasadzie to samo, co Szósty. Lubię takie wcielenia, ;)

Ja obejrzałem z 90% Classic Who nie licząc zaginionych, ale nie po kolei, kompletnie wyrywkowo. Uważam taki sposób za zabawniejszy :)

W ogóle z Dziesiąty, i Donną wyszła seria słuchowisk - nie słuchałem, bo raz, że obojga nie lubię, a dwa i tak mam do odsłuchania więcej, niż mi życia starczy :D Ale lubiącym ten duet bardzo się podobało.

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

Kojarzę, kojarzę, ale wyrywkowe oglądanie nieco mnie męczyło :P lubię, kiedy fabuła układa się w całość :D a gdzie oglądałeś CW? wiem, że jest sporo odcinków na dailymotion, ale znaczna część nie została dodana.

A masz swój ranking wcieleń Doktora? :D wielu ludzi uznaje Bakera za najlepszego Doktora w historii, a Tennanta zaraz po nim. Jestem ciekawa, jak się tak taki ranking wygląda wg osoby, która nie lubi Dziesiątego :P

Ja się za Big Finish zabieram od wieków, ale ciągle o nim zapominam. Planowałam zacząć od Ósmego Doktora, a później dopiero przeskoczyć do Dziesiątego i Donny.
Szkoda, że McGann dostał jedynie kiepski film i słuchowisko :')

ocenił(a) serial na 10
niemamnaksiazki

Trochę na Dailymotion, trochę pobierałem z zatok korsarskich ( :) ) trochę na różnych stronach z serialami online :)

Ranking mam, ale w zasadzie stałe i niezmienne od lat jest tylko kilka pierwszych pozycji ;) Siódmy, Jedenasty, Szósty. Dalej to się tak waha: na czwartym miejscu Dziewiąty, Dwunasty albo War Doctor. Na piątym Trzeci, Czwarty albo Piąty. Drugi to sam nie wiem, gdzie, bo strasznie mało z nim przygód (większość zaginiona) a Ósmy jest zupełnie inny zależnie od medium, w którym występuje. Ciężkie jest życie whovianina :D Pierwszy na miejscu przedostatnim, ma zalety, między innymi umie unieść brodę z miną "Co ty mi tu będziesz?" gdy jedzie na niego kilkutonowa, zabójcza maszyna, ale inni są fajniejsi ;)

Z Ósmym słuchowisk są dziesiątki, (te "zwykłe" ukazujące się co miesiąc, z różnymi Doktorami ma też kilka odcinków z nim, seria z towarzyszką Lucie Miller przypominająca budową serie telewizyjne, kilka części Dark Eyes i Doom Coalition...) może lepiej zacznij jednak od tych z Dziesiątym, ich jest tylko jedna seria, zaledwie kilka krótkich historii ;)

Film z Ósmym to taki fenomen, jak dla mnie: jego twórcy nie mieli zielonego, ale to zielonego pojęcia o DW, ale wyszło im i tak jako tako. Nie licząc tego, że Siódmy, który w serialu w pierwszej minucie odcinka wiedział, co wrogowie zrobią w dwudziestej i jak to skontrować, w filmie wylazł z Tardisa bez sprawdzania na skanerze, co jest przed nim ;)

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

Mam nadzieję, że uda mi się większość odcinków znaleźć online, bez potrzeby zapuszczania się na pirackie wody :D bo mój przepełniony dysk tego nie zniesie :P

Szósty tak wysoko? Po tych kilku odcinkach, które z nim obejrzałam wywarł na mnie raczej negatywne wrażenie, ale nasze gusta wyraźnie się różnią :DDD

Haha, okay, pójdę za twoją radą w takim razie i zacznę od 'mojego' Doktora :)

