PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=199691}

Doktor Who

Doctor Who
2005 - 2022
8,1 33 tys. ocen
8,1 10 1 32939
8,5 12 krytyków
Doktor Who
powrót do forum serialu Doktor Who

Christopher Eccleston i David Tennant doskonale nadawali się do roli Doktora. Nie chcę obrazić fanów Matta Smitha ale czy on do tej roli się na pewno nadaje ?
Od sezonu 1 polubiłam ten serial, ale już późniejsze sezony z Mattem Smithem to nie to samo. Np. Odcinek o dinozaurach na statku napędzanym falami morskimi. Nie dość że aktor do kitu to jeszcze bez sensu odcinek. Odcinki o dalekach, o aniołach (tych co wysyłały w przeszłość) albo o Mistrzu to były odcinki... Ale już późniejsze sezony np. o planecie zbuntowanych daleków rujnują moją opinię o przygodach Doktora z dalekami.
Takie jest moje zdanie. Co sądzicie na ten temat ?

Squarkenzo

W takim razie mylisz Doktora z Masterem i tracisz sens w charakteryzacji Doktora.
"To jest wielki Time Lord i nie powinien pozwalać,aby mu wchodzi z butami jacyś... (wymieniać po kolei?). "
To jest właśnie sposób myślenia Mastera, a Doktor się tym brzydzi we wszystkich swoich regeneracjach. Doktor nie jest czarnym charakterem, więc nie postępuje jak czarny charakter. Postawa The Great Time Lord pojawia się bardzo rzadko, jest używana tylko w skrajnych sytuacjach. Zazwyczaj pojawia się, gdy przeciwnik odmówił przyjęcia drugiej szansy od Doktora i zamierza unicestwić niewinnych oraz/i gdy przeciwnik zagraża niebezpieczeństwu najbliższych Doktora. I pomimo tego to jest właśnie ta część Doktora, której on sam nienawidzi i to właśnie z tej części narodzi się zła strona Doktora, czyli Valeyard. Jasne, miło czasem zobaczyć mroczną stronę Doktora, ale musi jej być mało, ponieważ inaczej Doktor przestanie być Doktorem

Taki np 10 w ogóle nie korzystał z tej postawy. Dajmy na to w odcinkach z Rodziną Krwi, Doktor mógł się ich pozbyć od razu bez przelewania krwi niewinnych, lecz postanowił tego nie robić. Ta decyzja spowodowała śmierć i cierpienie wielu ludzi, a Doktor dopiero wtedy zrozumiał swój błąd i pozbył się Rodziny Krwi (ale była to raczej jego forma odkupienia).

A Time Lord Victorious kompletnie przeczy charakterowi Doktora, gdy jest to charakterystyka Mastera czy właśnie Valeyarda. Jest to postawa, która skupiona jest na ego, na pysze Doktora, na wywyższaniu się ponad innych, na kpieniu z podstawowych praw wszechświata. A to nie jest Doktorowe.

Luelle

Nie wiem czy tracę czas, choć dopuszczam taką możliwość.
Może trochę przesadziłem, ale dalej stwierdzam, że mi osobiście brakuje Doktora, który przejmuje kontrolę nad tym co się dzieje, nie kontrolę nad ludźmi, ale nad sytuacją.
Nie sądzę, że mylę Doktora z Masterem i nie wymagam od Doktora, aby tak jak Master (tu wstaw czasownik, który pasuje, bo sam nie wiem, no ale np usuwał) tych którzy wchodzą mu w drogę.

Dalej... to właśnie dzięki temu, że Doktor potrafił z jednej strony krzyczeć Fantastic! i wspominać jakim jest fanem Charlesa, a z drugiej pokazywał swoją ciemną stronę zacząłem go uwielbiać.

Dziesiąty używał postawy I am a Time Lord stawiając obcym ultimatum - ci ludzie są pod moją protekcją. I kontynuował swoje zachowanie spełniając swoje groźby.

I jeszcze Rodzina Krwi - tak, postanowił dać im szansę (i to też było wspaniałe), ale nie powiem, że pozbycie się ich było jedynie odkupieniem, był także pełen złości i gniewu.

