Na początku musiałem się do niego trochę przekonać. Ale z biegiem czasu jego wersja Doctora wydawała mi się coraz lepsza. Gra aktorska Capaldiego jest niesamowita. Jego akcent w połączeniu ze świetnym myśleniem jego Doctora wprawia mnie w zachwyt. Świetny akcent miał również Tennant, który był moim ulubionym Doktorem, aż pojawił się 12th Doctor. Capaldi wydaje mi się nawiązywać do wszelkich najlepszych cech starych Doctorów i jednocześnie wprowadzać nowe cechy które również są świetne. Nigdy nie myślałem, że kiedyś w Doctorze Who usłyszę rockowe intro. Łamanie czwartej ściany. To nie nowość ale u Capaldiego wyszło to naprawdę znakomicie. Mógłbym się rozpisywać naprawdę dużo nad tym ale nie ma sensu. Cały sezon dziewiąty jest pokazany na korzyść Capaldiego. Łączy on wszystko co lubię.
Na koniec może jeszcze powiem, że z moim rankingiem Doctorów na pewno nie wszyscy będą się zgadzać ale:
1. Peter Capaldi - Dwunasty Doctor
2. David Tennant - Dziesiąty Doctor
3. John Hurt - War Doctor
4. Matt Smith - Jedenasty Doctor
5. William Hartnell - Pierwszy Doctor
Inni Doctorzy z Old Who jakoś nieszczególnie mi się podobali. To znaczy był też Ósmy Doctor - Paul McGann ale był on na prawdę o wiele za krótko dla mnie. Co prawda Hurt spodobał mi się w jeszcze krótszym czasie ale Hurt miał w sobie coś co naprawdę mi się spodobało. Coś co mówiło, że chcę z nim i jego Doctorem coś więcej niż jeden film.
Ja również jestem zachwycony grą Capaldiego. Wprawdzie od jego Doktora nadal bardziej lubię Szóstego, Siódmego czy Jedenastego, ale muszę to otwarcie przyznać: jeśli chodzi o grę aktorską, p. Peter odstawia o kilka długości nie tylko C. Bakera, McCoya czy Smitha - on jest lepszy, niż wszyscy inni odtwórcy roli naszego ulubionego Władcy Czasu. Takie coś przyszło mi do głowy po finale serii ósmej - scena z lotem do miejsca, gdzie wg. Missy miała być Gallifrey - a teraz, blisko końca dziewiątej, jestem już tego pewny na 110%
Capaldii jako aktor - tak, jest charakterystyczny. Jako Doktor - nie, jest jak klaun wyrwany żywcem z cyrku. A kto przygotował postać Dwunastego Doktora? - właśnie.
Calpadi jest przedewszystkim za stary, jego sztywne ruchy i brak gry aktorskiej i do biegu potrzebuje dublera bo jest za stary na bieg ma przeciez 60 lat
Nie uważam, że jest za stary. Nawet jeśli potrzebuje dublera do biegania to nic złego. Według mnie wiek nie przeszkadza dopóki aktor ma świetną grę aktorską. I jak na jego wiek jest naprawdę ruchliwy. Poza tym jego gra aktorska jest dosyć dobrze zauważana i jest świetna (nie wiem dlaczego jej nie zauważyłeś/łaś). Stosunkowo dużo aktorów grających Doktora było starych a i tak byli świetni. Poza tym po wczorajszym odcinku jestem przekonany swojej racji oraz jestem przekonany tego, że Moffat jest genialnym scenarzystą.
Brak gry? Jego warsztat jest tak genialny, że on mógłby się nie odezwać przez cały odcinek a i tak ludzie piali by z zachwytu. Gra aktorska to nie ciągłe bieganie po planie, krzyczenie i ciągłe wydurnianie się.