Ten film był bardzo amerykański i to nie jest komplement :P niesety, McGann trafił na zły czas dla filmów telewizyjnych (lub kina w ogóle), lata 90 + amerykanie nie mający pojęcia o DW, to musiało się tak skończyć. Nie ma co się doszukiwać logiki w tym filmie, pewnie nawet jednego odcinka z Siódmym nie obejrzeli, zanim ta scena została nakręcona, więc co się dziwić :P Naprawdę szkoda, że tak sknocili ten film, bo samą postać Ósmego bardzo lubię i chętnie zobaczyłabym Paula jako Doktora ponownie. Jestem zła, że po tym jak Eccleston odrzucił propozycję wystąpienia w odcinku na 50 rocznicę, to stworzyli zupełnie nowego Doktora (nie zrozum mnie źle, Hurt to jeden z moich ulubionych aktorów, miło było go zobaczyć w serialu, ale uważam, że to było bardzo nie fair wobec Ósmego), zamiast zaangażować McGanna. Chłopak dostał jedynie nagrodę pocieszenia w postaci mini odcinka.

ocenił(a) serial na 10
niemamnaksiazki

Szóstego nikt poza mną nie lubi :D Co niektórzy ewentualnie mówią, że tylko w słuchowiskach jest dobry. Powiedziałbym, że w nich ma lepsze towarzyszki, bo w serii telewizyjnej poza dwoma przygodami towarzyszy mu jeno Peri - dziewczyna, którą zawsze, ale to zawsze trzeba ratować, bo przeciwnicy chcą albo ją zmutować, albo poślubić, albo zjeść :D Ja natomiast Szóstego uwielbiam za wdzianko - kosmita powinien ubierać się kosmicznie ;) - oraz gburowaty i przemądrzały, ale sympatyczny charakter ;)

Haha, z tą logiką to prawda, na ostatnim Whomanikonie - zjeździe fanów DW - podczas dyskusji o dziurach fabularnych jeden z uczestników owej zacytował swojego znajomego, że "Big Finish łata dziury po filmie z Ósmym Doktorem po dziś dzień" :D

McGann nie potrzebował nagrody pocieszenia - Brytole i tak uwielbiają jego Doktora, a jeśli zsumować książki i słuchowiska z nim, to wyjdzie duuużo więcej, niż inni Doktorzy mają słuchowisk, książek i odcinków razem wziętych :)

Tez uwielbiam Johna Hurta i War Doctora zresztą też, ale zawsze wydaje mi się, że do serialu niemającego aż tak kosmicznego budżetu, jak DW, należy angażować nie jakieś wielkie gwiazdy, bo tych gaża zapewne kosztuje majątek, a świetnych, acz kapkę tańszych aktorów. Tak jak w dziewiątej serii - dziewczyna grająca Ashildr była bardzo dobra, ale jako gwiazda "Gry o Tron" zapewne zażyczyła sobie całej taczki forsy ;)

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

Na pewno jego wcielenie różni się od reszty, ale to niekoniecznie jest ten rodzaj inności, jaki lubię :D tak, to pstrokate wdzianko sprawia, że wygląda jak czarodziej w świecie mugoli, jakby zupełnie do tego świata nie pasował :D

Hahaha dobrze, że chociaż starają się te dziury jakoś załatać :P

Wiem, wiem, ale jednak WIDZIEĆ go na ekranie to zupełnie inne przeżycie :)

Zgadzam się! Chociaż Dzień Doktora był pokazywany w kinach w 3D, więc na pewno zyski z odcinka rocznicowego były zdecydowanie większe, no i jestem w stanie zrozumieć zaangażowanie aktora/celebryty do jednego odcinka, by wzbudzić nieco większe zainteresowanie serią (Kylie Minogue w "Voyage o the Damned" i Hurt w odc. rocznicowym).
Angaż Maisie Williams to wg mnie było złe posunięcie, bo boli mnie samo myślenie o tym, ile pieniędzy musiała sobie dziewczyna zażyczyć za te 4 (chyba?) odcinki. O ile Hurt czy Minogue są znani niemal wszystkim, o tyle Maisie nie zrobiła wiele poza Grą o Tron i ludzie, którzy tego serialu nie widzieli nie mają pojęcia kim ona jest. Zapewne miało to przyciągnąć przed telewizory fanów GOT, ale szczerzę wątpię, czy to się ostatecznie opłaciło, w końcu te seriale są zupełnie różne.