Więc stwierdzam, że Doktor ma ciemną stronę i w mojej opinii mogłaby ona od czasu do czasu mrugnąć z ekranu do widzów.
A czego chciałbym zdecydowanie więcej, to, gdy Doktor będzie w jakichś kłopotach, znalezienie przez niego rozwiązania, pokonanie przeszkód po drodze i ostateczne rozwiązanie problemu.

Squarkenzo

Co jak co, ale w 7 sezonie bardzo często pojawia się ciemna strona Doktora. Śmiem twierdzić, że częściej niż kiedyś. Szczególnie tyczy się to 1 połowy tego sezonu.

Sam Jedenasty przecież często używa argumentu "I am a Time Lord!" by straszyć wrogów: już sam pierwszy odcinek z nim, odcinek z Dalekami i Churchillem, odcinek z rybami-wampirami, odcinek z Pandoricą (słynna przemowa w Stonehenge), odcinek z ludzką TARDIS ("Fear me, I've killed all of them"), rozmowa z madame Kovarian o dobrym człowieku i zasadach.... Jest tego naprawdę mnóstwo, aż nie chcę mi się tego wypisywać. Co jak co, ale właśnie Jedenasty Doktor bazuje na kontrastach dziecko-starzec czy niewinność-mrok. W jednej chwili zachowuje się jak podekscytowany 5-latek, a moment późniejjego oczy zmieniają się w oczy starca, który wiele przeszedł, w osobę, która ma ciemną stronę i popełniła wiele strasznych błędów. I to jest właśnie to, za co uwielbiam obecnego Doktora - jego dwoistość. Osobiście uwielbiam mroczną stronę Jedenastego, wszystkie te mroczne sceny są moimi ulubionymi scenami :) A Matt fantastycznie wypada w roli dark!Eleven - ma takie głęboko osadzone oczy, które rewelacyjnie oddają wrażenie, że Jedenasty jest stary. W takich scenach jego twarz tak jakby się nawet postarza, co jest fantastyczne :)

Luelle

Tak, ale jakoś od świąt tego nie widać. Dlatego narzekam teraz, a nie narzekałem wcześniej.

A ciemna strona po stracie Pondów była całkiem fajna, tylko teraz jakby... już jej nie widać.

I jeszcze tak do jasności, to na Matta nie narzekam, dobrze gra, ale no gra to co mu napiszą.

Squarkenzo

Ponoć finał ma być dość mroczny :)

Luelle

To wspaniale! ;)

ocenił(a) serial na 10
Squarkenzo

Wiem o co Ci chodzi ale nie za bardzo wiem jak to wytłumaczyć. Sama miałam z tym problem. Zastanawiam się czy to jest kwestia samego 11 Doctora czy prowadzenia odcinków. Kiedyś te odcinki były równe, powoli przedstawiano nam jak się dochodzi do rozwiązania. Czasem robił to sam Doctor czasem pomagały mu dojść do tego inni, czasem rozwiązywał problem sam a czasem przy pomocy. Teraz siły odcinka są inaczej rozłożone. W zasadzie po 30 minutach nadal nic nie wiemy i nagle Doctor wpada na rozwiązanie. Często mam poczucie że nawet nie jest to dobrze wytłumaczone a widz zostaje z "bo tak i już". (a to rozwiązanie to beznadziejne gadki albo durne liście)

Belief

Tak chodzi mi o coś takiego. Albo zaprasza na wyprawę do wnętrza TARDIS (jak się odmienia - TARDIS - u? -a?) jakichś ludzi, żeby mu pomogli, ale ci nie dość, że nie pomagają, to demolują statek, a on nic z tym nie robi, tylko pozwala im na to. Tylko prosi, żeby nie ruszali, ale nic z tym nie robi.
I nawet tych pierścieni, czy liścia bym się nie czepiał, ale Doktor wdaje się w bitwę z wielkim słońcem (to jest ekstra!), ale musi być uratowany przez listek... jakby to inaczej rozegrali, to może byłoby lepiej.

ocenił(a) serial na 10
Squarkenzo

Mi się to z uratowaniem Doktora podobało - takie zaakcentowanie, że wszechmocny to on nie jest i czasem potrzebuje wsparcia.