Zgadzam się! Od dłuższego czasu mam wrażenie, że co poniektórzy uważają, że Doktor to młody, przystojny romantyk, który żyje z tego, by rozsyłać wszystkim kobietom uwodzicielskie uśmiechy i pocałunki w stylu Casanovy oraz biec niczym wiatr na ich ratunek przed potworami popisując się swoją wiedzą i "geekowatością". W takim razie nie zrozumieli postaci Doktora i zapełniają fora takimi uwagami: "Capaldi jest za stary" (co takiego??), "skończyłem oglądać, gdy Tennant odszedł" (takie osoby często tytułują siebie fanami DW), i moje ulubione: "Moffat jest do niczego, sprowadźcie z powrotem RTD"- tymczasem za jego kadencji najwięcej perełek wyszło spod pióra Moffata. Jak słyszę RTD to mimo,że napisał też parę lepszych odcinków jak "Midnight", przed moimi oczami stają głównie Abzorbaloff, chodzący tłuszcz i pierdzące potwory.
Szczerze? I RDT był dziwny. To co tworzył było dziwne ale i śmieszne. W końcu to nadal jest serial, którego targetem są dzieci. Mimo wszystko RTD dobrze pisał i oglądało się to przyjemnie. Moffat jest niestety kiepskim scenarzystą. Zdarzają się perełki i jeśli pisałby jeden odcinek na serię to byłoby dobrze, Jako producent wykonawczy jest ok., jednak jego odcinki to mniej więcej coś takiego: jak u Hitchcocka, trzęsienie ziemi i dalej ciśnienie narasta, aż to cliffhangera. To wszystko po to, aby w kolejnym odcinku to spartolić.
Wątek z Ashildr miał potencjał. Mógłby być super, ale nie. Moffat go spartolił. Gdyby to było prowadzone przez 2 serie, gdzie ona się pojawia co jakiś czas, przy okazji, to byłoby super. A tak? Wszystko przewidywalne i ta deus ex machina w finale. Jak w starych filmach sensacyjnych. Bohater przypadkowo znalazł spadochron pod siedzeniem. Tylko tutaj Doktor wyciąga Clarę na sekundę przed śmiercią i zrobił z niej kolejną nieśmiertelną postać.
Czy nie można prowadzić tego serialu tak, jak w seriach klasycznych. Bez takich idiotyzmów w rodzaju żywego tłuszczu, ożywiania martwych towarzyszy w sposób... dziwny, całowania się kobiety z jaszczurką. Moffat zaczyna przeginać. Gdyby któraś seria z Capaldim stała na takim poziomie jak seria 5, to seria ta byłaby najlepszą w całej historii serialu.
To fakt, że sezony RTD były bardziej rozrywkowe i lekkie, trochę popcornowe, rodzinne, łatwiej je się oglądało. Trochę objechałam RTD za te potwory, ale i tak powiem, że uważam, że jego sezon pierwszy mi się najbardziej podobał, bo był taki obcy, kosmiczny. W sumie jego potwory były karykaturami polityków lub ośmieszały modę na pigułki odchudzające (choć dość dosłownie). Swoją pomysłowość i rozrywkę Russel przelał jeszcze tam, gdzie to najlepiej się sprawdziło (moim zdaniem), czyli w "Przygodach Sary Jane". Nie sądzę jednak, żeby za jego ery mogły w DW pojawić się takie odcinki jak "Vincent and the Doctor", "Heaven Sent", poruszające bardziej poważne tematy, jak depresja, smutek po śmierci bliskiego- od tego raczej mamy Moffata. Też uwielbiam sezon 5 i osobiście marzę, by Moffat znów to powtórzył. Poza tym u Stevena króluje inteligencja, mów co chcesz, może rozwiązania ci się nie podobają, ale dialogi zawsze trzymają poziom. Jeżeli chodzi o finały sezonów, mnie na przykład średnio się podobały te pod egidą RTD, bo też były a la deus ex machina , np. jak Martha i cały świat telepatycznie odmłodzili Doktora (hmm..), albo jak Doktor był w tarapatach i akurat Rose spojrzała w serce Tardis, co nie tylko jej nie zabiło, a nawet w cudowny sposób pokonała wszystkich. Nie oszukujmy się, w DW takie zakończenia są częste. Co do wyciągnięcia Clary przed śmiercią, nie narzekałabym- w końcu to duży wszechświat, matka Rose miała dziecko z ojcem Rose z innego wymiaru, a Rose dostała od Doktora jego ludzką wersję. U RTD przechodzili między wymiarami, a tutaj Doktor TYLKO używa technologii władców Czasu do ekstrakcji i, jak widać, była to możliwość, by z nią porozmawiać, a nawet dać jej jeszcze "pożyć", gdy trochę pogroził Prezydentowi i z nią uciekł. Nie zapominajmy, że Doktor przeżył bardzo boleśnie jej stratę -a i tak ile już towarzyszy stracił, ciężko policzyć, więc z biegiem czasu mógł stać się trochę bezwzględny i nie godzić się z tym. W końcu i tak zrozumiał, że przegiął i dał sobie wymazać z pamięci Clarę. Dla mnie to był dobry finał, bo po odejściu Pondów Doktor nie mógł nic zrobić, zostało mu zaledwie ich opłakiwanie, więc mogliśmy się spodziewać, że nie przepuści utraty towarzyszki tak łatwo tym razem. A nagłą śmierć companionów się pamięta- np. Adrica nikt nie lubił, ale jego śmierć pamiętają wszyscy. To byłby smutny koniec dla Clary, gdyby Doktor to tak zostawił.