ocenił(a) serial na 10
niemamnaksiazki

Z Szóstym Doktorem była jeszcze taka sytuacja, że pod koniec jego ery serial miał poważne kłopoty raz, a dwa wcielającego się weń Colina Bakera wywalili z innych jeszcze powodów, więc nie dostał regeneracyjnej historii. To także Big Finish próbowało załatać, niestety z nie tak do końca dobrym skutkiem. Jeśli masz ochotę posłuchać w detalach, co grało, a co nie, to tu jest playlista gdzie moja skromna osoba recenzuje tenże produkt :) https://www.youtube.com/playlist?list=PLV3BvoWzRBQCI-8NhxXk-DcCFqrfYQ5H7

A z Ósmym to nie wiem, co ci twórcy książek i słuchowisk mają, że pierdzieliard razy dają mu amnezję, jak w filmie. No naprawdę, chyba ze trzy razy w komiksach, dwa w książkach, dwa w słuchowiskach... A nie znam wszystkich jego przygód co do jednej, więc może być tego więcej :/

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

Oooo, super, dzięki za link :DD
Wyrżnął łbem w stół i dlatego się zmienił - hahaha :D jeszcze nie miałam okazji obejrzeć tego odcinka, ale kurcze, czy można sobie wyobrazić gorszą przyczynę regeneracji? xdd może producenci/scenarzyści też za Szóstym nie przepadali i dostał to, na co według nich zasłużył :PPP
Zaczęłam oglądać kolejną część, ale po 2 minutach wyłączyłam, bo narobiłeś mi ochoty na Big Finish, a chciałabym uniknąć spoilerów :DD

Może za bardzo wczuli się w nadanie mu czegoś, jakiejś cechy etc. która go wyróżni, np. Baker miał swój szalik, McCoy parasolkę, Tennant trampki, Davison seler, a McGann amnezję xd

ocenił(a) serial na 10
niemamnaksiazki

Spoczko, rozumiem chęć uniknięcia spoilerów ;)

W ogóle teraz mi się przypomniało: w słuchowiskach Ósmy Doktor ma taką towarzyszkę Lucie Miller, której początki wojaży na pewno Ci się spodobają, poznaje się z Doktorem trochę podobnie, jak Donna, chociaż wyjaśnia się to dużo dłużej i przyczyny są inne. A ja muszę sobie wreszcie posłuchać finałowej części "Doom Coalition", bo na okładce jest jeden taki marmurowy osobnik, którego uwielbiam. Znany z nowych serii zresztą ;) Oraz niejaka kardynał Ollistra - to jest taka szycha z Gallifrey, która ma masę planów o skuteczności godnej Kojota Wilusia :D

Tak, chyba istotnie wczuli się kapkę za bardzo ;) Jeszcze o ile dobrze to robią, to ok, ale np jest taka książka, gdzie Doktor nie pamięta, że jest kosmitą, ale w ogóle go nie dziwi, że się nie starzeje.

Właśnie, odnośnie książek: wiesz, że dwuczęściówka z trzeciej serii, gdy Dziesiąty Doktor zmienia się w człowieka powstała na bazie książki z Siódmym? Całkiem dobrej, ale tak cholernie depresyjnej i mrocznej...

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

Słyszałam o niej. Znajoma uwielbia słuchowiska z Ósmym, dlatego też chciałam od niego zacząć :D Wygooglałam sobie okładki i rozumiem, że masz na myśli River :D uwielbiałam River w 4 serii, nie wiem, co Moffatowi do głowy strzeliło, żeby ją tak później zepsuć. Wciąż ją lubię, ale zdecydowanie mniej, niż się tego spodziewałam. W two-parterze z 4 serii River była dojrzała, widać było, że sporo już przeżyła, a jednak nawet wtedy, kiedy wie, że jej życie zbliża się ku końcowi, nie przypomina River, którą spotykamy w bibliotece. A szkoda :')
To porównanie mnie zabiło, hahahaha :DDD