Capitano_S

No tutaj to kwestia tego co komu się podoba i nie ma co dyskutować na ten temat.
I też jestem za tym, żeby od czasu do czasu mu ktoś pomógł, ale... no mi bardziej podobałoby się, gdyby jednak on więcej sam dokonywał (w ostatnich odcinkach jakoś mi brakuje tego).

ocenił(a) serial na 10
Squarkenzo

Jestem świeżo po obejrzeniu tego odcinka z Tardis. A co miał zrobić dać im w zęby? Jak miał ich powstrzymać? Zresztą próbował - gadał i gadał. Ja się zastanawiam po co on ich w ogóle wziął ze sobą? Przecież ich nie potrzebował. Choć odcinek naprawdę niezły jestem miło zaskoczona to wciąż zgrzytam zębami na akcje typu "Clara poznała imię Dcotora".

ocenił(a) serial na 8
Belief

Hmm, a to nie było czasem tak, że oni chcieli zniszczyć TARDIS i może Doktor wziął ich ze sobą, żeby mieć ich na oku. Bo jak by zostali to może by jeszcze zmienili zdanie. Tak sobie gdybam, bo sam Doktor chyba powiedział, że mają mu pomóc znaleźć Clarę. Myślę, że szybciej by mu poszło samemu.

ocenił(a) serial na 10
Lellandra

O widzisz na to nie wpadłam :) Dzięki, jedno mniej z dręczących pytań :). Tak, Doctor ich poprosił o pomoc w znalezieniu Clary, ale w zasadzie tylko mu na przeszkadzali stąd pytanie :)

Belief

No i dlatego mi się nie podobali, w środku przeszkadzali tylko, a przecież do wnętrza TARDISu nie mogli się jednak dostać. A nawet jeśli Doktor ich zabiera, to powinien jakoś ich ogarnąć...

ocenił(a) serial na 5
Musicxd

Jak dla mnie sezon:
*5 - był nawet niezły.
*6 - średni.
*7 - im nowszy odcinek tym gorzej. Nawet mimo pojawienia się nowej, fajnej i ładnej towarzyszki doktora, odcinki robią się nudne. Ten sezon ucierpiał głównie przez 1 odcinek "asylum of the daleks", gdzie (SPOILER!) Doktor wymazuje siebie z kart historii. Toczył walka z Dalekami (przez ok. 900 lat), Cyberman-ami, itd., a teraz oni go nie pamiętają. (KONIEC!) Odczułem jak by to był gwóźdź do trumny tego serialu.

Mam jednak nadziej, że będzie coraz lepiej =D

ocenił(a) serial na 10
Kondzioslaw

Proponuje wprowadzic do serialu jakąs kosmiczna organizacje terrorystyczna która przeniesie sie w czasie o te 100 lat życia nowego doktora i nie dopuści do śmierci starego.. Wszystko co sie zdarzyło w nowych automatycznie zniknie :D

ocenił(a) serial na 10
Musicxd

Zgadzam się. Według mnie Matt Smith nie jest najgorszy, ale poprzedni Doctorowie o wiele lepiej nadawali się do swoich ról. Zresztą odcinki ze Smithem tracą ten klimat, który był w poprzednich sezonach. Myślę, że twórcom Doctora Who już po prostu brak pomysłów na coraz to nowsze odcinki. Nie dość, że bardzo namieszali z River Song (gdzie z trudem można ogarnąć fabułę) to wydaje się, jakby te odcinki były robione na odwal.