ZArówno Matt tez nie musiałby się odzywać a machać tymi swoimi rączkami, co zreszta Capaldi niemalże nasladuje, no chyba że tak mu nakazano. Jak juz maja być dziwactwa w serialu DW to dlaczego by nie umieścić w nim tych dwóch komików: Simon Pegg i Nick Frost. Jednego zrobic doktorem a drugiego towarzysza - komedia murowana.
Zgadzam się, że Capaldi jest dobrym aktorem. Świetnie odgrywa doktora. ALE Doktor, którego dostał jest taki sobie. Mało sympatyczny. Wręcz wrogo nastawiony do wszystkiego prócz Clary.
Capaldi tak, 12 Doktor nie.
Cóż... Niekiedy też dostrzegałem takie znaki wrogości ale jednak cały czas mi się wydaje, że to nie wrogość lecz po prostu brak zrozumienia dla ludzi (patrz: kartki które musiał czytać aby kogoś pocieszyć). Ponieważ 12th Doctora zrobili na takiego pozbawionego uczuć myśliciela (oprócz wszelkich interakcji z Clarą). Ale podoba mi się ta wersja. Często z mojego punktu widzenia jest całkiem śmieszna. Ale szanuję oczywiście opinię.
I bardzo dobrze. Trzeba zadać sobie pytanie. Co wyjdzie z połączenia Doktora 1, 3, 4 i 6? Doktor numer 12.
W seriach klasycznych Doktor niespecjalnie okazywał pozytywne uczucia nieznajomym.
Ogólnie Capaldi zrobił największą robotę po młodzieńcach którzy po prostu przyszli do roboty i tyle. Jak dla mnie Eccleston i Cappaldi są nr 1. Odwalili najwięcej roboty i zrobili co mogli żeby zmienić wizerunek serialu. Tak samo Clara + Pond to najlepsze podróżniczki zresztą nie bez powodu podobne.
Z tym mścicielem to nie przesadzajcie to Dr zresztą ostatni odcinek rzucił trochę światła, to on wygrał wojne ... wojny ... mam nadzieję że zostanie najdłużej.
PS. tylko po kiego grzyba pchali tam dziewczynę z gry o tron, jak już musieli to mogli wybrać kogoś innego.
Clara i Pond są do siebie podobne? Z której strony? One są kompletnie różne od siebie, Amy byłą sporo bardziej egoistyczna między innymi...
Nie wiem czy się zgadzać z opinią o Capaldim. Mam wrażenie, że mimo tego, że to naprawdę świetny aktor, nie czuję w nim bycia Doktorem, ale bardziej odgrywanie roli (Tennant sporo ludzi rozpieścił chyba pod tym względem). Moffat raczej też jeszcze do końca szuka pomysłu dla 12, wstawki z gitarą kompletnie mnie odrzucają za to. Nie widzę w tym nic fajnego, sama scena z nim z gitarą o czołgiem była dla mnie po prostu do bólu kiczowata.