To jak długo on ma tę amnezję? o.O

Nie miałam pojęcia! Nie zdążyłam aż tak się wciągnąć w Classic Who, żeby sięgnąć po książki, a to bardzo interesująca ciekawostka :D Ten two parter również był depresyjny. Sam pomysł, by ukryć swoją tożsamość nawet przed sobą samym i potrzeba "zabicia" tego, kim się stałeś by tą tożsamość odzyskać jest mroczny, ale wiem, że film/serial nie będzie w stanie oddać emocji w ten sam sposób, co książka.

ocenił(a) serial na 10
niemamnaksiazki

E-e, nie River, ona nie jest z marmuru :D

Charakterologicznie nic do River nie mam, ale fabularnie niestety jest już z nią trochę gorzej, to dodanie jej jako dziecięcej koleżanki Pondów to był strzał Moffa we własną stopę :( Jak to kiedyś powiedział mi brytyjski widz: That was over-moffated :D Gdyby, kurczę, nie ten jeden wątek...

Akcja książki (nosi tytuł "Father Time") dzieje się na przełomie kilku lat, ale jest powiedziane, że Doktor mieszka w takim domku na wsi jakieś 30 :D A, i w jednej scenie goni go Transformer, nie zalewam ;) Sama nazwa nie pada, ale stoi sobie autko, Doktor podchodzi, a autko podskakuje i zamienia się w robota. Nie da się tego nazwać inaczej, niż Transformer :D

Oj, książka to jest dopiero deprecha w czystej postaci: Doktor zmienia się w człowieka żeby zrozumieć uczucia towarzyszki, której zabito chłopaka. Ona nie umie się pozbierać i pije. Duuużo pije. Czarny charakter fantazjuje sobie o tym, jak to będzie obcinał głowy Władcom Czasu, gdy już przejmie ciało takowego, albo też zastanawia się, co i na ile sposobów zrobi towarzyszce Doktora. No i końcówka: ludzkie alter ego Doktora nie znika ot tak, dzieje się z nim coś innego - można się domyślać, że miło to mu nie będzie ;)

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

Nazwali swoją córkę na cześć własnej córki. over-moffated świetnie to opisuje :D

Ja mam do sposobu, w jaki napisano River wiele zastrzeżeń. Nie podoba mi się to, że ktoś taki jak ona siedzi w celi i wychodzi z niej jedynie, by spotkać się z Doktorem, ewentualnie w jakiś sposób mu pomóc. Na dodatek za zgadza się odsiadywać wyrok, za przestępstwo, którego nie popełniła i ona dobrze o tym wie! Poza tym kilka rzeczy mi się tutaj nie klei, np. Doktor nienawidzący przemocy nie ma nic przeciwko River biegającej z bronią i strzelającej we wszystko jak leci.
Byłam w stanie uwierzyć w to, że Doktor zakochał się w River w two parterze z 4 sezonu, wiedziała co robi, była mądra, prawdziwa, nie przerysowana. A później dostajemy kipiącą seksapilem, flirtującą ze wszystkimi i wszędzie nieco zdziecinniałą postać w ciele dojrzałej kobiety, która prowadzi życie na krawędzi, a noce spędza za kratami, wtf.

Hahaha, może w książkowej wersji wygląda też trochę jak Shia Labeouf :D
Czyli książka zdecydowanie napisana z myślą o dojrzałych odbiorcach, miło. Ja lubię takie klimaty. Jestem aktualnie w trakcie czytania innej książki, ale jeśli uda mi się dorwać ebookową wersję "Father Time" to będzie miała pierwszeństwo :D Po książkach o tematyce DW spodziewałabym się raczej czegoś lżejszego, w końcu serial jest kreowany bardziej na sci-fi/familijny niż sci-fi/dramat, to będzie ciekawa odmiana :D

ocenił(a) serial na 10
niemamnaksiazki

Z tym odsiadywaniem wyroku to było wyjaśnione jako takie picowanie żeby uwiarygodnić, że Doktor nie żyje. A w sumie co jej szkodzi, mieszkanie za darmo, wychodzi kiedy chce... :D A jej, za przeproszeniem, popieprzony charakter ma swoje uzasadnienie w równie rąbniętym dzieciństwie to raz. A dwa, po kim ma geny? (te ludzkie) :D