ocenił(a) serial na 10
alice12321alice

:O niesamowite jak bardzo odmienne odczucia można mieć odnośnie Smitha i Moffata.
Dla mnie Smith jest najlepszy z trójki nowych Doktorów, jako jedyny czuje kim jest tak naprawdę Doktor i kim zawsze był.
Odcinki robione w świetnym stylu, dopracowane, trzymające w napięciu od początku do końca, podczas kiedy odcinki z Tennatem zdarzało mi się przewijać. I klimat, który zrobił się dość klaustrofobiczny, ale mi osobiście bardzo się to podoba. Fakt, może za często można zauważyć recykling starych serii, nawet w obecynym momencie w rozważaniach kim jest właściwie Doktor, ale to dla mnie ogromny plus, większość osób i tak nie zdaje sobie sprawy z tego ze to recykling bo nie widziała i nie obejrzy klasycznych serii, szkoda więc żeby genialne pomysły których było mnóstwo się zmarnowały.
Jedyny minus to Płaczące Anioły, nie cierpię ich, a Moffat je uparcie eksploatuje.

ocenił(a) serial na 9
Musicxd

popieram - jak dla mnie Matt nie nadaje sie na doktora. Brakuje mu tego czegos. Ostatnio wrocilam do odcinkow specjalnych z Davidem i niebo a ziemia - zupelnie inaczej sie oglada. matt jest taki nijaki, mdly, brakuje mu originalnosci i ikry. Moze dlatego nam sie nie poodba, bo jestesmy przyzwyczajeni do poprzednich doktorow? Ogladnelam 5 sezon - NUUUUUDDDDDYYYYYYYY.... to juz nie to samo bez Tennant...

ocenił(a) serial na 10
modrena

Jak to nudy ??? Przecież odcinki Moftatta są dużo ciekawsze od odcinków RTD.

ocenił(a) serial na 5
Musicxd

Amen My friend. Trochę archeologii jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Leśna Rzeczka :D

Mam podobne odczucia do twoich. Od kiczowatego pierwszego (chodzi mi o tanie efekty i charakteryzację potworów - to był cudny kicz :D) sezonu i genialnego Ecclestona, (który jest moim doktorem!) z wielką chęcią oglądałem ten serial. Co sezon robiłem sobie lekką przerwę, by się przyzwyczaić do zmian, ale po dwóch odcinkach (poza 4x01 - Partners in Crime - Rozmowa przez szybę - majstesztyk! :D) się wciągałem z powrotem.

5 sezon? Tu było ciężko.

Zmian jest zbyt wiele i są zbyt uderzające - brakuje łącznika z 4 sezonem (1-2 Rose, 2-3 10-ty, 3-4 Donna). Wszystko inne - inny doktor, inna TARDIS, inna towarzyszka, inny soniczny śrubokręt. >.> Przez pierwszy odcinek czułem się jakbym oberwał rozpędzoną TARDIS po twarzy. A dalej wcale nie było lepiej. 11 Doktor podpadł mi na dzień dobry. Scena z wybrzydzaniem jedzenia...? Słaba. Nie me gusta. Nie doktorowe toto. Chamskie, głupie, prostackie. Wyrzuciłbym wariata czym prędzej. Potem przedstawienie Doktora, jak uber-mega-ultra bosssa (Ze zbyt patetyczną muzyczką - https://www.youtube.com/watch?v=C_s-b8Z9Suo ). Też do mnie nie przemówiło.

Kamera i tempo akcji też mnie okropnie drażniło. Zdawało się nienaturalnie prędkie, pocięte, poszatkowane... zbyt nerwowe! o! Luzu brakowało w tym sezonie! Cały był mam wrażenie spięty. Szczególnie sam Doktor. Tak, wiem Tennant postawił poprzeczkę wysoko, ale 11 Doktor zachowywał się jak dziecko, które nie wie, że coś wie, a powinno widzieć. We wcześniejszych sezonach Doktor był dużo pewniejszy siebie. Nawet, kiedy wkraczał w nieznane, robił to z przekonaniem, chęcią przeżycia czegoś ciekawego, nowego. i był dużo bardziej taktowny. Od 5 sezonu mam wrażenie, że to jest bardziej, jak - Meh, udajmy się tam, bo tak chcę. spoko. Z taką.... obojętnością. Albo niezręcznym wpakowywaniem się w żenujące sytuacje (wieczór kawalerski Rory'ego). Gra aktorów też mnie nie przekonywała, chyba że drugoplanowych. Postacie główne - Amy i Rory wydawały się kreowane na siłę i tak jakby... bez wyraźnego kierunku, w którym zmierzają. Ciężko mi było wyczuć ich charakter. Rory raz był ciapą, a w innej chwili gotów był poświęcić życie za Amy i Doktora. Amy raz cicha woda, a potem nagle robić coś niespodziewanego. Moim okiem nie było to spójne z ich charakterami. Serial zdziecinniał.