Capaldi ma olbrzymi potencjał, ale w dziwną stronę wykorzystywany. Nie widzę już tak dobrych odcinków, jak np. za Tennanta, może to wynika z tego.
To fakt, Moffat prowadzi serial w dziwny sposób. Za czasów Tennanta 90% odcinków w serii było genialnych. Tutaj zdarzają się ze dwa, trzy. Niektóre wątki są bardzo na siłę robione. Odcinek 6 był koszmarnie słaby. Potem były dwa absolutnie genialne. W ogóle cały wątek z Ashildr. Gdyby ciągnął się przez 2 serie, byłby niezły. W tej początek i to zdjęcie. Za rok rozwinięcie. To by miało potencjał i byłoby ciekawe. A tak wygląda jak zrobione na siłę.
Co do Capaldiego. Ja patrzę na niego i widzę Doktora. On mi idealnie pasuje do tej roli.
Był taki czas, kiedy myślałem że to koniec Doktora, a później przyszło odnowienie i z powrotem przekonałem się do tego serialu.
Zgadzam się z twoja opinia Capaldi jest po prostu genialny ma to cos w sobie mam wrażenie ze dzięki niemu cala seria odżyła znowu pokochałem ten serial dziki niemu, Widać jego lata doświadczenia, co z tego ze jest stary doktor to doktor ten klimat jaki wytwarza Capaldi taki lekko mroczny lecz nie wyobrażam sobie innego aktora na jego miejsce po prostu dla mnie jest najlepszym doktorem
Dopiero po 2 sezonach przekonałem się do Capaldiego. Jego mroczna osobowość mruka nie przypadła mi do gustu. Nie podobała mi się też zamiana "ss" na okulary czy paradowanie z gitarą...Mam wrażenie, że długo trwało poszukiwanie stylu dla nowego Doktora. Do tej roli pasuje mi młodsza bardziej witalna osoba, dlatego Tennanta i Smitha oceniam jednak wyżej.
nie był ani taki bardzo zły, ani taki bardzo genialny. Dobrze się spisał jako Doctor i to wystarczy. Nie ma znaczenia, czy jest jako najlepszy doctor, czy jako nawet trzeci. Z tego co mozna było zaobserwować doktorzy zmieniali się co trzy lata, więc po tym sezonie (10) powinna nastapić jego zmiana.
Moim ulubionym Doktorem był Tennant, ale Capaldi bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, zwłaszcza po kiepskiej erze Smitha (którego lubiłam, ale brakło w nim iskry, no i IMO miał słabych towarzyszy oraz przygody). Był zabawny, ale nie głupkowaty. A gdy był poważny, to naprawdę śmiertelnie poważny. Jego relacja z Clarą wypadła świetnie, do samej Clary też się przekonałam.
Cappaldi to poważniejszy Tannant a Smith hmm był freakiem co miało pozytywy ale często wkurzało. Moje ulubione odcinki były za Tannanta ale tutaj z Cappaldim np odcinek z damą czasu czy św Mikołajem mistrzostwo świata dawno tak mrocznych i fajnych odcinków nie było. Ja wolę Clarę niż wkurzającą swojego czasu na maksa River i jej ekipę.
Dlatego jestem pozytywnie nastawiony Tannant mnie przekonał do siebie wieloma odcinkami miedzy innymi ze Strunem czy Mistrzem ale tam była cała masa odcinków które przemawiały do wyobraźni.
Generalnie Dr. Who czerpie garściami z Howarda Love Crafta zobacz ile jest tam napchane mitologii Cthulhu, żyjące koszmary, mózgi a nawet Strun czyli Władca tych istot. i to przez wiele odcinków się przewija.
Nawet połączyli Incepcję z koszmarę czyli koszmar w koszmarze.
Lovecrafta? Zawsze chciałem się za niego zabrać ale nigdy nie wiedziałem od jakiej książki/filmu zacząć. Grałem tylko w kilka gier z wątkiem Cthulhu w tle. Poleciłbyś coś początkującemu?
Opowiadania http://www.hplovecraft.pl/hplovecraft/opowiadania-nowele-powiesci/ Lovecraftowe rzeczy można zobaczyć w wielu filmach/grach sztuce. Np Obcy stworzony przez Hansa Gigera był też oparty o twórczość Lovecrafta czyli Necronomicon.