Ja wiem, czy Doktor nienawidzi przemocy? Jest w nim taka doza agresji, że dwa różne Daleki określiły go jako im podobnego (Pierwsza seria: "Byłby z ciebie dobry Dalek". Ósma seria: "Nie jestem dobrym Dalekiem - ty nim jesteś" ) Wysadził masę planet, sprał tysiące mord ;) A ponad wszystko jest też trochę hipokrytą - niby nie lubi wojska, ale gdy nie miał nic innego do roboty, bo nie mógł podróżować, długi czas pracował jako konsultant UNITu. Z czystej zazdrości wymyślił zasadę, że małżeństw nie bierze ze sobą na pokład, by po latach tę zasadę znieść.

A jaka to książka? Tak, ta seria "Virgin new Adventures" jest zdecydowanie mroczniejsza i przeznaczona dla starszych czytelników, "Eighth Doctor Adventures" z kolei zależy od tomu - są przygody takie typowo serialowe, są trochę cięższe. Generalnie jednak "Father Time" średnio Ci polecam, to nie jest zbyt dobra książka, niestety :( Recenzowałem ją nawet kiedyś: http://recenzje-dw-classic.blogspot.com/2014/07/niech-wiory-leca-ojciec-czas-ksi azka.html

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

No ale rąbnięty charakter, a bycie przerysowaną seksbombą to dwie różne rzeczy :P wiem, że na każdego niby takie rzeczy inaczej wpływają, ale ciężko jest mi zrozumieć, czemu jej skrzywiona psychika objawia się w ten sposób.

No jest otwarcie temu przeciwny. Wiadomo, że zawsze był pod tym względem w jakimś stopniu hipokrytą, ale użycie przemocy w jego przypadku było zwykle uzasadnione.
Dziewiąty został porównany do Daleka, bo w tamtym czasie dla Doktora rany z Wojny Czasu wciąż były świeże i miał zero sympatii dla tych stworzeń (nic dziwnego), na początku 8 serii Doktor pyta się Clary, czy jest dobrym człowiekiem, zależy mu na byciu dobrym, ale nie zawsze mu to niestety wychodzi.
River natomiast nie dba o to, czy jest uważana za złą, czy dobrą, ona jest gdzieś po środku. Jeśli może kogoś zastrzelić, to to zrobi i się nie zawaha, o braku wyrzutó sumienia nie wspominając :P
Co do tych małżeństw, to tylko krowa zdania nie zmienia :D

"Dziewczyna z pociągu", książkę odkryłam dzięki filmowi. Jak tylko dowiedziałam się, że to ekranizacja, to zdecydowałam najpierw przeczytać, później obejrzeć :D
To jaką książkę byś mi w takim razie polecił na początek? ^ ^
Wow, jesteś naprawdę aktywny w fandomie, youtube i blog z recenzjami, niesamowite :D

btw czytam tak sobie te moje wcześniejsze wypowiedzi i przez ciągłe poprawianie zdań zostawiłam masę niepotrzebnych przecinków w dziwnych miejscach :P

ocenił(a) serial na 10
niemamnaksiazki

Odziedziczyła sposób bycia po matce może? ;) A nieuzasadnionej przemocy w wykonaniu River Doktor może nie oprotestowywać w myśl zasady "Kochamy nie za coś, a pomimo czegoś :D

Książek z Ósmym Doktorem nie czytałem dużo, ale fajne jest "The Eight Doctors", gdzie, oczywiście, ma amnezję, i żeby ją zwalczyć, odwiedza poprzednie wcielenia. Z innymi Doktorami fajne jest wspomniane już "Human Nature" z Siódmym, o zamianie w człowieka. Niezłe było także "Damaged Goods" również z Siódmym, autorstwa RTD, Oczywiście nie miał pojęcia, jak napisać intrygę, z których to wcielenie słynie, ale wybrnął z tego fajnie - towarzysze są wkurzeni i proszą Doktora, by ten jeden raz nie knuł za ich plecami :D