Co do głównego wątku - szczelin i innych. Czemu Doktor natychmiast ich nie badał! Znalazł jedną, znalazł drugą przypadkiem. Czemu nie szukał kolejnych? I konkluzja w przedostatnim odcinku. Nic nie zapowiadało takiego finału. Brakowało build-upu, bo szczelin bezczelnie podawanych na tacy nie liczę. Czemu ot tak nagle wszyscy wrogowie doktora postanowili się zjednoczyć? Brakowało mi jakiejś sceny wyjaśniającej to. Dalekowie nie są znani z zawiązywania sojuszy. Tak, wiadomo, Tardis wybucha - Doktorka wina. Ale skoro tak, to czy wszystkie TARDIS niszczone przez Daleków podczas ostatniej Wielkiej Wojny Czasu nie powinny tak wybuchać? Za duża nieścisłość. Za duża. No i jeszcze przeładowane patosem I AM TALKING. https://www.youtube.com/watch?v=N737mIMQ8Qg Tak to skomentuję :)

Moffat niestety zepsuł tu Aniołki. One nie zabijały przecież... po co miały zabijać. One karmiły się życiową energią potencjalną. Życiem nieprzeżytym. No i jakim cudem mogły się poruszać, skoro w takim stadzie nie ma takiej siły, żeby na siebie nie patrzyły? Ten dwuczłonowiec to jeden z niewielu odcinków jakie mi się podobały pod względem konstrukcyjnym, ale zepsutych aniołów szkoda.

Odcinek z Go! Go! Dalek Rangers był pierwszym od Love and Monsters, jaki przewijałem. Dalekowie tworzą androida-atomówkę, który myśli, że jest człowiekiem po to, aby zbudować więcej Daleków, które Dalekami czystymi nie są. Po to, aby jak Doktor przyjdzie, niczym rozkapryszone dziecko, rozpozna je, a jedno małe urządzenie wskrzesi 5 kolorowych Daleków, które są czyste rasowo. Logiczne. Po czym oszczędzi ich pod ultimatum androida-atomówki, którego wysadzą niezależnie od jego decyzji. Głupi, głupi, niepotrzebny odcinek psujący Daleków. A poza tym czy cała IIWŚ nie jest stałym punktem w czasie? (fixed point - nie wiem jak to na polski przetłumaczono). Dalek, który nie zabił pionierki marsjańskiej w odcinku specjalnym Water on Mars rozpoznał ją jako zbyt ważną by zginęła. Zniszczenie Londynu przez nazistów znacząco wpłynęłoby na losy IIWŚ. Ale tu się mogę mylić. Nie jestem aż takim Whovianinem.

Ten sezon jest mocno na bakier ze mną. Wahałem się, czy zaczynać w ogóle szósty, ale po jego 1 odcinku mile się zaskoczyłem. Matt Smith dużo lepiej wszedł w rolę Doktora. Wszystko było o poziom wyżej - tempo akcji, aktorstwo i wątek główny. A plot twist z Panią Profesor Archeolog Leśną Rzeczką uważam za jeden z lepszych :D Jedyne co mnie zawiodło to finał. Jakiś bez polotu, jednoczęściowy i miałki w porównaniu do reszty sezonu. I pożegnanie z Pondami jeszcze słabo wyszło. Ale jendak ta seria to odbicie od dna.

Teraz boję się zacząć 7. Z tego co pobieżnie czytałem im dalej w las, tym gorzej. Nie rozumiem zachwytów nad Smithem, ale różne są gusta. W moje niestety nie trafił.