Giger dołożył tylko swój styl.
Dzięki za link, na pewno się przyda. Chyba zostałem właśnie fanem Lovecrafta. ;)
Tego o Obcym nie wiedziałem, jeżeli chodzi o gry to w Wiedźminie 1 są wyznawcy Dagona to akurat wiem że Lovecraftowa tematyka, z wikipedii. Grałem też np. Prisoner Of Ice.
Tak bo to demon tylko odwzorowany jako kosmita, Jest dużo gier o tej tematyce ale już tak na maksa to Bloodborne wydany na PS4, są tam wszyscy Bogowie z loveCrafta włącznie z Panem Mózgów, świat jest odwzorowanym koszmarem.
W dzisiejszych czasach to był odważny krok bowiem nie każdemu coś takiego musiało przypasować, no ale Japończycy nie są na szczęście pozorantami i nie boją się zrobić czegoś oryginalnego, podobnie zresztą jak Brytyjczycy.
Dodatek do gry Hearthstone całą talia kart poświęcona mitologii włącznie z Bogami jak Strun, Nzoth, Jog.
W filmach no to wiadomo Doktor Who, zwłaszcza odcinek z Tannantem gdzie odkryli więziony mózg przez Ludzi. Ten mózg był Bogiem tych istot co śpiewały co ciekawe w Bloodbornie też śpiewają pieśń tyle że są wrogo nastawione.
Generalnie Lovecraft był dumnym Brytyjczykiem wierzącym w Imperium i żył właśnie w czasach gdzie święcili triumfy.
To trudny twórca ale ciekawy rzutujący na wiele gier np w grze Quake była wykorzystana jego mitologia bo w finale spotykało się Struna oczywiście tam otoczka była bardzo prymitywna no ale nawet w takiej strzelaninie ktoś wpadł na pomysł by zaczerpnąć.
mcgann jest genialny, tylko trzeba zanurzyć się w słuchowiska. świetny aktor gra emocje w bardzo subtelny sposób i bardzo świadomie dobiera środki ekspresji tak, by wybrzmiało to, co najlepsze.
Po starcie Capaldiego musialam zrobic przerwe bo nie moglam się otrząsnąć snac po Smithie. Przemeczylam 8sezon ale wraz z tym jak Capaldi wjechal na czolgu grajac na gitarze elektrycznej w okularach przeciwslonecznych i bluzie z kapturem moj mozg eksplodowal. Nie wiem czy to ja czy to taka zmiana Doktora ale od tego momentu pokochalam Capaldiego slepa miłością i nie zwracalam uwagi na jego charakter na ktory narzekali inni.
Co ten serial robi z czlowiekiem to jest brutalne. Jak juz sie przywiazujesz do Doktora juz pokochujesz go i kibicujesz mu to tu bah REGENERACJA. To slowo znienawidzone przezemnie.
Po 9 myslalam ze nie zdzierze 10go. Przy smierci 10 ryczalam i z odraza patrzylam na szczerzacego się 11tego. Gdy 11 odchodzil wiedzialam juz ze pzyjdzie po nim staruch mialam ochote przerwac na zawsze ogladanie DW. 12tego kocham.
TEN SERIAL TORTURUJE WIDZA
Twoje słowa są super: "Po 9 myslalam ze nie zdzierze 10go. Przy smierci 10 ryczalam i z odraza patrzylam na szczerzacego się 11tego. Gdy 11 odchodzil wiedzialam juz ze pzyjdzie po nim staruch mialam ochote przerwac na zawsze ogladanie DW. 12tego kocham.":)
To niesamowite - bo ja myślę identycznie!!:), z tym, że nie doszłam jeszcze do miłości do 12:), a 13 czeka:)
Po 9, który był fantastyczny:), ze zdziwieniem patrzyłam na 10:), po 10 - płakałam i nie mogłam patrzeć na 11:), po 11 miałam łzy w oczach i z nienawiścią patrzyłam na 12:). Teraz 12 naprawdę lubię:), tak jakoś nagle stał się doktorem:)