Recenzje wideo robię od świętego dzwonu, ale tak, jestem dosyć aktywny. Nie wiem, czy być z tego zadowolonym czy zawstydzonym :D

Nie przejmuj się, ja i przecinki też się nie lubimy :D

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

"Odziedziczyła sposób bycia po matce może?" to by w sumie wyjaśniało, dlaczego tak mnie to irytuje xd

Biedny Doktor, musiał się czuć, jakby całe życie go ominęło :D Ok, więc zacznę sobie w takim razie od "The Eight Doctors", wygląda obiecująco :D a później wezmę się za "Human Nature", bo lubię się katować smutnymi historiami, a na końcu "Damaged Gods".
I chwała RTD za to! :D dobrze, że zna granice swoich możliwości i nie pisze się na coś, czemu mógłby nie podołać.

Jak najbardziej powinieneś być zadowolony! Ja jestem biernym nerdem. Nie jeżdżę na żadne zjazdy, bom raczej mało towarzyska, nie robię recenzji, bo zszargałabym sobie tym jedynie nerwy, na wszystko mam jakieś wytłumaczenie :P. Jedyne co świadczy o mojej "nerdowości" to różnego rodzaju plakaty i pierdoły, nawiązujące do rzeczy, które lubię :D poza DW uwielbiam Tolkiena (jeśli nie czytałeś Silmarillionu to gorąco polecam :D) i, oczywiście seria, z którą się wychowywałam, czyli HP.

Swoją droga powinnam obejrzeć zeszłotygodniowy odcinek DW, bo kolejny chciałabym obejrzeć na streamie :D
Jestem ciekawa, czy moje wrażenie, że seria 10 będzie najlepszą serią Moffata, się potwiedzi :P Osobiście uważam, że "Pilot" był znacznie lepszy od "Thin Ice", między innymi przez tekst "History is a whitewash", jakby nie mogli sobie darować podlizywania się SJW. Trzymajcie politykę z dala od DW :/

ocenił(a) serial na 10
niemamnaksiazki

Jeszcze niedawno znajomy wciągnął mnie w doktorowej komiksy z wydawnictwa Titan, oporny byłem, bo wcześniej czytałem inne (głównie z magazynu Doctor Who Monthly) i, niestety, żaden Doktor nie miał tam nawet namiastek swoich cech. W komiksach Titan mają, choć dziwność pomysłów jest większa, niż ustawa przewiduje :D

W "Damaged Goods" trochę polityki też jest, ale zależy, czy czytelnik zna historię Wielkiej Brytanii z drugiej połowy XX w. Bo mamy tam na drugim planie taką bardzo, bardzo uboga rodzinę, w dużym skrócie ta wiedza pozwala nam załapać, kto ich (i wiele podobnych rodzin) tak załatwił. Ale to tak pobocznie, generalnie to solidna, doktorowa przygoda z kosmitami i odrobiną gallifreyskiej mitologii :)

Na jakiekolwiek duże zjazdy też nie jeżdżę, raz, że nie jestem jakimś wielkim fanem znakomitej większości innych popularnych produkcji, a dwa nie lubię dużych tłumów - raz na rok zjazd fanów DW mi styknie :D

Czytałem, czytałem - też lubię Tolkiena :)

"Thin Ice" było dla mnie dobre, ale takie... zwyczajne. Poprzednie dwa epizody miały posmak czegoś innego, taki klimat, którego wcześniej nie było. Natomiast odcinek z zeszłego tygodnia, "Knock, knock" strasznie mnie rozbawił - w ogóle nie był śmieszny, ale jest o Bill szukającej ze znajomymi mieszkania, oczywiście w tym, które znajdują coś się czai i w ogóle - ale śmieszne jest to, że aktualnie sam szukam mieszkania :D

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

Komiksy Titana to coś, co chcę kupić i dopiero wtedy przeczytać, ale ceny mają astronomiczne. Niestety ostatnimi czasy miałam (i nadal mam) ważniejsze wydatki, ale możliwe, że już niedługo będę mogła sobie na nie pozwolić :D

Wiesz, jeżeli to jest historia lub coś, co nie jest tak kontrowersyjne, jak ten chory ruch SJW, to nie będzie mi to przeszkadzać. Smuci mnie jedynie to, że ci idioci wciąż znajdują sposób, by przemycić ich ideologię wszędzie, gdzie się da, nawet do DW. Poczytaj sobie o nich i zrozumiesz, czemu tak mnie to razi :P

Ja nie jeżdżę na żadne w ogóle nigdy, przenigdy :D kiedyś znajoma chciała mnie wyciągnąć na zjazd fanów fantastyki, a ja już 2 miesiące przed datą rozpoczęcia eventu wiedziałam, że nie pójdę :P Sądzę, że wybrałabym się na taką imprezę jedynie, gdyby odbywała w moim mieście, co jest raczej mało prawdopodobne.

Ja "Knock knock" jeszcze nie obejrzałam z braku czasu, a później zwykłego zmęczenia. Widziałam, że założyłeś temat o najnowszym odcinku. Chciałabym móc się w nim wypowiedzieć, mam trochę zaległości do nadrobienia zanim to zrobię :P
"Pilot" niósł ze sobą taki powiew świeżości, którego się zupełnie nie spodziewałam, byłam bardzo mile zaskoczona, a "Thin Ice" było "meh", trochę bez fabuły, wszystko wydawało mi się raczej chaotyczne, ale mały plus za nawiązanie do 1 i 4 serii (tłumaczenie towarzyszom jak trafić do garderoby i "how is it sonic? it makes a noise" z odc. The Next Doctor).
Powodzenia w takim razie! :D oby nie czekały tam na ciebie żadne potwory :D

ocenił(a) serial na 10
niemamnaksiazki

Oj tak, te ceny to koszmar - czytam sobie online w nadziei na lepsze finansowo czasy ;)

Czy kontrowersyjne... To jest kwestia tego, czy się uważa działania tejże osoby za dobre czy złe. Inaczej mówiąc jest kontrowersyjne dla połowy społeczeństwa ;) Dla drugiej, o innych poglądach, raczej nie.

Co do SJW - jako obrzydliwy, plugawy lewak *tfu* nie miałem problemu, że Doktor trzasnął w pysk tamtego gostka i mi się takie wątki całkiem podobają - zresztą jedna z moich ulubionych książek wszech czasów to "Zabić drozda" :)

Hehe, dzięki - gdybym długo nie odpisywał to znaczy, że mnie w jakimś nowym domu coś zeżarło :D

A dzisiejszy odcinek DW ustanowił nowe znaczenie słowa "Ciężki klimat" ;)

ocenił(a) serial na 10
niemamnaksiazki

Strasznie nie lubię takich odpowiedzi jaką ja Ci za chwilę udzielę, bo w sumie nic nie wnoszą, ale podpisuję się pod każdym słowem w Twoim poście. Jakbyś z głowy wyciągnęła moje myśli.

Uważam że Moffat zniszczył ten serial a na wiadomość, że odchodzi czekałam 5/6 lat. Niestety za długo, ostatecznie serial porzuciłam ok. 1,5 roku temu jak nie więcej. Serial na którego odcinki czekałam kiedyś jak na gwiazdkę a do kolejnych odcinków odliczałam nawet nie dni a godziny. Osobiście to jestem zdziwiona, Twoim zainteresowaniem. Wydawało mi się, że sympatycy RTD już dawno powiedzieli serialowi "Żegnaj" i że zostałam sama.

I ten durnowaty zabieg zwany resetem. Dlatego serial przestał nawet wzbudzać we mnie emocje. Po cholerę cokolwiek oglądać. I tak zaraz to wymaże. Wszyscy będą żyli i będą szczęśliwi. A odcięcie się od RTD niestety świadczyło o małostkowości i kompleksach Moffata zresztą wtedy uważałam, że nie słusznych. Ja też lubiłam jego pojedyncze odcinki. Pan Moffat zapomniał, że serial nie należy do niego.